Cytat Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta. Żydowska maksyma |
Koniec związku...
Czarna_Ines - 2007-01-20 21:54 Koniec związku... Nie wiem czy to dobre forum, temat i takie tam... nie jestem w stanie teraz o tym myśleć... Świat mi się dziś zawalił...Najprawdopodobn iej człowiek, którego kocham ponad wszystko na tym świecie odejdzie ode mnie, nie wiem jak poradzę sobie bez niego, bo jest dla mnie wszystkim. Mieliśmy spędzić z sobą życie...Wiem, że dawno już skończyłam 18 lat, że powinnam być silniejsza, ale nie umiem, nie potrafię... ahinsa - 2007-01-20 22:08 Dot.: Koniec związku... Dlaczego najprawdopodobniej? Przemyśliwuje coś oficjalnie? Czy ty go o to tylko podejrzewasz? Za duzo pytań, przepraszam. Ale brakuje mi kilku informacji... W każdym razie co moge ci napisac, ponadto, ze jest mi przykro z powodu twoje (ewentualnej) straty :glasiu: Nie załamuj się, bo (jak to niektórzy mówią) "gdy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno" :cmok: atka83 - 2007-01-20 22:09 Dot.: Koniec związku... Czarna Ines,spokojnie,a może tak Ci się tylko wydaje że odejdzie???A jest wogóle jakiś konkretny powód tego odejścia??? Moze coś więcej nam napiszesz..?? Głowa do góry :cmok: Engelchen - 2007-01-20 22:09 Dot.: Koniec związku... a dlaczego on odejdzie od ciebie? skad to wiesz? nie panikuj tylko wez sie w garsc i opisz swoja sytuacje dokladniej pisz tu wszystko co czujesz strzyga77 - 2007-01-20 22:10 Dot.: Koniec związku... może to zabrzmi lakonicznie ale witaj w klubie dziś dowiedzialam sie od kogoś ze wyjezdza do innej kobiety i do pracy za granice, poznal ja przez net jeszcze mu w tym pomagalam to moj przyjaciel...jeszcze dzis powiedzial mi ze mnie kocha i zawsze bedzie kochal i gdybym rok temu chciala to bysmy byli para, ja chcialam ale sie balam teraz jest juz zapozno placze zawalil mi sie swiat bo go kocham Asia31 - 2007-01-20 22:14 jeso strzyga to bardzo przykre,az mi sie lezka zakrecila.Trzymaj sie cieplutko Czarna Inez moze to jeszcze nic pewnego?moze bedzie dobrze.Trzymam kciuki Czarna_Ines - 2007-01-21 12:39 Dziękuję, że piszecie. Niestety, to nie wynik mojej paniki, wymyślania, rozmawialiśmy... Od pewnego czasu coś dziwnego zaczęło się dziać, myślałam, że to przez pracę, mnóstwo obowiązków, ale jednak nie. Powiedział, że sam nie dlaczego, skąd taka zmiana. Taka rozmowa, żadnych konkretów... Mamy jeszcze popracować nad tym, co jest między nami. Tylko, że ja mam wrażenie, że on oczekuje czegoś ode mnie, nie dając nic w zamian. Ja chyba nie potrafię zachowywać się normalnie, kiedy wiem, że to co kiedyś czuł do mnie najprawdopodobniej się wypaliło. Boli to tym bardziej, że udało się nam przejść wiele bardzo trudnych momentów, teraz tak naprawdę nic złego się nie dzieje, a on nawet nie potrafi mi odpowiedzieć na pytanie czy mu na mnie zależy...Aja mimo wszystko tak bardzo go kocham.. Cytat: Napisane przez ahinsa (Wiadomość 3501405) Dlaczego najprawdopodobniej? Przemyśliwuje coś oficjalnie? Czy ty go o to tylko podejrzewasz? Za duzo pytań, przepraszam. Ale brakuje mi kilku informacji... W każdym razie co moge ci napisac, ponadto, ze jest mi przykro z powodu twoje (ewentualnej) straty :glasiu: Nie załamuj się, bo (jak to niektórzy mówią) "gdy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno" :cmok: "gdy Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno" Staram się myśleć, że przecież tak na dobrą sprawę wszystko przede mną, ale nie umiem, nie potrafię bez niego... villain - 2007-01-21 13:01 Dot.: Koniec związku... Przechodziłam dokładnie to samo. Przez kilka miesięcy doskonale wiedziałam, że uczucia z jego strony zgasło, i pokornie czekałam aż on zdecyduje się mnie zostawić. W końcu ze mną zerwał, a ja umarłam. Każdy, kto został przez kogoś porzucony, wie, co to znaczy. Naszczęście się podniosłam. Dzisiaj już wiem, że na świecie nie ma osoby niezastąpionej, że najważniejszym człowiekiem musze być ja sama- dla siebie. Jestem teraz silna i wiem, że nic mnie nie pokona. A tamte dni, kiedy nie miałam w sobie wystarczająco dużo odwagi i dumy, żeby odejść z godnością- traktuję jako nauczkę. NIe zrozum mnie źle. Oczywiście trzymam mocno kciuki, żeby Twój związek dało się uratować. Ale pamiętaj, że jesteś wspaniałym, wartościowym człowiekiem, niezależnie od tego co się stanie. Bądź dzielna. Czarna_Ines - 2007-01-21 13:30 Dot.: Koniec związku... [QUOTE=villain;3504489]Przechodziłam dokładnie to samo. Przez kilka miesięcy doskonale wiedziałam, że uczucia z jego strony zgasło, i pokornie czekałam aż on zdecyduje się mnie zostawić. W końcu ze mną zerwał, a ja umarłam. Każdy, kto został przez kogoś porzucony, wie, co to znaczy. Naszczęście się podniosłam. Dzisiaj już wiem, że na świecie nie ma osoby niezastąpionej, że najważniejszym człowiekiem musze być ja sama- dla siebie. Jestem teraz silna i wiem, że nic mnie nie pokona. A tamte dni, kiedy nie miałam w sobie wystarczająco dużo odwagi i dumy, żeby odejść z godnością- traktuję jako nauczkę. NIe zrozum mnie źle. Oczywiście trzymam mocno kciuki, żeby Twój związek dało się uratować. Ale pamiętaj, że jesteś wspaniałym, wartościowym człowiekiem, niezależnie od tego co się stanie. Bądź dzielna.[/QUOT Naszczęście się podniosłam. Dzisiaj już wiem, że na świecie nie ma osoby niezastąpionej, że najważniejszym człowiekiem musze być ja sama- dla siebie. W to najtrudniej uwierzyć...Ja chyba nie jestem na tyle silna, by w to uwierzyć, boję się, że potem będzie już tylko gorzej... Wczoraj usłyszałam zdanie, że boję się samotności, a on nie, stąd moje podejście do tego co się teraz dzieje. A ja nie boje się samotności, tylko życia bez niego...Tyle planów, tyle marzeń, naszych wspólnych... mały_groszek - 2007-01-21 13:39 Dot.: Koniec związku... to naprawdę trudna sytuacja,ale musisz teraz zacząć myśleć o sobie,o swoich planach,marzeniach,pragni eniach - nie trzymaj się tego faceta kurczowo,nie trzymaj się wyobrażeń o nim,jeśli Wasze drogi się rozchodzą powoli to może jest to dla Ciebie znak,żebyś skupiła się na sobie i stawiła temu czoła. to jest bardzo bolesne,ale na pewno są ludzie,którzy będą Cię wspierać i nie zostaniesz z tym sama. Czarna_Ines - 2007-01-21 17:46 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez villain (Wiadomość 3504489) Przechodziłam dokładnie to samo. Przez kilka miesięcy doskonale wiedziałam, że uczucia z jego strony zgasło, i pokornie czekałam aż on zdecyduje się mnie zostawić. W końcu ze mną zerwał, a ja umarłam. Każdy, kto został przez kogoś porzucony, wie, co to znaczy. Naszczęście się podniosłam. Dzisiaj już wiem, że na świecie nie ma osoby niezastąpionej, że najważniejszym człowiekiem musze być ja sama- dla siebie. Jestem teraz silna i wiem, że nic mnie nie pokona. A tamte dni, kiedy nie miałam w sobie wystarczająco dużo odwagi i dumy, żeby odejść z godnością- traktuję jako nauczkę. NIe zrozum mnie źle. Oczywiście trzymam mocno kciuki, żeby Twój związek dało się uratować. Ale pamiętaj, że jesteś wspaniałym, wartościowym człowiekiem, niezależnie od tego co się stanie. Bądź dzielna. Wróciłam niedawno do domu, musiałam wyjść, żeby nie zwariować... Cały czas mam w głowie Twoje zdanie villain " A tamte dni, kiedy nie miałam w sobie wystarczająco dużo odwagi i dumy, żeby odejść z godnością- traktuję jako nauczkę.". Może ja właśnie to powinnam zrobić, odejśc z zachować te resztki godności... Wczoraj, kiedy zapytałam Go, co powinnam zrobić, czy powinnam wg Niego odejść, powiedział, że nie wie, że mam zrobić co chcę...Takie słowa bolą... Z drugiej strony, chyba nie znajdę w sobie tyle siły, by odejść, za bardzo go kocham, Czasami chciałabym, by ktoś pozbawił mnie uczuć, emocji, serce z kamienia, to to czego mi zawsze brakowało... nicolaaa - 2007-01-21 20:08 Dot.: Koniec związku... Zrób jak uważasz, ja tylko powiem że jeśli masz prawdziwych znajomych to oni Ci pomogą. Ja byłam w podobnej sytuacji i znajomi mi pomogli, gdyby nie oni to siedziałabym w domu i myślała non stop co sie stało? dalczego? A tak to dzięki nim od razu wyszłam do ludzi, otworzyłam się, cierpiałam troszkę ale minęlo, najgorsze bylo kilka pierwszych dni a potem nowe znajomości i nowe życie! Zobaczysz, jeśli naprawde jest tak jak mówisz to ktoś z Was tak czy siak zrobi ten krok jeśli Wasze uczucie sie wypaliło.. Teraz musisz sie tylko zastanowić czy czekać czy zakończyć związek, a dalej i tak dasz sobie radę! Trzymam kciuki Sweet_21 - 2007-01-21 20:35 Dot.: Koniec związku... Przykro Mi:( Ty sie męczysz, myślisz o tym, pytasz sie go co masz zrobić on mówi "rób co chcesz", komu tak naprawde zalezy na związku?Niech zgadne... villain - 2007-01-21 20:44 Dot.: Koniec związku... Czytam Twoje słowa, i aż cała się trzęsę, wszystko wraca, tak dokładnie wiem, jak to jest, chciałabym Ci jakoś pomóc, musisz to poprostu wytrzymać, nie ma żadnych słów, który mogłyby Ci teraz pomóc. Musisz wytrzymać. Może to jest właśnie chwila, w której musisz się sprawdzić? Mój pamiętnik z zeszłego roku jest pełen różnych cytatów, tekstów piosenek, łapałam się jakichkolwiek słów, które mogłyby chociaż na chwilę dac mi wytchnienie. "Dziękuję Ci za tyle bólu, żeby sprawdzić siebie, za wszystko co ważne najważniejsze, za pytania tak wielkie, że już nieruchome..." Czarna_Ines - 2007-01-21 21:42 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez villain (Wiadomość 3508156) Czytam Twoje słowa, i aż cała się trzęsę, wszystko wraca, tak dokładnie wiem, jak to jest, chciałabym Ci jakoś pomóc, musisz to poprostu wytrzymać, nie ma żadnych słów, który mogłyby Ci teraz pomóc. Musisz wytrzymać. Może to jest właśnie chwila, w której musisz się sprawdzić? Mój pamiętnik z zeszłego roku jest pełen różnych cytatów, tekstów piosenek, łapałam się jakichkolwiek słów, które mogłyby chociaż na chwilę dac mi wytchnienie. "Dziękuję Ci za tyle bólu, żeby sprawdzić siebie, za wszystko co ważne najważniejsze, za pytania tak wielkie, że już nieruchome..." Dziękuję Ci za te słowa. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni, może coś zrozumiem...coś dotrze do mnie mocniej. Narazie chciałabym, by mnie przytulił, pogłaskał po głowie, pocałował, powiedział, ze jestem dla niego najważniejsza... Jak mnie tego barkuje, tego jaki był kiedy mnie kochał...Dziewczyny, błagam Was, piszcie jak to przejśc, bo sama sobie nie dam rady. NiUśKa_ - 2007-01-22 12:17 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Czarna_Ines (Wiadomość 3508643) Dziękuję Ci za te słowa. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni, może coś zrozumiem...coś dotrze do mnie mocniej. Narazie chciałabym, by mnie przytulił, pogłaskał po głowie, pocałował, powiedział, ze jestem dla niego najważniejsza... Jak mnie tego barkuje, tego jaki był kiedy mnie kochał...Dziewczyny, błagam Was, piszcie jak to przejśc, bo sama sobie nie dam rady. a ja teraz siedze i rycze...też przez takie cos przechodziłam/przechodze, bo nie wiem, czy można powiedzieć, że mam to za sobą.... jest ciężko...jest cholernie ciężko. gdyby nie moi znajomi i przyjaciele napewno nie dałabym sobie rady... przeszliśmy juz 9 miesięcy tego co najgorsze:jego wojsko, mój wyjazd do pracy na 3 miesiące... już było wszystko po naszej myśli-okazało się, że nie musze wyjeżdżać do innego miasta do szkoły... i wtedy on stwierdził, że nie czuje tego co kiedyś....że ma dużo innych spraw, ja tez i lepiej się rozstać bo nie ma jak tego związku uratować... nie było w sumie do końca tak, że sam z siebie mi to powiedział. od poczatku: po moim powrocie z wyjazdu najpierw było cudownie, on miał urlop, ja wolne, moich rodziców jeszcze nie było - byliśmy całe dnie i noce tylko dla siebie. wtedy też mijało 8 miesięcy razem. ale szybko zauważyłam, że pozornie jest oki, ale coś mi nie pasowało...takie drobiazgi, jak odp na sms - kiedyś zawsze czule, a nagle coraz krótsze i zwięzłe, czasem zwykłe tak lub nie i nic więcej. myślałam - zmęczenie, wojsko i równoległe kursy... zapytałam, czy tylko mi się wydaje, czy cos jest nie tak.... powiedział, że nie wiedział jak ma mi to powiedzieć, że sam nie wie co czuje...była to bardzo długa i ciężka romzmowa...chodziliśmy sami po pustym parku, ja jak zawsze płakałam. na koniec daliśmy sobie tydz do zastanowienia, podjęcia jakiś decyzji. kiedy odwiózł mnie do domu dał mi buziaka i powiedział, że teraz zaczął widzieć iskierkę nadzieji, że jest co ratować... cały ten tydz chodziłam nieprzytomna, nie mogłam spać, jeść...tragedia. ale powoli oswajałam się z myślą że to koniec. bo naprawde perspektywa wytrzymania kolekjnych miesięcy kiedy nie mielibyśmy dla siebie czasu...mijalibyśmy się, nie byłoby to łatwe, a on już po tych prawie 9 miesiącach nie miał na to siły dalej...ja chyba też nie... i znowu rozmowa w parku. tym razem bez moich łez, które zawsze towarzyszyły poważnych rozmowom (zawsze w nerwach płakałam). poprostu za dużo przepłakałam nocy przez ten tydz oczekiwania...