Przejrzyj wiadomości  
Cytat
Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta. Żydowska maksyma
Strona startowa zielonka Kolega ... Szkocja     Witamy

problem z rodzicami



enter code - 2010-03-24 10:34
problem z rodzicami
  Witam wszystkie wizażanki:)
Piszę do Was, bo już nie umiem sama sobie poradzić z sytuacją i zrozumieć drugiej strony konfliktu - rodziców. Może Wy coś poradzicie?
Postaram się krótko.

Mam prawie 22 lata.
Zawsze byłam grzeczną dziewczynką - nieco z musu. Nie wolno było mi chodzić po imprezach, włóczyć sie ze znajomymi bo wg rodziców to przejaw nie szanowania się. Do domu miałam wracać na 20, max 21 wyjątkowo. Siedziałam w domu, czasem wyszłam do koleżanki. Na wakacje wyjeżdżałam do ciotki - fakt, że na wczasy nie było pieniędzy ale pod namiot ze znajomymi jechać nie mogłam.
Ostatnio coraz mniej bywam w domu. Jestem z TŻ-em 5 miesięcy i spotykamy się u niego w mieszkaniu, bo mieszka sam a ja dzielę pokój z siostrą której wiecznie wszystko przeszkadza. Widujemy sie bardzo często - i zawsze on musi odwieźć mnie do domu na 22 ( ok 20 km ).
Od początku mam awantury o to że się nie szanuję, że nie opłaca sie łóżyć na moje studia bo i tak bede chodzila z brzuchem etc. a czy robie coś złego?
Wychodzimy na imprezy po których już do domu nie wracam bo nie mam jak bo daleko a wiadomo, Tż chciałby się czasem po prostu napić - na początku mówiłam w domu że nocuję u kumpeli ale teraz już mówię wprost ze u niego. Na co w odpowiedzi awantura. Że nie szanuję ich domu i ich zasad i że jak ja moge spotykac sie z kims niecale pol roku i zostawac u niego na noc i duzo gorsze epitety?(dodam że matka po 3 m/cach znajomosci z ojcem zaszla w ciaze)

do tego jak Tż juz jest(a byl tylko 2 razy), to zamkneli sie w pokoju i w ogole nie chcieli go poznac. bardzo mi przykro ze nie moge go normalnie przyprowadzic do domu i normalnie z nimi poznac, w koncu biedny pomysli ze nie traktuje go powaznie - chociaz juz rozmawialam z nim o tym.

do tego chamskie teksty:
-jak nie mialam ochoty jesc to tekst matki: a co, tesciowa lepiej gotuje i u tesciow sie lepiej je?
- jak chcialam kase na cos: a co, w artstokracje sie wlaczasz i kasa cie wciaga(nie mowilam nic o stanie majatkowym tz, ojciec widzial tylko auto - zwykle autko)
- jak wspomnialam ze kumpela jest na 3 roku prawa: to dobrze ze bedziesz miala prawnika bo przyda ci sie do rozwodu. bo wiesz ty zawsze sie wszystkim bawilas i jak ci sie znudzilo rzucalas w kąt

nie moge sie wyniesc bo nie mam stalej pracy a nie chce byc na utrzymaniu tz.

dziewczyny co ja mam robic i jak z nimi rozmawiac?juz tyle razy probowalam.:mur: chce zyc w koncu a nie wegetowac i chce to robic wg wlasnych zasad




