Cytat Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta. Żydowska maksyma |
bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem
change - 2009-11-04 23:59 bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Drogie wizażanki pomóżcie:roza:. Mam nadzieje, że dzięki waszym sugestiom będę lepiej wiedziała co zrobić ze swoją najbliższą przyszłością, bo w teraz nic już nie wiem, wątpliwości z każdą chwilą rosną... Sytuacja wygląda tak,że od jakiegoś czasu w moim życiu nic się nie dzieje... Studiuje, pracuje, ale nie mam praktycznie osób , które znaczyłby dla mnie coś więcej... Czuje, że prawdziwe życie dzieje się obok mnie... Zaczyna dobijać mnie ta sytuacja i za wszelką cenę chciałabym to zmienić, dać szanse wydarzeniom się zadziać,a muszę zaznaczyć, że jestem w tej chwili na małym życiowym zakręcie, straciłam wiarę w siebie i cały czas mam wrażenie, że nawet jesli zdarzaja sie lepsze dni, to jestem do niczego i nie wiem po co żyje... I tutaj pojawia się promyk nadziei w postaci znajomego z internetu, który po kilkumiesięcznej wymianie wiadomości i rozmowie na gg, sugeruje mi żebym zdecydowała się przenieść tą znajomość w bardziej rzeczywisty świat i wybrala się na koncert naszego ulubionego zespołu, który na początku przyszłego roku zagra w Jego mieście.... Pomysl jak dla mnie bardzo mily i fajny, i bez tego dodatkowego powodu nie mialabym nic przeciwko by sie wybrać... Ale mam z tym mnóstwo wątpliwości, było kilka osób które poznałam tą drogą, a mimo pewnej zażyłości nie miałam odwagi by to sprawdzić i sie spotkać z nimi. Czego też oczywiście żałuje. Bilety na ten koncert już są w sprzedaży i on nawet ostatnio pytajac mnie czy w ogole sie wybieram, sam z siebie zaproponowal , że może dla mnie nabyć bilet ze zniżką... (zniżka jest symboliczna, ale liczy sie to, że wtedy musiałabym wybrać się na 100 % i nie mialabym wyjscia musialabym się z nim spotkać,bo mialby moj bilet :brzydal:) Dal mi czas do namyslu do piatku (potem oczywiscie bilet organizuje na wlasna reke, co bardziej mi odpowiada) Nie wiem co mu odpowiedzieć,ze?... - Zgadzam się i decyduje na koncert. Muszę wiedzieć z kim jadę, jak wrócę czy jednak będę sama. W co powiem szczerze najmniej wydaje mi sie prawdopodobne... - Takze sie decyduje na koncert, ale za kupienie biletu dziekuje, co mi daje wiecej czasu na dopracowanie kwestii organizacyjnej i przemyslenie wszystkiego.. - Raczej nie pojade. Bardzo prawdopodobne jesli moje lęki odnosnie konfrontacji z jego osobą będą zabojcze i nie bede mogla sobie zorganizować powrotu...I czuje sie z tego powodu beznadziejnie, a ta wirtualna czesc znajomosci z nim tez sie zepsuje z tego powodu...Bo on pomysli, ze dopiero cos ze mna nie tak i nie warto sie mna przejmowac... Starałam się nie idealizować siebie w tych rozmowach z nim, ale mam wrażenie, że odbiera mnie jako kogoś fajniejszego niż jestem w rzeczywistości, ja go akceptuje takim jakim jest, widzialam jak wyglada (on mnie nie, chociaz o to nie nalega), lubie z nim rozmawiac,mamy mnostwo wspolnych tematow typu ksiazki, muzyka,ogolnie o zyciu,jest niesamowicie inteligentny i oczytany, lubie jego poczucie humoru i to, ze w odroznieniu ode mnie jest pewny siebie , towarzyski , ma swoje zdanie ...Np. takie, zna kogoś dopiero wtedy, jeżeli pozna go w bezposrednich okolicznosciach i jest pod tym wzgledem bardzo radykalny. Wydaje mi sie, ze mimo wszystko staralby sie byc mily, czuje z jego rozmow jakąś tam sympatie, chociaz ja sobie tego pierwszego spotkania nie wyobrazam... O tyle moze byc ciezko, ze na pewno On bedzie tam ze swoimi znajomymi,o czym mnie uprzedzil, a ja po prostu w wiekszej grupie trace rezon i zupelnie zachowuje sie jak ofiara losu, z kolei jesli ja pojade z kims, to takze nie bedzie najlepsze rozwiazanie, bo o ile bedzie mi razniej o tyle nie mam pomyslu na to kogo moglabym wziac (wzielabym moja przyjaciolke, ale po pierwsze przycmilaby mnie swoim urokiem, znajomoscia gier rpg itp... a po drugie kontakt z nia tez mam coraz mniejszy)zreszta ja sama nie wiem jak to będzie, kim my dla siebie w ogóle jesteśmy. Czy on będzie po prostu miły, bardzo miły czy przywita się ze mną, a reszte koncertu spedze sama??....:rolleyes: Robie z igły widły, ale to naprawde jedna z niewielu okazji, żeby wreszcie zacząć być sobą i albo się wreszcie zaakceptować, poznać nowych ludzi albo zamknąć w sobie i nie wychodzić stamtąd a reszte życia spędzić na odludziu... Opowiedzialam o nim i o tej sytuacji mojej kolezance ,chociaz raczej slucham o opowiesciach d-m niz je inicjuje, nawet zaoferowala sie ze chetnie pojedzie (ale jest troche momentami szurnieta i nieobliczalna i tego tez sie obawiam, wiem zawsze jakies ale...) jakos chcialam sie jej z tego wygadac, chociaz tak jak mowie ona jest zupelnie z innej gliny ulepiona i ani koncert, ani ten moj znajomy by sie jej nie spodobali... Poza tym problemem jest to iz mimo ponad 20 lat na karku, mieszkajac z rodzicami mam strasznie nadopiekuncza rodzicielke, wszedzie widzaca zboczencow i potencjalnych mordercow...Kazda sytuacja, ktora wymyka sie spod jej kontroli jest zła.. Dostalam niewinna kartke, zaraz pytania od kogo, nie raz zdarzylo jej sie otwierac listy do mnie, ostatnio po tej kartce z ciekawoscia zagladala mi przed ramie w ekran komputera i nagle zbieralo jej sie na rozmowy, ale ja nie mam 13 lat :mad:.Jak to rozwiązać? Nawet spontaniczne wyjscie do kina z kolezanka (czy wy planujecie kino z duzym wyprzedzeniem, raczej nie? prawda?) wydaje jej sie podejrzany. Praktycznie ze wszystkiego musze sie jej tlumaczyc, chociaz wiem ze to troche nienormalne i nie raz jej mowilam, ze chcialabym zeby traktowala mnie z wiekszym zaufaniem i po partnersku, nigdy nie dalam jej powodow do zawodu i straty zaufania, a ona tym swoim podcinaniem mi skrzydel, uwazaniem ze na wszystko jest czas (tylko pytanie kiedy), ze znajomych to trzeba dobierac z okreslonego (najlepiej przykoscielnego :rolleyes:) kregu,ze nalezy znalezc odpowiedniego partnera (ktorego powinnam sobie pewnie narysowac..no bo jak go mam niby poznac jak ani nie mam okazji ku temu, a i robie sie coraz bardziej zakompleksiona) Rozmawialam z nia o tym nawet dzisiaj i tylko mnie zdołowała, bo nie chcę jej robić przykrości ale ta jej nadopiekunczość doprowadza mnie do szału i wzbudza poczucie winy, a przede wszystkim zamiast mnie chronić, tylko mnie niszczy... Przez to, że ona za mnie decyduje, albo zawsze tak jest, ze musze sie dostosowywac , to powoduje ze nie wiem czego chce od życia i jestem niezdecydowana, malo pewna siebie i asertywna. Mam ochotę czasami uciec z tej złotej klatki...Zupelnie inaczej jest chciec zwierzyc sie rodzonej matce ze swoich problemow i radosci, a co innego być wiecznie inwigiliowanym... Myślę nad tym, żeby po studiach inżynierskich zaryzykować i nie wybierać studiów na tym samym wydziale,tylko w innym mieście, chociaz naprawde jest to już desperacja, bo to dla mnie tez duze wyzwanie a i tutaj mi sie po prostu podoba. Albo chociaż znaleźć kogoś z kim mogłabym wynajmować mieszkanie (chociaz z punktu widzenia osoby ktora ma 25 km do centrum jest to kiepski argument i zaraz zostanie odczytany jako zdrada i niewdziecznosc ..). Przez to cala kwestia dojazdu do,powrotu i jakos znalezienia racjonalnego powodu dla tego koncertu wydaje sie problemem... Powaznie rozwazam wakacyjna prace za granica, pod tym katem zaczynam wypytwac kolezanke, ktora byla na takim wyjezdzie, a tą drugą " szurnieta;)" namawiam zeby sie ze mna wybrala...I wstepnie się zgodziła. Chce zrobić cokolwiek! Zeby po prostu zaczac zyc i przestac sie dusic... Myslalam nawet, zeby zełgać, że ten koncert to jest jakaś dwudniowa wycieczka ze studiów, żeby nie musiec się tłumaczyć i rezygnować z tego... Gdzieś wewnątrz mnie jest taka myśl,że jakbym miała dzisiaj umrzeć to nie miałabym czego żałować, ani do kogo tęsknić mimo, że dzisiejszy dzień mogę zaliczyć do bardziej udanych z tych minionych ostatnio, wracając do domu cieszyłam się z jednej strony z tego, ze znalazłam powód do pracy na sobą, całe trzy miesiące na metamorfoze wyglądu,poprawe myślenia o sobie pod katem tego spotkania z Nim, chce go poznac, naprawde zalezy mi na tym jakie wrazenie na nim wywre, czy bedzie nam sie dobrze rozmawialo i czy mnie polubi, taka jaka zawsze staralam sie byc, w rozmowach z nim... Cieszyło także mnie dzisiejsze miłe popołudnie z koleżankami ze studiów po którym, oczywiscie miałam wykład, że powinnam sie jeszcze kurować mimo, że dobrze się czuje.:confused::cool:To kiedy mam zacząć żyć jak nie teraz, kiedy najlepsze lata mojego życia dzieją się bez mojego udziału ... Mam nieliczne możliwość rozerwania się ze znajomymi z uczelni, nie stronie od ludzi, mam chęć do poznawania nowych miejsc i ludzi, ale jak mam toczyć walkę w wieku 22 lat o wyjście na jedną studencką imprezę to mi się wszystkiego odechciewa...a nawet bardziej jestem domatorka niz imprezowiczka, ale chce zlapac jakis kontakt z nimi, a nie tylko widziec sie na zajeciach. Wszystko to jest strasznie pogmatwane, ja sama sie gubie..:rolleyes: To jest efekt moich zaniedban, braku