Przejrzyj wiadomości  
Cytat
Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta. Żydowska maksyma
Strona startowa zielonka Kolega ... Szkocja     Witamy

Straciłyście kiedyś przyjaciela?



Hedonia - 2009-01-02 23:00
Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  właśnie :(

z czyjej winy, w jakich okolicznościach?




paryzanka202 - 2009-01-02 23:24
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  stracilam ,bo zobaczylam ja z moim bylym. innym razem stracilam przyjaciela ,bo sie we mnie zakochal i nie potrafil byc "tylko" przyjacielem.



Avv - 2009-01-02 23:27
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Straciłam.

Dlaczego?
Nie mam pojęcia. Po prostu tak się stało.
I to jest najgorsze.



Hedonia - 2009-01-02 23:29
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  a jeśli to raczej z mojej winy (nie chcę opisywać całej sytuacji, bo jest żałosna), chodzę z tym chłopakiem do klasy.
będzie rozmawiał normalnie z innymi, śmiał się, a ze mną nie. i jak to przeżyć, kurde :( wszyscy mnie kojarzyli z nim .. i w ogole. kiepsko.
tak mi źle ..
mało mam znajomych w tej klasie. teraz nawet nie mam się komu wypłakać, on był jedynym przyjacielem ..

i nie, nie ma szans na pogodzenie.

Avv, Paryżanko - i jak się czułyście?




SamaraMorganx - 2009-01-02 23:31
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Wielu "przyjaciół" straciłam.

Najbardziej bolało, gdy po rozstaniu z chłopakiem próbowałam wypłakać mu się w rękaw, a on powiedział: "wybacz, znajdź sobie inną zaufana osobę..."

No i ostatni "przyjaciel", który był przy mnie oczekując w zamian coś wiecej niż przyjaźni.

Nie mam juz przyjaciół i jest mi z tym dobrze.



Hedonia - 2009-01-02 23:32
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  dobrze?
jak może być dobrze przy braku przyjaciół?



paryzanka202 - 2009-01-02 23:35
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  no efekt z tego taki,ze nie mam juz przyjaciol, nie chce miec.



Hedonia - 2009-01-02 23:36
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  dobrze Wam jest w samotności?
kiedy nie ma się komu zwierzyć itd.?



paryzanka202 - 2009-01-02 23:40
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  ja jestem osoba b towarzyska, mam chlopaka od niedawna faktem , moja mama jest moja przyjaciolka, w sumie mam jeszcze jedna taka kumpele przyjaciolke ale nie jestem pewna czy nigdy sie na niej nie zawiodem dlatego nie odczuwam jakiejs ogromnej potrzeby. czasem brak mi takich dobrych kumpel , z ktorymi moge gdzies wyskakiwac cos jak w sex w wielkim miescie, bo moje kolezanki mieszkaja poza moim miastem oprocz tej mojej przyjaciolki. jednak dobrze dogaduje sie z chlopakami,zawsze z kims pogadadam, a jak nie to mam wizaz:D



SamaraMorganx - 2009-01-02 23:41
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Cytat:
Napisane przez Hedonia (Wiadomość 10317410) dobrze Wam jest w samotności?
kiedy nie ma się komu zwierzyć itd.?
taaak. I za każdym razem słuchać tylko: "wszystko będzie dobrze."

Poza tym tych przyjaciół już nie ma gdy ich potrzebuję. Ten żal jest o wiele większy od potrzeby posiadania przyjaciela.



Avv - 2009-01-02 23:51
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Ja nadal czuję się źle, bo bardzo brakuje mi rozmów z tą osobą, bliskości.
Gdy sobie przypomnę, jak kiedyś wyglądały nasze relacje, to dzisiaj jesteśmy obcymi dla siebie ludźmi.
Myślę, że tego nie da się już naprawić.
A bardzo bym chciała.
Ale nic to nie da, gdy będzie chciała tylko jedna strona.



dimethicone - 2009-01-02 23:52
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  straciłam. po prostu. nie wiem dlaczego.

teraz jest pewna dziewczyna. ona mnie uwaza za przyjaciółke. mowi mi o wszystkim. wiem o niej wszystko. kurde, ja ją lubie ale...

ja nie lubie sie zwierzać. jestem skryta jak cholera. nie umiem sie otworzyc przed człowiekiem. ta dziewczyna tak naprawde nic o mnie nie wie.

i tutaj dochodze do wniosku, że przyjaciel mi nie jest potrzebny.