Agatkia - 2010-03-24 10:51
Dot.: problem z rodzicami
  A mnie Twoje postępowanie bardzo się podoba. Potrafisz przeciwstawić się rodzicom, i słusznie- ich postawy nie podpierają żadne logiczne argumenty. Oni i siostra nie życzą sobie obecności Tzta, więc spotykacie się u niego. Przestałaś kłamać, ze nocujesz u koleżanki i to też mi się podoba, trzeba umieć wyrażać własne zdanie i żyć zgodnie z własnymi poglądami.
Nie zmienisz ich. Rodzice pewnie chcą Cię uchronić przed własnymi błędami albe robią to w sposób bardzo nieudolny, kosztem Waszych rodzinnych relacji, bez szacunku do Ciebie i Twojego chłopaka. Taka postawa nic nie wnosi, nie uczy i nie wychowuje. Starasz się dostosowac do zasad panujących w domu, nie sprowadzasz chłopaka na noc, nie przesiaduje u Ciebie, nie robisz nic złego i nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia.
Jedyne co mogę doradzić, to przeczekać- choć wiem z autopsji jakie bywa to trudne- lub usamodzielnić się, zacząć żyć na własny rachunek. Nie wiem, na jakim etapie kształcenia jesteś i jakie są na to szanse, ale jeżeli robisz licencjat, pomyśl o tym, czy po obronie nie uzupełnić wykształcenia w trybie zaocznym.



Sarrai - 2010-03-24 10:53
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez enter code (Wiadomość 18103053) Witam wszystkie wizażanki:)
Piszę do Was, bo już nie umiem sama sobie poradzić z sytuacją i zrozumieć drugiej strony konfliktu - rodziców. Może Wy coś poradzicie?
Postaram się krótko.

Mam prawie 22 lata.
Zawsze byłam grzeczną dziewczynką - nieco z musu. Nie wolno było mi chodzić po imprezach, włóczyć sie ze znajomymi bo wg rodziców to przejaw nie szanowania się. Do domu miałam wracać na 20, max 21 wyjątkowo. Siedziałam w domu, czasem wyszłam do koleżanki. Na wakacje wyjeżdżałam do ciotki - fakt, że na wczasy nie było pieniędzy ale pod namiot ze znajomymi jechać nie mogłam.
Ostatnio coraz mniej bywam w domu. Jestem z TŻ-em 5 miesięcy i spotykamy się u niego w mieszkaniu, bo mieszka sam a ja dzielę pokój z siostrą której wiecznie wszystko przeszkadza. Widujemy sie bardzo często - i zawsze on musi odwieźć mnie do domu na 22 ( ok 20 km ).
Od początku mam awantury o to że się nie szanuję, że nie opłaca sie łóżyć na moje studia bo i tak bede chodzila z brzuchem etc. a czy robie coś złego?
Wychodzimy na imprezy po których już do domu nie wracam bo nie mam jak bo daleko a wiadomo, Tż chciałby się czasem po prostu napić - na początku mówiłam w domu że nocuję u kumpeli ale teraz już mówię wprost ze u niego. Na co w odpowiedzi awantura. Że nie szanuję ich domu i ich zasad i że jak ja moge spotykac sie z kims niecale pol roku i zostawac u niego na noc i duzo gorsze epitety?(dodam że matka po 3 m/cach znajomosci z ojcem zaszla w ciaze)

do tego jak Tż juz jest(a byl tylko 2 razy), to zamkneli sie w pokoju i w ogole nie chcieli go poznac. bardzo mi przykro ze nie moge go normalnie przyprowadzic do domu i normalnie z nimi poznac, w koncu biedny pomysli ze nie traktuje go powaznie - chociaz juz rozmawialam z nim o tym.

do tego chamskie teksty:
-jak nie mialam ochoty jesc to tekst matki: a co, tesciowa lepiej gotuje i u tesciow sie lepiej je?
- jak chcialam kase na cos: a co, w artstokracje sie wlaczasz i kasa cie wciaga(nie mowilam nic o stanie majatkowym tz, ojciec widzial tylko auto - zwykle autko)
- jak wspomnialam ze kumpela jest na 3 roku prawa: to dobrze ze bedziesz miala prawnika bo przyda ci sie do rozwodu. bo wiesz ty zawsze sie wszystkim bawilas i jak ci sie znudzilo rzucalas w kąt

nie moge sie wyniesc bo nie mam stalej pracy a nie chce byc na utrzymaniu tz.

