Cytat Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta. Żydowska maksyma |
Borderline.
DziewczynaOWlosachJakLen - 2009-08-13 01:37 Borderline. Czy jest tu ktos, kto na to cierpi? Oto link, ktory znalazlam przed chwila: http://bpd.szybkanauka.net/ Dla niewtajemniczonych - rodzaj zaburzenia osobowosci. Nie bylam nigdy u psychologa, wiec moja 'borderowatosc' nie jest zdiagnozowana - o istnieniu BPD dowiedzialam sie 2 dni temu - ale mysle, ze to, co przeczytalam w tym artykule, wyjasnia wszystko. Nie jestem w stanie opisac, co czulam, kiedy to czytalam. Pierwszy raz w zyciu ktos mnie zrozumial, pierwszy raz w zyciu czytalam o sobie, pierwszy raz w zyciu ktos dokladnie wiedzial co siedzi w mojej glowie. Rozplakalam sie. Kazda linijka tego tekstu mowi o mnie. Przez cale zycie nie wiedzialam, co ze mna jest. Myslalam ze jestem... zepsuta, ze jestem z bledem. Ze jestem wybrakowana, inna niz wszyscy, ze ten rozrywajacy mnie bezustannie bol wewnetrzny, czyni mnie jednoczesnie lepsza, i gorsza od innych ludzi. Lepsza bo inna, gorsza bo nienormalna. Chora. Jestem tak strasznie wrazliwa, nie potrafie opisywac slowami tego co czuje, bo wszystkie slowa wydaja mi sie niewystarczajace i to doprowadza mnie do wielkiego dolka i poczucia bezsilnosci. Tak okrutnie przezywam nieznaczace dla innych zachowania, sytuacje... ze nie ma sensu im o tym mowic, bo nie wyobraza sobie tego. Pamietam pewna noc, kiedy mialam jakies 12-13 lat, probowalam zasnac. Ale nie moglam, bo bol byl tak wielki ze przybral postac fizyczna, nie moglam zrozumiec kim jestem i czy w ogole istnieje, czy swiat jest naprawde czy tylko mi sie wydaje, czy to wszystko to sen... Zwijalam sie z bolu i placzu. Nigdy nikt nie mogl mnie zrozumiec. Czuje sie taka inna, czuje jakby miedzy mna i innymi ludzmi byl mur nie do przejscia, czuje ze oni sa z innej planety. Od serca rozmawialam w zyciu z 2 osobami, bo zadna inna nie jest w stanie zrozumiec mnie chocby w malenkiej czesci. Nie moglabym zniesc tego, ze wyjawiam komus cos co jest we mnie, a on tego nie rozumie. A wiem, ze by nie zrozumial, nikt nigdy tego nie rozumie. Mam ogromna potrzebe bliskosci, marze o zwiazku, milosci, mam na tym punkcie obsesje. Ulegam kazdemu, kto okaze mi odrobine czulosci, zainteresowania. Lecz ulegam tylko na chwile. Tkwilam dlugo w toksycznym zwiazku, bo ten mezczyzna byl jedynym w moim 20-letnim zyciu, ktory byl w stanie zainteresowac mnie na dluzej. A to dlatego, ze mnie obrazal, ponizal, opuszczal, oklamywal, zdradzal, krytykowal, regularnie odbywaly sie dzikie awantury. Na moja prosbe przypalal moje cialo. Gdyby zachowywal sie normalnie, nigdy nie zostalibysmy para. Obsesyjnie pragne mezczyzny, ktorego sobie upoluje. Musi mi imponowac, musi byc niedostepny, nie zwracac na mnie uwagi. Z jednej strony okrutnie go pragne, chce go omotac, miec nad nim kontrole - prowokuje go aby za chwile odepchnac, przyblizam sie zeby sie oddalic. A tak naprawde panicznie boje sie bliskosci, kiedy ten mezczyzna okazuje mi zainteresowanie, chce mnie lepiej poznac, szczerze porozmawiac - ogarnia mnie panika i natychmiast uciekam, odpycham go, i z ogromnej fascynacji i pozadania rodzi sie nienawisc i pogarda. Bo jak marnym musi byc czlowiekiem, jak malo wartym, skoro interesuje go ktos taki, jak ja? Ten schemat powtarza sie od kiedy pamietam. Bezustannie. Oczywisice, ze mam wyrzuty sumienia, uwazam ze to ohydne, co robie. Ale doslownie odrzuca mnie od mezczyzny, ktory zywi do mnie jakies glebsze uczucie. Tego samego, ktory troche wczesniej byl obiektem moich westchnien, marzen i fantazji. Byl idealem. A okazalo sie, ze nie jest. Ze ma ogromna wade - zwraca na mnie uwage. Jestem przerazona, brzydze sie nim, znajduje w nim tysiac wad ktore dopiero byly zaletami. Wszyscy ludzie mnie rozczarowuja. Wszystkich po kolei skreslam, prawie nikogo nie lubie. Ale siebie nienawidze najbardziej i od siebie wymagam najwiecej. To nie tak, ze nie. Bezustannie czuje ogromny niepokoj wewnatrz, mam problemy z oddychaniem, pobolewa mnie serce, bardzo czesto boli glowa, mam tiki nerwowe, bez przerwy musze miec jakies zajecie w umysle - wykonuje skomplikowane obliczenia albo rozbijam wyrazy na sylaby bawiac sie nimi w nieskonczonosc, bo czuje ze nie moge przestac, ze MUSZE to zrobic, dokonczyc, a to i tak nigdy nie jest zrobione dobrze. I tak w kolko. Autoagresja oczywiscie nie jest mi obca, kiedys cielam sie czesto i gesto, teraz robie to rzadziej ale czasem po prostu nie moge wytrzymac i lapie cokolwiek, co jest pod reka - nozyczki, noz, spinke do wlosow, agrafke i zadaje sobie bol, zeby na chwile odwrocic uwage od bolu psychicznego. Jesli nic nie ma pod reka, sama drapie sie do krwi. Moglabym tak pisac i pisac, ale nie wiem czy mam po co, i do kogo - dlatego zaczekam by przekonac sie, czy sa tu osoby, ktore czytajac tekst z podanego linka czytaja o sobie. ? Lena_20 - 2009-08-13 02:23 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13712505) Czy jest tu ktos, kto na to cierpi? Oto link, ktory znalazlam przed chwila: http://bpd.szybkanauka.net/ Dla niewtajemniczonych - rodzaj zaburzenia osobowosci. Nie bylam nigdy u psychologa, wiec moja 'borderowatosc' nie jest zdiagnozowana - o istnieniu BPD dowiedzialam sie 2 dni temu - ale mysle, ze to, co przeczytalam w tym artykule, wyjasnia wszystko. Nie jestem w stanie opisac, co czulam, kiedy to czytalam. Pierwszy raz w zyciu ktos mnie zrozumial, pierwszy raz w zyciu czytalam o sobie, pierwszy raz w zyciu ktos dokladnie wiedzial co