Cytat Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta. Żydowska maksyma |
miłość działa na mnie destrukcyjnie...
Gezelle - 2009-02-09 14:32 miłość działa na mnie destrukcyjnie... ...i dochodzi już do tego, że muszę to tutaj opisać, bo nie wiem co dalej robić... Jestem już 2 lata z moim chłopakiem, od pół roku mieszkamy razem, jesteśmy w sobie zakochani. Ja jako typ indywidualistki (w dodatku spod znaku Lwa), nigdy bym nie przypuszczała, że tak kogoś pokocham. Ale jak już pokochałąm to tak mocno, że na śmierć i życie, i nie radzę sobie już z zaborczością, wiem ,ze jestem coraz bardziej odpychająca i coraz mniej dla niego atrakcyjna, ale kółko sie samo nakręca... Robie mu awantury, że spycha mnie na drugi plan, potem tego żałuję, zaczęłam brać środki uspokajające, żeby umieć bardziej TO OLEWAĆ, ale to nie za bardzo pomaga, bo on widzi, że zanim łyknę procha to jest coś "znów nie tak". Dziś doszło do strasznie dziwnej sytuacji. On wyjechał na konferencje studenckie do francji na 9 dni i ma dzisiaj wracać. Ja cały czas czekałam z utęsknieniem na ten dzień, a tu nagle dzwoni jego tata, ze jedzie ze mną ( a miałąm jechać sama) i moje wszystkie plany i cały scenariusz powitania legł w gruzach...wiem, ze to głupie, ale ja nie mogłam się w danym momencie powstrzymać, żeby nie powiedzieć chłopakowi o moim niezadowoleniu itp. POtem stwierdziłąm,ze to głupie, zjadłam procha, zeby sie uspokoić i leżałam już odpręzona, a kiedy on zadzwonił,zeby mnie przeprosić i załagodzić, i było już ok a potem powiedział,ze zakochał się w Paryżu, znowy zaczęło mnie prawie telepać i musiałam drugą tabletke wziąć... To jest niemnormalne!! Ta miłość mnie niszczy!! Nie mogę w żaden sposób odnaleźć siebie, olać go chociaż na chwilę! Uczucia każdego normalnego człowieka z czasem opadają ze 100 do 80 % i przechodzi się na inny etap miłośći, którym jest przywiązanie. A dlaczego ja cały czas muszę mieć 200% normy, czarne i białe, miłość lub śmierć? Jak w piosence Mannam" miłość wyśniona, zazdrości kochanka i z tęsknoty kona, wywołuje wojny...". Tylko ile można? - to samozapłon! Co mam robć? Długo tak nie wytrzymam... pomóżcie mi proszę! ehjano - 2009-02-09 14:56 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Sadzę iż powinnaś przystopować. Ja rozumiem ze szybko w tobie krew buzuje, no ale bez przesady. Jak sama zauważyłaś - wykończysz się. Najlepiej zajmij się czymś, aby nie myśleć tyle o tym wszystkim, nie planować bo troszkę to żenujące wkurzać się i robić awantury o to, że ojciec chce przywitać syna. Zwolnij, uspokój się- są jakieś granice. anesthetize - 2009-02-09 14:58 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Gezelle (Wiadomość 10895840) ...i dochodzi już do tego, że muszę to tutaj opisać, bo nie wiem co dalej robić... Jestem już 2 lata z moim chłopakiem, od pół roku mieszkamy razem, jesteśmy w sobie zakochani. Ja jako typ indywidualistki (w dodatku spod znaku Lwa), nigdy bym nie przypuszczała, że tak kogoś pokocham. Ale jak już pokochałąm to tak mocno, że na śmierć i życie, i nie radzę sobie już z zaborczością, wiem ,ze jestem coraz bardziej odpychająca i coraz mniej dla niego atrakcyjna, ale kółko sie samo nakręca... Robie mu awantury, że spycha mnie na drugi plan, potem tego żałuję, zaczęłam brać środki uspokajające, żeby umieć bardziej TO OLEWAĆ, ale to nie za bardzo pomaga, bo on widzi, że zanim łyknę procha to jest coś "znów nie tak". Dziś doszło do strasznie dziwnej sytuacji. On wyjechał na konferencje studenckie do francji na 9 