Bawitching - 2009-01-02 23:54
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  ja stracilam przyjaciela na 1,5 roku. kilka miesiecy temu odzyskalam i dopiero wtedy odkrylam jaki zly wplym miala na mnie ta osoba. ludzie mowia i, ze sie zmienilam na lepsze od tamtego momentu. teraz przebywanie z ta osoba krepuje mnie, bo juz calkowicie do siebie nie pasujemy.



Hedonia - 2009-01-02 23:56
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Cytat:
Napisane przez Avv (Wiadomość 10317511) Ja nadal czuję się źle, bo bardzo brakuje mi rozmów z tą osobą, bliskości.
Gdy sobie przypomnę, jak kiedyś wyglądały nasze relacje, to dzisiaj jesteśmy obcymi dla siebie ludźmi.
Myślę, że tego nie da się już naprawić.
A bardzo bym chciała.
Ale nic to nie da, gdy będzie chciała tylko jedna strona.
mam identycznie :(



karolca - 2009-01-03 00:11
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Tak, straciłam przyjaciela. Powodów było kilka i wszystko było jak bomba zegarowa. Co się stało? Zakochał się we mnie, bez wzajemności, bo dla mnie był tylko dobrym kumplem/przyjacielem. Kimś, z kim mogłam pogadać o każdej porze dnia i nocy i nogdy nie uslyszalam "wszystko będzie dobrze". Drugim powodem była plotka, którą puściła zazdrosna koleżanka. Nie wiem co gadali, ale nie było to nic miłego.
Od tego czasu minęły ponad 4 lata. Rozmawiamy ze sobą, czasem się spotkamy. On stara się zachowywać tak, jakby nigdy nic się nie stało, ale ja nie potrafię, bo żal mam po dziś dzień.
W między czasie poznałam się z inną osobą, koleżanką ze szkoły. Nie wiem czy możemy nazwać się przyjaciółkami, na pewno dobrymi koleżankami. Bez przyjaciół jest źle, ale z nimi też czasem bywa ciężko, szczególnie jak okazują się zwykłymi ludźmi, którym nie można ufać.



DeliciousWoman - 2009-01-03 00:34
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Straciłam dwie - jak mi się kiedyś wydawało - super przyjaciółki i wiecie... chyba rok czasu "latałam" za nimi, chciałam się pogodzić, chociaż tak naprawdę nie było w tym, co się stało żadnej mojej winy... ot tak, z dnia na dzień przestały się odzywać...
Dopiero, gdy jedna powiedziała, że "jeśli mi zależy, może mi mówić 'cześć'" (!!!), opamiętałam się. I chociaż zdarza mi się czasem wspomnieć, jak fajnie spędzałyśmy wtedy czas razem, bardzo się cieszę, że przekonałam się wtedy (3 lata temu), z kim mam do czynienia.
Niewiarygodne, jaki człowiek potrafi być naiwny...



Renatka_2108 - 2009-01-03 08:28
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Ja stracilam jedna kiedys przyjaciolke dawno temu, przez taka jedna podla laske , wepchala sie po prostu. A teraz ta przyjaciolka zrozumiala z kim sie zadawala i "wrocila" .

Druga rowniez w ten sam sposob, tez wrocila.

Trzecia ktora mozna bylo nazwac stracilam bo wyprowadzila sie do miasta innego i juz tak czesto sie nie spotykamy ale jestesmy dobrymi kolezankami.



Chii1986 - 2009-01-03 09:12
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Straciłam przyjaciółkę, z którą znałyśmy się od dziecka w sumie z powodu odległości i różnic miedzy nami- ja jestem 3 lata starsza i miałam już inne zainteresowania niż zabawa lalkami... no jakoś tak wyszło, w sumie chyba z mojej winy po prostu wszystko mi zaczęło w niej przeszkadzać.