-na wyrok. tym razem rozmowa nie była długa, czułam że to koniec...niby razem to stwierdziliśmy. i że kontaktu nie zrywamy - wcześniej byliśmy przyjaciółmi, a teraz mamy być chociaż znajomymi. jego rodzina tego nie rozumiała, uważała że źle robi. kiedy spotkałam się z jego mamą na jej prośbę - obie płakałyśmy...w końcu zdąrzyliśmy się zżyć. jego brat mówi, że nie wyobraża sobie innej bratowej... od tego dnia co sobote gdzieś mnie wyciągali znajomi - żebym nie siedziała. tak zawsze jak jest mi źle - staram się nie pokazywać tego. i tak juz 16 sobów pod rząd nie siedze w domu - BOJĘ SIĘ!!! boję się siedzieć sama...w tyg mam szkołe, ale w weekend jest tak pusto...telefon milczy...tzn dzwoni - ale już nie słychać dzwonka, jaki miał tylko on... przed świętami pare dni pracowałam u jego mamy. wtedy też się kilka razy spotkaliśmy. widziałam, że nie wiedział jak się zachować za 1 razem, później rozmawialiśmy mniej więcej normalnie, czasem gadamy na gg. mamy wielu wspólnych znajomych - w sumie przez nich się poznaliśmy. jego najlepsi kumple są moimi przyjaciółmi. a do tego wszystkiego zaczęło mi się sypać ze szkolą, ale to osobna historia. wychodzi na to, że od lutego, po zaliczeniu 1 sem przeniose się do innego miasta, do szkoły z której zrezygnowałam aby zostać na miejscu... no i raz, że robię to ze względu na uczelnie, ale może "co z oczu to z serca" - jak myślicie? ps - przepraszam za zaśmiecenie wątku, ale tak naprawdę 1 raz zdecydowałam się napisać dokładnie jak było. wcześniej wypowidałam się w odniesieniu do małych fragmentów tej historii, np w wątku o dziewczynach żołnierzy...a kiedy dziś czytałam Wasze wypowiedzi i poleciały mi łzy 1 raz od ponad 3 miesięcy to coś pękło i po raz 1 to opisałam. Czarna_Ines - 2007-01-22 13:59 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez NiUśKa_ (Wiadomość 3510947) a ja teraz siedze i rycze...też przez takie cos przechodziłam/przechodze, bo nie wiem, czy można powiedzieć, że mam to za sobą.... jest ciężko...jest cholernie ciężko. gdyby nie moi znajomi i przyjaciele napewno nie dałabym sobie rady... przeszliśmy juz 9 miesięcy tego co najgorsze:jego wojsko, mój wyjazd do pracy na 3 miesiące... już było wszystko po naszej myśli-okazało się, że nie musze wyjeżdżać do innego miasta do szkoły... i wtedy on stwierdził, że nie czuje tego co kiedyś....że ma dużo innych spraw, ja tez i lepiej się rozstać bo nie ma jak tego związku uratować... nie było w sumie do końca tak, że sam z siebie mi to powiedział. od poczatku: po moim powrocie z wyjazdu najpierw było cudownie, on miał urlop, ja wolne, moich rodziców jeszcze nie było - byliśmy całe dnie i noce tylko dla siebie. wtedy też mijało 8 miesięcy razem. ale szybko zauważyłam, że pozornie jest oki, ale coś mi nie pasowało...takie drobiazgi, jak odp na sms - kiedyś zawsze czule, a nagle coraz krótsze i zwięzłe, czasem zwykłe tak lub nie i nic więcej. myślałam - zmęczenie, wojsko i równoległe kursy... zapytałam, czy tylko mi się wydaje, czy cos jest nie tak.... powiedział, że nie wiedział jak ma mi to powiedzieć, że sam nie wie co czuje...była to bardzo długa i ciężka romzmowa...chodziliśmy sami po pustym parku, ja jak zawsze płakałam. na koniec daliśmy sobie tydz do zastanowienia, podjęcia jakiś decyzji. kiedy odwiózł mnie do domu dał mi buziaka i powiedział, że teraz zaczął widzieć iskierkę nadzieji, że jest co ratować... cały ten tydz chodziłam nieprzytomna, nie mogłam spać, jeść...tragedia. ale powoli oswajałam się z myślą że to koniec. bo naprawde perspektywa wytrzymania kolekjnych miesięcy kiedy nie mielibyśmy dla siebie czasu...mijalibyśmy się, nie byłoby to łatwe, a on już po tych prawie 9 miesiącach nie miał na to siły dalej...ja chyba też nie... i znowu rozmowa w parku. tym razem bez moich łez, które zawsze towarzyszyły poważnych rozmowom (zawsze w nerwach płakałam). poprostu za dużo przepłakałam nocy przez ten tydz oczekiwania...-na wyrok. tym razem rozmowa nie była długa, czułam że to koniec...niby razem to stwierdziliśmy. i że kontaktu nie zrywamy - wcześniej byliśmy przyjaciółmi, a teraz mamy być chociaż znajomymi. jego rodzina tego nie rozumiała, uważała że źle robi. kiedy spotkałam się z jego mamą na jej prośbę - obie płakałyśmy...w końcu zdąrzyliśmy się zżyć. jego brat mówi, że nie wyobraża sobie innej bratowej... od tego dnia co sobote gdzieś mnie wyciągali znajomi - żebym nie siedziała. tak zawsze jak jest mi źle - staram się nie pokazywać tego. i tak juz 16 sobów pod rząd nie siedze w domu - BOJĘ SIĘ!!! boję się siedzieć sama...w tyg mam szkołe, ale w weekend jest tak pusto...telefon milczy...tzn dzwoni - ale już nie słychać dzwonka, jaki miał tylko on... przed świętami pare dni pracowałam u jego mamy. wtedy też się kilka razy spotkaliśmy. widziałam, że nie wiedział jak się zachować za 1 razem, później rozmawialiśmy mniej więcej normalnie, czasem gadamy na gg. mamy wielu wspólnych znajomych - w sumie przez nich się poznaliśmy. jego najlepsi kumple są moimi przyjaciółmi. a do tego wszystkiego zaczęło mi się sypać ze szkolą, ale to osobna historia. wychodzi na to, że od lutego, po zaliczeniu 1 sem przeniose się do innego miasta, do szkoły z której zrezygnowałam aby zostać na miejscu... no i raz, że robię to ze względu na uczelnie, ale może "co z oczu to z serca" - jak myślicie? ps - przepraszam za zaśmiecenie wątku, ale tak naprawdę 1 raz zdecydowałam się napisać dokładnie jak było. wcześniej wypowidałam się w odniesieniu do małych fragmentów tej historii, np w wątku o dziewczynach żołnierzy...a kiedy dziś czytałam Wasze wypowiedzi i poleciały mi łzy 1 raz od ponad 3 miesięcy to coś pękło i po raz 1 to opisałam. Rozumiem Cię doskonale... Wiem jak jest Ci ciężko, wiem co czuje się w momencie kiedy ktoś powoli przestaję Cię