siedzi w mojej glowie. Rozplakalam sie. Kazda linijka tego tekstu mowi o mnie. Przez cale zycie nie wiedzialam, co ze mna jest. Myslalam ze jestem... zepsuta, ze jestem z bledem. Ze jestem wybrakowana, inna niz wszyscy, ze ten rozrywajacy mnie bezustannie bol wewnetrzny, czyni mnie jednoczesnie lepsza, i gorsza od innych ludzi. Lepsza bo inna, gorsza bo nienormalna. Chora. Jestem tak strasznie wrazliwa, nie potrafie opisywac slowami tego co czuje, bo wszystkie slowa wydaja mi sie niewystarczajace i to doprowadza mnie do wielkiego dolka i poczucia bezsilnosci. Tak okrutnie przezywam nieznaczace dla innych zachowania, sytuacje... ze nie ma sensu im o tym mowic, bo nie wyobraza sobie tego. Pamietam pewna noc, kiedy mialam jakies 12-13 lat, probowalam zasnac. Ale nie moglam, bo bol byl tak wielki ze przybral postac fizyczna, nie moglam zrozumiec kim jestem i czy w ogole istnieje, czy swiat jest naprawde czy tylko mi sie wydaje, czy to wszystko to sen... Zwijalam sie z bolu i placzu. Nigdy nikt nie mogl mnie zrozumiec. Czuje sie taka inna, czuje jakby miedzy mna i innymi ludzmi byl mur nie do przejscia, czuje ze oni sa z innej planety. Od serca rozmawialam w zyciu z 2 osobami, bo zadna inna nie jest w stanie zrozumiec mnie chocby w malenkiej czesci. Nie moglabym zniesc tego, ze wyjawiam komus cos co jest we mnie, a on tego nie rozumie. A wiem, ze by nie zrozumial, nikt nigdy tego nie rozumie. Mam ogromna potrzebe bliskosci, marze o zwiazku, milosci, mam na tym punkcie obsesje. Ulegam kazdemu, kto okaze mi odrobine czulosci, zainteresowania. Lecz ulegam tylko na chwile. Tkwilam dlugo w toksycznym zwiazku, bo ten mezczyzna byl jedynym w moim 20-letnim zyciu, ktory byl w stanie zainteresowac mnie na dluzej. A to dlatego, ze mnie obrazal, ponizal, opuszczal, oklamywal, zdradzal, krytykowal, regularnie odbywaly sie dzikie awantury. Na moja prosbe przypalal moje cialo. Gdyby zachowywal sie normalnie, nigdy nie zostalibysmy para. Obsesyjnie pragne mezczyzny, ktorego sobie upoluje. Musi mi imponowac, musi byc niedostepny, nie zwracac na mnie uwagi. Z jednej strony okrutnie go pragne, chce go omotac, miec nad nim kontrole - prowokuje go aby za chwile odepchnac, przyblizam sie zeby sie oddalic. A tak naprawde panicznie boje sie bliskosci, kiedy ten mezczyzna okazuje mi zainteresowanie, chce mnie lepiej poznac, szczerze porozmawiac - ogarnia mnie panika i natychmiast uciekam, odpycham go, i z ogromnej fascynacji i pozadania rodzi sie nienawisc i pogarda. Bo jak marnym musi byc czlowiekiem, jak malo wartym, skoro interesuje go ktos taki, jak ja? Ten schemat powtarza sie od kiedy pamietam. Bezustannie. Oczywisice, ze mam wyrzuty sumienia, uwazam ze to ohydne, co robie. Ale doslownie odrzuca mnie od mezczyzny, ktory zywi do mnie jakies glebsze uczucie. Tego samego, ktory troche wczesniej byl obiektem moich westchnien, marzen i fantazji. Byl idealem. A okazalo sie, ze nie jest. Ze ma ogromna wade - zwraca na mnie uwage. Jestem przerazona, brzydze sie nim, znajduje w nim tysiac wad ktore dopiero byly zaletami. Wszyscy ludzie mnie rozczarowuja. Wszystkich po kolei skreslam, prawie nikogo nie lubie. Ale siebie nienawidze najbardziej i od siebie wymagam najwiecej. To nie tak, ze nie. Bezustannie czuje ogromny niepokoj wewnatrz, mam problemy z oddychaniem, pobolewa mnie serce, bardzo czesto boli glowa, mam tiki nerwowe, bez przerwy musze miec jakies zajecie w umysle - wykonuje skomplikowane obliczenia albo rozbijam wyrazy na sylaby bawiac sie nimi w nieskonczonosc, bo czuje ze nie moge przestac, ze MUSZE to zrobic, dokonczyc, a to i tak nigdy nie jest zrobione dobrze. I tak w kolko. Autoagresja oczywiscie nie jest mi obca, kiedys cielam sie czesto i gesto, teraz robie to rzadziej ale czasem po prostu nie moge wytrzymac i lapie cokolwiek, co jest pod reka - nozyczki, noz, spinke do wlosow, agrafke i zadaje sobie bol, zeby na chwile odwrocic uwage od bolu psychicznego. Jesli nic nie ma pod reka, sama drapie sie do krwi. Moglabym tak pisac i pisac, ale nie wiem czy mam po co, i do kogo - dlatego zaczekam by przekonac sie, czy sa tu osoby, ktore czytajac tekst z podanego linka czytaja o sobie. ? Dlaczego nie byłaś jeszcze u psychiatry? Powinnaś to wszystko powiedzieć lekarzowi,który poprowadzi odpowiednie leczenie i psychoterapię ;) illuvies - 2009-08-13 06:09 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13712505) Czy jest tu ktos, kto na to cierpi? Oto link, ktory znalazlam przed chwila: http://bpd.szybkanauka.net/ Dla niewtajemniczonych - rodzaj zaburzenia osobowosci. Nie bylam nigdy u psychologa, wiec moja 'borderowatosc' nie jest zdiagnozowana - o istnieniu BPD dowiedzialam sie 2 dni temu - ale mysle, ze to, co przeczytalam w tym artykule, wyjasnia wszystko. Nie jestem w stanie opisac, co czulam, kiedy to czytalam. Pierwszy raz w zyciu ktos mnie zrozumial, pierwszy raz w zyciu czytalam o sobie, pierwszy raz w zyciu ktos dokladnie wiedzial co siedzi w mojej glowie. Rozplakalam sie. Kazda linijka tego tekstu mowi o mnie. Dwa, czy trzy lata temu, też tam trafiłam... I też się odnalazłam w opisie. Nie odważyłam się pójść do psychiatry. Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13712505) Przez cale zycie nie wiedzialam, co ze mna jest. Myslalam ze jestem... zepsuta, ze jestem z bledem. Ze jestem wybrakowana, inna niz wszyscy, ze ten rozrywajacy mnie bezustannie bol wewnetrzny, czyni mnie jednoczesnie lepsza, i gorsza od innych ludzi. Lepsza bo inna, gorsza bo nienormalna. Chora. Nie ma w dzisiejszych czasach ludzi zdrowych. ;) Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13712505) Jestem tak strasznie wrazliwa, nie potrafie opisywac slowami tego co czuje, bo wszystkie slowa wydaja mi sie niewystarczajace i to doprowadza mnie do wielkiego dolka i poczucia bezsilnosci. Tak okrutnie przezywam nieznaczace dla innych zachowania, sytuacje... ze nie ma sensu im o tym mowic, bo nie wyobraza sobie tego. Dopóki im nie nakreślisz sytuacji - faktycznie, nie wyobrażą sobie. Nikt nie czyta w myślach. Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13712505) Pamietam pewna noc, kiedy mialam jakies 12-13 lat, probowalam zasnac. Ale nie moglam, bo bol byl tak wielki ze przybral postac fizyczna, nie moglam zrozumiec kim jestem i czy w ogole istnieje, czy swiat jest naprawde czy tylko mi sie wydaje, czy to wszystko to sen... Zwijalam sie z bolu i placzu. Nigdy nikt nie mogl mnie zrozumiec. Czuje sie taka inna, czuje jakby miedzy mna i innymi ludzmi byl mur nie do przejscia, czuje ze oni sa z innej planety. Od serca rozmawialam w zyciu z 2 osobami, bo zadna inna nie jest w stanie zrozumiec mnie chocby w malenkiej czesci. Nie moglabym zniesc tego, ze wyjawiam komus cos co jest we mnie, a on tego nie rozumie. A wiem, ze by nie zrozumial, nikt nigdy tego nie rozumie. Może nie umieją, nie mogą zrozumieć, ale pragną być przy Tobie i Ci pomóc. Może. Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13712505) Mam ogromna potrzebe bliskosci, marze o zwiazku, milosci, mam na tym punkcie obsesje. Ulegam kazdemu, kto okaze mi odrobine czulosci, zainteresowania. Lecz ulegam tylko na chwile. Tkwilam dlugo w toksycznym zwiazku, bo ten mezczyzna byl jedynym w moim 20-letnim zyciu, ktory byl w stanie zainteresowac mnie na dluzej. A to dlatego, ze mnie obrazal, ponizal, opuszczal, oklamywal, zdradzal, krytykowal, regularnie odbywaly sie dzikie awantury. Na moja prosbe przypalal moje cialo. Gdyby zachowywal sie normalnie, nigdy nie zostalibysmy para. Obsesyjnie pragne mezczyzny, ktorego sobie upoluje. Musi mi imponowac, musi byc niedostepny, nie zwracac na mnie uwagi. Z jednej strony okrutnie go pragne, chce go omotac, miec nad nim kontrole - prowokuje go aby za chwile odepchnac, przyblizam sie zeby sie oddalic. A tak naprawde panicznie boje sie bliskosci, kiedy ten mezczyzna okazuje mi zainteresowanie, chce mnie lepiej poznac, szczerze porozmawiac - ogarnia mnie panika i natychmiast uciekam, odpycham go, i z ogromnej fascynacji i pozadania rodzi sie nienawisc i pogarda. Bo jak marnym musi byc czlowiekiem, jak malo wartym, skoro interesuje go ktos taki, jak ja? Ten schemat powtarza sie od kiedy pamietam. Bezustannie. Oczywisice, ze mam wyrzuty sumienia, uwazam ze to ohydne, co robie. Ale doslownie odrzuca mnie od mezczyzny, ktory zywi do mnie jakies glebsze uczucie. Tego samego, ktory troche wczesniej byl obiektem moich westchnien, marzen i fantazji. Byl idealem. A okazalo sie, ze nie jest. Ze ma ogromna wade - zwraca na mnie uwage. Jestem przerazona, brzydze sie nim, znajduje w nim tysiac wad ktore dopiero byly zaletami. Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale żeby gonić go? Też to przechodziłam. Biedny, biedny facet... Wartości są względne, relatywne, ustalane przez większość. Dopóki nikogo nie krzywdzisz, nie dręcz się nimi. Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13712505) Wszyscy ludzie mnie rozczarowuja. Wszystkich po kolei skreslam, prawie nikogo nie lubie. Ale siebie nienawidze najbardziej i od siebie wymagam najwiecej. To nie tak, ze nie. Oni są tylko ludźmi. Poeple screw up. Zdarza się. Też jesteś człowiekiem, wyluzuj, pozwól sobie na błąd. Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13712505) Bezustannie czuje ogromny niepokoj wewnatrz, mam problemy z oddychaniem, pobolewa mnie serce, bardzo czesto boli glowa, mam tiki nerwowe, bez przerwy musze miec jakies zajecie w umysle - wykonuje skomplikowane obliczenia albo rozbijam wyrazy na sylaby bawiac sie nimi w nieskonczonosc, bo czuje ze nie moge przestac, ze MUSZE to zrobic, dokonczyc, a to i tak nigdy nie jest zrobione dobrze. I tak w kolko. Nerwica? Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13712505) Autoagresja oczywiscie nie jest mi obca, kiedys cielam sie czesto i gesto, teraz robie to rzadziej ale czasem po prostu nie moge wytrzymac i lapie cokolwiek, co jest pod reka - nozyczki, noz, spinke do wlosow, agrafke i zadaje sobie bol, zeby na chwile odwrocic uwage od bolu psychicznego. Jesli nic nie ma pod reka, sama drapie sie do krwi. Moglabym tak pisac i pisac, ale nie wiem czy mam po co, i do kogo - dlatego zaczekam by przekonac sie, czy sa tu osoby, ktore czytajac tekst z podanego linka czytaja o sobie. ? Nie czekaj, co Ci odpowiedzą na Wizażu, idź do lekarza. Im szybciej zdiagnozuje problem, tym szybciej zacznie Cię leczyć, tym szybciej może poczujesz poprawę. Od siebie - potwierdzam działanie kwasów omega 3 ;) Ich przyjmowanie zbiegło się z wyprowadzką z domu, ale sądzę, że poprawę mojego zachowania i nastrojów zawdzięczam po części im. xxSHINeexx - 2009-08-13 08:36 Dot.: Borderline. idz do lekarza - jest bardzo duze prawdopodobienstwo, ze tylko wmawiasz sobie chorobe. To nic, ze tyle sie moze zgadzac - to czy jestes chora czy nie moze ocenic tylko lekarz. Nie ma nic gorszego niz wmawianie sobie chorob. Melancholijna90 - 2009-08-13 09:38 Dot.: Borderline. Uwierz mi tez kiedyś czytałam tą stronę i wszystko przypisałam sobie. Najlepiej jak pójdziesz do