Inną koleżankę straciłam przez faceta,który najpierw chciał być ze mną a jak odmówiłam to zabrał się za nią. Byłam zazdrosna nie o to,że koleżanka już nie poświęca mi tyle czasu...nie miałam ochoty chodzić wszędzie z nią i i jej chłopakiem. Ale dobrze się stało bo byłyśmy różne i wiem,że prędzej czy później to by się skończyło.

ogólnie nie mam potrzeby babskich spotkań,posiadania przyjaciółek. Teraz gdy mam Tżta to z nim w sumie gadam o wszystkim..zresztą ja nigdy jakoś nie potrzebowałam koleżanek itp.
Lubię spotykać się z ludźmi ale nie na zasadzie przyjaźń na śmierć i życie...dla mnie to za dużo, wystarczą mi luźne znajomości.

Nigdy nie lubiłam się zwierzać,zawsze sama rozwiązywałam problemy. Dlatego nie brakuje mi przyjaciół i nie czuję się samotna.



poziomkakj - 2009-01-03 09:18
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Niestety stracilam...nie z mojej winy. Wyciagalam do tej osoby reke kilka razy, ale nie potrafila tego docenic. A moze nigdy to nie byl przyjeciel, skoro tak to sie skonczylo..



layla_lbn - 2009-01-03 09:23
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Stracilam...
1-roznica wieku-4 lata-inne zainteresowania etc-"naturalnie" sie skonczylo...
2-inne szkoly, znalazla sobie lepsze towarzystwo, pozniej gdzies wyjechala
3-klotnia, pozniej inne studia :rolleyes:



Ywonula - 2009-01-03 09:24
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Wg mnie taka typowa książkowa przyjaźń między kobietami nie istnieje. Bo one zawsze będą o coś ze sobą rywalizować, chociażby podświadomie. O urodę, o faceta, o ubrania... Aczkolwiek mam bardzo bliską mojemu sercu osobe, z która nie pokłociłam się jeszcze ani razu, której moge zaufać i wiem, że mi pomoże..

A czy straciłam przyjaciela?
tak, wiele razy, ale tylko mi się wydawało ze to przyjaciólki... Bo nie można nazwać kogoś kto odchodzi przyjacielem.



agolek - 2009-01-03 09:30
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Cytat:
Napisane przez Avv (Wiadomość 10317511) Ja nadal czuję się źle, bo bardzo brakuje mi rozmów z tą osobą, bliskości.
Gdy sobie przypomnę, jak kiedyś wyglądały nasze relacje, to dzisiaj jesteśmy obcymi dla siebie ludźmi.
Myślę, że tego nie da się już naprawić.
A bardzo bym chciała..
stracilam. 6 lat temu. W jego auto wjechal pijany kierowca tirem. I do tej pory mi go brakuje. I zawsze bedzie w moim sercu.

nie traccie czasu na klotnie,obrazanie sie i niepotrzebne spory. Wyciagnijcie pierwsze reke na zgode,nie trzymajcie w sobie urazy. Z tego ci piszecie brakuje wam tej drugiej osoby wiec czas zaczac dzialac..

spieszmy sie kochac ludzi, tak szybko odchodza...



cypressangel - 2009-01-03 09:36
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Cytat:
Napisane przez Avv (Wiadomość 10317311) Straciłam.

Dlaczego?
Nie mam pojęcia. Po prostu tak się stało.
I to jest najgorsze.
Cytat:
Napisane przez Avv (Wiadomość 10317511) Ja nadal czuję się źle, bo bardzo brakuje mi rozmów z tą osobą, bliskości.
Gdy sobie przypomnę, jak kiedyś wyglądały nasze relacje, to dzisiaj jesteśmy obcymi dla siebie ludźmi.
Myślę, że tego nie da się już naprawić.
A bardzo bym chciała.
Ale nic to nie da, gdy będzie chciała tylko jedna strona.
Jakbym czytała o swojej sytuacji... :(



RENM78 - 2009-01-03 09:39
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  HEJ
Ja niedawno straciłam wszystkich przyjaciół ,ktorych miałam.Było super ,wspólne wyjścia,rozmowy,zakupy,ob iadki...Przestali sie odzywać z dnia na dzień,jak sie rozstałam ze swoim mężem.Zostali z nim ,wiedząc jak było i kto zawinił.Smutne...Nikomu chyba juz nie zaufam..