kochać... Nie wiem co napisać, sama potrzebuję rady... Może wspólnie prztrwamy..może... **pysiaczek** - 2007-01-22 15:50 Dot.: Koniec związku... Dziewczyny, zarówno tobie Czarna_Ines jak i tobie NiUśKa_ moge napisać tylko jedno- trzymajcie sie dzielnie i pamietajcie, że bez wzgledu na wszystko trzba dbac o własne szczescie i swój honor... NiUśKa_ - 2007-01-22 18:06 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez **pysiaczek** (Wiadomość 3512404) Dziewczyny, zarówno tobie Czarna_Ines jak i tobie NiUśKa_ moge napisać tylko jedno- trzymajcie sie dzielnie i pamietajcie, że bez wzgledu na wszystko trzba dbac o własne szczescie i swój honor... ja swój honor miałam - z resztą nigdy nie umiałam walczyć o faceta, albo się kogoś kocha albo nie, a jeśli nie to nie miałam w moim mniemaniu o co walczyć... i podobno jego trochę zabolało, że tak jak zawsze płakałam, nawet gdy nie było większego powodu - to przy rozstaniu nie poleciała mi ani jedna łza. ale przecież on nie wie, że kiedy już weszłam do klatki to wtedy dopiero płakałam:( i dziś, kiedy widziałam jego jak jechał samochodem, którym poznam wszędzie to coś znowu zabolało... ehs, chciałabym żeby już było po wszystkim zapomnieć i żeby nie bolało tak strasznie:( niektórzy tak szybko się otrząsają, czemu ja tak nie umiem?! Czarna_Ines - 2007-01-22 21:11 Dot.: Koniec związku... Kończy się kolejny dzień, ciężki dla mnie...Dla Niego chyba nie, przynajmniej nie ze względu na mnie. Trzymałam się cały czas, jak pisałyście, w miarę dzielnie, ale teraz jest coraz gorzej... Właśnie pisał, że szuka mieszkania, to boli, bo jeszcze do niedawna miało to być nasze wspólne mieszkanie... Asia31 - 2007-01-22 21:13 Dot.: Koniec związku... Ines to napewno boli,ale musisz byc twarda caluski Czarna_Ines - 2007-01-22 21:18 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Asia31 (Wiadomość 3515802) Ines to napewno boli,ale musisz byc twarda caluski Chciałabym być twarda. Dziś nasłuchałam się o tym, że nie można pokazywać bólu, cierpienia... Staram się tego nie robić przy Nim, ale sama czuję, że zaczynam rozpadać się na kawałki... Dziękuję Wam za wsparcie, nawet nie wiedziałam, jak bardzo będę tego potrzebować, jak bardzo będę na to czekała, dziękuję, że jesteście. Asia31 - 2007-01-22 21:20 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Czarna_Ines (Wiadomość 3515842) Chciałabym być twarda. Dziś nasłuchałam się o tym, że nie można pokazywać bólu, cierpienia... Staram się tego nie robić przy Nim, ale sama czuję, że zaczynam rozpadać się na kawałki... Dziękuję Wam za wsparcie, nawet nie wiedziałam, jak bardzo będę tego potrzebować, jak bardzo będę na to czekała, dziękuję, że jesteście. tak latwo sie mowi nie?pozdrawiam cie serdecznie Czarna_Ines - 2007-01-22 21:25 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Asia31 (Wiadomość 3515871) tak latwo sie mowi nie?pozdrawiam cie serdecznie Wdrożenie tych słów w życie, jest dla mnie jak narazie, niewykonalne.. Asia31 - 2007-01-22 21:26 Dot.: Koniec związku... Ines i wcale sie nie dziwie Czarna_Ines - 2007-01-22 21:31 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Asia31 (Wiadomość 3515944) Ines i wcale sie nie dziwie Zastanawiam się cały czas, czy jest na co czekać, czy mam się łudzić, wierzyć, że to minie, że przetrwamy, przetrwamy i będziemy razem... Kiedy Go zapytałam, co będzie, odpowiedział, że sam nie wie, że pójdziemy albo w jedną albo w drugą stronę... NiUśKa_ - 2007-01-22 21:44 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Czarna_Ines (Wiadomość 3515987) Zastanawiam się cały czas, czy jest na co czekać, czy mam się łudzić, wierzyć, że to minie, że przetrwamy, przetrwamy i będziemy razem... Kiedy Go zapytałam, co będzie, odpowiedział, że sam nie wie, że pójdziemy albo w jedną albo w drugą stronę... znam ten ból, to zastanawianie się co będzie dalej... to jest cholernie ciężkie do wytrzymania. tak trudno odpędzić od siebie myśli. mój były TŻ też szuka mieszkania, i jeszcze jak na złość (raczej nieświadomie, że będzie mi przykro) pytał, czy nie wiem ile by kosztował wynajem - bo niby w końcu jestem na etapie poszukiwań stancji a moi rodzice zastanawiają się nad wynajęciem pokoju... ale to tak strasznie boli...przecież mogliśmy szukać go razem... staram się nie myśleć o nim, powiedzieć sobie, że nie ma sensu robić sobie nadzieji - przecież i tak wyjeżdżam i góra raz na miesiąc będe w Słupsku. a on nawet jeśli chciałby wrócić to ze względu na to nie powie nic, z resztą ma taki charakter - lepiej cierpieć udając, że jest oki niż się przyznać do właśnych uczuć. mam nadzieje, że razem jakoś damy radę. mi jest jakoś tak teraz lepiej jak się wygadałam. mam nadzieje, że Wam też to pomaga chociaż w maleńkim zakresie. Asia31 - 2007-01-22 21:51 Dot.: Koniec związku... oj dziewczyny jest mi bardzo przykro chcialabym zeby wszystko sie wam ulozylo.Kurde zycie czasem jest do dupy i daje kopa Czarna_Ines - 2007-01-23 09:18 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez NiUśKa_ (Wiadomość 3516137) znam ten ból, to zastanawianie się co będzie dalej... to jest cholernie ciężkie do wytrzymania. tak trudno odpędzić od siebie myśli. mój były TŻ też szuka mieszkania, i jeszcze jak na złość (raczej nieświadomie, że będzie mi przykro) pytał, czy nie wiem ile by kosztował wynajem - bo niby w końcu jestem na etapie poszukiwań stancji a moi rodzice zastanawiają się nad wynajęciem pokoju... ale to tak strasznie boli...przecież mogliśmy szukać go razem... staram się nie myśleć o nim, powiedzieć sobie, że nie ma sensu robić sobie nadzieji - przecież i tak wyjeżdżam i góra raz na miesiąc będe w Słupsku. a on nawet jeśli chciałby wrócić to ze względu na to nie powie nic, z resztą ma taki charakter - lepiej cierpieć udając, że jest oki niż się przyznać do właśnych uczuć. mam nadzieje, że razem jakoś damy radę. mi jest jakoś tak teraz lepiej jak się wygadałam. mam nadzieje, że Wam też to pomaga chociaż w maleńkim zakresie. Dobrze, że masz szansę wyjechać, zmienić środowisko.. Też chciałabym uciec od tego, co jest tutaj, ale nie mogę, niestety.. Dlatego przyjmij wyjazd za dobrą monetę, ja bym tak zrobiła, bo to szansa dla Ciebie. Trzymam kciuki, by Ci się to udało:*. NiUśKa_ - 2007-01-28 14:29 Dot.: Koniec związku... dziewczyny, i jak sobie radzicie? ja nie doj, że przez pogode mam doła, to jeszcze okres-chodze jakaś taka rozdrażniona... wczoraj ni z tego ni z owego przy rozmowie z mamą o sprzątaniu zalałam się łzami...bezsensu... a dziś siedzę i jest mi jakoś tak już niby lepiej. rozmawiałam z byłym TŻtem na gg, on się odezwał. i próbujemy rozmawiać jak kiedyś, zanim byliśmy ze sobą, jak kumple...i wychodzi nam to coraz lepiej, nie powiem aby przestawało boleć - poprostu człowiek to stworzenie, które przyzwyczaja się do wszystkiego - nawet do bólu:( Czarna_Ines - 2007-01-28 15:41 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez NiUśKa_ (Wiadomość 3551795) dziewczyny, i jak sobie radzicie? ja nie doj, że przez pogode mam doła, to jeszcze okres-chodze jakaś taka rozdrażniona... U mnie też dziwnie... Myślałam, że będzie bardzo źle, ale chyba przez to, że jest i szkoła i praca, to jakoś się trzymam, no ale w końcu przychodzą wieczory i wtedy jest tragedia... Widziałam się z Nim wczoraj, było całkiem dobrze, śmialismy się..Wydaje mi się, że wg Niego nic się nie dzieje, a przecież zaledwie tydzien temu usłyszałam od Niego to wszystko, że nie jest pewien, że mogę odejśc, jeśli chcę... A wczorej znów mówił o mieszkaniu, nie Jego, a Naszym, że może trzeba wziąc kredyt.. Nie wiem co mam o tym myśleć.. Tak bardzo chcę wierzyć, że bezie dobrze, że przetrwamy, ale jaką mam pewność, że znów za chwilę, tak beż przyczyny powie, że nie wie czy chce wiązać ze mną swoje życie...Boję się... chmurka.pl - 2007-01-28 18:31 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Czarna_Ines (Wiadomość 3501255) Nie wiem czy to dobre forum, temat i takie tam... nie jestem w stanie teraz o tym myśleć... Świat mi się dziś zawalił...Najprawdopodobn iej człowiek, którego kocham ponad wszystko na tym świecie odejdzie ode mnie, nie wiem jak poradzę sobie bez niego, bo jest dla mnie wszystkim. Mieliśmy spędzić z sobą życie...Wiem, że dawno już skończyłam 18 lat, że powinnam być silniejsza, ale nie umiem, nie potrafię... Kochana nie jesteś sama :( Ja się rozstałam z moim kochanym Tżecikiem po 1.5 roku bycia razem. Stało się to przedwczoraj. Nie daję rady. Czasami mam myśli samobójcze. My też mieliśmy spędzić ze sobą życie.Było tak pięknie... cudownie... on Kochał mnie ja Kochałam jego... przytulam Cię i... musimy obydwie dac radę... :( Bardzo Kocham mojego byłego Tżecika i wiem , że długo jeszcze będę o nim pamiętać :( NiUśKa_ - 2007-01-28 21:00 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez chmurka.pl (Wiadomość 3553520) przytulam Cię i... musimy obydwie dac radę... :( Bardzo Kocham mojego byłego Tżecika i wiem , że długo jeszcze będę o nim pamiętać :( jakos musimy dać rade. a ja cóż, sama przed sobą staram się nie mówić czy go kocham, bo po co...ale napewno długo będe to wszystko pamiętać. Asia31 - 2007-01-28 21:09 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez NiUśKa_ (Wiadomość 3554758) jakos musimy dać rade. a ja cóż, sama przed sobą staram się nie mówić czy go kocham, bo po co...ale napewno długo będe to wszystko pamiętać. Musicie jestem z Wami myslami.caluski Czarna_Ines - 2007-01-28 22:06 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez chmurka.pl (Wiadomość 3553520) Kochana nie jesteś sama :( Ja się rozstałam z moim kochanym Tżecikiem po 1.5 roku bycia razem. Stało się to przedwczoraj. Nie daję rady. Czasami mam myśli samobójcze. My też mieliśmy spędzić ze sobą życie.Było tak pięknie... cudownie... on Kochał mnie ja Kochałam jego... przytulam Cię i... musimy obydwie dac radę... :( Bardzo Kocham mojego byłego Tżecika i wiem , że długo jeszcze będę o nim pamiętać :( Trzymaj się cieplutko, chmurko...Wiem, że bardzo ciężko jest to zrobić, sama walczę z sobą, by trzymać sie i chodzić z głową podniesioną. Gdybyś potrzebowała, to pisz. chmurka.pl - 2007-01-29 14:03 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez NiUśKa_ (Wiadomość 3554758) jakos musimy dać rade. a ja cóż, sama przed sobą staram się nie mówić czy go kocham, bo po co...ale napewno długo będe to wszystko pamiętać. Ja będę pamiętać bardzo , bardzo długo :( NiUśKa_ - 2007-01-30 10:24 Dot.: Koniec związku... właśnie weszłam na gg i On ma stat: "...jak mam naprawic to co zepsulem...tak bardzo zaluje...przepraszam" - heh, żeby to bylo do mnie to byloby fajnie, pewnie skakałabym z radości...ale pewnie nie jest. jakos watpie zeby zmienil zdanie co do naszego zerwania. a poza tym raczej napisałby bezpośrednio do mnie, a nie tak...tak pewnie dotyczy to kogoś innego, chociaż on z nikim od naszego zerwania nie był ponoć. i znowu zaczeło boleć... :( SailorMoon - 2007-01-30 12:45 Dot.: Koniec związku... Witam Sloneczka..:cmok: Jestem w bardzo posobnej sytuacji, ale juz od ponad miesiaca jestem sama. Bylam z moim mezczyzna 2 lata, swietnie sie dogadywalismy. Okolo pol roku temu zaczelam zauwazac, ze cos sie wypala, ze nie jest juz tak samo... Pomimo to ciagle sie staralam, probowalam cos w sobie zmienic, dlatego coraz gorzej przezywalam zachowanie mojego mezczyzny, ktory zachowywal sie zupelnie antagonistycznie w stosunku do mnie.. przyzwyczailam sie do jego zachowania i jakos sie trzymalismy, pomijajac to ze nasze spotkania ograniczyl do minimum. Myslalam ze to tylko maly kryzys.. Jego zachowanie coraz bardziej odbijalo sie na moim samopoczuciu, czulam, ze niedlugo nabierze tyle odwagi, zeby moc mi powiedziec, ze to juz koniec.. coraz czesciej wspominal o rozstaniu, widzialam , ze sie meczy i nawet momentami przechodzila mi przez glowke mysl, zeby samemu to zakonczyc... Nie moge teraz myslec, bo by bylo dla mnie lepsze.. Moj mezczyzna wykorzystal moje blache podkniecie i poprostu mnie zostawil. Bylo mi okropnie ciezko, szczegolnie wieczorem, siedzac w pokoju, ktory kojarzyl mi sie jedynie z pewna osoba :( Tyle tytulem troszke dlugiego wstepu.. Mialam na celu dac kilka rad Dziewczynom, ktore zostaly zostawione przez swoich mezczyzn.. Przede wszystkim, nigdy nie trzymajcie faceta na sile! Oczywiscie nie mowie, zebyscie od razu sie poddawaly, gdy zaczniecie odczuwac, ze nadchodzi jakis kryzys. Wtedy nalezy poprostu wniesc troszke swiezosci do zwiazku i przede