dziewczyny co ja mam robic i jak z nimi rozmawiac?juz tyle razy probowalam.:mur: chce zyc w koncu a nie wegetowac i chce to robic wg wlasnych zasad
Miałam podobnie ;) Tj. kłótnie, wyzwiska, teksty ze strony rodziców, po których witki opadają - oczywiście na temat nocowania u tż, spędzania weekendów itd.
Też oczywiście było, ze studiów to ja nie skończę, bo zaraz w ciąże zajdę. Że oni nie wiedzą jak to można się tak nie szanować. Że tż pobawi się mną, pobawi i zostawi itd. :nie: Tatuś nie przebierał w słowach i leciał ostro: wyzywał od pań lekkich obyczajów.. oczywiście dosadniej.
Takie awantury powtarzały się cyklicznie raz na dwa tygodnie. No ale cóż, jakoś to przetrwałam, sama nie wiem jak nawet.
Też zawsze byłam dobrą córeczką, najmłodszą itd. ale po prostu zaczęłam sie stawiać. Jeżeli mamusia zaczęla coś (oczywiście absurdalnego) mówić na temat mojego tż, albo ogólnie na temat naszego związku reagowałam od razu - na spokojnie prosiłam, żeby przestała się wypowiadac na tematy, o których nie ma pojęcia.
Kiedy mama zaczęła swój wywód i zakończyla go tekstem: "ja w twoim wieku nie byłam taką latawicą" to jej odpowiedziałam, że fakt, bo miałaś roczne dziecko. ;) (nawet się uśmiechnęła na tę ciętą ripostę) Ja rozumiem, że rodzice się martwią itd., ze być może ich obawy o nieskonczeniu studiów, o zajśćiu w ciąże, o roznych niebezpieczeństwach są jak najbardziej uzasadnione. Ale bez przesady - nie może to oznaczać obrażania, krzyków, wyzwisk... :nie:
Generalnie robiłam swoje... Pracuję, zarabiam na siebie, studiuję zaocznie. I co.. robiłam co chciałam, nie dałam sobie wmówić poczucia winy. Tżta ciągałam mimo wszystko do domu, mimo wszystko chcialam, aby rodzice się do niego przekonali. I co... minęło trochę czasu, teraz mój tż wg moich rodziców 'lepszy' od mojej bratowej i szwagra razem wziętych ;)
przekonali się do niego, fakt, że spędzam u niego dużo czasu już spowszedniał, przyzwyczaili się do tego i teksty, awantury, kłótnie się skonczyly.



aktaga13 - 2010-03-24 11:03
Dot.: problem z rodzicami
  w temacie "problem z rodzicami" jestem weteranką. a mimo to do dziś nie znalazłam rozwiązania na wiele spraw... przechodziłam przez to samo co Ty. jestem wytresowaną córeczką moich rodziców. co bym nie zrobiła - będzie źle. i moją wadą jest to, że nie potrafiłam się przeciwstawić. nie potrafiłam walczyć o swoje. dlatego wiele rzeczy przeleciało mi koło nosa... jesteś mądrą dziewczyną, która chce żyć wg swoich zasad. nie są one nierozsądne i głupie. są INNE niż wyobrażenia rodziców. wg mnie nie robisz nic złego. żyjesz jak większość młodych dziewczyn. chamskie teksty są u mnie na porządku dziennym. nauczyłam się już od nich odcinać. zwyczajnie wpuszczam jednym uchem, wypuszczam drugim. najgorsze jest jednak dla mnie to, że moi rodzice od zawsze żyją w takim "zakłamaniu". bo co ludzie powiedzą :confused:... sztuczność bije po oczach. rodzice tż są natomiast przeciwieństwem. towarzyscy, szczerzy do bólu i.. spontaniczni. pomimo tego, że już dawno jesteśmy pełnoletni moi rodzice bali się zaproponować tż lampkę wina do obiadu (bo co też pomyślą sobie JEGO rodzice). ja natomiast z jego mamą miałam typowe babskie wieczory, podczas których opróżniałyśmy niejedną.. lampkę ;) oczywiście tego rodzicom nie powiem. podobnie jest z noclegiem - ostatnio usłyszałam, że nie mogę zostać u tż, bo "CO POMYŚLĄ JEGO RODZICE".. rodziców tż w domu nie było. przed wyjazdem sami zaprosili mnie, żebym sobie pomieszkała u nich. i tak już jest.. z moimi już dawno przestałam walczyć. ciężko mi ich okłamywać, ale czasami wydaje mi się, ze oni tego chcą. nie chcą znać prawdy i choć wiedzą że kłamię (z nocowaniem u koleżanki itp - brzmi żałośnie :rolleyes:, bo nie mam już 15 lat), to wolą tą nieprawdę.