dni i ma dzisiaj wracać. Ja cały czas czekałam z utęsknieniem na ten dzień, a tu nagle dzwoni jego tata, ze jedzie ze mną ( a miałąm jechać sama) i moje wszystkie plany i cały scenariusz powitania legł w gruzach...wiem, ze to głupie, ale ja nie mogłam się w danym momencie powstrzymać, żeby nie powiedzieć chłopakowi o moim niezadowoleniu itp. POtem stwierdziłąm,ze to głupie, zjadłam procha, zeby sie uspokoić i leżałam już odpręzona, a kiedy on zadzwonił,zeby mnie przeprosić i załagodzić, i było już ok a potem powiedział,ze zakochał się w Paryżu, znowy zaczęło mnie prawie telepać i musiałam drugą tabletke wziąć... To jest niemnormalne!! Ta miłość mnie niszczy!! Nie mogę w żaden sposób odnaleźć siebie, olać go chociaż na chwilę! Uczucia każdego normalnego człowieka z czasem opadają ze 100 do 80 % i przechodzi się na inny etap miłośći, którym jest przywiązanie. A dlaczego ja cały czas muszę mieć 200% normy, czarne i białe, miłość lub śmierć? Jak w piosence Mannam" miłość wyśniona, zazdrości kochanka i z tęsknoty kona, wywołuje wojny...". Tylko ile można? - to samozapłon! Co mam robć? Długo tak nie wytrzymam... pomóżcie mi proszę! Mam podobnie do Ciebie, z tymże ja robię awantury o byłą żonę i przy każdej awanturze każę mu do niej "wyp...", a on płacze... I też nie wiem, co mam robic i jak sobie poradzic... Chyba koleżanko potrzebna nam jakaś terapia :eek: kermitowa - 2009-02-09 15:00 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... moze sprobuj najpierw pomyslec a pozniej dzialac, taka prosta zasada a jakze trudna do wprowadzenia w zycie. Wyluzuj sie troche, odpusc czasami bo moze byc taka sytuacja ze twoja druga polowka moze miec tego dosc. aha i ogranicz te 'prochy' bo łatwo sie od nich uzaleznic. Gezelle - 2009-02-09 15:15 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... dziewczyny, widze że mnie rozumiecie, ja też rozumiem was, że jestem nadwrażliwa, wybuchowa, nie myślę zanim coś powiem i uzależniam się od prochów. Obiecałam sobie, że będę nad sobą pracować, że nie dam się porwać tej burzy, ale to jest TAK NIEZWYKLE TRUDNE. BO w tym danym momencie moje uczucie przykrości, odrzucenia i olewania mnie jest tak spotęgowane, że po prostu nie da się pohamować. A najśmieszniejsze jest to, że jeszcze kilka lat temu byłąm tak poukładana emocjonalnie, pełna harmonii, pogodzona z życiem i światem, dużo czytałąm, zachwycałam się pięknem świata. Rozchwianie emocjonalne? Depresja?? Takie rzeczy dla mnie nie istniały - gwidzałam sobie na to wesoło. Co takiego się stało? Przecież miłość w niczym nie przeszkadza, wręcz pomaga! A ta właśnie mnie zabija. Anasthaise - chyba masz racje- jakaś terapia albo do czubków..;) anesthetize - 2009-02-09 15:17 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Gezelle (Wiadomość 10896563) dziewczyny, widze że mnie rozumiecie, ja też rozumiem was, że jestem nadwrażliwa, wybuchowa, nie myślę zanim coś powiem i uzależniam się od prochów. Obiecałam sobie, że będę nad sobą pracować, że nie dam się porwać tej burzy, ale to jest TAK NIEZWYKLE TRUDNE. BO w tym danym momencie moje uczucie przykrości, odrzucenia i olewania mnie jest tak spotęgowane, że po prostu nie da się pohamować. A najśmieszniejsze jest to, że jeszcze kilka lat temu byłąm tak poukładana emocjonalnie, pełna harmonii, pogodzona z życiem i światem, dużo czytałąm, zachwycałam się pięknem świata. Rozchwianie emocjonalne? Depresja?? Takie rzeczy dla mnie nie istniały - gwidzałam sobie na to wesoło. Co takiego się stało? Przecież miłość