wszystkim duuuuzo rozmawiac. Nigdy nawet nie probujcie trzymac faceta na sex czy na inne glupie pomysly, ktore przychodza czesto w takich momentach. Znam osobicie dziewczyne, ktora wyczuwajac, iz jej chlopak planuje ja zostawic , zaczela sie poprostu przed nim upokarzać. Teraz czuje sie bardzo podle i duzo czasu zajelo, zeby pomoc jej wrocic do normalnego zycia. Wiadomo, ze w chwili rozstania Kobietki czuja sie poprostu oszukane czy wykorzystane. Ale moja najwieksza rada: ZNOSMY TO Z GODNOSCIA! Nigdy nie pozwolmy, zeby mezczyzna po rozstaniu mogl nami manipulowac. Trzeba sie pozbierac, a po dluzym momencie od rozstania, osoba , ktora wydawala sie nam idealna, naprawde momentalnie zmaleje w naszych oczkach. Dobrym pomyslem na poprawienie sobie nastroju w takiej sytuacji jest poprostu zrobienie czegos dla samej siebie. Caly zapal, energie i uczucie, ktore potrafilyscie dawac swojemu mezczyznie wykorzystajcie po to, aby poprawic sobie samopoczucie. Po rozstaniu Kobieta czesto mysli, ze wina lezy tylko po jej stronie, zaczyna siebie nienawidzic. Ale jedynym sposobem, zeby pozbierac sie po tym wszystkim, to pokochac siebie :rolleyes: Pojsc do fryzjera, kupic sobie nowa bluzeczke i ciagle powtarzac sobie ze jestescie WSPANIALE, SLICZNE I SILNE :) Nie zadreczajcie sie myslami, ze zwiazek trwał tyle czasu, mieliscie wspolne plany. Pomyslcie, ze jakas czesc tego zwiazku to byl prawdopodobnie stracony czas... 3mam kciuki za wszystkie Sloneczka, ktore czuja sie skrzywdzone przez swoich mezczyzn i jeszcze raz powtarzam : PRZELEJCIE CALE UCZUCIE, KTORYM DARZYLYSCIE MEZCZYZNE NA SAMA SIEBIE I WASZYCH PRZYJACIOL ;) Co do Ciebie Ines :cmok: i do reszty Dziewczynek, ktorych sytuacja nie jest do konca jasna... Mysle, ze wszystko bedzie dobrze. Kazdy zwiazek musi przezyc chwile slabosci, zebysmy dostrzegali i doceniali te piekne momenty. Mozliwe, ze Twoj mezczyzna czul sie troszke osamotniony i celowo szukal potwierdzenia Twoich uczuc i tego, ze popierasz jego plany dotyczace Waszej wspolnej przyszlosci :ehem: Zyczę Wam wszystkim powodzonka, a jesli ktos potrzebuje jakiejs pomocy to prosze sie smialo odezwac, pamietajcie nie ma sytuacji bez wyjscia :-) Czarna_Ines - 2007-01-30 16:43 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez SailorMoon (Wiadomość 3566061) Co do Ciebie Ines :cmok: i do reszty Dziewczynek, ktorych sytuacja nie jest do konca jasna... Mysle, ze wszystko bedzie dobrze. Kazdy zwiazek musi przezyc chwile slabosci, zebysmy dostrzegali i doceniali te piekne momenty. Mozliwe, ze Twoj mezczyzna czul sie troszke osamotniony i celowo szukal potwierdzenia Twoich uczuc i tego, ze popierasz jego plany dotyczace Waszej wspolnej przyszlosci :ehem: Zyczę Wam wszystkim powodzonka, a jesli ktos potrzebuje jakiejs pomocy to prosze sie smialo odezwac, pamietajcie nie ma sytuacji bez wyjscia :-) Dziękuję Sailor za to, co piszesz :cmok:. Jest mi ciężko, mimo to bardzo się staram... Ale ta niepewność mnie powoli niszczy...Nie wiem tak naprawdę na czym stoję, bo raz mówi mi tak, później coś innego...Jak czytam to, co napisałaś to tak, jakbym czytała o sobie. Może u mnie to też jest po prostu początek końca.... Czarna_Ines - 2007-01-30 21:59 Dot.: Koniec związku... I znów brutalny powrót do rzeczywistości... Po kilku dość fajnych spotkaniach znowu zderzyłam się z murem obojętności, zimnem wiejącym mocniej niż ten wiatr sprzed kilku dni....Byłam bliska końca, bliska powiedzenia, że to koniec, bo On mnie juz nie pokocha...Ale na samą myśl, że mogłabym się obudzić jutro z myślą, że nie będzie Go już przy mnie porażała jak prąd...Prawie się popłakałam, ale udało mi się zwalczyć łzy, bo nie chciałam, by je oglądał. Miałam nadzieję, że jednak dam sobie radę, na przekór sobie, ale chyba nie umiem... Asia31 - 2007-01-30 22:00 Dot.: Koniec związku... inez kochanie wiem ze ci ciezko badz silna buziaki Czarna_Ines - 2007-01-30 22:11 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Asia31 (Wiadomość 3571448) inez kochanie wiem ze ci ciezko badz silna buziaki Asiu :cmok:. Nawet nie wiesz jak mi ciężko, myślałam, że będzie dobrze, że sobie poradze w razie czego...Ale w takich krytycznych momentach wysiadam... Asia31 - 2007-01-30 22:12 Dot.: Koniec związku... wiem wyobrazam sobie, strasznie mi cie zal, cholera no z tymi facetami NiUśKa_ - 2007-02-01 19:22 Dot.: Koniec związku... to jest bezsensu, tyle czasu z nim nie jestem, a kiedy zobaczyłam go dziś z jakąś dziewczyną i on ją objął, to mnie to jakos tak zabolało lekko... pocieszające to że mnie nie widział, bo i po co...jak ja miałam później na twarzy cały dzień wypisane, że coś jest nie tak :( gwiazdkaa - 2007-02-01 19:36 Dot.: Koniec związku... Kochanie ale dlaczego tak mówisz?Może ci się tylko wydaje że odejdzie od ciebie...Dlaczego tak twierdzisz?I wiesz co wydaje mi się że nawet jeśli takie coś nastąpi lecz mam nadzieję że nie to wierzę że będziesz silna i sobie poradzisz.trzymaj się cieplutko :* nariatka - 2007-02-06 20:51 Dot.: Koniec związku... witajcie... tak czytam wasze historie i tak jakbym czytala o sobie sprzed 8 - 9 miesiecy... mialam bardzo podobna sytuacje do niektorych z was.. mianowicie zwiazek 2 letni ja calkowicie oddana i kochajaca - na kazde zawoalnie (niestety) a on obojetny, a czasami podly i okrutny... kazda klotnia konczyla sie moim placzem a jego obietnicami ze bedzie dobrze ze on sie postara ze bedzie cudownie i owszem pierwszy tydzien zawsze bylo cudnie wrecz idyllicznie a pozniej.. wszystko wracalo do normy po 7 miesiacach zwiazku rozstalismy sie, po 2 tyg on chcial wrocic a ja glupia (teraz wiem ze glupia) wrocilam... nie chce mi sie opisywac calego tego chorego zwiazku ale teraz na chwile obecna wiem ze taki zwiazek nie mial sensu... bo co za sens jest byc z kims kto wymaga a nic nie daje? kto za kazdym razem was obraza i mowi ze stale czegos wymagacie? a czy chec bycia kochana to jest takie wielkie wymaganie? nieraz moj eks mi mowil ze zalozylam mu 'obroze i smycz' , ze go 'ograniczam' itd.. te slowa tak bolaly bo ja na prawde bylam w stanie dla niego zrobic wszystko i w zasadzie wiele poswiecilam... rozstanie przebieglo szybko on powiedzial ze mnie nie kocha ja powiedzialam czesc i odcielam