kajetanka - 2009-01-03 09:44
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Miałam kilka prawdziwych przyjaciół ale jakoś tak wyszło nie wiadomo z czyjej winy, że się to wszystko rozwaliło.Ale najbardziej mi szkoda 10letniej przyjaźni bo byłyśmy jak siostry:rolleyes: nie wiem czy kierowała nią zazdrość czy słuchała swych znajomych:mad: w najlepszym okresie swego życia kiedy poznałam swego TŻ i wiedzielismy oboje, że chcemy być razem tak na amen i do końca i myślałam, że będzie cieszyć się razem moim szcześciem tym bardziej , że wiedziała ze długo czekałam na tą miłosć :cmok:to tu zaczeły się sprzeczki i wogule ech.Teraz jesteśmy na etapie znajomych i chyba nic więcej już nie będzie zbyt wielka bariera jest między nami:drzwi-strach:



dziewczyna z ambicjami - 2009-01-03 10:15
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  TAK, niestety tak...
A to zapisek gdzieś z głębokiej półki po tym wszystkim...

" Dno przyjazni "

Para starych znajomych

Wiedzieli o sobie wszystko

Teraz nie wiedzą nic

Przyjaciele od serca

Nic nas nigdy nie rozdzieli

Pamiętasz...??

Teraz mijają się nieczule

Znikły wspomnienia

Zdjęcia

Wiesze leżą teraz na dnie kosza

z dawno minionymi czasami

Czy już nigdy nie spojrzą sobie w oczy...??

Nie będą się razem śmiać...??

Juz nigdy razem nie wyjdą na spacer (nawet przy -21 stopniach)...??

Już nigdy nie będą razem spekulowac na temat muzyki i filmów...??

Już nigdy nie przegadają tylu wieczorów...??

Już nigdy razem nie zatanczą...??

Nie wspomną...???

Straciłam przyjaciela :(

Faceta , którego traktowalam jak brata, a nawet wiecej!

Bo ja przeciez moglam z Toba studnie kopac , gdyby sie okazalo,ze tam gdzie mnie zabierasz , nie ma jeszcze wody...!!

Widac, az za bardzo sie do Ciebie przywązalam...:(

------------------------------------------------------------------------
Tyle czasu już minęło , a ja nadal pamiętam... :(
Pamiętam obietnice przed wyjazdem, ostatnie spotkanie, a potem cisze...



zielona87 - 2009-01-03 10:43
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Jestem mistrzynią chyba w traceniu przyjaciół...
Najlepszą przyjaciółkę prawie straciłam z mojej winy, ja zawalilam,ale ona do mnie przyszła, wyciągnęła rękę i dalej się przyjaźnimy.
Drugą przyjaciółkę - taką... prawie siostrę straciłam przez brak czasu. Związałam się z eksem, poszlysmy na studia, widywałyśmy sie coraz rzadziej:( teraz... spotykamy sie raz na miesiąc, opowiadamy sobie wszystko,ale to juz nie jest to co miałyśmy kiedyś:(
Przyjaciela straciłam bo się we mnie zakochał, zaczął mnie podrywać, dobierać się do mnie, powiedziałam że sobie tego nie życzę. Na pewnej imprezie, kiedy on się upił, ja nie, bo fatalnie się czułam, poszłam spać po prostu... przyszedł do mnie pijany w środku nocy i zacząl sie do mnie dobierać. Był nachalny, agresywny i śmierdział wódką. Uderzyłam go, poszłam spać do innego pokoju. Od tamtej pory wszystko się rozpadło:(
Drugiego przyjaciela straciłam... chyba nigdy nei byl moim przyjacielem... okradł mnie, okłamał, okazało się że okłamywał mnie notorycznie... :(



Motylek Truskawkowy - 2009-01-03 11:09
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Staciłam przyjaciółkę... Znamy się niecałe 14 lat, przyjaźniłyśmy się blisko 6 lat, dopóki nie poszłyśmy do różnych klas (ale w tym samym liceum). Ona stwierdziła, że to, że jesteśmy w różnych klasach niszczy taką przyjaźń i nie możemy się już dłużej przyjaźnić... Potem poszłyśmy na studia do tego samego miasta, rozmawiałyśmy, że spróbujemy odbudować nasze relacje, że będziemy się spotykać, ale znowu nic. Znalazła sobie inne koleżanki. Przez 1 rok studiów byłam sama. Teraz mam koleżanki, z którymi wynajmujemy pokój i zobaczymy czy rozwinie się przyjaźń :)



karolinka_87 - 2009-01-03 12:15
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Cytat:
Napisane przez agolek (Wiadomość 10318585) stracilam. 6 lat temu. W jego auto wjechal pijany kierowca tirem. I do tej pory mi go brakuje. I zawsze bedzie w moim sercu.