w niczym nie przeszkadza, wręcz pomaga! A ta właśnie mnie zabija. Anasthaise - chyba masz racje- jakaś terapia albo do czubków..;) do czubków to się nie kwalifikuje, ale jakieś długotrwałe leczenie... :ehem: Gezelle - 2009-02-09 15:18 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... wyśmiejecie mnie, ale nawet myślałam o tym żeby wyluzować się przez palenie trawki.... Bo to czego mi brak to WYLUZOWANIE . No własnie - jak się wyluzować tak ,zeby się nie uzależniać? kermitowa - 2009-02-09 15:22 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Gezelle (Wiadomość 10896563) dziewczyny, widze że mnie rozumiecie, ja też rozumiem was, że jestem nadwrażliwa, wybuchowa, nie myślę zanim coś powiem i uzależniam się od prochów. Obiecałam sobie, że będę nad sobą pracować, że nie dam się porwać tej burzy, ale to jest TAK NIEZWYKLE TRUDNE. BO w tym danym momencie moje uczucie przykrości, odrzucenia i olewania mnie jest tak spotęgowane, że po prostu nie da się pohamować. A najśmieszniejsze jest to, że jeszcze kilka lat temu byłąm tak poukładana emocjonalnie, pełna harmonii, pogodzona z życiem i światem, dużo czytałąm, zachwycałam się pięknem świata. Rozchwianie emocjonalne? Depresja?? Takie rzeczy dla mnie nie istniały - gwidzałam sobie na to wesoło. Co takiego się stało? Przecież miłość w niczym nie przeszkadza, wręcz pomaga! A ta właśnie mnie zabija. Anasthaise - chyba masz racje- jakaś terapia albo do czubków..;) mysle ze nie jest az tak zle z toba, sama dostrzegasz problem a to jest ogomny pozytyw w tym wszystkim. mowisz ze milosc cie zabija a wyobrazasz sobie zyc bez milosci??, bez twojego mezczyzny? Zacznij nad soba pracowac, a jak to ci sie nie uda moze psycholog? a odnosnie tych prochow nie mowilam ze jestes uzalezniona tylko musisz uwazac bo łatwo uzaleznic sie od nich a chyba nie warto... kermitowa - 2009-02-09 15:24 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Gezelle (Wiadomość 10896602) wyśmiejecie mnie, ale nawet myślałam o tym żeby wyluzować się przez palenie trawki.... Bo to czego mi brak to WYLUZOWANIE . No własnie - jak się wyluzować tak ,zeby się nie uzależniać? pisalas ze kiedys duzo czytalas, zylas w harmonii ze swiatem i dobrze ci z tym bylo, nie mozesz tego robic teraz skoro ma to na ciebie kojacy wplyw? Gezelle - 2009-02-09 15:24 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... a znacie jakiegoś dobrego psychologa w Warszawie? ja nigdy w życiu nie byłam w żadnym takim przybytku... lepiej państwowo czy prywatnie? Muesli - 2009-02-09 15:28 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... ... Gezelle - 2009-02-09 15:29 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... życie w harmonii ze światem to było życie singielki, kiedy pojawia się facet to wszystko runęło bo miłość stanęła na piedestale. Mam wymarzony ideał miłości , która wymaga poświęcenia całego życia. I ja daje to z siebie przy okazji spalając się do cna. I o zgrozo tego samego wymagam od NIego...Ale on jest przecież normalny i nie może mi tego dać:/ Nie umiem się zadowolić związkiem takim jak z "Kiepskich", albo takim jak wszystkie małżeństwa z mojej rodziny. Nie zadowole się ochłapami miłości... Ale chyba coś jest nie tak z moim systemem wartości... kermitowa - 2009-02-09 15:33 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Gezelle (Wiadomość 10896727) a znacie jakiegoś dobrego psychologa w Warszawie? ja nigdy w życiu nie byłam w żadnym takim przybytku... lepiej państwowo czy prywatnie? jestem z wrocławia takze