co można doradzić? chyba to ja powinnam uczyć się od Ciebie:)




enter code - 2010-03-24 11:05
Dot.: problem z rodzicami
  Agatkia, dziękuję za słowa otuchy - dobrze znac zdanie kogoś postronnego, bo czasem wydawalo mi sie juz że może to ja jestem zła albo zdegradowana, dodałaś mi pewności siebie w tej sprawie:cmok:

Sarrai, mam nadzieję że u mnie też skończy się to tak dobrze jak u Ciebie, Twoja historia pokazuje że twardym trzeba być, nie "miętkim":roza:.

dodam ze już studiuję zaocznie - i to jest kolejny powód do awantur. pierwszy rok oplacili mi rodzice - tak chcieli, obiacali ze beda dokladac. potem poszlam do pracy i obijam sie od stażu do stażu. zawsze oddaję na studia tyle kasy ile mogę - przeważnie jest to tak 1/2, czasem 1/3 miesiecznej raty. nie biore tez kasy na dojazdy na studia, jakies kosmetyki, ubrania. kupuje to sama( studia, dojazdy, jedzenie do pracy, kosmetyki i od czasu do czasu ciuch- a wszystko za 600 zł m/c:rolleyes:) i mają pretensje ze zawsze przehulam pieniadze na byle co, nie dokladam do zycia w domu i jeszcze od nich wyciagam.:cool:

edit: aktaga. dokladnie to samo mam wrazenie - jakby chcieli byc oklamywani.
najbardziej boli walsnie to ze jego rodzice wydaja sie byc serdeczni, otwarci.a u mnie to szkoda gadac.
ostatnio bylam u chrzestnej i z nia i jej mezem pogadalam szczerze i lepiej, niz z wlasnymi rodzicami. oni bardzo chcieliby poznac mojego tz i nie moga sie doczekac.
a moi rodzice maja to gdzies. przykre.



aktaga13 - 2010-03-24 11:06
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez Sarrai (Wiadomość 18103437) (...) Ja rozumiem, że rodzice się martwią itd., ze być może ich obawy o nieskonczeniu studiów, o zajśćiu w ciąże, o roznych niebezpieczeństwach są jak najbardziej uzasadnione. Ale bez przesady - nie może to oznaczać obrażania, krzyków, wyzwisk... :nie: :ehem: popieram. i też staram się zrozumieć moich rodziców... "najgorsze" jest to, że łączy nas naprawdę silna więź. taka nawet trochę chora więź. i w zasadzie czego bym nie usłyszała, to i tak zależy mi na ich zdaniu. zależy mi na akceptacji.. przewalona sprawa ;)