determinacji, niesamodzielnosci, mojego myslenia o sobie i tej nadopiekuczosci, ze nawet głupia poltoradniowa-dwudniowa wycieczka do miasta oddalonego 150 km wydaje się wyprawą na Księżyc... Nie wiem co gorsze czy ten mój brak wiary w to, że sprostam wyobrażeniu jakie on widzi (choć on jest tak pragmatyczny, że pewnie nie ma żadnego na mój temat wyobrażenia ...) czy załatwienie tej całego "wyjazdu" bez wojny domowej... Co do tego pierwszego to ponieważ duża część mnie chce zaryzkować, będę robić wszystko, żeby poczuć się pewniejszą w jego towarzystwie, zaczęłam odchudzanie na poważnie, przed samym spotkanie oczywiscie bardziej zadbam o siebie, może to coś pomoże... Zapisanie się do psychologa,kurs tańca.. itp. Nie wiem ile z tego zrealizuje, ale lepsze robienie czegoś niż siedzenie z zalozonymi rękami... Co robić?Odpuscic to sobie i czekać na lepsze okazje od losu? Może kiedyś uporam się z tą pępowiną, aktualnie bardzo mi zależy na tej znajomości, nie wiem jak ona się dalej rozwinie, co będzie po tym poznaniu się face to face... :confused: Prosze doradzcie cokolwiek... Nie umiem być z tymi wszystkimi myślami sama..:mur: kropka241 - 2009-11-05 02:08 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem ja bym sie wybrala na ten koncert:) jak nie zaryzykujesz to sie nie dowiesz czy faktycznie w realu tez fajnie by sie wam rozmawialo:) bierz kolezanke, zalatwiajcie hotel:) zreszta to jakas odmiana bedzie od codziennosci suszarka - 2009-11-05 07:41 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Przepraszam, ale sama stwarzasz sobie problemy. Pierwsza sprawa, jedź na koncert. Co niby masz stracić? Albo gość okaże się fajny tak jak przez net, albo okaże się idiotą. W pierwszym przypadku będzie super, w drugim też dobrze. Piszesz, że masz ponad 20 lat i pracujesz. Jak pracujesz to zawsze możesz się wyprowadzić. Szczególnie, że Twoja sytuacja w domu nie jest zdrowa a przez to wpływa na Ciebie, na Twoje zachowania, determinuje Twoje postrzeganie rzeczywistości. Dla mnie to jedyne rozwiązanie. Kaliopea - 2009-11-05 09:06 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Chyba za dużo myślisz. Zacznij w końcu działać ;) Nawet jeśli znajomość internetowa potoczy się nie tak jak byś chciała, nie będziesz sobie zarzucać, że nawet nie spróbowałaś. Co do tej trzeciej opcji, że nie pojedziesz na koncert to ja na jego miejscu nie pomyślałabym sobie, że z Tobą jest coś nie tak, tylko, że zwyczajnie nie masz ochoty mnie poznać i spędzić ze mną czasu. Skoro obawiasz się, że na tym koncercie będziesz czuła się nieswojo w grupie jego znajomych, weź jakiś swoich znajomych. A może zorganizujecie jakieś wcześniejsze spotkanie, posiedzicie, pogadacie przy kawie, zobaczycie jak się na żywo rozumiecie? I pierwsze lody zostaną przełamane. Co do odchudzania i innych wielkich planów rozumiem, że można to chcieć robić dla samej siebie, żeby lepiej się poczuć. Zupełnie nie rozumiem faktu, że można to robić tylko i wyłącznie dla kogoś innego, żeby wywrzeć na nim wrażenie. Więcej wiary w siebie! Tak czytam i czytam: chciałabyś więcej imprezować, ale jesteś jednocześnie typową domatorką, chciałabyś jechać na ten koncert, ale jednocześnie nie chcesz bo się boisz, chciałabyś mieć więcej luzu w domu, ale jednocześnie nie chce Ci się o to walczyć i nic zmieniać. To jest życie ;) Jeśli sama nie weźmiesz go w swoje ręce i nie zaczniesz działać to do końca życia będzie to tak wyglądać: "chciałabym, ale ......................... .................... (i tu należy wpisać bardzo wiarygodnie brzmiące wymówki, które w jakimś stopniu będą usprawiedliwiały naszą bezczynność). Co do nadopiekuńczej mamy małymi kroczkami a jestem pewna że z czasem przyzwyczai się do tego, że częściej wychodzisz z domu ;) change - 2009-11-05 11:34 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem dzięki za odpowiedzi dziewczyny, wiem, że wyglada to niedorzecznie i wynajduje problemy tam gdzie ich nie ma... ale po to założyłam ten wątek, żeby w końcu to sobie uświadomić... :P Na razie jestem skłonna odpowiedzieć mu, że wybiorę się na koncert, nadal rozważam możliwość zabrania kogoś ze sobą. O tym, żeby przełamać lody wcześniej rozmawiając sam na sam wydaje mi się też fajny..Ale nie chce mu się narzucać... A co do tego, ze żle się zmieniac pod kogoś. Masz rację, ale juz tak bardzo mam siebie dość czasami, że się poddaje i nic nie robię żeby było lepiej. Mijam codziennie śliczne dziewczyny, w każdej jest coś na co można zwrócić uwagę i zazdroszczę im, że są takie naturalne, kobiece itp a ja, nie byłabym w stanie spotkać się z kimś z dnia na dzień. Kaliopea - 2009-11-05 12:03 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez change (Wiadomość 15100796) dzięki za odpowiedzi dziewczyny, wiem, że wyglada to niedorzecznie i wynajduje problemy tam gdzie ich nie ma... ale po to założyłam ten wątek, żeby w końcu to sobie uświadomić... :P Na razie jestem skłonna odpowiedzieć mu, że wybiorę się na koncert, nadal rozważam możliwość zabrania kogoś ze sobą. O tym, żeby przełamać lody wcześniej rozmawiając sam na sam wydaje mi się też fajny..Ale nie chce mu się narzucać... A co do tego, ze żle się zmieniac pod kogoś. Masz rację, ale juz tak bardzo mam siebie dość czasami, że się poddaje i nic nie robię żeby było lepiej. Mijam codziennie śliczne dziewczyny, w każdej jest coś na co można zwrócić uwagę i zazdroszczę im, że są takie naturalne, kobiece itp a ja, nie byłabym w stanie spotkać się z kimś z dnia na dzień. Jakie tam narzucanie :confused: Pytasz po prostu czy nie miałby ochoty na kawę w Twoim towarzystwie, bo chciałabyś go poznać na żywo wcześniej niż na tym koncercie. Jak odpowie, że chętnie to ustalacie termin, jak nie to trudno. Korona Ci z głowy nie spadnie i świat się nie zawali jak pierwsza wyjdziesz z inicjatywą spotkania ;) Kiedyś trzeba się przełamać, a nie całe życie tak "wegetować", bo nie wypada, bo nie będę się narzucać itp. itd. Nie ma sensu porównywać się z innymi. Tak naprawdę to wszystko kwestia nastawienia. Jestem pewna, że nie jesteś w niczym gorsza od tych Twoim zdaniem ślicznotek mijanych na ulicy. Jesteś po prostu zakompleksiona i brakuje Ci wiary w siebie. Nie podoba Ci się coś w sobie to zmień to, staraj się nad tym pracować, by było lepiej, byś czuła się dobrze sama ze sobą. Co do spotkania z kimś z dnia na dzień, spróbuj. Zobaczysz to nic nie boli ;) szugarbejb - 2009-11-05 13:49 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Boże, 20 lat i rozkminiać przez pol strony jakis glupi koncert i, jakby od tego mialo zależeć Twoje życie. Jak można tak sobie życie komplikować to nie pojmuję, przeciez przyjdzie prawdziwy problem, jakaś choroba, tragedia i sobie kobieto nie poradzisz z kupnem chleba. Matka Cię inwigiluje, bo jej na to pozwalasz, i tyle. Ogarnij się, spotkaj się z tym kolesiem (zadzwoń, zapytaj, to nie boli), jak będzie fajny to jedź z nim na ten koncert i się dobrze, baw, żyj po prostu, a nie rozkminja czy on jest oczytane czy nie, bo nie o oczytanie w życiu chodzi. bluebluesky - 2009-11-05 14:26 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem A ja częściowo rozumiem Twoja matkę, skoro nie umiesz w tym wieku sama podejmować decyzji, zarówno tych małych, jak i dużych nie licz na to, że ktoś będzie traktował Cię, jak dorosłą osobę. sweetish - 2009-11-05 15:37 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez change (Wiadomość 15100796) dzięki za odpowiedzi dziewczyny, wiem, że wyglada to niedorzecznie i wynajduje problemy tam gdzie ich nie ma... ale po to założyłam ten wątek, żeby w końcu to sobie uświadomić... :P Na razie jestem skłonna odpowiedzieć mu, że wybiorę się na koncert, nadal rozważam możliwość zabrania kogoś ze sobą. O tym, żeby przełamać lody wcześniej rozmawiając sam na sam wydaje mi się też fajny..Ale nie chce mu się narzucać... A co do tego, ze żle się zmieniac pod kogoś. Masz rację, ale juz tak bardzo mam siebie dość czasami, że się poddaje i nic nie robię żeby było lepiej. Mijam codziennie śliczne dziewczyny, w każdej jest coś na co można zwrócić uwagę i zazdroszczę im, że są takie naturalne, kobiece itp a ja, nie byłabym w stanie spotkać się z kimś z dnia na dzień. Moim zdaniem powinniście sie spotkac wcześniej przed tym koncertem sam na sam, żeby się w końcu poznać...a dopiero później planować taka imprezkę (na która moim zdaniem powinnaś kogoś zabrać, skoro on też bedzie ze znajomymi). Takie spotkanie z internetowym znajomym mam za sobą i wiem jak się człowiek wtedy stresuje, nie wyobrażam sobie więc zebym miała na to pierwsze spotkanie iść od razu z nim na jakąś imprezę. Jeszcze pół biedy, gdybyscie mieli byc na tym koncercie bez znajomych, sami...no ale skoro on bedzie tam ze swoja paczką to... radziłabym Ci to przemyśleć jeszcze. Zaproponuj mu kawkę w swoim miescie, niech przyjedzie, bedzie po równo, raz on u Ciebie, raz ty u niego. Na koncercie przynajmniej już sie stresować nie bedziesz... A co do traktowania w domu- szugarbejb ma rację- traktują Cie tak, bo sobie sama na to pozwalasz. change - 2009-11-05 16:09 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem widze, zimny prysznic od dziewczyn, ale macie racje..dzieki ze chcialo wam sie czytac ten elaborat o koncercie na pol strony... Nie umiem podejmowac decyzji, przyznaje sie do tego, nie jest to dla mnie zaden powod do dumy, cos czym moglabym sie chwalic. Strasznie mnie to meczy. Ludzie w moim wieku zakladaja rodziny itepe, wiec sama czuje, ze juz od dawna nie umialam postawic granicy i to poczesci tez moja wina. Ale zawsze (wiem to zle zabrzmi) gdzie jest ofiara, to jest i kat...To sa latami wytworzone schematy zachowan, gdybym ja byla na miejscu mojej mamy nigdy by na cos takiego nie pozwolila, bo to rodzaj psychicznego kalectwa. Nigdy nie bylam osoba przebojowa, ale jest we mnie potrzeba rozwoju, przelamywania sie, teraz czuje sie po prostu okropnie i juz nie wiem co mam zmienic, zeby przestac wszystko analizowac, wszystkim sie przejmowac, za wszystko przepraszac....Wiec wiek nie ma nic do rzeczy przeciez..Są ludzie totalnie niezaradni życiowo po 30, są od nich osoby dwa razy młodsze z większym bagażem doświadczeń. Jestem pewna, ze gdybym miala mieszkac sama, to bym sobie poradzila, problemem jest to, ze nie umiem wykonac tego ruchu...To kwestia watpliwosci i strachu, czy wy nigdy czegos takiego nie czulyscie?Wcale sie nie dziwie,ze jestescie poirytowane tym co pisze, pomyslcie sobie co ja musze czuc , wy mozecie zamknac ten watek miec mnie i moje problemy z glowy, a ja od siebie nie moge uciec... Wiem, ze to moje niezdecydowanie cholernie komplikuje zycie... ale ja przeciez tez chce normalności. I uważam, ze to powinnam zmienić. Nie koncert jest jakims wielkim halo dla ktorego tworze watek. To tylko pretekst, bodziec ktory moglby cos zmienic. A koncert mógłby zmienić moje nastawienie, wreszcie dać mi szanse na troche spontaniczności i traktowania tak jak wy napisałyście tego jako coś zwyczajnego... Eh rozmawialam z nim dzisiaj chwile, pozniej poniewaz do jutra dal mi czas, napisalam ze dziekuje za jego propozycje i sama kupie bilet, bo jeszcze nie wiem z kim jade... On napisal po prostu Ok a potem, ze pozniej miejsca nie beda takie atrakcyjne...Nie moge sie deklarowac, bo nie wiem jak to zorganizowac, a przeciez on o tym nie musi wiedziec. Po czym jak przyznalam, ze moze miec racje (choc to za 3 miesiace) i wspomnialam o innym koncercie, ktory zostal wyprzedany , on dopisal ze nawet jakby nie byl i ostatnia plyta mi sie podobala to bym pewnie znalazla inny powod... czego juz nie umialam skomentowac, bo mial racje... :/ Na tym sie skonczyla rozmowa. Nie wiem czy ten watek jest nadal aktualny... :( Mam ochote się zastrzelić, zawsze musze wszystko zepsuc... : ( sweetish - 2009-11-05 16:33 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez change (Wiadomość 15105864) widze, zimny prysznic od dziewczyn, ale macie racje..dzieki ze chcialo wam sie czytac ten elaborat o koncercie na pol strony... Każdy ma swoje problemy, dla Ciebie są one ogromne, innym wydają się śmieszne, co nie znaczy, że należy je bagatelizować. Od tego jest forum, pisz, jeśli Cie coś trapi. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wysłucha i coś doradzi. Daj znać jaką decyzję podjęłaś. change - 2009-11-05 17:27 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez sweetish (Wiadomość 15106347) Każdy ma swoje problemy, dla Ciebie są one ogromne, innym wydają się śmieszne, co nie znaczy, że należy je bagatelizować. Od tego jest forum, pisz, jeśli Cie coś trapi. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wysłucha i coś doradzi. Daj znać jaką decyzję podjęłaś. Dzięki, za to że tak napisałaś...:roza: Nad tym co zrobić ciągle myśle... Choć teraz z tego poczatkowego optymizmu, pt. nie ważne jak to zrobie, nie stchórze i pojadę,teraz mam ochotę dać sobie z tym spokój zupełnie...ale to nie jest rozwiązanie, chyba:cool: Co teraz zrobić:confused:, jak wybrnąć z tej sytuacji po felernej rozmowie. Zacząć się tłumaczyć?Powiedzieć mu o swoich obawach? Rzadko się rozłaczam bez napisania, ze ide, on też raczej tak nie robi... A ja nie zareagowalam zupelnie na ten zarzut i nie pisalam do niego wiecej. Wiec on mogl pomyslec (?) ze się obraziłam... I co teraz udawać, ze nie było tej rozmowy? Z jednej strony czuje sie urazona, z innej czuje sie beznadziejnie, bo wychodzi na jaw moj charakter o ktorym tu czytacie a z trzeciej nie chce zespuc tej znajomosci.Wizazanki ratujcie :( szugarbejb - 2009-11-05 17:30 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Ale z czym masz problem ? I nie 15 zdań poczwórnie złożonych, tylko jednym prostym zdaniem. Chcesz jechać na koncert ? Chcesz. Jaki jest problem ? Logistyczny czy jaki ? Nie masz jak dojechać tam czy jak, bo tego nie kumam ? lipcowa87 - 2009-11-05 18:09 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Kurcze, dziewczyno, ogarnij się! Czytam to co napisałaś i czuję się jakbym czytała o sobie parę lat temu. Też mam nadopiekuńczą matkę i doskonale rozumiem jak to jest, ale wiem że da się z tym coś zrobić. Postaw na swoim. Co Ci się stanie? Nie wyrzuci Cię z domu, może pokrzyczy, może się obrazi, ale w końcu zrozumie że jestem prawie dorosła. Masz prawo się bawić, poznawać nowych ludzi, korzystać z życia, z tego że jesteś młoda. Tym bardziej jeżeli pracujesz i nie potrzebujesz do tego jej pieniędzy. Jeżeli rozmowy z mamą nic nie dają - odpuść je. Do mojej mamy nie docierały żadne argumenty, więc zaczęłam po prostu mówić - wychodzę z tą i tą, tam i tam, wrócę o tej i o tej. Czasem się czepiała przed wyjściem, czasem po powrocie była obrażona. Nienawidziłam tego, bo potrafiła mi zepsuć cały wieczór, ale warto było. Kiedyś o każdym wyjściu musiałam informować kilka dni przed, teraz mówię po prostu że wychodzę i ewentualnie podaję jakieś szczegóły - żeby się nie martwiła, bo to rozumiem. Więc da się zawalczyć o siebie, wiem to na własnym przykładzie. Co do koncertu i tej znajomości, to ja bym się nie wahała ani chwili. Tak jak dziewczyny pisały, nic nie tracisz. Gdybyś miała tam jechać tylko do niego, to ok - ale w tym wypadku jedziesz na koncert zespołu który lubisz, więc nawet gdyby się chłopak okazał na żywo beznadziejny (co się zdarza, nie ukrywajmy), jakieś miłe wspomnienia z tego wyjazdu wyniesiesz. Jeśli koleżanka chce jechać, to zabierz ją ze sobą - będziesz miała gwarancję, że nie stchórzysz w ostatniej chwili. Że nie jej klimat? To ona decyduje, skoro chce z Tobą pojechać, to chyba wie o czym mówi. Może chce Ci pomóc w ten sposób żebyś w końcu zaczęła ŻYĆ? A do chłopaka napisz, wytłumacz mu swoje obawy - to nic złego, a przynajmniej będzie wiedział czemu się tak właśnie zachowujesz. Bo tak jak dziewczyny pisały, stwierdzi że po prostu nie chcesz się z nim spotkać... Pozdrawiam i trzymam kciuki żeby Ci się udało :* change - 2009-11-05 18:58 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez szugarbejb (Wiadomość 15107379) Ale z czym masz problem ? I nie 15 zdań poczwórnie złożonych, tylko jednym prostym zdaniem. Chcesz jechać na koncert ? Chcesz. Jaki jest problem ? Logistyczny czy jaki ? Nie masz jak dojechać tam czy jak, bo tego nie kumam ? Będę się starać, nic nie obiecuję :p: Z dojechaniem nie będę miała problemu, pojechałabym tam pociagiem.Problem miałabym z powrotem, wiec konieczny jest nocleg, bo nie mam mozliwosci dojechac w nocy do siebie, tylko co najwyżej do stolicy. Mieszkam w miejscowosci, do ktorej trudno dojechać po 21 ; ) Nie mam prawa jazdy, ale zrobię, bo mam wreszcie na to pieniądze. Cytat: Napisane przez lipcowa87 (Wiadomość 15108196) Kurcze, dziewczyno, ogarnij się! Czytam to co napisałaś i czuję się jakbym czytała o sobie parę lat temu. Też mam nadopiekuńczą matkę i doskonale rozumiem jak to jest, ale wiem że da się z tym coś zrobić. Postaw na swoim. Co Ci się stanie? Nie wyrzuci Cię z domu, może pokrzyczy, może się obrazi, ale w końcu zrozumie że jestem prawie dorosła. Masz prawo się bawić, poznawać nowych ludzi, korzystać z życia, z tego że jesteś młoda. Tym bardziej jeżeli pracujesz i nie potrzebujesz do tego jej pieniędzy. Jeżeli rozmowy z mamą nic nie dają - odpuść je. Do mojej mamy nie docierały żadne argumenty, więc zaczęłam po prostu mówić - wychodzę z tą i tą, tam i tam, wrócę o tej i o tej. Czasem się czepiała przed wyjściem, czasem po powrocie była obrażona. Nienawidziłam tego, bo potrafiła mi zepsuć cały wieczór, ale warto było. Kiedyś o każdym wyjściu musiałam informować kilka dni przed, teraz mówię po prostu że wychodzę i ewentualnie podaję jakieś szczegóły - żeby się nie martwiła, bo to rozumiem. Więc da się zawalczyć o siebie, wiem to na własnym przykładzie. Co do koncertu i tej znajomości, to ja bym się nie wahała ani chwili. Tak jak dziewczyny pisały, nic nie tracisz. Gdybyś miała tam jechać tylko do niego, to ok - ale w tym wypadku jedziesz na koncert zespołu który lubisz, więc nawet gdyby się chłopak okazał na żywo beznadziejny (co się zdarza, nie ukrywajmy), jakieś miłe wspomnienia z tego wyjazdu wyniesiesz. Jeśli koleżanka chce jechać, to zabierz ją ze sobą - będziesz miała gwarancję, że nie stchórzysz w ostatniej chwili. Że nie jej klimat? To ona decyduje, skoro