nie pomoge ci w wyborze psychologa. Wydaje mi sie ze powinnas sama popracowac nad swoim zachowaniem, zastanowic sie czemu tak sie zachowujesz. Sprobuj troche ograniczyc swoje negatywne emocje, ten pomysl z paleniem trawki nie jest dobry tak samo jak z prochami. Jesli nie uda ci sie zmienic twojego zachowania samej to wtedy sie udaj do specjalisty. powodzenia hryzotemis - 2009-02-09 15:34 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Ja też jestem zaborcza, wybuchowa, robię awantury o takie pierdoły, że szok (podobnie zresztą jak Ty:D) i nie radzę sobie. Później zastanawiam się nad tym i uważam, że robię źle, ale przy kolejnym razie jest to samo. Ja po prostu idealizuję mojego partnera. Ma ze mną ciężko i ostatnio już nie wytrzymuje. Mam trochę podobnie do Ciebie, jednak również zupełnie inaczej i pewnie mam gorsze problemy ze sobą. Niestety ja tego nie chcę zmienić, bo chcę, żeby było jak sobie wyobrażam. Jeśli Ty się tak męczysz to dobrym wyjściem jest wizyta u psychologa:ehem: Gezelle - 2009-02-09 15:35 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Muesli - mój TŻ jeszcze mi tak nie powiedział, ale przy ostatniej awanturze, kiedy zrobiłąm naprawde nie lada scenę (kiedy to on zadzwonił do mnie o północy, ze nie wróci na noc, bo przeciąga się spotkanie z kumplami, a ja na to rano wyprowadziłam się i zopstawiłam tylko liścik, że najlepiej będzie jak odpoczniemy od siebie, a ptem nie odbierała tel przez cały dzień.oczywiście w końcu nie wytrzymałam i położyliśmy się spać grzecznie pogodzeni).... wtedy on powiedział,ze powoli ma już tego dosyć... Muesli - 2009-02-09 15:41 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... ... Gezelle - 2009-02-09 15:45 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Bardzo się cieszę widząc, że nie jestem sama z takim problemem. Myślę, że wcześniej któraś z Was napisała mądrą rzecz, że duży plus dla nas to w ogóle dostrzec, że coś się robi źle. Teraz pozostaje nam tylko wymyślić jakiś zestaw zachowań, które musimy wdrażać w życie w takich trudnych chwilach. Od razu nadmienię, że liczenie do 10-ciu, kilka głębokich oddechów, albo branie proszka na uspokojenie nic nie daje... Wyjść z domu - też nie, bo jak wróce, to on będzie chciał wyjaśniać i od nowa będzie to samo... Gezelle - 2009-02-09 15:48 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... może warto zacząć robić coś totalnie idiotycznego (np głośno śpiewać piosenke, albo śmiać się jak JOker z batmana? Próbowałyście kiedyś? iustitia - 2009-02-09 15:52 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Moim zdaniem, trochę zaborczości i zazdrości w związku musi być. Ale powinnaś sobie uzmysłowić, że masz z tym poważny problem, wymyka Ci się to spod kontroli, aż musisz jeść proszki. Chyba sama siebie nie poznajesz i niepokoisz się. Więc najlepsza droga to psycholog, a może wspólna terapia, bo może Ty podświadomie tak reagujesz na jakieś jego zachowanie, typu dużo koleżanek, stąd niepokój i te nerwy. Warto to opanować, inaczej zniszczysz ten związek. tequillaaaaaa - 2009-02-09 15:58 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... pokaz mu ten post, niech wie ze widzisz problem i chcesz nad nim pracowac Gezelle - 2009-02-09 16:01 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... ...i że są dziewczyny z takimi samymi problemami... Słuchajcie, takie forum i takie wspaniałe forumowiczki naporawde mogą bardzo podnieść na duchu. Dzięki! :) Muesli - 2009-02-09 16:31 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... ... niczka87 - 2009-02-09 16:50 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Gezelle (Wiadomość 10896896) wtedy on powiedział,ze powoli ma już tego dosyć... Mój kilkuletni związek między innymi rozpadł się przez nadpobudliwość i nie panowanie nad własnymi emocjami. Mam również koleżankę, której facet też powiedział, że ma już takiego zachowania dosyć. Bo ile można wytrzymywać w atmosferze ciągłych awantur, ciągłego wisku, krzyku. Napisałaś "robie mu awantury, że spycha mnie na drugi plan". Jeżeli masz podstawy do tego, by tak sądzić to ok. Ale dlaczego odrazu awantura? Nie potrafisz mu normalnie na spokojnie powiedzieć o co Ci chodzi? Tym, że wybuchasz nastrajasz go negatywnie do swojej osoby. Pozatym mam wrażenie, że nie widzisz poza nim świata w dosłownym sensie tego znaczenia. Myślisz tylko o nim, dobrze... miłość miłością, ale czy masz czas na przyjaźń, znajomych, hobby? suszarka - 2009-02-09 17:05 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... również Cię dobrze rozumiem. Wczoraj wpadłam w taki szał ( o co nie wiem),że scena toczyła się dalej na ulicy.Darcie się, płacze,tupanie nogą.Zrzucam to na hormony (odstawienie tabletek) albo na swoją niepewność ( jak kocha to nie odejdzie, wytrzyma z jędzą. ).Wiem, destrukcyjne, płytkie,debilne. lexie - 2009-02-09 17:30 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Muesli (Wiadomość 10897813) włączmy to forum i wyrzućmy tutaj wszystkie swoje flustracje! fRustracje Wydaje mi się, że to nie miłość Cię niszczy, ale zaborczość. Skąd ta zaborczość się bierze - nie wiem. Może z niepewności siebie? Z braku zaufania do TŻta? Może utrwalił Ci się taki wzorzec zachowania i dlatego go powielasz? Może podświadomie chcesz sprawdzić "ile on wytrzyma"? Ktoś Cię kiedyś porzucił, jakaś ważna osoba? Może w dzieciństwie? Trudno ocenić co się dzieje na odległość. Przyznam, że kiedyś sama miałam takie zagrania, w pierwszym moim związku - kiedy to zakochanie było tak silne, że aż obezwładniające. Wtedy byłam wręcz fizycznie chora kiedy nie widziałam faceta przez parę dni. Teraz jestem w innym związku, na samym początku też bywałam zaborcza, ale nie aż tak. Teraz prawie przeszło. Mieszkamy razem, spędzamy razem wiele czasu, więc jak czasem się nie widzimy to tak nie przeżywam. W ogóle wraz z pewną rutyną przyszło więcej spokoju w tym związku. Aninek - 2009-02-09 17:37 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Gezelle (Wiadomość 10896793) życie w harmonii ze światem to było życie singielki, kiedy pojawia się facet to wszystko runęło bo miłość stanęła na piedestale. Mam wymarzony ideał miłości , która wymaga poświęcenia całego życia. I ja daje to z siebie przy okazji spalając się do cna. I o zgrozo tego samego wymagam od NIego...Ale on jest przecież normalny i nie może mi tego dać:/ Nie umiem się zadowolić związkiem takim jak z "Kiepskich", albo takim jak wszystkie małżeństwa z mojej rodziny. Nie zadowole się ochłapami miłości... Ale chyba coś jest nie tak z moim systemem wartości... Żadna miłość nie wymaga poświęcenia całego życia,jak tak dalej pójdzie staniesz się kobietą-bluszczem i chłopak od Ciebie ucieknie.Znajdź sobie zainteresowania,pasje,ina czej naprawdę nie wróżę wam dobrze(jaki chłopak wytrzyma w związku,gdzie liczy się tylko MIŁOŚĆ,a na resztę nie ma czasu,miejsca i ochoty?).Mam pytanie-co z jego pasjami, z wychodzeniem z kolegami?Czy Ty wychodzisz czasem sama? Gezelle - 2009-02-09 18:49 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Ogólnie