sie zupelnie od niego - nie bylo to zbyt trudne i znowu schemat sie powtorzyl po miesiacu dostalam list - tak jak za pierwszym razem chcial wrocic ale ja zmadrzalam a poza tym mialam kogos kto zaczal zaprzatac moje mysli...i powiem wam ze nie zaluje tego zwiazku bo wiele mnie nauczyl, teraz wiem ze wazne jest to abym to ja byla szczesliwa, ze zweiazek polega na tym ze obie strony sie staraja i cos z siebie daja... no a teraz mam swojego TŻ-ta :D jestem szczesliwa choc czasami mam swoje 'jazdy' jak kazda z nas i teraz tez czesto placze ale to sa lzy szczescia bo jak slysze ze jemu zalezy tylko na tym zeby mi bylo dobrze i jak widze jego cieply wzrok to wiem ze bylo warto to wszystko przecierpiec zeby teraz docenic to co mam... przepraszam ze tak wam troche zasmiecilam fwatek chcialam tylko jeszcze dopisac ze nie ebde cierpiacym dziewczynom pisala 'nie martwcie sie wszystko ebdzie dobrze' bo wiem ze to nie pomaga (przynajmniej mi nigdy nie pomagalo) ja wam powiem tylko ze jestescie wspanialymi osobami i zaslugujecie na taka osobe ktora to w pelni doceni i odwzajemni wasze uczucia :) trzymam kciuki:) Czarna_Ines - 2007-02-07 17:39 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez nariatka (Wiadomość 3631468) witajcie... tak czytam wasze historie i tak jakbym czytala o sobie sprzed 8 - 9 miesiecy... mialam bardzo podobna sytuacje do niektorych z was.. mianowicie zwiazek 2 letni ja calkowicie oddana i kochajaca - na kazde zawoalnie (niestety) a on obojetny, a czasami podly i okrutny... kazda klotnia konczyla sie moim placzem a jego obietnicami ze bedzie dobrze ze on sie postara ze bedzie cudownie i owszem pierwszy tydzien zawsze bylo cudnie wrecz idyllicznie a pozniej.. wszystko wracalo do normy po 7 miesiacach zwiazku rozstalismy sie, po 2 tyg on chcial wrocic a ja glupia (teraz wiem ze glupia) wrocilam... nie chce mi sie opisywac calego tego chorego zwiazku ale teraz na chwile obecna wiem ze taki zwiazek nie mial sensu... bo co za sens jest byc z kims kto wymaga a nic nie daje? kto za kazdym razem was obraza i mowi ze stale czegos wymagacie? a czy chec bycia kochana to jest takie wielkie wymaganie? nieraz moj eks mi mowil ze zalozylam mu 'obroze i smycz' , ze go 'ograniczam' itd.. te slowa tak bolaly bo ja na prawde bylam w stanie dla niego zrobic wszystko i w zasadzie wiele poswiecilam... rozstanie przebieglo szybko on powiedzial ze mnie nie kocha ja powiedzialam czesc i odcielam sie zupelnie od niego - nie bylo to zbyt trudne i znowu schemat sie powtorzyl po miesiacu dostalam list - tak jak za pierwszym razem chcial wrocic ale ja zmadrzalam a poza tym mialam kogos kto zaczal zaprzatac moje mysli...i powiem wam ze nie zaluje tego zwiazku bo wiele mnie nauczyl, teraz wiem ze wazne jest to abym to ja byla szczesliwa, ze zweiazek polega na tym ze obie strony sie staraja i cos z siebie daja... no a teraz mam swojego TŻ-ta :D jestem szczesliwa choc czasami mam swoje 'jazdy' jak kazda z nas i teraz tez czesto placze ale to sa lzy szczescia bo jak slysze ze jemu zalezy tylko na tym zeby mi bylo dobrze i jak widze jego cieply wzrok to wiem ze bylo warto to wszystko przecierpiec zeby teraz docenic to co mam... przepraszam ze tak wam troche zasmiecilam fwatek chcialam tylko jeszcze dopisac ze nie ebde cierpiacym dziewczynom pisala 'nie martwcie sie wszystko ebdzie dobrze' bo wiem ze to nie pomaga (przynajmniej mi nigdy nie pomagalo) ja wam powiem tylko ze jestescie wspanialymi osobami i zaslugujecie na taka osobe ktora to w pelni doceni i odwzajemni wasze uczucia :) trzymam kciuki:) Pięknie się czyta takie historie, z jakby nie było happy endem...Widzę, że powtarzam Twoje, już teraz o tym wiesz, błędy. Postanowiliśmy zacząć od nowa... Po długiej rozmowie, wyrzuceniu z siebie tego, co bolało. Jednak ja, mimo Jego zapewnienia, że nie daje mi złudnych nadziei, boję się, że już nigdy nie usłyszę od Niego słów "kocham Cię"... NiUśKa_ - 2007-02-07 18:04 Dot.: Koniec związku... mi jest jakos lżej, żyje wyjazdem, który już jutro... i oby to było na tyle. pozdrawiam:) Czarna_Ines - 2007-02-07 21:28 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez NiUśKa_ (Wiadomość 3639310) mi jest jakos lżej, żyje wyjazdem, który już jutro... i oby to było na tyle. pozdrawiam:) Niuśka, życzę Ci, by udało Ci się zacząć nowy, bardzo szczęśliwy etap :cmok:. Czasem ja też chciałabym zostawić to wszystko i uciec... Mroofcia - 2007-02-07 23:33 Dot.: Koniec związku... . nariatka - 2007-02-08 12:28 no dokaldnie jest tak jak napisala Mroofcia.. ja nie mam az tak wielu toksycznych zwiazkow ja mialam tylko ten jeden z tym wlansie moim bylym i wiem ze wlasnie ze takie zapewnienia ze sie zmienie nie przynosza efektu...ja zauwazylam ze my kobiety robimy taki blad ze od poczatku zwiazku pozwalamy na wiele naszym mezczyznom boimy sie powiedziec czemus nie bo obawiamy sie ze stracimy tego na ktorym nam zalezy ale prawda taka ze jezeli jemu na nas zalezy to on bez zapewnien postara sie zmienic i my to odczujemy bez jego hasel w stylu "kochanie obiecuje juz nigdy wiecej"... ja nie wiem czy u mnie jest taki happy end co wycierpialam to moje ile lez wylalam to tez wiem ja i moi najblizsi ktorzy byli wowczes przy mnie i mnie wspierali, a na obecny zwiazek zeby wygladal tak jak wyglada wiele musialam sie napracowac i wiele zrozumiec.. niestety ale toskyczne zwiazki pozostawiaja wiele ran ja po swoim mam wiele urazow ktore niestety ale rzutuja na moj obecny zwiazek:/ i jeszcze do Mroofcii:) tak czytam i normalnie mialam bardzo podobnie:) i nadal mam i tez wspominam wlasnie takie prozaiczne czynnosci jak pierwsze dotkniecie w reke, pierwszy wspolny spacer.. i powaznie dziewczyny zastanowcie sie..ja pamietam ze jak bylam z moim bylym to zawsze myslalam ze jestem taka beznadziejna, nic nie warta, ze nikt mnie nie zechce procz niego (to dopiero pranie mozgu:/) a przeciez osoba ktora was kocha powinna robic tak zebyscie sie czuly piekne, zgrabne, ladne i ogolnie naj naj naj... i ja teraz to wiem... Mroofcia - 2007-02-08 14:08 Dot.: Koniec związku... . nariatka - 2007-02-08 14:36 Dot.: Koniec związku... "no właśnie!! najgorsze jak przez jakaś łajze obnża nam sie samoocena to juz pernamentny powód do