nie traccie czasu na klotnie,obrazanie sie i niepotrzebne spory. Wyciagnijcie pierwsze reke na zgode,nie trzymajcie w sobie urazy. Z tego ci piszecie brakuje wam tej drugiej osoby wiec czas zaczac dzialac..

spieszmy sie kochac ludzi, tak szybko odchodza...
:( 2 lata temu ja również straciłam mojego najlepszego przyjaciela. wracał ze swoją dziewczyną samochodem do domu. ona jechała 120km/h na bardzo krętej drodze i ... stało się:( ona przeżyła, On niestety nie:( bardzo mi go brakuje, bo był dla mnie jak Brat.

jestem tego samego zdania co agolek. wracajcie do starych przyjaźni póki jeszcze możecie.. niektórzy stracili przyjaciół na zawsze:(



Aggie125 - 2009-01-03 12:22
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Ja na począrku liceum poznałam pewną dziewcznę, dajmy na to X. Była ona bliska koleżanka Kasi, mojej kumpeli z ławki, zaprzjaźniłysmy się o i od tamtej pory często się we trzy spotykałysmy. Z tym, że X była dośc wygodna - nie odwiedzała mnie w domu, ponieważ mieszkałysmy ok. 3 km od siebie, a jej chłopak nie zawsze miał czas, aby ja podwieźć samochodem. Z tym, że ja bez problemu szlam do niej 3 km w jedna stronę, aby sie spotkać.

Kiedy pare lat temu zmarł mój tata, Kasia zadzwoniła, pojawiła się na pogrzebie. X nie odezwała sie ani słowem. Kiedy w jakiś czas potem rozmawialam z Kasią spytałam jej, czemu X nawet się nie odezwała, chociaz przecież wiedziała o smierci mojego taty. No i zaczęła się zabawa w głuchy telefon - Kasia spytała X, X jej przekazała, że nie bardzo wiedziała, jak się zachować. I cisza. Uznałam, że jeszcze nie zwariowałam, aby sie do niej pierwsza odezwać. Po jakims czasie rozmawiałam z Kasią i ta przekazala mi, że X pyta, czy ja sie na nią obraziłam, bo ani do niej nie dzwonię, ani jej nie odwiedzę. Wtedy powiedziałam Kasi, że mam dosyć tego, że to ja zawsze pierwsza do niej latam i dzwonię, a skoro nie potrafiła nawet zadzwonić kiedy zmarł mój tata, to niech sie wypcha. Widocznie Kasia powtórzyla jej to, co powiedziałam, bo chyba następnego dnia X zadzwoniła na moja komórkę. Wiedziałam kto dzwoni, bo wyświetlił mi się jej numer, ale nie odebrałam, bo nawet nie chciało mi się z nia gadać - wielka mi łaska, że zadzwoniła po tym, jak Kasia zapewne jej powiedziała, że czekałam na jej telefon. Od tamtej pory nie mam z nią żadnego kontaktu, ona oczywiście "uniosła się honorem", a ja wcale nie żałuję, że sie pozbyłam takiej "przyjaciółki".