jest tak, że mogę normalnie funkcjonować dopiero wtedy kiedy między nami jest ok. jestem zdolna do wielkich rzeczy kiedy wiem, że on o mnie akurat myśli i mnie kocha. A kiedy tego nie czuje, jestem jak sparaliżowana i nie mogę zrobić nic. Odkąd jesteśmy razem przestali mnie interesować inni ludzie, bo uznałam, ze nikt mnie tak nie rozumie jak on. Zerwały się więc przyjaźnie. POtem miałam przykrą sytuację z rodzicami - przemoc fizyczna i zostałąm bez domu, mieszkałam najpierw kątem u babci a potem K. załatwił nam mieszkanie. Tą trwającą ok. rok sytuację przypłaciłam nerwicą. Rodzice nie są dla mnie wsparciem, wręcz antyprzykłądem, więc może dlatego mam jakieś chore jazdy... Myślę że ten problem jest wielopłaszczyznowy i nałożyło się kilka niemiłych faktów i tak to owocuje... Co do jego zainteresowań i kumpli to też nie ma ich zbyt wielu, woli spędzać czas ze mną - swoją ukochaną dziewczyną, o ile tylko jestem miła...:/ Aninek - 2009-02-09 18:51 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Gezelle (Wiadomość 10900476) Ogólnie jest tak, że mogę normalnie funkcjonować dopiero wtedy kiedy między nami jest ok. jestem zdolna do wielkich rzeczy kiedy wiem, że on o mnie akurat myśli i mnie kocha. A kiedy tego nie czuje, jestem jak sparaliżowana i nie mogę zrobić nic. Odkąd jesteśmy razem przestali mnie interesować inni ludzie, bo uznałam, ze nikt mnie tak nie rozumie jak on. Zerwały się więc przyjaźnie. POtem miałam przykrą sytuację z rodzicami - przemoc fizyczna i zostałąm bez domu, mieszkałam najpierw kątem u babci a potem K. załatwił nam mieszkanie. Tą trwającą ok. rok sytuację przypłaciłam nerwicą. Rodzice nie są dla mnie wsparciem, wręcz antyprzykłądem, więc może dlatego mam jakieś chore jazdy... Myślę że ten problem jest wielopłaszczyznowy i nałożyło się kilka niemiłych faktów i tak to owocuje... Co do jego zainteresowań i kumpli to też nie ma ich zbyt wielu, woli spędzać czas ze mną - swoją ukochaną dziewczyną, o ile tylko jestem miła...:/ Nie uważasz,że to trochę(przepraszam za słowo)nienormalne,że jesteście prawie bez znajomych? Muesli - 2009-02-09 20:09 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez lexie (Wiadomość 10898782) fRustracje sorry to z rozpędu :p: niczka87 - 2009-02-09 20:23 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez Aninek (Wiadomość 10900548) Nie uważasz,że to trochę(przepraszam za słowo)nienormalne,że jesteście prawie bez znajomych? Również to potępiam bardzo bardzo mocno. Urywać wszelkie znajomości bo wielka miłość spotkała, a jak przychodzi koniec miłości czy jakieś nieporozumienia to nie ma do kogo gęby otworzyć i jest płacz i zgrzytanie zębami. Kolosalny błąd. lexie - 2009-02-09 20:26 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Ne chcę się tu zabierać za "domową psychoanalizę", ale uważam, że Twoje zachowanie ma wiele wspólnego z sytuacją w Twoim domu rodzinnym. Jednak zalecałabym psychologa, bo to na pewno problem do rozwiązania :ehem: Tylko musisz znaleźć takiego który Ci będzie odpowiadał i nie zrażać się zbyt szybko, terapia to proces który trochę trwa. Silwena - 2009-02-09 20:31 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Przeczytaj sobie książeczkę, w sposob bardzo humorystycznie napisany, a pokazuje zdrowe podejście do bycia razem. Przede wszystkim powinno się być sobą. Szczęśliwą osobą z bycia sobą i dla siebie, a pozniej dla drugiej połowy. Argov Sherry - "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy", moge na PW dać Ci linka do