psychiatry i opowiesz mu co sie z Tobą dzieje. On nie gryzie, nie krytykuje tylko słucha. Z tym mężczyzną mam tak samo. Najpierw zdobywam, potem kiedy on chce bliższego kontaktu uciekam i to w niezbyt miły sposób. Twoi rodzice są rozwiedzeni? pytam bo czasami brak ojca tak negatywnie na to wpływa... okaleczasz się? pijesz nadmiernie? zmieniasz kochanków jak rękawiczki? przede wszystkim nie panikuj, zgłoś się do lekarza, ale ja bym proponowała psychoterapię, bpd nie powinno się leczyć psychotropami, tak kiedyś czytałam wypowiedź lekarza, jedynie srodki uspokajające. I głowa do góry! lexie - 2009-08-13 11:53 Dot.: Borderline. Idź do lekarza, bo wcale nie musisz być "borderem", w tym co piszesz można też znaleźć np przejawy nerwicy i schizofrenii, ale to wciąż o niczym nie świadczy, to musi diagnozować specjalista w bezpośrednim kontakcie, a nie forum internetowe, strona w sieci czy Ty samodzielnie. Wizyta u psychiatry i psychologa KONIECZNA w takiej sytuacji... Nie rozumiem czemu wcześniej do niej nie dążyłaś, skoro się tak źle ze sobą czujesz? angela0033 - 2009-08-13 12:20 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez lexie (Wiadomość 13717337) Idź do lekarza, bo wcale nie musisz być "borderem", w tym co piszesz można też znaleźć np przejawy nerwicy i schizofrenii, ale to wciąż o niczym nie świadczy, to musi diagnozować specjalista w bezpośrednim kontakcie, a nie forum internetowe, strona w sieci czy Ty samodzielnie. Wizyta u psychiatry i psychologa KONIECZNA w takiej sytuacji... Nie rozumiem czemu wcześniej do niej nie dążyłaś, skoro się tak źle ze sobą czujesz? zgadzam się:ehem: suszarka - 2009-08-13 14:02 Dot.: Borderline. bordeline, każdy radośnie sobie może wmówić i zdiagnozować, pomimo tego, że lekarze mają z tym problem. :cool: nie nakręcaj się, nie wmawiaj i nie tytułuj siebie borderem. idź do psychiatry, bo możesz cierpieć na inne zaburzenie, które możliwe, że będzie wymagało leczenia. i tyle. blackbird - 2009-08-14 10:50 Dot.: Borderline. dosc ważnym pytaniem tutaj jest-ile masz lat? toGod - 2009-08-14 12:58 Dot.: Borderline. autorko wątku mam dla Ciebie super kandydata na faceta :] szajajaba - 2009-08-14 13:20 Dot.: Borderline. ToGod, brak słów na skomentowanie Twojego posta. Lena_20 - 2009-08-14 13:24 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez toGod (Wiadomość 13733985) autorko wątku mam dla Ciebie super kandydata na faceta :] :confused: wybacz ale do czego to było? agnusek22 - 2009-08-14 13:27 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez toGod (Wiadomość 13733985) autorko wątku mam dla Ciebie super kandydata na faceta :] Sory, ale Twój komentarz jest zbędny...myślałam, że ten facet, to super kandydat dla Ciebie! szajajaba - 2009-08-14 13:41 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez Lena_20 (Wiadomość 13734330) :confused: wybacz ale do czego to było? ToGod nawiązała to swojego przyjaciela, na którego temat założyła obszerny wątek :] A że nie jest to wątek specjalnie miły, toteż tutejszy komentarz jest nie na miejscu. AiJ - 2009-08-14 13:45 Dot.: Borderline. jestescie malo domyslne, autorka watku lubi byc ponizana, ignorowana, gdy sie ja odpycha :] itp. lubi ból, stad skojarzenie ze pasowalaby do goscia z tamtego watku. agnusek22 - 2009-08-14 14:04 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez AiJ (Wiadomość 13734650) jestescie malo domyslne, autorka watku lubi byc ponizana, ignorowana, gdy sie ja odpycha :] itp. lubi ból, stad skojarzenie ze pasowalaby do goscia z tamtego watku. Nie, nie jesteśmy mało domyślne :rolleyes: Lena_20 - 2009-08-14 14:11 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez szajajaba (Wiadomość 13734590) ToGod nawiązała to swojego przyjaciela, na którego temat założyła obszerny wątek :] A że nie jest to wątek specjalnie miły, toteż tutejszy komentarz jest nie na miejscu. Kojarzę sprawę,ToGod radziła się w innym wątku. Zapytałam,bo nie rozumiem dlaczego byłby on idealnym kandydatem na faceta dla autorki wątku. ;) Wątpię żeby autorka wątku poszukiwała pilnie faceta,który ma skłonności sadystyczne. No chyba,że jest inaczej.. :cool: Pisała tylko,że tkwiła w takim związku,nie wiadomo czy dalej by sobie na to pozwalała.. Nie rozumiem po co takie stwierdzenie.. Miało na celu ją dobić,pokazać jak musi być nienormalna czy jak? Bo nie rozumiem. agnusek22 - 2009-08-14 14:15 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez Lena_20 (Wiadomość 13735037) Kojarzę sprawę,ToGod radziła się w innym wątku. Zapytałam,bo nie rozumiem dlaczego byłby on idealnym kandydatem na faceta dla autorki wątku. ;) Wątpię żeby autorka wątku poszukiwała pilnie faceta,który ma skłonności sadystyczne. No chyba,że jest inaczej.. :cool: Pisała tylko,że tkwiła w takim związku,nie wiadomo czy dalej by sobie na to pozwalała.. Nie rozumiem po co takie stwierdzenie.. Miało na celu ją dobić,pokazać jak musi być nienormalna czy jak? Bo nie rozumiem. Ja też tego nie rozumiem...a autorce wątku radzę udać sie do lekarza, bo tu potrzeba fachowej diagnozy i zastosowania odpowiedniego leczenia toGod - 2009-08-14 14:56 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez Lena_20 (Wiadomość 13735037) Kojarzę sprawę,ToGod radziła się w innym wątku. Zapytałam,bo nie rozumiem dlaczego byłby on idealnym kandydatem na faceta dla autorki wątku. ;) Wątpię żeby autorka wątku poszukiwała pilnie faceta,który ma skłonności sadystyczne. No chyba,że jest inaczej.. :cool: Pisała tylko,że tkwiła w takim związku,nie wiadomo czy dalej