agnieszkaqazplm - 2010-03-24 11:07
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez Sarrai (Wiadomość 18103437) Miałam podobnie ;) Tj. kłótnie, wyzwiska, teksty ze strony rodziców, po których witki opadają - oczywiście na temat nocowania u tż, spędzania weekendów itd.
Też oczywiście było, ze studiów to ja nie skończę, bo zaraz w ciąże zajdę. Że oni nie wiedzą jak to można się tak nie szanować. Że tż pobawi się mną, pobawi i zostawi itd. :nie: Tatuś nie przebierał w słowach i leciał ostro: wyzywał od pań lekkich obyczajów.. oczywiście dosadniej.
Takie awantury powtarzały się cyklicznie raz na dwa tygodnie. No ale cóż, jakoś to przetrwałam, sama nie wiem jak nawet.
Też zawsze byłam dobrą córeczką, najmłodszą itd. ale po prostu zaczęłam sie stawiać. Jeżeli mamusia zaczęla coś (oczywiście absurdalnego) mówić na temat mojego tż, albo ogólnie na temat naszego związku reagowałam od razu - na spokojnie prosiłam, żeby przestała się wypowiadac na tematy, o których nie ma pojęcia.
Kiedy mama zaczęła swój wywód i zakończyla go tekstem: "ja w twoim wieku nie byłam taką latawicą" to jej odpowiedziałam, że fakt, bo miałaś roczne dziecko. ;) (nawet się uśmiechnęła na tę ciętą ripostę) Ja rozumiem, że rodzice się martwią itd., ze być może ich obawy o nieskonczeniu studiów, o zajśćiu w ciąże, o roznych niebezpieczeństwach są jak najbardziej uzasadnione. Ale bez przesady - nie może to oznaczać obrażania, krzyków, wyzwisk... :nie:
Generalnie robiłam swoje... Pracuję, zarabiam na siebie, studiuję zaocznie. I co.. robiłam co chciałam, nie dałam sobie wmówić poczucia winy. Tżta ciągałam mimo wszystko do domu, mimo wszystko chcialam, aby rodzice się do niego przekonali. I co... minęło trochę czasu, teraz mój tż wg moich rodziców 'lepszy' od mojej bratowej i szwagra razem wziętych ;)
przekonali się do niego, fakt, że spędzam u niego dużo czasu już spowszedniał, przyzwyczaili się do tego i teksty, awantury, kłótnie się skonczyly.
Też tak miałam kochana :) Musisz przeczekać, miej swoje zdanie, swoje racje, nie kłóć się z nimi, tylko niby tam słuchaj co mówią, a i tak rób swoje. Jesteś dorosła, a rodzice zamiast z Tobą normalnie rozmawiać i normalnie Cię traktować w taki głupi sposób okazują, że się martwią, bo tak naprawdę nie wiedzą jak to załatwić inaczej. Ja też cuda robiłam, żeby sytuacja się zmieniła, buntowałam się, pyskowałam, krzyczałam itd., az w końcu doszłam do wnniosku, a niech gadają, skoro muszą, zabronić mi nie mogą, bo mam swoje lata, a kiedyś się w końcu usamodzielnię :)



nicka01 - 2010-03-24 11:12
Dot.: problem z rodzicami
  Kurcze, bardzo smutny jest brak zrozumienia.. <głaszcze>
A próbowałaś osobno z mamą, osobno z tatą usiąść i spróbować rozmawiać?
- Mamo, bardzo mnie boli to co do mnie mówisz, wcale nie jest tak jak Tobie się wydaje. Bardzo mnie boli, że nie chcesz bym była szczęśliwa. Te wszystkie uszczypliwości, dogryzania ranią mnie strasznie i chcę to zmienić.
Powiedz mi proszę - dlaczego nie podoba Ci się to że jestem z X? Czy jest aż tak straszny? Nawet nie chciałaś go poznać, a myślę że mogłabyś go bardzo polubić. Jest na prawdę bardzo odpowiedzialny i nie mamy zamiaru już dzisiaj, jutro mieć dziecka i brać ślub... bla bla bla i tak dalej.
Spisz sobie na karteczce wcześniej wszystko co chciałabyś powiedzieć, a później spróbuj rozmowy.