biblioteki z wersja internetową do czytania. Nie zniechęcaj sie tytułem, ja sie nim sugerowałam, a okazało sie, że mowa o czym całkiem innym. Gezelle na pewno zanim zostałaś jego naklejką, byłaś pewną siebie, wesoła i niezwykle pociagajaca dziewczyna, u mnie tez osobowość sie przemaglowała, rozniez przez klopoty rodzinne, z tym, że ja biore tylko ziołowe uspokajacze, a psychotropy od lekarza leza nieruszane, bo walcze sama, dla siebie. Trzymaj sie i miłej lektury :hi: Alvesta - 2009-02-09 20:33 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... Cytat: Napisane przez niczka87 (Wiadomość 10902530) Również to potępiam bardzo bardzo mocno. Urywać wszelkie znajomości bo wielka miłość spotkała, a jak przychodzi koniec miłości czy jakieś nieporozumienia to nie ma do kogo gęby otworzyć i jest płacz i zgrzytanie zębami. Kolosalny błąd. nie ma nic gorszego, kiedy druga osoba staje się całym światem w tym niestety złym znaczeniu - że nie ma nic poza nią. IMO to trochę chora sytuacja i nie spotkałam się z przypadkiem żeby taka sytuacja wyszła na dobre, a już zwłaszcza po rozstaniu. Niejedna osoba obudziła się z ręką w nocniku :cool: a co do problemu - dobrze że widzisz błędy. ja nie widzę innego wyjścia jak pracowanie nad sobą. W pewnym momencie miarka może się przebrać - chłopak straci cierpliwość i w Twoje deklaracje zmiany po prostu nie uwierzy. Gezelle - 2009-02-10 10:10 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... wiem, że to bardzo źle ,ze nie mam znjomych. A raczej ( znajomych mam) nie mam przyjaciół, przyjaciółki.l Cóż... w życiu tak się czasem zdarza, że ludzie tracą kontakt ze sobą, moja jedna przyjaciółka np. "zbzikowała" przez anoreksję i jest odizolowana przez leczenie, więc nie moja wina... Aktualnie cały czas staram się znaleźć przyjaciółkę, odświeżać kontakty itp. NIestety to nie takie łatwe w dzisiajszym świecie...studia, wyścig szczurów itp. A książkę na pewno przeczytam - jeszcze dziś zaczne, bo też iwele dobrego o niej słyszałam. Zapisuje się też do psychologa, ale to chyba muszę już odkładać fortunę na wizyty, prawda? (słyszałam, ze jedna wizyta to 200 zł)?? zielonka88 - 2009-02-10 10:57 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... jesli chodzi o tego psychologa to dowiedz sie czy nie ma możliwosci pójścia państwowo. Pewnie będziesz musiała trochę poczekać, ale w sumie gdybys zdecydowała się pojsc prywatnie- tez musiałbys poczekać aż uda Ci sie zgromadzić pieniążki. Pisałas ze jestes na studiach, więc spote znaczenie ma gdzie jesteś zameldowana- czy w wawie czy w rodzinnym mieście. Jeśli w rodzinnym miescie prawdopodobnie będziesz musiała przeniesć swoją "deklaracje" do przychodni w wawie. Jeśli chodzi o wizyty prywatne to nie jest tak źle, pracuje w znanym centrum medycznym, i tam cena wizyty wynosi 120 zł, i 90 zł za każdą następna. Silwena - 2009-02-10 14:17 Dot.: miłość działa na mnie destrukcyjnie... To nie sa zaburzenia osobowosci skoro zdajesz sobie sprawe ze kiedys bylas inna/ lepsza, po prostu wsłuchaj sie w to co napisalas i zajmij sie jakis czas soba, zebys zobaczyla ze Twoj TŻ bardzo Cie kocha. Bo na razie to on nie moze Cię az tak zapewnic bys byla zadowolona, bo Ty z siebie nie jestes. Moja opinia jest taka, ze nie trzeba Ci terapeuty czy psychologa, tylko porzadnie musisz sie wziąść za swoje zycie. Przeczytaj ksiazke. MOim zdaniem to nie MILOSC działą na Ciebie destrukcyjnie, tylko Ty na swoja miłosc. Pozdrawiam. papa :hi: |
|
Free website template provided by freeweblooks.com |