by sobie na to pozwalała.. Nie rozumiem po co takie stwierdzenie.. Miało na celu ją dobić,pokazać jak musi być nienormalna czy jak? Bo nie rozumiem. nie mialam zamiaru jej dołowac :rolleyes: moze poprostu ona i on byliby ze soba szczesliwi. Lena_20 - 2009-08-14 15:03 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez toGod (Wiadomość 13735581) nie mialam zamiaru jej dołowac :rolleyes: moze poprostu ona i on byliby ze soba szczesliwi. na pewno :mur: Nie rozumiem po co wtrącasz go do wątku,po co te spekulacje czy byliby razem szczęśliwi? Nijak ma się to do tematu. Pomadka - 2009-08-14 17:24 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez toGod (Wiadomość 13733985) autorko wątku mam dla Ciebie super kandydata na faceta :] Ten wątek to nie biuto matrymonialne, daruj sobie te komentarze... :jap: toGod - 2009-08-14 17:30 Dot.: Borderline. no tak, wizaz to nie biuro matrymonialne, jeszcze nie daj Boże ktos znajdzie tutaj za darmoche swoja druga polowke. Sorry, chcialam dobrze. lexie - 2009-08-14 19:33 Dot.: Borderline. Och, no tak. Faktycznie, chciałaś dobrze. Chciałaś jej podsunąć faceta, którego podnieca konanie kobiety. Jak fajnie, że są jeszcze takie miłe i życzliwe osoby, jak ty. :] Komentarz był nie na miejscu, więc naprawdę spasuj już, bo to aż niesmaczne jest. Olgii - 2009-08-14 20:37 Dot.: Borderline. Jakiś modny ten borderlajn się stał ostatnio. Lena_20 - 2009-08-14 21:03 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez Olgii (Wiadomość 13740108) Jakiś modny ten borderlajn się stał ostatnio. Nie rozumiem,dlaczego modny? Problem jakich wiele.. DziewczynaOWlosachJakLen - 2009-08-16 00:00 Dot.: Borderline. Dziekuje wszystkim za odpowiedzi :) Spokojnie dziewczyny, jesli chodzi o toGod to widzialam jej/jego watek i wiem o co chodzilo, ale absolutnie mnie to nie obeszlo ;) bo uwazam tamten watek za prowokacje i moim zdaniem ktos sobie tylko jaja robi. Takze nie ma co tracic energii ;) Osoba ta wyslala mi rowniez na PW namiary na tamten watek i mojego potencjalnego faceta :D Lol. A co do 'mody' na borderline to nie wiem, ja po prostu dzieki wlasnie wspomnianemu wyzej watkowi pierwszy raz w zyciu o tym uslyszalam, wklepalam w google i tyle. Ale mody nie zauwazylam, bo szukalam w wyszukiwarce i ani jednego watku nie bylo na ten temat. Jesli chodzi o moj wiek to pisalam juz - 20 lat (lub 19, zalezy czy akurat chce sie poczuc staro czy mlodo ;D zarcik, ale w sensie 19 skonczone, a 20 rocznikowo) Pytacie, dlaczego nie poszlam jeszcze do lekarza. No bo nie podejrzewalam nigdy, ze moj charakter moze okazac sie zestawieniem cech charakterystycznych dla jakiegos zaburzenia osobowosci ;) Troche mnie to zaskoczylo. Naprawde nie bralam tego pod uwage ;) Do psychologa wybieram sie juz od daaawna, ale to ze wzgledu na to, ze nie radze sobie z problemami ze tak powiem zewnetrznymi, a nie wewnetrznymi. Poza tym nie uwazam, zeby mogl mi jakos znacznie pomoc... A dopiero od niedawna w ogole dopuszczam do siebie mysl, ze moglby pomoc COKOLWIEK, takze to juz postep. Nie wierze w lekarzy, moja mama leczy sie u psychologow od lat i nic to nie daje, moj wujek jest leczony psychiatrycznie i tym bardziej nic to nie daje. Mama przez swoja lekarke nie wiedziala przez iles lat ze ma nowotwor w piersi, bo sygnalizowala jej to iles razy, ze bola ja piersi, i ze cos podejrzewa, a ona systematycznie uspokajala mame, ze nic tam nie ma. Wierzcie mi, ze gdybym mogla, zabilabym te kobiete. Golymi rekami. Jak poszlam do dermatologa to zostalam olana i glownie to ja mowilam, a babka posiadala 1/3 z mojej wiedzy nt. pielegnacji skory. Kiedy moj wujek mial bardzo grozny wypadek i prawie umieral (lekarz powiedzial, zeby brac to pod uwage) to karetka jechala przez GODZINE z sasiedniego miasta, do ktorego przy srednim ruchu samochodem jedzie sie 15 minut, a co dopiero karetka na sygnale... W tym czasie w jego mozgu zaszly nieodwracalne zmiany, a operacja nastapila... 8 godzin po wypadku. Czy musze dodawac, ze lekarzy za to odpowiedzialnych rowniez moglabym udusic? To zmienilo jego mozg, cialo, a nasze zycie na zawsze - a liczyla sie wtedy kazda minuta, wiec... I wy mi mowicie, ze lekarz poprowadzi odpowiednie leczenie i mnie wyleczy :P Pff ;) I to zwlaszcza w sprawie osobowosci/psychiki. Jesli lekarze nie maja ochoty udzielic pomocy umierajacemu czlowiekowi, i nie potrafia rozpoznac choroby przez 5 lat, to myslicie, ze cudownym sposobem mogliby wyleczyc mnie z dolegliwosci duszy? ;) Ach, i jesli tak jak mowie, BARDZO trudno jest rozmawiac mi z ludzmi o tym, co czuje (internet to zupeeelnie inna rzecz, a jednak tu tez ciezko mi o tym pisac) to chyba nie sadzicie, ze przyjde do obcego goscia, otworze sie, rozplacze i powiem o wszystkim co we mnie siedzi? ;) Nie ma szans, nie potrafie rozmawiac z wlasna matka, a co dopiero z obcymi ludzmi. Dlatego kiedy przeczytalam o borderline i KAZDY 'symptom' zgadzal sie z tym, co czuje, to pomyslalam ze moge miec to zaburzenie i ma to calkiem duzy sens. Chyba nawet wiekszy, niz gdyby jakis obcy facet czekal, az mu to wszystko opowiem, i dopiero wtedy uznal, ze faktycznie mam borderline ;) Zreszta nie upieram sie ze mam, moge miec moge nie miec, to nic takiego fajnego miec zaburzenia osobowosci, wiec raczej nie mam zamiaru na sile sobie tego wmawiac :D Ogolnie nie mam raczej rozowego zycia, wiec trudno mi stwierdzic, czy jestem taka 'dziwna' wlasnie przez to, czy odwrotnie - dlatego ze jestem jaka jestem, nie potrafie radzic sobie z niczym i natlok problemow