aktaga13 - 2010-03-24 11:20
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez nicka01 (Wiadomość 18103851) Kurcze, bardzo smutny jest brak zrozumienia.. <głaszcze>
A próbowałaś osobno z mamą, osobno z tatą usiąść i spróbować rozmawiać?
- Mamo, bardzo mnie boli to co do mnie mówisz, wcale nie jest tak jak Tobie się wydaje. Bardzo mnie boli, że nie chcesz bym była szczęśliwa. Te wszystkie uszczypliwości, dogryzania ranią mnie strasznie i chcę to zmienić.
Powiedz mi proszę - dlaczego nie podoba Ci się to że jestem z X? Czy jest aż tak straszny? Nawet nie chciałaś go poznać, a myślę że mogłabyś go bardzo polubić. Jest na prawdę bardzo odpowiedzialny i nie mamy zamiaru już dzisiaj, jutro mieć dziecka i brać ślub... bla bla bla i tak dalej.
Spisz sobie na karteczce wcześniej wszystko co chciałabyś powiedzieć, a później spróbuj rozmowy.
jeśli mogę, to odniosę to do siebie. taką samą radę dał mi mój przyjaciel - "usiądź i porozmawiaj szczerze". niestety każde moje: "to mnie boli" zostało gromko wyśmiane :cool:... w odpowiedzi usłyszałam tylko: "czy ty myślisz, ze jak byłam w twoim wieku, to ktoś liczył się z moimi uczuciami? czy uważasz, ze życie zawsze będzie cię głaskać po głowie? jeszcze nie raz dostaniesz ostrego kopa. nie ma się co użalać i mazać"... to było dawno temu, a ja do dziś nie potrafię rozmawiać o uczuciach. jakoś nie widzę w tym sensu..



enter code - 2010-03-24 11:21
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez nicka01 (Wiadomość 18103851) Kurcze, bardzo smutny jest brak zrozumienia.. <głaszcze>
A próbowałaś osobno z mamą, osobno z tatą usiąść i spróbować rozmawiać?
- Mamo, bardzo mnie boli to co do mnie mówisz, wcale nie jest tak jak Tobie się wydaje. Bardzo mnie boli, że nie chcesz bym była szczęśliwa. Te wszystkie uszczypliwości, dogryzania ranią mnie strasznie i chcę to zmienić.
Powiedz mi proszę - dlaczego nie podoba Ci się to że jestem z X? Czy jest aż tak straszny? Nawet nie chciałaś go poznać, a myślę że mogłabyś go bardzo polubić. Jest na prawdę bardzo odpowiedzialny i nie mamy zamiaru już dzisiaj, jutro mieć dziecka i brać ślub... bla bla bla i tak dalej.
Spisz sobie na karteczce wcześniej wszystko co chciałabyś powiedzieć, a później spróbuj rozmowy.
na początku rozkowy skutkowały - na krótko ale jednak. a teraz zupełnie mnie potępiają - czuje sie w domu jak intruz.

odniosę się tu do ostatniej sytuacji - do zostawania u TŻ. starałam sie przekonac ich racjonalnymi argumentami ale nie podziałało - mówilam ze czasem tak bedzie lepiej bo po co mam sie tłuc z powrotem tyle km zeby sie przespać i rano jechać godzine do pracy(teraz mam krótką umowę). od TŻ mam 5 przystanków.
czasem TŻ nie moze mnie odwieźć i co, mam jechać sama późno w nocy i narażać się dla zasady?
siedzimy co wieczór sami - to jasne że nie trzymamy sie tylko za rączki patrząc sobie w oczy. w dzień możemy a w nocy nie?

to jakiś absurd. wydawało mi się że każdy rozumny człowiek to myslowo ogarnie. ale byłam w błędzie:rolleyes:

Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18104014) jeśli mogę, to odniosę to do siebie. taką samą radę dał mi mój przyjaciel - "usiądź i porozmawiaj szczerze". niestety każde moje: "to mnie boli" zostało gromko wyśmiane :cool:... w odpowiedzi usłyszałam tylko: "czy ty myślisz, ze jak byłam w twoim wieku, to ktoś liczył się z moimi uczuciami? czy uważasz, ze życie zawsze będzie cię głaskać po głowie? jeszcze nie raz dostaniesz ostrego kopa. nie ma się co użalać i mazać"... to było dawno temu, a ja do dziś nie potrafię rozmawiać o uczuciach. jakoś nie widzę w tym sensu.. też zawsze moje problemy byly bagatelizowane. i cokolwiek nie powiedzialam obracało sie przeciwko mnie. zawsze - w koncu przestalam sie zwierzac i zaczelam zyc sama.