chce z Tobą pojechać, to chyba wie o czym mówi. Może chce Ci pomóc w ten sposób żebyś w końcu zaczęła ŻYĆ? A do chłopaka napisz, wytłumacz mu swoje obawy - to nic złego, a przynajmniej będzie wiedział czemu się tak właśnie zachowujesz. Bo tak jak dziewczyny pisały, stwierdzi że po prostu nie chcesz się z nim spotkać... Pozdrawiam i trzymam kciuki żeby Ci się udało :* :dziekuje-kwiatek: Najpierw myślałam, że lepiej jechać samemu, chyba lubię skoki na głęboką wodę, ale łatwo sobie wtedy kark złamać. Więc po namyśle i przeczytaniu Twojej odpowiedzi zmieniłam zdanie, przemyślałam wszystkie za i przeciw i już rozmawiałam z koleżanką, że kupie dla niej bilet, a ona nie ma nic przeciwko i podeszła do tego z entuzjazmem. Uff:brzydal: To rozwiązuje problem mojego niezdecydowania, tego, że spękam i będę tam sama itd... Dzięki wam wszystkim! Zrobiłam też coś jeszcze. Nie wiem czy dobrze, bo jak widać mam nietypowe podejście do życia i czasami przesadzam i nie umiem tego wyczuć.A dopiero po fakcie przychodzi zdrowy rozsądek. Napisałam do dziewczyny z forum, która miała okazję go poznać z pytaniem o jej wrażenia ; ) Wiem, że ona nie jest nie miła i w razie czego mnie nie wyśmieje, ani też nie jest jego jakąś bliską znajomą. Mam nadzieje, że to nie był zły pomysł?A może był :cojest: Doris1981 - 2009-11-05 19:04 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez suszarka (Wiadomość 15097016) Przepraszam, ale sama stwarzasz sobie problemy. Pierwsza sprawa, jedź na koncert. Co niby masz stracić? Albo gość okaże się fajny tak jak przez net, albo okaże się idiotą. W pierwszym przypadku będzie super, w drugim też dobrze. Piszesz, że masz ponad 20 lat i pracujesz. Jak pracujesz to zawsze możesz się wyprowadzić. Szczególnie, że Twoja sytuacja w domu nie jest zdrowa a przez to wpływa na Ciebie, na Twoje zachowania, determinuje Twoje postrzeganie rzeczywistości. Dla mnie to jedyne rozwiązanie. Autorko wątku, posłuchaj proszę tej Pani, bo dobrze gada. lipcowa87 - 2009-11-05 19:07 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: też coś jeszcze. Nie wiem czy dobrze, bo jak widać mam nietypowe podejście do życia i czasami przesadzam i nie umiem tego wyczuć.A dopiero po fakcie przychodzi zdrowy rozsądek. Napisałam do dziewczyny z forum, która miała okazję go poznać z pytaniem o jej wrażenia ; ) Wiem, że ona nie jest nie miła i w razie czego mnie nie wyśmieje, ani też nie jest jego jakąś bliską znajomą. Mam nadzieje, że to nie był zły pomysł?A może był :cojest: Ja bym nie nazwała tego nietypowym podejściem, po prostu za bardzo (i niepotrzebnie) się przejmujesz ;) Pytanie tej dziewczyny jakie miała wrażenia ze spotkania nie wydaje mi się najlepszym pomysłem (a jeśli się okaże, że ona np. nie mogła się z nim dogadać, to co zrobisz? zrezygnujesz?), ale jeśli ma Ci to jakoś pomóc... Ale fajnie, że postanowiłaś jechać na koncert :jupi: Nie wiem jakie to miasto, ale jeśli jest tam jakaś wyższa uczelnia to możesz dowiedzieć się o nocleg w akademiku. Albo po prostu poproś tego kolegę, żeby Ci jakoś pomógł - to przecież żadne narzucanie się, skoro koncert jest w jego mieście :) garbik - 2009-11-05 19:14 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Wyprowadzić się.. Dobrze mówić,gorzej z realizacją.. change - 2009-11-05 20:24 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez Doris1981 (Wiadomość 15109679) Autorko wątku, posłuchaj proszę tej Pani, bo dobrze gada. Wiem, że dobrze mówi. Gdybym to nie był MÓJ wątek, pewnie sama bym to doradzała komuś innemu.Ale lepiej dojść do tego później niż wcale? Nie da się ukryć, że prawda zawsze boli, chociaż jest lepsza od kłamstwa, litości i pocieszania na siłę. I dlatego mimo, że nie spodziewałam się takich bezpośrednich komentarzy, bardzo sobie cenię to co do mnie piszecie i chyba będę to czytać w gorszej chwili, żeby się kopnąć w ... i wziąć w garść i stanąć po radosnej stronie życia. Wystawianie się na różne komenatrze nie jest łatwe, nie jestem ekshibicjonistką. Po prostu komuś, kto nas nie zna łatwiej powiedzieć wszystko jak jest bez ogródek i liczyć na surową, ale obiektywną ocenę... Na innym forum tego bym nie napisała... Co do tego, że za dużo rozmyślam. Każdy psycholog zauważy, że to objaw egoizmu. Dużo myślę, a zamiast skupiać się na perspektywach, to się użalam nad tym czego nie mam. Zamiast żyć i być sobą, czekam na dzień, w którym się zmienie, a który może nigdy nie nadejeść... ---------- Dopisano o 21:24 ---------- Poprzedni post napisano o 20:18 ---------- chyba, rzeczywiście musze się jak najszybciej wyprowadzić bo nie wytrzymam... przeszkadza, jej że jade do biblioteki pisać pracę. teraz przyszła i zaczęła coś marudzić, czy oglądałam rozmowy w toku i o tej zapowiedzi, nastolatek, które się biją, że "trzeba na takie uważać" , na co ja, bo mi opadły ręce : na wszystkich trzeba uważać, ona "no właśnie". "I musimy sobie wszystko mowić, gdzie jade, chce wiedzieć jakie masz koleżanki, żebyś miała dobre towarzystwo" : ( :/ Argument że i tak wszystko jej mówię i po co ta cała rozmowa do niej nie trafia, wiem, ze to juz pisałam, ale to przecież chore, aż mnie dreszcz przechodzi, bo o takich rzeczach to się w książkach czyta... Bo ona już momentami zaczyna nie panować nad sobą i okazuje złość nieadekwatną do tego co jej zdaniem zle zrobilam. Mam 22 lata i sama mogę o sobie decydować jest słaby, gdyż potem slysze "że jestem niewdzięczna, po co się całe życie starać, poświęcać"I najgorsze, że mówi takim zmienionym głosem, w taki nachalny sposób, a potem jak nie reaguje to odchodzi jakgdyby nigdy nic....Nie mam siły, czy ta kobieta kiedyś zacznie żyć swoim zyciem, o co jej chodzi.Ona mi oszczędza wszelkich doswiadczen, bo sama od 14 roku zycia mieszkala w internacie, nie przelewalo jej sie i zawsze o wszystkim sama decydowala i lubi innych uszczesliwiac na sile, zawsze wszystko musi byc po jej mysli... Z kolei mama kolezanki, ktora zabieram na koncert, wychowywala sie jako półsierota, a ma wrecz odwrotny stosunek wychowawczy i bardzo partnerski stosunek z moja kolezanka, bez tabu... Rozmawialam o tym z moimi kolezankami i one tez dziwia sie tej mojej sytuacji. Wszyscy się dziwią, tylko dla moich rodziców to normalne... : / Dobrze, że z ojcem mam trochę lepszy, luzniejszy kontakt... Chociaż też już nie jest taki jak kiedyś. Częściej i tak stanie po stronie mamy. Z ich strony może być tylko gorzej....Gdybym była w innej sytuacji, że nie miałabym problemów z nawiązywaniem relacji damsko-męskich, tylko była z kimś dłużej, to też by mi robiła sceny zazdrości, potrafi być bardzo przykra dla ludzi,którzy jej w jakiś sposób nie odpowiadają i mają inne zdanie niż ona... Więc widzicie, że moje problemy nie są takie błahe na jakie wyglądają... Będę chyba z każdym dniem coraz mniej bywać w domu, robić cokolwiek żeby tu nie siedzieć, może wtedy przestanie tak mnie napastować telefonami, rozmawianiem o tym co robię z kim robię itp... A jeśli będę miała taką sposobność rozważe zmiane uczelni i akademik w innym mieście... Wyjazd akurat może uda się podpiąć pod "ferie" zimowe, bo akurat jest w momencie kiedy zaczyna się u mnie przerwa międzysemestralna, mogę mieć w końcu propozycje wyjazdu z kolezanka i moja mama nie musi go kojarzyć z tym miastem gdzie on mieszka i koncertem. lipcowa87 - 2009-11-05 20:43 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Kurcze, to naprawdę jakbym czytała o moich rodzicach... Dobrze wiedzieć, że nie jesteśmy same ;) Wiem, jak to jest dlatego tym bardziej twierdzę, że jedynym wyjściem jest nie zwracać na to uwagi. Wiem, jak takie matki gadanie boli - sama się sporo tego nasłuchałam. Ale w końcu udało mi się cokolwiek wywalczyć. Pomyśl, że to jest naprawdę najgorsza cena jaką płacisz za to, że będziesz żyła po swojemu, i warto się przemęczyć. One to wszystko robią, bo nas kochają - nie wytłumaczysz, że nas to krzywdzi. Wyjazd do innego miasta to dobry pomysł, jeśli będziesz miała taką możliwość (ja tak zrobiłam, i mi to bardzo pomogło). Nie chcę pisać za dużo o sobie bo w końcu to Twój wątek, ale gdybyś chciała pogadać to pisz na priv :) Deede - 2009-11-05 21:03 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez szugarbejb (Wiadomość 15107379) Ale z czym masz problem ? I nie 15 zdań poczwórnie złożonych, tylko jednym prostym zdaniem. Chcesz jechać na koncert ? Chcesz. Jaki jest problem ? Logistyczny czy jaki ? Nie masz jak dojechać tam czy jak, bo tego nie kumam ? Gdyby faktycznie "chciała", to by nie rozkminiała :rolleyes: Pojedzie, będzie fajnie, happy end i weź tu znajdź sobie nowe problemy.. Change - ty nie czekaj na dzień, w którym się zmienisz, bo primo - ludzie tak do końca się nie zmieniają (co najwyżej wykorzystują lub zaprzepaszczają swój potencjał), a po drugie - skąd wiesz, ile tych dni jeszcze w ogóle przed tobą? A życie się nie cofnie, czas nie stanie w miejscu - 2 szanse nigdy się nie powtórzą.. Przestań myśleć o życiu, a zacznij żyć. (kurna, takimi banałami lecę ostatnio, że aż wstyd pisać, ale ludzie sami się proszą..) change - 2009-11-05 21:20 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez lipcowa87 (Wiadomość 15112012) Kurcze, to naprawdę jakbym czytała o moich rodzicach... Dobrze wiedzieć, że nie jesteśmy same ;) Wiem, jak to jest dlatego tym bardziej twierdzę, że jedynym wyjściem jest nie zwracać na to uwagi. Wiem, jak takie matki gadanie boli - sama się sporo tego nasłuchałam. Ale w końcu udało mi się cokolwiek wywalczyć. Pomyśl, że to jest naprawdę najgorsza cena jaką płacisz za to, że będziesz żyła po swojemu, i warto się przemęczyć. One to wszystko robią, bo nas kochają - nie wytłumaczysz, że nas to krzywdzi. Wyjazd do innego miasta to dobry pomysł, jeśli będziesz miała taką możliwość (ja tak zrobiłam, i mi to bardzo pomogło). Nie chcę pisać za dużo o sobie bo w końcu to Twój wątek, ale gdybyś chciała pogadać to pisz na priv :) Lipcowa :cmok: Dzięki, że tu jeszcze zaglądasz. W tej chwili jakiekolwiek słowa otuchy, a nawet nie słowa, a fakt, że jest ktoś kto rozumie co czuje jest bez cenny... Możesz pisać o sobie, jeśli tylko zechcesz, to jest mile widziane:ehem:! Ty już jakoś przepracowałaś ten temat i Twoje doświadczenie może być pomocne nie tylko dla mnie, bo na pewno więcej osób żyje w takich troche toksycznych relacjach z rodzicami. Byłam dwa razy u psychologa i niby tam też dostałam trochę wsparcia jakiego potrzebowałam, ale ty to robisz bezinteresowanie. Nikt Cię nie przywiązał do fotela i nie kazał czytać forum, ani tymbardziej odpisywać... dziękuje, bo co wiecej mogę napisać... Ja to już znoszę całymi latami, przyzwyczaiłam się do pewnych rzeczy, a tylko w kontakcie z innymi zaczynam dostrzegać, że coś jest "nie halo". Wiem, że nie jestem odosobniona i psychologia zna mnóstwo takich przypadków jak moj, pisza o tym ksiązki (Wojciech Kuczok "Gnój), kręcą na ten temat filmy ("Pręgi" Magdaleny Piekorz na podstawie książki)...Mama przenosi swoje deficyty z dziecinstwa, brak zainteresowania babci na mnie, dlatego mimo, ze tak jej przeszkadza moje zachowanie i charakter trzyma mnie w złotej klatce i kontroluje bez umiaru, ale ja w odróżnieniu od niej mam spokojny charakter i sama znam granice... Co mi daje ta swiadomosc, prawie nic.... Tylko tyle, ze wiem, że nie mogę siebie za tą sytuacje obwiniać....Tyle, że przebywanie w takim środowisku grozi przeniesieniem tych nieprawidłowych relacji na swoje dalsze dorosłe życie, czyli że nieświadomie sama będę się tak zachowywać... :| W teatrze Ateneum grają spektakl na podstawie Różewicza "Moja córeczka", chyba moja mama powinna to zobaczyć... :cool: "Do czego może doprowadzić bezgraniczna, ale zaborcza miłość rodzica do dziecka? Mirka, wychowywana pod szklanym kloszem, przenosi się z prowincji do Warszawy. Odwiedzający ją ojciec odkrywa, że jego ukochana córeczka straciła kontrolę nad swoim życiem. Grzeczna panienka stała się panienką lekkich obyczajów, którą teraz opiekują się nowi, wyrachowani "tatusiowie". Czy spotkanie z ojcem pomoże Mirce przerwać niebezpieczną zabawę w dorosłość?":rolleyes: ---------- Dopisano o 22:20 ---------- Poprzedni post napisano o 22:08 ---------- Cytat: Napisane przez Deede (Wiadomość 15112540) Gdyby faktycznie "chciała", to by nie rozkminiała :rolleyes: Pojedzie, będzie fajnie, happy end i weź tu znajdź sobie nowe problemy.. Change - ty nie czekaj na dzień, w którym się zmienisz, bo primo - ludzie tak do końca się nie zmieniają (co najwyżej wykorzystują lub zaprzepaszczają swój potencjał), a po drugie - skąd wiesz, ile tych dni jeszcze w ogóle przed tobą? A życie się nie cofnie, czas nie stanie w miejscu - 2 szanse nigdy się nie powtórzą.. Przestań myśleć o życiu, a zacznij żyć. (kurna, takimi banałami lecę ostatnio, że aż wstyd pisać, ale ludzie sami się proszą..) Nie wiem czy taki happy... szczęście to nie cel, a sposób podróżowania.:rolleyes: Boże co za dzień, jeszcze mnie wizażanki tu postami zasypują, które wywołują u mnie większą lawine myśli niż wcześniej...A on się nie odzywa, ja się nie odzywam i nie mogę go zapytać o ten akademik, ani o miejsca jakie wybrać... Ale skoro mam wizażanki? Mam mozliwośc wybania 2 miejsc przy samej scenie, ale nie wiem czy jest sens to z nim konsultować i wybrać jakieś koło siebie? lipcowa87 - 2009-11-05 21:32 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Napisz do niego, co Ci szkodzi? Nie zje Cię przecież, a jak tylko masz możliwość to załatwiaj te miejsca blisko sceny :) Z ciekawości zapytam, co to za koncert? ;) I naprawdę Cię rozumiem, ja do psychologa też przez jakiś czas chodziłam, już na pierwszej wizycie (na której byłam z mamą) wyszło, że problemy które mam to w dużej mierze przez sytuację w domu. Ale to nam nic nie pomogło. Przełom był, jak po maturze pojechałam z przyjaciółką i jej znajomymi na Woodstock. Powiedziałam mamie na parę dni przed, że mam kasę ze swoich urodzin i tak ją zamierzam wydać :) Szok, awantury, ale co - zamknie mnie w domu? I pojechałam, i poznałam ludzi z którymi potem przez resztę wakacji miło spędzałam czas. Jak wróciłam, nawet nie zapytała jak było. Ale ja byłam szczęśliwa, że w końcu zrobiłam coś co kiedyś było dla mnie nie do osiągnięcia. A potem wyjechałam na studia do miasta oddalonego od mojego domu o 700 km i nagle okazało się, że nawet mogę tęsknić za domem. I wcale nie wpadłam nagle w złe towarzystwo, nie zawaliłam studiów, okazało się, że potrafię o siebie zadbać i połączyć naukę z imprezami i życiem towarzyskim. Chociaż do mamy to do tej pory nie dociera. Czasem mi przykro z tego powodu, ale staram się jak najmniej tym przejmować i jak najmniej o tym myśleć. Tylko żyć :) change - 2009-11-05 23:03 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem apropo Nie zje cię ;D Odpisała mi ta dziewczyna z forum użyła tego sformułowania także a oprócz tego dużo więcej ; ) Nie odebrała tego jako niestosowne czy coś , na szczęście... Na pewno od niego bym tego nie wyciągnęła. Napisała, że widzieli się dwa razy, raz krótko, a raz nawet ją odwiedził :rolleyes: " Nie, pytanie nie wydaje mi się dziwne. To normalne, że chcesz jakichś informacji skoro człowieka na oczy nie widziałaś, a często bywa tak, że rzeczywistość odbiega od wyobrażeń, więc co by zmniejszyć swój lęk warto sięgać do różnych źródeł informacji.":p::brzydal::D Napisała bardzo pozytywnie o nim i, że jest bezpośredni i że nie stwarza dystansu :P Ale wiedzialam, ze tak bedzie, bo jest bardzo miła. Teraz tylko jakoś nawiązać z nim rozmowę... :rolleyes: lipcowa87 - 2009-11-05 23:13 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Nie ma "jakoś", nie wiem w jaki sposób się kontaktujecie, ale napisz mu wiadomość na gadu, na mejla, cokolwiek, prosto z mostu - tak jest czasami łatwiej niż zaczynać rozmowę i potem okrężnymi drogami dochodzić do tego co się chciało powiedzieć :) Dobrze, że się okazało że chłopak w porządku, teraz masz jeden powód mniej żeby zrezygnować ze spotkania :P Przy okazji przypomniało mi się jak kiedyś spotkałam się w realu ze znajomym z internetu - świetnie nam się rozmawiało na gadu, a "na żywo" okazało się że chłopak się okrutnie jąka. On się stresował, mi się udzieliło (i stres i jąkanie :D), a że oboje byliśmy nieśmiali, to ze wstydu potem nie odzywaliśmy się do siebie chyba z tydzień... po czym stwierdziliśmy że lepiej zostawić tę znajomość w wirtualnym świecie ;) Wtedy mi nie było do śmiechu, ale teraz jakoś wydaje mi się to zabawne :) Trzymam kciuki i daj znać jak się dogadasz z kolegą ;) change - 2009-11-05 23:54 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez lipcowa87 (Wiadomość 15113189) I naprawdę Cię rozumiem, ja do psychologa też przez jakiś czas chodziłam, już na pierwszej wizycie (na której byłam z mamą) wyszło, że problemy które mam to w dużej mierze przez sytuację w domu. Ale to nam nic nie pomogło. Przełom był, jak po maturze pojechałam z przyjaciółką i jej znajomymi na Woodstock. Powiedziałam mamie na parę dni przed, że mam kasę ze swoich urodzin i tak ją zamierzam wydać :) Szok, awantury, ale co - zamknie mnie w domu? I pojechałam, i poznałam ludzi z którymi potem przez resztę wakacji miło spędzałam czas. Jak wróciłam, nawet nie zapytała jak było. Ale ja byłam szczęśliwa, że w końcu zrobiłam coś co kiedyś było dla mnie nie do osiągnięcia. A potem wyjechałam na studia do miasta oddalonego od mojego domu o 700 km i nagle okazało się, że nawet mogę tęsknić za domem. I wcale nie wpadłam nagle w złe towarzystwo, nie zawaliłam studiów, okazało się, że potrafię o siebie zadbać i połączyć naukę z imprezami i życiem towarzyskim. Chociaż do mamy to do tej pory nie dociera. Czasem mi przykro z tego powodu, ale staram się jak najmniej tym przejmować i jak najmniej o tym myśleć. Tylko żyć :) Wow, strasznie Ci zazdroszczę przełomu. I takich pozytywnych życzę tylko! I naprawdę czuć, że to już wieki świetlne za Tobą... Właśnie żałowałam, ze nikt mnie nie wyciągnął za uszy, dlatego z nieba mi spadła ta moja bezproblemowa koleżanka ze studiów, dobrze sie dogadujemy, ona mieszka w akademiku z samymi facetami, także rozbijanie się po akademikach/hotelach jej nie straszne i będe w jej towarzystwie się czuła pewniej, może nie zginiemy : ) Do mnie w życiu z reguły wszystko