uniemozliwia mi normalne zycie. Moglabym o tym napisac ksiazke, ale tak w skrocie to mam w rodzinie patologie, chorego (wspomnianego juz) fizycznie i psychicznie wujka, ktory w kazdej chwili moze sie zabic, bo jak chodzi to przewraca sie do tylu, i wtedy kiedy prawie zmarl to wlasnie sie przewrocil. Jest tez alkoholikiem od mlodosci, od 2 lat nie pije bo nie ma jak, nie rusza sie z domu. I mieszka z moja babcia (ma lat ok. 60, nigdy sie nie wyprowadzil i nie zalozyl rodziny) ktora kocham nad zycie, i niszczy ja psychicznie, prawie codziennie ja terroryzujac. Wyzywa ja od kurew, idiotek itd., wrzeszczy, rzuca w nia przedmiotami (babcia jest malenka, bardzo schorowana i ma 81 lat - to juz skrajny przypadek, na szczescie zdarza sieto bardzo rzadko, ale jednak) a babcia z kolei ma zaawansowana cukrzyce, niedawno istnialo ryzyko amputacji stopy, i wtedy mialam ochote umrzec... A teraz jest ryzyko otraty wzroku, bo widzi coraz slabiej, i jak o tym pomysle to rowniez mam ochote umrzec. Wujka do zadnego zakladu nie da sie oddac, bo i babcia nie chce (to sie nazywa matka - on niszczy ja kazdego dnia, a ona mimo to nie chce, aby byl gdzies w domu opieki z dala od rodziny) i nie ma jak - orientowalismy sie w tym i raczej takie osrodki sa platne, a wujek ma 400 zl renty. Do tego musialby zostac ubezwlasnowolniony, bo sam sie w zyciu nie zgodzi, a zeby to zrobic to musialoby wyjsc na jaw, ze nie mieszka w swoim mieszkaniu w ktorym jest zameldowany tylko z babcia, i wtedy stracilby jakies pieniadze z tych i tak juz marnych groszy itd. - nie znam sie na tym. Za kazdym razem, kiedy dowiaduje sie, ze on znow zrobil awanture, czuje cos takiego ze naprawde nie potrafie tego opisac. Ale z objawow fizycznych to nie moge oddychac, nie moge zlapac glebokiego oddechu przez pare minut, trzese sie, placze... itd. Do tego moja mama miala raka 2 lata temu i choc na szczescie wszystko dobrze sie skonczylo, to wiadomo jak to z rakiem - o kompletnym wyleczeniu mozna mowic po 10 latach, zatem co chwile wychodzi cos nowego co powoduje panike u mamy. Teraz jest podejrzenie wznowy, ale nawet nie przyjmuje takiej mozliwosci do swiadomosci, bo bym sie chyba zabila. Nie chce o tym myslec, gleboko wierze ze tak nie bedzie. Teraz kiedy to pisze chce mi sie plakac i znow przerazajaco boli mnie glowa, jak zawsze kiedy sie denerwuje. Z ojcem kloca sie bez przerwy od kiedy tylko zyje, a na pewno tez dluzej - i nie jest to zwykle krzyczenie na siebie, lecz latajace talerze, kurczaki (sytuacja autentyczna ;)) i inne przedmioty. Sa wyginane metalowe sztucce (!) zdrapywana paznokciami w ataku furii tapeta ze scian, jest porabany nozami blat kuchenny rowniez w napadzie nerwow, a moj brat kiedys nie wytrzymal jednej z takich klotni i uderzyl (celowo) reka w szybe, o malo co nie podcinajac sobie zyl. Dlugo chodzil zabandazowany. Takze trudno chyba mi sie dziwic, ze tne sie w takich sytuacjach? Ja oczywiscie jestem codziennie wyzywana od idiotek, kurew, debilek, pustakow itd., przewinela sie nawet 'suka', ale nie chce mi sie nawet o tym gadac. Zdarza mi sie rowniez dostac z liscia w twarz, lub jakims przedmiotem w inna czesc ciala, ale bol fizyczny juz nie robi na mnie wrazenia. Ja tez jestem okropna corka, takze na pewno po czesci mi sie nalezy. Tata przez sytuacje w domu ma juz problemy z sercem i ogolnie jest bardzo nieszczesliwy i widac, ze zycie ulozylo mu sie inaczej niz chcial. Mama gnoi go za przeproszeniem na kazdym kroku. Ale to nie jej wina, ona ma naprawde ciezka nerwice i depresje, nie radzi sobie z problemami i choroba - oni sie zupelnie nie dobrali, zdarza sie. Procz tego ma jeszcze inne problemy ze zdrowiem ktore regularnie mnie martwia, ale tak jak mowie moglabym napisac ksiazke o tych wszystkich rzeczach, a miejsca tu malo, no i kogo to obchodzi. Ja za to nie mam zupelnie nikogo, komu moglabym o tym opowiedziec, bo jak juz mowilam totalnie nie potrafie obchodzic sie z ludzmi i nawiazywac sensownych znajomosci, dlatego jestem sama jak pies, nigdzie nie wychodze, tylko siedze w domu, placze i sie tne od czasu do czasu. I to wlasnie cale moje zycie. Ten moj byly facet o ktorym mowilam traktowal mnie tak, ze nie mam na to slow - jak czasem komus opowiem jakas przykladowa sytuacje z tamtego 'zwiazku', to uwierzyc nie moze ;) Mysle, ze on naprawde byl psychopata. Pisalam o tym juz kiedys na wizazu, ale nie bede tego przytaczac, bo jak polowa osob ktore sie tu uzewnetrzniaja ;) - ja rowniez mam inne konto pod ktorym pisze tu normalnie, zatem ujawnilabym tym sposobem swa tozsamosc. I kazdy facet mnie tak traktuje (w sensie, z ktorym cokolwiek 'romansuje') co oznacza ze ja sama do takich lgne, i daje sie tak traktowac. Przepraszam ze sie tak rozpisalam, wiem ze nikogo to nie interesuje, ale nikt nie musi nawet tego czytac, tylko ja po prostu czulam potrzebe przelania tego tutaj, bo jak wspominalam, nie mam komu o tym powiedziec. Zostaje mi tylko post na wizazu hehe ;) Bardzo czesto powtarzam w myslach, ze chcialabym umrzec, ale wiem ze tak naprawdebym nie chciala, bo to by niczego nie rozwiazalo, a wrecz przeciwnie. Musialabym upasc na glowe zeby sie uciec do takiej latwizny ;) Dopiero narobilabym klopotu mojej rodzinie. Niemniej jednak, zyc tutaj tez jest mi trudno. Nie widze rozwiazania. toGod - 2009-08-16 00:11 Dot.: Borderline. heh niestety tamten watek to nie jest żadna prowokacja :( niestety :mur: samo życie. Moje życie. psychotropina - 2009-08-16 00:19 Dot.: Borderline. Nie brakuje Ci inteligencji i "charakterku", ale wlasnie on bardzo Ci ciazy- mam na mysli osobowosc, bo cechy 100%borderline. Niestabilna sytuacja rodzinna i ciagly niepokoj jaki doznawalas zmienily- zaburzyly rownowage funkcji mozgowych, co i oznacza, ze psychicznie nie wyrabiasz, i to juz jest staly wzorzec Twoich zachowan. Bedzie Ci trudno bez osoby, ktora to zrozumie i bez wsparcia. Nie chce mowic zebys szla do psychologa.. Trzymam za Ciebie kciuki, zielona herbata pomaga, kawa przeciwnie:ehem: Lena_20 - 2009-08-16 00:30 Dot.: Borderline. Tu przydałaby się nawet i terapia rodzinna.. No ale skoro nie zamierzasz się leczyć.. chcesz żeby to trwało zawsze? Bo sama nie wyjdziesz z tego. Nie mówię tego złośliwie. Tobie potrzebna jest fachowa pomoc,wsparcie i zrozumienie.. Wykańczasz sie za młodu,potem bedziesz żałować,że nic z tym nie zrobiłaś. lexie - 2009-08-16 00:41 Dot.: Borderline. Masz chyba sporą samoświadomość. No i widać, że przeszłaś sporo trudnych sytuacji w życiu, co mogło się odbić na Twojej psychice. Z tego co napisałaś miewasz coś, co wygląda na napady paniki. Co do psychologa, to trzeba trafić na odpowiedniego dla siebie, bo oni są różni, mają różne metody, różne temperamenty i charaktery, a to ma tu pewien wpływ (lekarz leczący jakieś fizyczne dolegliwości nie musi do nas "pasować", ale w przypadku terapeuty moim zdaniem to gra sporą rolę), dlatego pojawia się wiele negatywnych opinii o terapii - że nie działa, że do niczego, że latami nic się nie zmienia - a może właśnie warto się zastanowić czy ma się odpowiedniego psychologa, odpowiednią terapię. Nie chcę namawiać, bo tak czy inaczej sama musisz podjąć decyzję. Ale bez tego raczej niewiele się zmieni, a nie wiem czy tego chcesz. czapeczkaelfa - 2009-08-16 12:42 Dot.: Borderline. Co prawda nie mam zaburzeń borderline, ale sporo z tego co piszesz jest mi bliskie. Ja bym Ci sugerowała rozmowę z psychiatrą. Rozumiem twoje wątpliwości- sama mam bliską osobę bezskutecznie leczoną psychiatrycznie. Ale na podstawie własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że dobrze dobrane lekarstwo może sporo zmienić. Terapie jak dotąd nic mi nie pomogły, natomiast leki jak najbardziej. DziewczynaOWlosachJakLen - 2009-08-16 23:21 Dot.: Borderline. Dziekuje za odpowiedzi :) Cytat: Napisane przez psychotropina (Wiadomość 13753863) Nie brakuje Ci inteligencji i "charakterku", ale wlasnie on bardzo Ci ciazy- mam na mysli osobowosc, bo cechy 100%borderline. Niestabilna sytuacja rodzinna i ciagly niepokoj jaki doznawalas zmienily- zaburzyly rownowage funkcji mozgowych, co i oznacza, ze psychicznie nie wyrabiasz, i to juz jest staly wzorzec Twoich zachowan. Bedzie Ci trudno bez osoby, ktora to zrozumie i bez wsparcia. Nie chce mowic zebys szla do psychologa.. Trzymam za Ciebie kciuki, zielona herbata pomaga, kawa przeciwnie:ehem: Dzieki :) Mam wrazenie, ze naprawde troche mnie rozumiesz ;) Jesli mozna wiedziec - znasz problem z autopsji? Kawy na szczescie nie znosze i nie pije, choc czasem mysle ze powinnam, bo jestem tak tragicznie 'zmeczona zyciem' ;) ze doslownie nic mi sie nie chce, nie mam ani grama energii do funkcjonowania... Czuje, jakby cos mnie trzymalo za konczyny i nie pozwalalo sie ruszyc, dlatego nie wychodze nawet do sklepu, i najchetniej spalabym calymi dniami. Jak tak sie czasem obudze i mi sie przypominaja wszystkie problemy, to zaluje ze sie obudzilam i juz nie spie... Cytat: Napisane przez Lena_20 (Wiadomość 13753892) Tu przydałaby się nawet i terapia rodzinna.. No ale skoro nie zamierzasz się leczyć.. chcesz żeby to trwało zawsze? Bo sama nie wyjdziesz z tego. Nie mówię tego złośliwie. Tobie potrzebna jest fachowa pomoc,wsparcie i zrozumienie.. Wykańczasz sie za młodu,potem bedziesz żałować,że nic z tym nie zrobiłaś. Oczywiscie, ze nie chce zeby to trwalo zawsze, ale nie wiem czy wiesz - z tego co zdazylam sie dowiedziec o tym calym borderline (nie upieram sie, ze mi to doskwiera, no ale cus na pewno jest na rzeczy;)) to psychoterapia prawie nic nie daje, ewentualnie czasami po latach (?!) sa efekty, a leczenie farmakologiczne, choc juz predzej, to tez nie bardzo. I przede wszystkim czytalam, ze antydepresanty otepiaja uczucia wobec innych i zdolnosc empatii - to ja juz wole obecna sytuacje, niz zobojetnienie na bliskich ;) Cytat: Napisane przez lexie (Wiadomość 13753918) Masz chyba sporą samoświadomość. No i widać, że przeszłaś sporo trudnych sytuacji w życiu, co mogło się odbić na Twojej psychice. Z tego co napisałaś miewasz coś, co wygląda na napady paniki. Co do psychologa, to trzeba trafić na odpowiedniego dla siebie, bo oni są różni, mają różne metody, różne temperamenty i charaktery, a to ma tu pewien wpływ (lekarz leczący jakieś fizyczne dolegliwości nie musi do nas "pasować", ale w przypadku terapeuty moim zdaniem to gra sporą rolę), dlatego pojawia się wiele negatywnych opinii o terapii - że nie działa, że do niczego, że latami nic się nie zmienia - a może właśnie warto się zastanowić czy ma się odpowiedniego psychologa, odpowiednią terapię. Nie chcę namawiać, bo tak czy inaczej sama musisz podjąć decyzję. Ale bez tego raczej niewiele się zmieni, a nie wiem czy tego chcesz. Nie no, chce chce zmiany, ale co tu mozna zmienic ;) Mysle, ze cala ta moja ekhm specyficzna osobowosc i psychika biora sie wlasnie z problemow, z ktorymi musze zyc, niezaleznie od tego, czy bede chora czy zdrowa na umysle. To, ze w jakis sposob bym sie ustabilizowala emocjonalnie na przyklad, nie usuneloby z mego zycia chorob bliskich i tak