Szokolate - 2009-01-03 13:41
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  A ja zrezygnowałam z przyjaźni 14-letniej...
Przez ten czas nazbierało sie powodów,by wreszcie to skończyć,byłam wykorzystywana.Zawsze lepiej się uczyłam,węc pisałam za nią klasówki,nie zdała matury,więc poszła do szkoły policealnej.Kiedy ja poprawiła,poszła na studia zaoczne,by mieć mgr przed nazwiskiem,bo jej chłopak robił doktorat.Ja miałam zupełnie inne ambicje i myślę,że ona mi trochę zazdrościła,więc starała się nadrobić urodą.Interesowały ja tylko kosmetyki,ciuszki,nic poza tym....no i chłopak oczywiście.I tak ją zostawił,bo mimo,że studiowała zaocznie w ogóle pracować nie chciała.
Zaniedbywała mnie,on był najważniejszu,nawet wtedy kiedy ja rozstałam się ze swoim chłopakiem i jej potrzebowałam.Na 3 miesiace przed naszym rozstaniem rozmawiałam z nią o tym co mnie boli(wtedy ja zostwił),więc miedzy nami było super,pocieszałyśmy sie nawzajem,znowu spedzałysmy mnóstwo czasu razem,ale kiedy po dwóch miesiacach wrócił do niej,po prostu przestała do mnie dzwonić.Nie musiala nic mówić...
Wszystko wróciło.Ja tęskniłam za mim byłym,a ona mi pisała,że właśnie idzie na obiad do "teściów".Zerwałam kontakt...
Dziś obraca się w towarzystwie,w którym w końcu może "świecić" swoją "zrobioną"urodą,nadal nie interesuje ją nic innego...Yawsye tego pragna...A koleś i tak ją zostawił,myślał,że się zmieniła kiedy wracał,ale potem ona znowu wróciłą do starych nawyków.Brak pracy,spanie do południa,a potem spedzanie reszty dnia przed lustrem.I co dwa tyg na pare godzin do szkoły.No i niekończące się zakupy...
Mam z nim kontakt i wydaje mi się,że wcale nie dziwi się dlaczego zrezygnowałam z niej,on trochę musiał dojrzeć,ale później zrobił to samo...
Nie żałuję swojej decyzji,minęły już 3 lata...



qzzka - 2009-01-03 13:50
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  chyba tak tzn czasem się spotykamy i ostatnio tylko wtedy gdy ma jakiś problem ze swoja dziewczyną i chce się wygadać... kiedyś nasze spotkania i rozmowy były bardzo ciekawe i lubiałam się z nim spotykać teraz to chyba kwestia czasu więc w sumie straciłam przyjaciela



***luna - 2009-01-03 14:30
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Tak :(
Z przjaciółką bardzo oddaliłyśmy się, gdy ona pokłóciła się śmiertelnie z moim TŻ (z którym tez się kumplowała), później wyjechałam za granicę i kontakt urwał się właściwie całkowicie.:(

Miałam kiedyś przyjaciela, był moim TŻ. Gdy został eks TŻ przyjaźń z jego strony się skończyła.



ankasz - 2009-01-03 19:55
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Straciłam? Jesli można tak nazwac mój swiadomy wybór o zerwaniu znajomości to tak. Zaczęła się tak zachowywać, że powoli wstydziłąm sie że ludzie kojarzą mnie z jej osobą.



niewazne. - 2009-01-03 20:57
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  ale chodzi o przyjaciół chłopaków, czy przyjaciółki ?

ja wielu przyjaciół wśród chłopaków straciłam, bo tak strasznie się we mnie "zakochiwali" :cool:
teraz mam kilku i wiem, że kiedy mam problem mogę z nimi pogadać. natomiast przyjaciółki... eh. też było kilka, ale lepiej nie wspominać. dawno i nie prawda.