natychmastowego zakończenia związku. nauczylam sie jednego, żyć tez swoim a nie tylko JEGO zyciem, trzeba umiec wyobrazic sobei zycie bez tej osoby. To tez przyciaga druga strone i sprawi ze edzie sie starać, samo mówienie "bo od Ciebie odejde nic nie da", bo w koncu mówi sie to po raz kolejny tyle tylko ze z coraz wiekszym zalem, a on i tak bedzie bagatelizował bo wie ze to on zakonczy kiedy bedzie chciał. Zreszta jesli tak juz jest tzn ze nie ma sensu ciagnac takiej farsy, kazdy zasługuje na bycie kochanym i szczesliwym. Właśnie naratko powiedz sama czy po wyrwaniu sie z toksyka i znalezieniu sie u boku kogos kto to docenia i sie tym cieszy nie jest cudowne?? Wspaniała kompensacja i jeszcze cos wiecej... Frajerom mówimy stanowcze i zdecydowane NIE!!:D" no dokladnie tak!! ja taki niby zwiazek ciagnelam przez dobre 8 miesiecy i to byl straszny blad!!!!! teraz wlasnie doszlam do tych samych wnioskow ze trzeba miec czas dla siebie (a u mnie to po stanie paznokci widac- jak ladne dlugie i zadbane tzn ze mam czas;)) i dla swoich znajomych, przyjaciolek... nie mozna sie uzaleznic od drugiej strony bo faceci starsznie lubia to wykorzystac:/ a nowe zycie z nowym TŻtem to jest po prostu niebo a ziemia w porownaniu z tym co bylo!!!! Mroofcia - 2007-02-08 15:48 Dot.: Koniec związku... . nariatka - 2007-02-08 16:00 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Mroofcia (Wiadomość 3647638) a nio:) ale ogólnie jest jedna wielka korzysc z tego wszystkiedo, doswiadczenie którego nikt nie odbierze i dzieki czemu po raz kolejny nie damy sie wplatac w ta sama pajeczyne;] no chyba że ktos lubi ;] dokladnie tak!! trzymam kciuki za wszystkie dziewczyny bo wiem jak ciezko znalezc w sobie sile zeby zrobic ten ostateczny krok:/ NiUśKa_ - 2007-02-18 10:14 Dot.: Koniec związku... ja już od jakiś 10 dni jestem w szczecinie, narazie cały czas na walizkach, jedno wielkie zamieszanie itp, ale jedno widze - nie myśle o tym, kto został, kogo kochałam. a nawet jeśli to w innych kategoriach. i teraz ja do niego nie pisze-to on pyta czy wszystki mi się układa, jak mi się tu podoba. nie żebym liczyła na powrót, nie tego bym nie chciała. ale ciesze się, że mam to za sobą i potrafie dalej żyć i wierzyć w lepsze, słoneczne jutro:) pozdrawiam Czarna_Ines - 2007-02-18 14:32 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez NiUśKa_ (Wiadomość 3726181) ja już od jakiś 10 dni jestem w szczecinie, narazie cały czas na walizkach, jedno wielkie zamieszanie itp, ale jedno widze - nie myśle o tym, kto został, kogo kochałam. a nawet jeśli to w innych kategoriach. i teraz ja do niego nie pisze-to on pyta czy wszystki mi się układa, jak mi się tu podoba. nie żebym liczyła na powrót, nie tego bym nie chciała. ale ciesze się, że mam to za sobą i potrafie dalej żyć i wierzyć w lepsze, słoneczne jutro:) pozdrawiam Cudownie Niuśka, bardzo się cieszę, że widzisz światełko w tunelu:). W moim życiu też zaszły pewne zmiany, małe, bo małe, ale zawsze zmiany. Boję się trochę tego nowego, ale skoro Tobie udaje się w innym mieście, to tylko dowód dla mnie, że mnie w tym samym też ma szansę spotkać coś dobrego. Ja nadal walczę, walczę o Nas, o siebie i o Niego. Chociaż czasami brakuje siły... JoannM - 2007-02-18 15:23 Dot.: Koniec związku... chce tylko Ci powiedziec ze Cie rozumiem Ines... sprobuj, bedac z nim, tworzyc "cos swojego", mowic sobie, ze jestes najwazniejsza, znalezc jakies pasje/hobby, pielegnowac przyjaznie. Zebys-bo tak moze byc- jak zostaniesz sama-tak naprawde miala jednak wiele.. Czarna_Ines - 2007-02-20 05:53 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez JoannM (Wiadomość 3728903) chce tylko Ci powiedziec ze Cie rozumiem Ines... sprobuj, bedac z nim, tworzyc "cos swojego", mowic sobie, ze jestes najwazniejsza, znalezc jakies pasje/hobby, pielegnowac przyjaznie. Zebys-bo tak moze byc- jak zostaniesz sama-tak naprawde miala jednak wiele.. Bardzo mądre słowa, jednocześnie bardzo smutne...Miłość czasem jest głucha, ślepa, nie widzimy, nie słyszymy rzeczy oczywistych. Być może i ja nie widzę wszystkiego, bo nie chcę zobaczyć, nie słyszę tego, co tak naprawdę powinnam. Jedyne czego chcę, to żeby było jak dawniej i zrobię wszystko, by tak było. Mam nadzieję, że to nie walka z wiatrakami... JoannM - 2007-02-20 22:14 Dot.: Koniec związku... Życzę Ci tego, może akurat Tobie sie uda.. bo czasem sie udaje.. Pamietaj tylko o wyjsciu awaryjnym, zeby nie zostac na lodzie- gdy jemu sie znow odwidzi.. :( Czarna_Ines - 2007-02-20 22:19 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez JoannM (Wiadomość 3749534) Życzę Ci tego, może akurat Tobie sie uda.. bo czasem sie udaje.. Pamietaj tylko o wyjsciu awaryjnym, zeby nie zostac na lodzie- gdy jemu sie znow odwidzi.. :( Pamiętam... Uczę się żyć sama z sobą, jest ciężko, bo do tej pory widziałam tylko Jego, właściwie to nadal tak jest... Ale uczę się, staram się uczyć... chmurka.pl - 2007-02-24 13:07 Dot.: Koniec związku... Cytat: Napisane przez Czarna_Ines (Wiadomość 3749582) Pamiętam... Uczę się żyć sama z sobą, jest ciężko, bo do tej pory widziałam tylko Jego, właściwie to nadal tak jest... Ale uczę się, staram się uczyć... Staraj się dalej. Uwierz mi , że wygrasz ze swoimi myślami. Do niedawna myślałam ,że mi się nie uda żyć bez NIEGO , ale zrozumiałam wiele rzeczy, teraz wiem, że dobrze się stało! adatka - 2007-02-27 21:43 Dot.: Koniec związku... Ja dokładnie 6 lat temu przeżywałam cos strasznego nawed nie potrafie o tym myslec bo bol powraca :( - mało brakło bym nie wpadła w depresje,po przeczytaniu listu od chłopaka przeżyłam szok- ryczałam dniami i nocami nie miałam sie komu wygadac zamknęłam sie w sobie -duzo czasu upłyneło zanim wziełam sie za siebie i wyszłam do ludzi - zalezało nam na sobie ale niestety szczescie szybko sie skonczyło - myslałam ze nie bede potrafila z nikim innym byc ze on to byl ten jeden jedyny,ze takiego drugiego juz nie ma na świecie -ale po roku doszłam do siebie zaczęłam myslec troche inaczej i wyszło tak że poznałam fajnego miłego chłopaka który teraz jest moim mężem i ciesze sie ze tak wszystkie sprawy sie poukładały-widocznie było nam to pisane ;) |
|
Free website template provided by freeweblooks.com |