przychodzi w nieodpowiednim czasie... zmiana też mogła być wcześniejsza... Może dziewczyny z wizażu nie byłyby mna takie zdegustowane ; ) W psychologu pokładałam duże nadzieje (nawet też wątek założyłam), ale skończyło się na dwóch konsultacjach, nie wytrzymałam tej terapii psychodynamicznej, mimo że w problemach takich jak mój jest to wskazane. Poza tym nie stać mnie na to było..Ale to był też jeden z tych małych kroczków na drodze do lepszej mnie... Teraz wolę wizytę mieć nawet raz w miesiącu, ale regularnie poszukać czegoś przez NFZ...Jutro się chyba tym zajmę... Cytat: Napisane przez lipcowa87 (Wiadomość 15114437) Nie ma "jakoś", nie wiem w jaki sposób się kontaktujecie, ale napisz mu wiadomość na gadu, na mejla, cokolwiek, prosto z mostu - tak jest czasami łatwiej niż zaczynać rozmowę i potem okrężnymi drogami dochodzić do tego co się chciało powiedzieć :) Dobrze, że się okazało że chłopak w porządku, teraz masz jeden powód mniej żeby zrezygnować ze spotkania :P Przy okazji przypomniało mi się jak kiedyś spotkałam się w realu ze znajomym z internetu - świetnie nam się rozmawiało na gadu, a "na żywo" okazało się że chłopak się okrutnie jąka. On się stresował, mi się udzieliło (i stres i jąkanie :D), a że oboje byliśmy nieśmiali, to ze wstydu potem nie odzywaliśmy się do siebie chyba z tydzień... po czym stwierdziliśmy że lepiej zostawić tę znajomość w wirtualnym świecie ;) Wtedy mi nie było do śmiechu, ale teraz jakoś wydaje mi się to zabawne :) Trzymam kciuki i daj znać jak się dogadasz z kolegą ;) kontaktuje się z nim głównie przez Internet, chociaż wysyłał mi pare smsów,co było zresztą strasznie miłe, bo sam to zainicjował. z forum się "znamy" dość długo, a dopiero od 1,5 miesiąca tak jakoś bardziej się zaczęliśmy poznawać... A chodzi o tą niefortunną rozmowe z sprzed paru chwil mógł to źle odebrać... a teraz nie wiem czy jest sens nagle pisać, że na pewno kupię i chcialabym się go poradzić :rolleyes: Podoba mi sie Twoje pozytywne podejscie, do wszystkiego potrafisz się usmiechnac, i fajnie z dystansu na to spojrzec... Chociaz może było trzeba się po przełamywać dłużej...Ale lepiej jest jednak, gdy spotykają się przeciwienstwa, bo sie wtedy nikt ze sobą nie nudzi...Ja nigdy nie miałam odwagi... dziękuje za kciuki, przydadzą się! :cmok: Deede - 2009-11-06 10:47 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez change (Wiadomość 15112629) :rolleyes: (...) Nie wiem czy taki happy... szczęście to nie cel, a sposób podróżowania.:rolleyes: Boże co za dzień, jeszcze mnie wizażanki tu postami zasypują, które wywołują u mnie większą lawine myśli niż wcześniej...A on się nie odzywa, ja się nie odzywam i nie mogę go zapytać o ten akademik, ani o miejsca jakie wybrać... Ale skoro mam wizażanki? Mam mozliwośc wybania 2 miejsc przy samej scenie, ale nie wiem czy jest sens to z nim konsultować i wybrać jakieś koło siebie? Tylko podróżować trzeba do celu - inaczej to się nazywa "dryfowanie". Zazwyczaj kończy się zatopieniem i g.. masz z tej podróży. Co najwyżej pociągniesz jeszcze kogoś ze sobą na to dno. Ty póki co nawet nie wyruszyłaś w podróż. Obmyślasz plany i tak ci zejdzie całe życie. Nie jesteś tu jakimś wyjątkiem. Lubisz oglądać życie przez szybkę - twój wybór. Wg mnie lepiej go doświadczać, bo drugiego nie dostaniesz. Czemu nie robisz tego, co zrobić chcesz? A bo że ktoś sobie coś pomyśli, domyśli się czegoś, etc? A co cię to swędzi? Twoje życie w końcu. Jest oklepana prawda, że na starość to się nie żałuje złych decyzji, ale tych w ogóle nie podjętych. Ale rób, co chcesz. Tylko właśnie - rób, a nie rozkminiaj. Stawiasz sobie jakieś wydumane bariery i w ogóle - o co kaman..? P.S. Możemy się spotkać tu za te 100 dni - i wiem, co będzie.. Kolejny termin i/lub nowy nick.. Nie, nie jestem złośliwa. Po prostu aż za dobrze znam ten mechanizm.. (tych terminów już pewnie było z 15..) change - 2009-11-06 11:22 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem No to chyba mnie nie znasz i za bardzo ogólnie do tego podchodzisz. Ale dobrze, że mi włazisz na ambicje, bo masz rację, że jedno małe niepowodzenie i mogę się szybko rozmyślić. Wiem, że czas przemija i jest bezwzględny, że potem nie będę miała żadnych wspomnień, żadnych marzeń i to mnie dopiero zniszczy.Więc...żeby nie być gołosłownym dwa bilety mam już kupione. Pozostaje zorganizować nocleg i pracować nad sobą, żeby przede wszystkim nie tylko pójśc na koncert, ale z nim się spotkać ; ) Czemu nie robię tego co chcę robić? Bo się boję. A czemu się boję, tego nie wiem... No nic dziękuję, za kolejna okazję do zastanowienia nad sobą, ale może za 100 dni przekonacie się, że każdy może się zmienić, jeśli tylko czegoś bardzo mocno chce... Nikomu nie każe na siłę się przejmować swoją osobą, nie chcecie nie czytajcie, nikt was do tego przecież nie zmusza.Bardzo wam zazdroszczę, że umiecie żyć chwila, carpe diem itd, a ja mam słomiany zapał i wszystkim się przejmuje, może pisanie, że taka jestem to żadne rozwiązanie, ale kto jest bardziej empatyczny zrozumie moje pobudki, bo o nich napisałam... lipcowa87 - 2009-11-06 11:54 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Po prostu... są ludzie zupełnie bezproblemowi i są tacy, którzy te problemy dostrzegają tam gdzie ich nie ma, pieszczą się z nimi i powiększają do rangi niemożliwych-do-przejścia. Grunt, żeby w końcu to dostrzec i coś z tym robić. [B]Change /B] zaplanowała już początek swojej podróży, czy w nią wyruszy - zależy tylko od niej. I tylko ona straci, jeśli tego nie zrobi. [QUOTE]Bardzo wam zazdroszczę, że umiecie żyć chwila, carpe diem itd, a ja mam słomiany zapał i wszystkim się przejmuje/QUOTE] Nie ma co zazdrościć ani się tłumaczyć. Po prostu, czas brać się za siebie :) Zawsze będziesz się przejmowała bardziej niż inni, ale to nie musi mieć wpływu na to, czy będziesz korzystała z życia czy stchórzysz i zamkniesz się w sobie. szugarbejb - 2009-11-06 12:03 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez change (Wiadomość 15119076) Bardzo wam zazdroszczę, że umiecie żyć chwila, carpe diem itd, a ja mam słomiany zapał i wszystkim się przejmuje, może pisanie, że taka jestem to żadne rozwiązanie, ale kto jest bardziej empatyczny zrozumie moje pobudki, bo o nich napisałam... Tu nie o to chodzi, że my żyjemy chwilą. Carpe diem to co innego niż po prostu zwyczajne życie. A Ty już któryś raz piszesz, że załatwiasz ten nocleg, a jeszcze go nie załatwiłaś - a robi się to 5 minut, i to nie jest chwytanie chwili. Zamiast spotkać się z chłopakiem, samej do niego zadzwonić, to Ty kluczysz, kombinujesz, rozkminiasz, zaczepiasz obce dziewczyny na forum z zapytaniem "jaki on jest"- zamiast zadecydować samej. Dlatego uważam tak jak napisałam wcześniej - nie, nie poradziłabyś sobie z głupim kupnem chleba, gdybyś mieszkała sama. Nie jesteś osobą samodzielną, jesteś bezradnym dzieckiem; i to nie przez swoją matkę. przez siebie. Deede - 2009-11-06 12:18 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez change (Wiadomość 15119076) No to chyba mnie nie znasz i za bardzo ogólnie do tego podchodzisz. Ale dobrze, że mi włazisz na ambicje, bo masz rację, że jedno małe niepowodzenie i mogę się szybko rozmyślić. Wiem, że czas przemija i jest bezwzględny, że potem nie będę miała żadnych wspomnień, żadnych marzeń i to mnie dopiero zniszczy.Więc...żeby nie być gołosłownym dwa bilety mam już kupione. Pozostaje zorganizować nocleg i pracować nad sobą, żeby przede wszystkim nie tylko pójśc na koncert, ale z nim się spotkać ; ) Czemu nie robię tego co chcę robić? Bo się boję. A czemu się boję, tego nie wiem... No nic dziękuję, za kolejna okazję do zastanowienia nad sobą, ale może za 100 dni przekonacie się, że każdy może się zmienić, jeśli tylko czegoś bardzo mocno chce... Nikomu nie każe na siłę się przejmować swoją osobą, nie chcecie nie czytajcie, nikt was do tego przecież nie zmusza.Bardzo wam zazdroszczę, że umiecie żyć chwila, carpe diem itd, a ja mam słomiany zapał i wszystkim się przejmuje, może pisanie, że taka jestem to żadne rozwiązanie, ale kto jest bardziej empatyczny zrozumie moje pobudki, bo o nich napisałam... Wnioskuję z tego co piszesz, po prostu. Natomiast empatii jest we mnie na tyle, że się w ogóle tu udzielam. Ale empatia to nie litość..;) W każdym razie - kupiłaś bilety - i dobrze. O to chodzi, że trzeba zacząć działać, a odpuścić sobie wielkie rozkminy. Co ci one do tej pory dały? Jak się system nie sprawdza, to trzeba go wymienić na inny. A carpe diem.. wiesz, różne dni człowiek ma. I to też trzeba umieć zaakceptować. A chodzi o to, by umieć cieszyć się z tego, co się ma i pogodzić się ze sobą (jeśli urodziłaś się zamkniętą i płochliwą introwertyczką, to nie zmienisz się o 180 stopni, uwierz mi. I na takie zmiany nie ma co czekać. Że "jak coś tam, to wtedy będę szczęśliwa". A guzik prawda..), ale jednocześnie nie przestawać nad sobą pracować, do czegoś dążyć. Jeśli brakuje któregoś z tych elementów, to marne to życie jest. A ja tak gadam, bom stara i doświadczona..:D change - 2009-11-06 14:30 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez lipcowa87 (Wiadomość 15119709) Po prostu... są ludzie zupełnie bezproblemowi i są tacy, którzy te problemy dostrzegają tam gdzie ich nie ma, pieszczą się z nimi i powiększają do rangi niemożliwych-do-przejścia. Grunt, żeby w końcu to dostrzec i coś z tym robić. Change zaplanowała już początek swojej podróży, czy w nią wyruszy - zależy tylko od niej. I tylko ona straci, jeśli tego nie zrobi. Cytat: lipcowa87 - 2009-11-06 14:41 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem I tak trzymać ;) Wtopę z dziewczyną z forum można Ci wybaczyć, bo od czegoś musisz zacząć. Bylebyś nie robiła w ten sposób częściej! A wydaje mi się, że to, co postanowiłaś, to dla Ciebie już jakiś krok na przód. Więc dasz radę iść dalej :) Cytat: Poza tym nie od dziś wiadomo, że "Mężczyźni w swej próżności także w Internecie, chcą być zaczepiani wyłącznie przez piękne kobiety" i tego się obawiam :P Że jak był bardziej miły, to gdy mnie pozna to przestanie... Nie wierzę, że z Ciebie jakaś paskuda jest ;) Z resztą piękno to bardzo indywidualna sprawa, znam dziewczyny które wcale nie są piękne, a mają powodzenie u mężczyzn. I odwrotnie. Nie uroda o tym decyduje :) A może by tak iść za ciosem i założyć wątek na metamorfozach? ;) szugarbejb - 2009-11-06 14:53 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez change (Wiadomość 15122930) Poza tym nie od dziś wiadomo, że "Mężczyźni w swej próżności także w Internecie, chcą być zaczepiani wyłącznie przez piękne kobiety" i tego się obawiam :P Że jak był bardziej miły, to gdy mnie pozna to przestanie... I znowu rozkminiasz - a co będzie jeśli, a jakby, a gdyby ... No jeśli koleś szuka żony, a Ty jesteś bardzo brzydka to fakt faktem, przestanie pewnie być miły. Takie życie. Skoro jesteś dorosła to czas się z tym pogodzić, a nie rozkminiać w stylu "a jeśli przefarbuję się na zielono to on mnie polubi, jak założę bluzkę niebieską to będzie milszy", bo do czego to prowadzi ? change - 2009-11-06 14:59 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez Deede (Wiadomość 15120193) Wnioskuję z tego co piszesz, po prostu. Natomiast empatii jest we mnie na tyle, że się w ogóle tu udzielam. Ale empatia to nie litość..;) W każdym razie - kupiłaś bilety - i dobrze. O to chodzi, że trzeba zacząć działać, a odpuścić sobie wielkie rozkminy. Co ci one do tej pory dały? Jak się system nie sprawdza, to trzeba go wymienić na inny. A carpe diem.. wiesz, różne dni człowiek ma. I to też trzeba umieć zaakceptować. A chodzi o to, by umieć cieszyć się z tego, co się ma i pogodzić się ze sobą (jeśli urodziłaś się zamkniętą i płochliwą introwertyczką, to nie zmienisz się o 180 stopni, uwierz mi. I na takie zmiany nie ma co czekać. Że "jak coś tam, to wtedy będę szczęśliwa". A guzik prawda..), ale jednocześnie nie przestawać nad sobą pracować, do czegoś dążyć. Jeśli brakuje któregoś z tych elementów, to marne to życie jest. A ja tak gadam, bom stara i doświadczona..:D Dobrze gadasz, na tyle dobrze, że nie umiem tego skomentować... Zwłaszcza z tym systemem, mówią ze jedynym sposobem na fobie jest konfrontacja z nią i ja się z tym zgadzam... Zresztą jeśli chodzi o Niego, to On zupełnie jest inny pod tym względem, więc liczę na to, że będę miała z kogo czerpać przykład, zresztą jak rozmowa schodzi na takie tematy, to on nigdy nie pociesza i sie nie rozczula tylko podchodzi do tego w taki sposób jak wy...Pisze wtedy "i jak to jest - starać się żyć normalnie, a wciąż myśleć o tym, że to nie jest to jak by się chciało żyć?" "i co z tym zrobisz" "z tym, że całe życie będziesz miała do siebie żal,że nie jesteś, nie masz tego o czym marzysz?" i że moje problemy powinny być dla mnie ważne i że tylko ja wiem jak je zmienić. Pierwszy się do mnie odezwał. Pokazał tylko zdjęcie swojego biletu ale najśmieszniejsze jest to, że czułam pod skórą, iż miejsce które wybiorę będzie takie, że będę siedzieć za nim i mi będzie zasłaniał :brzydal: A cała widownia w momencie rezerwacji oprócz pierwszego rzędu była praktycznie wolna, więc mogłam je mieć gdziekolwiek, zresztą chciałam je zamówić już wczoraj i miałabym je wtedy zupełnie po innej stronie... Heh... Jak tu nie wierzyć w przypadki... A co do noclegu jeszcze, nie załatwiam go, bo po prostu nie wiem jak, muszę poszukać czegoś taniego, ale ja o tym koncercie wiem od 3 dni, więc nie wydaje mi się, żebym w tym wypadku postępowała jakoś strasznie powolnie... A on jest w przyszłym roku dopiero. szugarbejb - 2009-11-06 15:11 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Nie wiesz jak załatwić nocleg w innym mieście, ale jesteś przekonana, ze zdołałbyś być osobą samodzielną i samodzielnie mieszkającą ? Wybacz, nie trzyma się to kupy. change - 2009-11-06 15:36 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez lipcowa87 (Wiadomość 15123110) I tak trzymać ;) Wtopę z dziewczyną z forum można Ci wybaczyć, bo od czegoś musisz zacząć. Bylebyś nie robiła w ten sposób częściej! A wydaje mi się, że to, co postanowiłaś, to dla Ciebie już jakiś krok na przód. Więc dasz radę iść dalej :) To dla mnie na prawde duży krok. Przede wszystkim pierwszy raz od dawna robię coś bez konsultacji z nimi, bez względu na konsekwencje, robię coś na co mam ochotę i mam powód, żeby się doskonalić, a nie wiecznie pogrążać. Cytat: Nie wierzę, że z Ciebie jakaś paskuda jest ;) Z resztą piękno to bardzo indywidualna sprawa, znam dziewczyny które wcale nie są piękne, a mają powodzenie u mężczyzn. I odwrotnie. Nie uroda o tym decyduje :) A może by tak iść za ciosem i założyć wątek na metamorfozach? ;) No cóż:brzydal: O tym też myślałam, ale powiedzmy sobie szczerze, że aż tak mi na popularności na wizażu nie zależy a mój wątek cieszylby się pewnie spory powodzeniem, jakoże ludzie lubią dramaty:cojest:. Pytałam się tylko innej wizażanki, która robi tutoriale kosmetyczne o jakies porady odnośnie swojego wyglądu... No i na pewno mogę liczyć na pomoc koleżanek ze studiów w kwestii makijażu... Wiem, że to jest chore psychicznie, bo myslę nad tym, jakbym z nim co najmniej ślub brała, jak wyglądać i jak się zachowywać itp... Ale ja już wiem, że to źle uświadomiłyscie mi, jak się trochę potuninguje, to na pewno postawie na spontaniczność i będzie co ma być... Nie wiem czy jestem brzydka, czy nie przedstawiam większego dramatu, ale jestem na pewno charakterystyczna i najbardziej, boje się tego, że będe jak sparaliżowana, a przecież nie trzeba być pięknym człowiekiem, żeby za takiego uchodzić, wystarczy nadrabiać charakterem, albo osobowością. Cytat: Napisane przez szugarbejb (Wiadomość 15123318) I znowu rozkminiasz - a co będzie jeśli, a jakby, a gdyby ... No jeśli koleś szuka żony, a Ty jesteś bardzo brzydka to fakt faktem, przestanie pewnie być miły. Takie życie. Skoro jesteś dorosła to czas się z tym pogodzić, a nie rozkminiać w stylu "a jeśli przefarbuję się na zielono to on mnie polubi, jak założę bluzkę niebieską to będzie milszy", bo do czego to prowadzi ? Może się ktoś ze mną na mózg zamieni, szugarbejb co Ty na to? Mój jest prawie nieużywany i nawet dopłacę;). A Twoje podejście bardzo mi się podoba :p: Wiem, jeszcze się taki nie urodził, co by każdemu dogodził itepe.Ale to jest silniejsze ode mnie... :mur: ---------- Dopisano o 16:32 ---------- Poprzedni post napisano o 16:22 ---------- Cytat: Napisane przez szugarbejb (Wiadomość 15123585) Nie wiesz jak załatwić nocleg w innym mieście, ale jesteś przekonana, ze zdołałbyś być osobą samodzielną i samodzielnie mieszkającą ? Wybacz, nie trzyma się to kupy. Nie no źle mnie zrozumiałaś. To żaden problem, skoro umiałam sobie znaleźć pracę (i to nie jedną a 4 różne) to i nie widze problemu z wybraniem czegoś, zadzwonieniem i rezerwacją.. Tylko mam na to czas i się nad tym jeszcze nie zastanawiam, ale zrobie to na pewno w tym miesiącu, nie wiem ile to po prostu ma kosztować i na jak dlugo będzie potrzebne, więcej wątpliwości nie widze. ---------- Dopisano o 16:36 ---------- Poprzedni post napisano o 16:32 ---------- zresztą powiedz mi czemu, emigracja za praca jest taka popularna, własnie głównie dlatego, że ludzie w nowym środowisku, bez jakiegokolwiek punktu zaczepienia, skazani na siebie, dopiero wtedy odnajdują ukryte pokłady optymizmu, samozaparcia i przebojowości i wtedy wiedzą, że moga liczyć tylko na siebie, bo zaczynają od zera. Więc... Tak wtedy ma rację teoria, że sama sobie jestem winna tej sytuacji, bo jest mi tak wygodniej, jeżeli ktoś za mnie decyduje...Może to właśnie szansa dla mnie, wyjechać gdzieś samej? moniaszelki - 2009-11-06 16:29 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem jeśli nie zrobisz teraz to małą szansa że zrobisz to kiedykolwiek. ODERWIJ SIE od mamy . choc troche. teraz nie pojedziesz o k . i co dalej ? kolejny wypad - to samo ? zgadzam sie, wyprowadz sie, zacznij sama żyć . chodzić na imprezy itd. Sama sobie dajesz SUPER argumenty. tylko je teraz realizuj nejlepsze lata , ten chłopak. powiedz mamie że jedziesz na koncertm wrocisz wtedy i wtedy i zeby sie nie martwila o ciebie i tyle. po co wiecej cos mowic ? dasz rade. wierze w Ciebie! im później tym gorzej . ZARYZYKUJ. życie