Olila9 - 2009-01-03 22:16
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Stracilam. Chociaz, uczciwie to trzeba nazwac, zerwalam zupelnie kontakt. Z kilku powodow, chociaz mozna by powiedziec, ze podstawowym byla wielka roznica spoleczna. I zanim mnie ktos okrzyknie nietolerancyjna arystokratka czy snobka ( ani jedna ani druga nie jestem ) juz tlumacze. Pracuje w kilku miejscach, do jednego z nich dojezdzam pociagiem. Tzn - moglabym i samochodem - ale to wymaga stania w gigantycznych korkach i problemow z parkowaniem. A w ciagu poltorej godziny moge dojechac pociagiem. Dojezdza tak masa ludzi i latwo z kims nawiazac kontakt i ja tam sie kiedys zaprzyjaznilam z bardzo fajnym facetem. Mozna powiedziec, ze nie ulozylo mu sie w zyciu, nic nie skonczyl i pracowal w ochronie Walmarktu, ale... byl mily, grzeczny, dobrze sie z nim rozmawialo i z przyjemnoscia gadalam z ni te poltorej godziny o wszystkim. Zreszta, ( on mieszkal w innym miescie, niz ja) jak tam trafilam kilka razy mnie przenocowal i w ogole poczatek tej znajomosci byl niezwykle mily. A potem sie zaczelo - po pierwsze, niestety, facet sie we mnie zakochal. Powiedzialam, ze mam chlopaka i ze nic z tego nie bedzie, na co on powiedzial, ze sie nie podda. I rzeczywiscie sie nie poddal... Za kazdym razem wysluchiwalam tyrad, dlaczego ja mojego TZta nie kocham ( np. bo nie planujemy dzieci, bo nie zamierzam przyjmowac jego nazwiska). A gdybym z tamtym byla, to ( jego zdaniem) i jedno i drugie by bylo. Wkurzal mnie zreszta glupotami, np. bardzo lubie pierscionki i i TZ i rodzice czesto mi je kupuja. No i facet kiedys dlugo mnie meczyl, ile pewien piersionek kosztowal. Piersionek byl ze zlota i z kilkoma brylatami i jak sie domyslacie, kosztowal sporo. Na co facet stwierdzil, ze to nie mozliwe i na pewno nie kosztowal wiecej niz 100$. Bo takich nie ma. Potem zaczely sie jego teorie, czyli np. ze stosunek przerywany jest najlepsza metoda antykoncepcji a to co ja robie ( pigulki) jest zle, bo od tego mozna zajsc w ciaze i miec nawet trojaczki ( kurcze, a ja myslalam, ze to raczej odwrotnie ;-)), ze ja na pewno mam schizofrenie albo paranoje ( bo kiedys wsiadlam do pociagu bardzo szczesliwa, dostalam telefon i gwaltownie mi sie nastroj zmienil...). No i na koniec zaczely sie prosby o wsparcie finansowe. Facet najpierw pracowal jako ten ochroniarz, potem stracil prace, bo ciagle czegos zadal albo na takich warunkach nie chciial pracowac, w efekcie zostal na utrzymaniu brata. Na poczatku pozyczlam pieniadze i nawet sie nie przejmowalam, ze to na wieczne nieoddanie. Wkrotce jednak facet zaczal dzwonic i niemalze zadac tych pieniedzy w ciagu kilkunastu minut, bo on musial cos poplacic. No i nieustanie puszczal sygnal, a ja mialam oddzwonic, bo on nie ma pieniedzy. Jak mi sie zdarzylo przenocowac u niego ( tzn, u jego brata), to facet nie mial zadnych oporow przed zajrzeniem do mojej torebki - wywalil uzywane chusteczki itd - niby nic, ale to moja torebka i nikt nie ma prawa grzebac w niej bez mojego pozwolenia. No i skladanie sie... Wiecie, to, ze ja chcialam u niego przenocowac, zamiast brac hotel, mialo byc sympatyczny gestem i nie pomyslalam, ze zaplace za to tak drogo - z drugiej strony, facet nie pracowal, wiec nie mialam oporow, zeby sie dorzucic. On mial w gotowce ( i w ogole) 3.80, ja - ok 600$. Swietnie sie zlozylo, bo dzieki temu mogl nie tylko kupic jedzenie na kolacje,a le i poplacic rachunki, oplacic telefon itd itd... Probowal mnie tez poczestowac winem za 2$ i kiedy powiedzialam, ze dobre wino owszem lubie, ale bimbrem sie truc nie bede, stwierdzil, ze to snobizm. Wiecie, nie musze pic od razu takiego za 500$, ale takiego czegos to ja sie po prostu boje. Facet opieprzal mnie tez za prace - jego zdaniem pracuje za duzo i sie spale. No, straszne, on za to nie pracuje w ogole... Ale poucza... No i w ogole, zaczelo sie meczenie a propos stylu zycia - ze ja z TZtem jedziemy na Karaiby, a on i wielu innych przymiera glodem. Itd. Kiedy ostatni raz bylam u niego, a on zaczal mnie meczyc o pieniadze, bo on " nie jest bogaty i nie ma za co jedzenia kupic" powiedzialam, ze nie mam. Na to facet, ktory wczesniej juz przegrzebal moja torebke ( pieniadze schowalam) zauwazyl perfumy Diora i stwierdzil, ze chyba nie powinnam przesadzac z luksusowym stylem zycia, skoro potem nie mam na jedzenie. I tego dnia wyszlam i juz wiedzialam na 100%, ze musze zakonczyc te znajomosc. A traf zakonczyl ja za mnie - bylam bardzo zajeta , a facet znow znalazl sie w potrzebie finansowej - i zaczal wydzwaniac. Bylam zajeta, kilka telefonow zignorowalam. facet zaczal telefonowac bez przerwy, plakac w sluchawke czy ja zyje, bo on jest pewny, ze umarlam, ze mnie kocha, itd, itd. Dzwonil po nocach. W koncu zaczal odbierac moj TZ i powiedzial, ze wiecej telefonow sobie nie zyczymy. W tym samym czasie sie przeprowadzalam, wprawdzie w obrebie tego samego miasteczka, ale facet stracil adres. Problem spotkania w pociagu rozwiazalam w bardzo prosty sposob - jezdze tylko w godzinach szczytu, kiedy bilety sa drozsze i jego nie stac. Na Nowy Rok przeslal mi naprawde piekne zyczenia, ktore kompletnie olalam - wiem, ze to nieladnie i chcialam inaczej zakonczyc te znajomosc, ale facet dzwoni juz coraz rzadziej i chyba powoli rezygnuje, nie chce do niego teraz zadzwonic czy odpisac i wywolac kolejnej fali telefonow. Tak czy inaczej, sprawdzila sie nauka - nie zawieraj znajomosci w pociagu.