dalej, wiec takie to troche bezcelowe dla mnie. Ja chce innego zycia, ale nie mam wplywu na to, co najbardziej mnie w nim boli. Jestem bezsilna - psycholog i leki nie sprawia, ze bede szczesliwa. Co do napadow paniki to jak najbardziej, tak wlasnie mozna to nazwac. Zwlaszcza zdarzaly mi sie, kiedy ow wujek lezal przez 5 tygodni w strasznym stanie w szpitalu po wspomnianym wypadku, i jak przyjezdzalam tam codziennie to czasem bylam bliska omdlenia, albo raczej ataku serca. Widok ludzi przywiazanych do lozek i probujacych uwolnic sie z tych wiezow, z wielkimi ranami na glowach, doslownie wyjacych z bolu niczym zwierzeta, i czasem wychudzonych do 40 kg mezczyzn powodowal, ze sie trzeslam, nie moglam zlapac oddechu, krecilo mi sie w glowie, plakalam, nie moglam sie uspokoic przez dluga chwile. To z pewnoscia byly napady paniki i wspomnienia tamtych wydarzen mam wyryte w glowie bardzo dokladnie. Cytat: Napisane przez czapeczkaelfa (Wiadomość 13757096) Co prawda nie mam zaburzeń borderline, ale sporo z tego co piszesz jest mi bliskie. Ja bym Ci sugerowała rozmowę z psychiatrą. Rozumiem twoje wątpliwości- sama mam bliską osobę bezskutecznie leczoną psychiatrycznie. Ale na podstawie własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że dobrze dobrane lekarstwo może sporo zmienić. Terapie jak dotąd nic mi nie pomogły, natomiast leki jak najbardziej. A czy moglabys napisac, na czym polega ta 'pomocnosc' ;) lekow? Ma sie po prostu lepszy humor, czy jest sie spokojnym, czy nastroje rzadziej sie wahaja, czy jak? Bo nie do konca potrafie sobie wyobrazic, ze na problemy z osobowoscia dzialaja... proszki. Kojarzy mi sie to z tym, ze zmieniaja czlowieka w inna osobe. No bo taka na wspomagaczach i weselsza chyba czulabym sie jak ktos inny. czapeczkaelfa - 2009-08-17 00:06 Dot.: Borderline. Cytat: Napisane przez DziewczynaOWlosachJakLen (Wiadomość 13764688) A czy moglabys napisac, na czym polega ta 'pomocnosc' ;) lekow? Ma sie po prostu lepszy humor, czy jest sie spokojnym, czy nastroje rzadziej sie wahaja, czy jak? Bo nie do konca potrafie sobie wyobrazic, ze na problemy z osobowoscia dzialaja... proszki. Kojarzy mi sie to z tym, ze zmieniaja czlowieka w inna osobe. No bo taka na wspomagaczach i weselsza chyba czulabym sie jak ktos inny. Ja też się bałam, że będę się czuła jak nie ja po tych lekach, ale tak nie jest;) Oczywiście też nie mówię, że jest zupełnie różowo-wypróbowałam kilka leków zanim trafiłam na właściwy, bo poprzednie wywoływały różne objawy uboczne:/ Ale ten który teraz biorę sprawia, że jestem spokojniejsza, podchodzę do wszystkiego z większym dystansem, mam więcej chęci do życia. Ale nadal to jestem ja- mam nadal swoje głupie problemy, tylko są one mniejsze. Ale oprócz tego chodzę też na terapię, bo wiem, że na dłuższą metę to ona ma być skuteczniejsza. Z tym, że tak jak tobie, jest mi trudno mówić o swoich problemach. Poza tym mam poczucie zupełnego niezrozumienia przez terapeutę. Moje problemy są tak różne od problemów przeciętnej osoby, że nie umiem o nich nawet opowiedzieć tak, żeby ta przeciętna osoba zrozumiała. I jest to dość frustrujące, przyznaję. Problemy obiektywne, typu choroby rodziny nie znikną oczywiście z twojego życia, ale z całą pewnością możesz nauczyc się lepiej sobie z nimi radzić, tak, żeby cię one nie niszczyły i nie dezorganizowały ci całego życia. Mi pomogły w tym leki, ale niektórym pomaga terapia. W każdym razie warto probować coś z tym robić, bo widać, że jesteś naprawdę świetną, mądrą dziewczyną i mam wrażenie, że przez te swoje problemy marnujesz mnóstwo okazji i możliwości. psychotropina - 2009-08-17 21:15 Dot.: Borderline. "Dzieki :-) Mam wrazenie, ze naprawde troche mnie rozumiesz ;) Jesli mozna wiedziec - znasz problem z autopsji? Kawy na szczescie nie znosze i nie pije, choc czasem mysle ze powinnam, bo jestem tak tragicznie 'zmeczona zyciem' ;) ze doslownie nic mi sie nie chce, nie mam ani grama energii do funkcjonowania... Czuje, jakby cos mnie trzymalo za konczyny i nie pozwalalo sie ruszyc, dlatego nie wychodze nawet do sklepu, i najchetniej spalabym calymi dniami. Jak tak sie czasem obudze i mi sie przypominaja wszystkie problemy, to zaluje ze sie obudzilam i juz nie spie..." witaj, tak znam z autopsji, i z biegiem lat a jestem starsza od Ciebie ta panika i w ogole ta udreka mi przycichla, co nie znaczy, ze nie mam tych cech-zachowan, ale wlasnie jak to w zyciu nic nie trwa wiecznie, duzo mi dalo zmiana srodowiska, odciecie od rodzicow, choc jak musze miec kontakt to znowu mi wraca, takze nie trac nadzieji, jeszcze bedziesz sie ciezsyc normalnie zyciem, jestes teraz mlodzitka i to, ze tu piszesz swiadczy, ze szukasz metody na sama siebie, pomocy itd.masz duze mozliwosci. ja sprobowalam terapii grupowej moze to i dla Ciebie wskazane..polecam to moze byc dla Ciebie punkt zwrotny ku polepszeniu,,pozdrawiam:c mok: giginthesky - 2010-06-17 12:17 Dot.: Borderline. Odświeżam temat. Też mam borderline i leczę się od dwóch lat z różnym skutkiem. Pozbyłam się już chyba depresji, ale borderline został. I zostanie prawdopodobnie na zawsze, przynajmniej jakiś rys tej osobowości, nawet jeśli złagodzą się objawy. Jak pogodzić się z tym, że zawsze będę "naznaczona"? Nie przejmuję się tym jakoś strasznie, zaakceptowałam diagnozę itd. Ale trochę się boję, że kiedyś zwątpie w sens wygrzebywania się z tego. przecież to zostanie na zawsze. też tak macie? jak sobie radzicie z tym zaburzeniem? |
|
Free website template provided by freeweblooks.com |