jedno jest. <p.s. taki sam problem ; ( > change - 2009-11-08 11:51 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem yhm... więc w czwartek (nie ten co będzie, ale jeszcze kolejny) spotkam się z nim, bo przyjeżdża i chciałby, żeby go oprowadzić, bo będzie mial pare wolnych godzin. Pomijam szczegół, że na początku słabo to rozegrałam i chciałam mu odmówić, ale mimo tej wtopy on się zgodził : P Masakra,co on ze mną robi,żebym ja nalegała na spotkanie to już jest trochę dziwne... Pomijam taki szczegół, że totalnie nie nadaje sie na przewodnika mamy czas od 12 do 17 :) Mam jeszcze tydzien, postaram się trochę przygotować, to nie randka, ale ładnie się ubiorę (nie mylić z przebiorę), nie ukrywajmy,że pierwsze wrażenie się liczy, zbieram od znajomych propozycje miejsc wartych zobaczenia i już mam kilka pomysłów ; ) Jeżeli nasuwają się wam jakieś porady do tego pierwszego spotkania,to chętnie wysłucham... Przede wszystkim jak się NIE zachowywać... : ) Boję się cholernie, ale przez chwilę myślałam, że zniszczyłam tą znajomość i poczułam jakbym straciła coś bardzo ważnego, więc choćby z tego faktu mogę się poświęcić... Jeśli nie dogadamy się, to przynajmniej przestanę żyć złudzeniami i zajme się jakimiś powaznymi rzeczami.... Kaliopea - 2009-11-08 12:10 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Ciesze się, że zdecydowałaś się na to spotkanie ;) Potraktuj to z przymrużeniem oka i na luzie, taki najzwyklejszy na świecie koleżeński wypad :-) change - 2009-11-08 12:28 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez Kaliopea (Wiadomość 15153838) Ciesze się, że zdecydowałaś się na to spotkanie ;) Potraktuj to z przymrużeniem oka i na luzie, taki najzwyklejszy na świecie koleżeński wypad :-) Heh łatwo powiedzieć najzwyklejszy : ) Postaram sie :p: Chociaż zawsze chcę dać z siebie 100% i zawsze wydaje mi się, że nie mam nic do zaoferowania... Ale czas z tym skończyć, bo naprawde fajnie jest zrobić coś spontanicznie, poczuć trochę życia, tego że nie można się wstydzić swoich problemów i warto o nich powiedzieć innym... :brzydal: Gorzej na pewno nie może być i tego się musze trzymac...:D Kaliopea - 2009-11-08 15:53 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez change (Wiadomość 15154183) Heh łatwo powiedzieć najzwyklejszy : ) Oj to nie tylko łatwo powiedzieć, to jest naprawdę łatwe ;) (*) Wszystko to kwestia właściwego nastawienia. Na pewno nie rozpatruj tego w ten sposób "Co ja mogę mu zaoferować?" A co Ty chcesz mu oferować? Co Wy się umówiliście na jakąś transakcję kupna sprzedaży:p: Grunt to optymizm, uśmiech na twarzy i zobaczysz, że będzie dobrze. (*) Pisze to osoba, która z ludźmi poznanymi wirtualnie spotykała się już z kilka dobrych razy i zawsze było fajnie, miło i sympatycznie. Kornka - 2009-11-08 18:15 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Przeczytałam cały wątek :D Co do tego spotkania, przede wszystkim może pomyśl,że jak na żywo on Ci się nie spodoba, bądź Ty mu (jednak na zdjęciu trochę inaczej) czy po prostu chemii nie będzie, to jest to zawsze osoba mająca podobne zainteresowania, wnioskując z Twych wypowiedzi miło się z nim rozmawia. Zawsze możesz mieć fajnego kumpla, tego nigdy za wiele ;) ja w taki sposób (byłam singielką wówczas) poznałam mojego najlepszego kumpla :-) Ja na Twoim miejscu bym wyjaśniła mamie na spokojnie,że nie masz już 16 lat i masz prawo podejmować własne decyzje. Ustalcie jakieś reguły (w końcu mieszkasz u niej w domu więc musisz respektować jej zasady) ale żeby było kompromisem, np ,że zawsze jest z Tobą kontakt, uprzedzasz o której wrócisz bądź nie itd. Byś wiedziała na czym stoisz ;) a ja na Twoim miejscu to bym się na bank wyprowadziła, no ale... Odwagi koleżanko :-) a koledze wyraźnie bardzo zależy by Cię poznać, widać to na pierwszy rzut oka :p: change - 2009-11-08 19:36 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cytat: Napisane przez Kornka (Wiadomość 15160637) Przeczytałam cały wątek :D Co do tego spotkania, przede wszystkim może pomyśl,że jak na żywo on Ci się nie spodoba, bądź Ty mu (jednak na zdjęciu trochę inaczej) czy po prostu chemii nie będzie, to jest to zawsze osoba mająca podobne zainteresowania, wnioskując z Twych wypowiedzi miło się z nim rozmawia. Zawsze możesz mieć fajnego kumpla, tego nigdy za wiele ;) ja w taki sposób (byłam singielką wówczas) poznałam mojego najlepszego kumpla :-) Ja na Twoim miejscu bym wyjaśniła mamie na spokojnie,że nie masz już 16 lat i masz prawo podejmować własne decyzje. Ustalcie jakieś reguły (w końcu mieszkasz u niej w domu więc musisz respektować jej zasady) ale żeby było kompromisem, np ,że zawsze jest z Tobą kontakt, uprzedzasz o której wrócisz bądź nie itd. Byś wiedziała na czym stoisz ;) a ja na Twoim miejscu to bym się na bank wyprowadziła, no ale... Odwagi koleżanko :-) a koledze wyraźnie bardzo zależy by Cię poznać, widać to na pierwszy rzut oka :p: Że też Ci się chciało:cmok:. Z mamą doszłam do pewnego kompromisu,i zgodnie z tym co sama piszesz, topór wojenny trochę dzisiaj zażegnałam i staram się odbudować jej zaufanie, bo nie rozwiązaniem jest zarzekanie się, że niczego dobrego od niej nie dostałam i wszystko mi się należy i mogę z tego zrezygnować i uciec. Powiedziała, że na początek żebym ją uprzedzała, albo np. zaprosiła koleżanki u których miałabym nocować i ona wtedy to zaakceptuje, a gdy już stwierdzi, że potrafie sobie dobrać znajomych to nie będzie się czepiała... Wiem, że to metody dobre na do 18 roku życia, ale od czegoś trzeba zacząć. Jedyne czego na razie nie mam zamiaru zdradzać to spotkania z tym kolegą ; ) A co masz na myśli, że to widać? ;) lipcowa87 - 2009-11-09 11:40 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Cieszę się, że zdecydowałaś się zawalczyć o siebie :* Tylko nie myśl cały czas o tym spotkaniu, nie skupiaj się na tym co zrobić żeby jak najlepiej wypaść, bo w końcu stchórzysz i nie pójdziesz. Zapisz sobie to co napisała Kaliopea, powieś nad łóżkiem i czytaj codziennie rano ;) Z tym kompromisem z mamą uważaj - wiem po sobie, że to jest trudniejsze dla nich, niż dla nas, żeby się dostosować. Piszesz "Powiedziała, że na początek żebym ją uprzedzała, albo np. zaprosiła koleżanki u których miałabym nocować i ona wtedy to zaakceptuje, a gdy już stwierdzi, że potrafie sobie dobrać znajomych to nie będzie się czepiała". Moja mama nie akceptuje moich znajomych "dla zasady". Przyczepi się do wszystkiego, byle wyszła jej racja. Zaraz ktoś powie, że jest starsza, mądrzejsza i może widzi coś czego ja nie widzę. Moją przyjaciółkę (z którą znamy się prawie dziesięć lat) przestała lubić bo dziewczyna "dojrzała", przestała być wystraszoną szarą myszą, chodzi ze mną na imprezy, miała chłopaka dużo wcześniej niż ja i przede wszystkim - wolno jej więcej niż mi. Bogu dzięki że po roku jakoś pogodziła się z tym, że mam chłopaka :rolleyes: Więc zapoznać mamę z koleżankami to jak najlepszy pomysł, ale nie daj się złapać na tą akceptacje. Z resztą chyba na początku wątku pisałaś że mama najchętniej sama by Ci dobierała znajomych. (na PW odpiszę wieczorem :)) Kornka - 2009-11-09 15:54 Dot.: bardzo potrzebuje rady...zgubiłam drogę, błąkam się myśląc że jestem Sposób, w jaki zabiegał o Wasze spotkanie, jego kolejne próby kontaktu z Tobą po średnio zachęcającym Twoim zachowaniu (broń Boże Cię nie oskarżam, po prostu ja bym poczuła się troszkę odepchnięta na jego miejscu) no i ponadto widać,że chłopak ma fajne podejście i nie jest małostkowy (niestety większość facetów napewno by upierała się na zdjęciu,widać on luźno do tego podchodzi i ceni Cię nie tylko za domniemany wygląd) być może moje interpretacje idą troszkę za daleko, za dużo ostatnio czytam ;) ale jak dla mnie to lepszej sytuacji nie można sobie wyobrazić,tj lepszego nastawienia do drugiej osoby. Nie warto z tego dobrowolnie rezygnować. Ja na Twoim miejscu pokazałabym mu też na pozór najzwyklejsze miejsca, ale np opowiedzieć,że tutaj coś tam się stało, bla bla tak całkiem od siebie i by troszkę Cię poznał, tak bardziej personalnie niż tylko jak zwykła wycieczka. Szkoda ,że Twoja mama ma takie nastawienie, fajnie byłoby go np na herbatę zaprosić i ciasto, tak totalnie po koleżeńsku, ja bardzo lubię nowo poznane osoby w ten sposób ugaszczać ;] ale to już troszkę się rozmarzyłam :P Natomiast jeszcze tak się zastanawiałam nad Twoją mamą. Może spróbuj jak najczęściej kogoś przyprowadzać, choćby na chwilę,żeby Twoja mama się przyzwyczaiła , np przychodź i mów : mamo,idę z *** do kina. Będę po 22. I wychodź,przecież przy znajomych nie będzie robić awantur. Z czasem oswoi się,widząc ,że nie ćpasz, nie wracasz pijana i może bardziej Ci zaufa. Ostatecznie terapia szokowa, jaką polecała już któraś z dziewczyn ,również może okazać się całkiem skuteczna. Wychodzisz, mówisz : wracam jutro,nie martw się , i idziesz. Po drodze jeszcze rzucasz w przestrzeń "telefon mam zawsze włączony i nie jestem dzieckiem, więc się nie martw". Tak btw to jesteś jedynaczką? Strona 1 z 2 • Znaleźliśmy 122 wyników • 1, 2 |
|
Free website template provided by freeweblooks.com |