saab_ - 2009-01-03 23:23
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Cytat:
Napisane przez paryzanka202 (Wiadomość 10317273) stracilam ,bo zobaczylam ja z moim bylym. innym razem stracilam przyjaciela ,bo sie we mnie zakochal i nie potrafil byc "tylko" przyjacielem.
a ty był były były, czy stal sie byłym po tym, jak ich zobaczyłaś?



paryzanka202 - 2009-01-04 00:35
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Hm wiec bylismy swiezo po rozstaniu, jezeli to mozna nazwac rozstaniem, po prostu przestal sie odzywac. ja strasznie cierpialam,zalilam sie jej. pocieszala mnie, i po paru tyg od tego juz "konca" choc on nadal tlumaczyl sie,ze ma duzo pracy zobaczylam ich razem. Objeci, ona kokieteryjne zachowanie..



amena - 2009-01-11 15:18
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  pierwszego przyjaciela straciłam, bo on mnie kochał a ja miałam chłopaka... kiedy dotarło do mnie kogo odrzuciłam, było już za późno. nie mogliśmy się dalej przyjaźnić. po jakimś czasie uznał, że to była jego wina, że tak naprawdę to mnie zostawił. i że żałuje. niedawno nasze drogi się zeszły. jedna impreza- trochę alkoholu i miłe zakończenie naszej historii :) ale nie żałuję.
drugiego przyjaciela straciłąm, kiedy mnie zostawił. to był mój facet.
trzeciego straciłam mniej więcej w tym samym czasie co drugiego... odszedł daleko. po kilku miesiącach nie mam odwagi odwiedzić jego grobu. nie mam odwagi, bo wiem co do mnie czuł... i wiem, że mogłam go uratować. wystarczyłoby gdybym się do niego odezwała. zginął tej samej nocy, kiedy ja opłakiwałam odejście chłopaka. zginął ze świadomością, że go nie kocham i nie pokocham.



xxxInek - 2009-01-11 15:44
Dot.: Straciłyście kiedyś przyjaciela?
  Straciłam 2 razy. pierwsze "przyajciółka " od podstawowki. Zaczela byc zazdrosna o facwtow lepsze liceum. zaczeka robic sie coraz dziwniejsza a jedyna rzecza o ktorej z nia mozna byl porozmawiac to nauka. poza tym oszukala mnei pare razy wiec zerwalam przyjazn . A drugaprzetsala sie odzywac bo przestala zawsze miala swoje fochy i potrafila bez powodu sie obrazic.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mojaszuflada.htw.pl
  • comp
    Cytat

    Jak pchły skaczą myśli z człowieka na człowieka. Ale nie każdego gryzą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Filozofia to dynamit do rozsadzania empirii. Henryk Elzenberg
    Dobre przy lepszym tanieje. Przysłowie ludowe
    Jak długo istnieje życie, tak długo istnieć będą nadzieje. Teokryt
    Deum sequere - idź za wezwaniem Boga; podążaj za Bogiem. Cyceron

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com