Sarrai - 2010-03-24 11:24
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18103709) :ehem: popieram. i też staram się zrozumieć moich rodziców... "najgorsze" jest to, że łączy nas naprawdę silna więź. taka nawet trochę chora więź. i w zasadzie czego bym nie usłyszała, to i tak zależy mi na ich zdaniu. zależy mi na akceptacji.. przewalona sprawa ;) fakt.. jakbym czytała o sobie.. ;) z ojcem nie jestem może jakoś specjalnie związana emocjonalnie, mało się interesował wczesniej, on się łapie za wychowanie swoich dorosłych już dzieci z tzw. doskoku i niestety jest to obecnie wręcz śmieszne.. Ale mama, tak samo zależy mi na akceptacji, te wszystkie kłótnie wytrącały mnie kompletnie z równowagi, stawiałam na swoim, bo wiedziałam, że nie robię nic złego, ale z drugiej strony zamartwiałam się, rozmyślałam co to będzie po powrocie do domu, jak ona zareaguje itd. i w rezultacie nie czułam się najlepiej :mur: Zresztą.. tak samo ma moja siostra, już 30letnia, co więcej tak samo ma moja mama z babcią! To powalone, masz rację, może pomyślę za jakiś czas o jakiejś terapii.. :brzydal:
Z drugiej strony powinnam brac przykład z mojego starszego o dwa lata brata. On miał zawsze wszystko w tyle, zawsze robił co mu się podobało, nie zwracal kompletnie uwagi na podobne teksty rodziców.. i co.. teraz najlepsze dziecko moich rodziców :cool:
Na to nie ma rady, mam nadzieję, ze moja sytuacja się trochę polepszy jak się wyprowadzę z domu.



aktaga13 - 2010-03-24 11:31
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez enter code (Wiadomość 18104059) na początku rozkowy skutkowały - na krótko ale jednak. a teraz zupełnie mnie potępiają - czuje sie w domu jak intruz.
(...)
też zawsze moje problemy byly bagatelizowane. i cokolwiek nie powiedzialam obracało sie przeciwko mnie. zawsze - w koncu przestalam sie zwierzac i zaczelam zyc sama.
ja też czuję się jak intruz... sprowadza się to od najprostszych sytuacji (np. gotowanie na obiad rzeczy, których nie mogę jeść przez chory żołądek), to bardziej złożonych..

co do bagatelizowania problemów - zawsze zazdrościłam ludziom rodzin, w których się.. ROZMAWIAŁO. u mnie nigdy nie było dyskusji. ja zawsze byłam głupia i nierozsądna. a w dodatku "pyskata" :cojest: (choć nigdy tak naprawdę do rodziców nie zapyskowałam).

ja też już się nie zwierzam. robię to dla naszego wspólnego dobra i spokoju. to teraz jest ciągłe narzekanie, że się od nich izoluję i odcinam :mdleje:... przysięgam - co bym nie zrobiła - będzie źle.

---------- Dopisano o 12:31 ---------- Poprzedni post napisano o 12:28 ----------

Cytat:
Napisane przez Sarrai (Wiadomość 18104125) fakt.. jakbym czytała o sobie.. ;) z ojcem nie jestem może jakoś specjalnie związana emocjonalnie, mało się interesował wczesniej, on się łapie za wychowanie swoich dorosłych już dzieci z tzw. doskoku i niestety jest to obecnie wręcz śmieszne.. Ale mama, tak samo zależy mi na akceptacji, te wszystkie kłótnie wytrącały mnie kompletnie z równowagi, stawiałam na swoim, bo wiedziałam, że nie robię nic złego, ale z drugiej strony zamartwiałam się, rozmyślałam co to będzie po powrocie do domu, jak ona zareaguje itd. i w rezultacie nie czułam się najlepiej :mur: Zresztą.. tak samo ma moja siostra, już 30letnia, co więcej tak samo ma moja mama z babcią! To powalone, masz rację, może pomyślę za jakiś czas o jakiejś terapii.. :brzydal:
Z drugiej strony powinnam brac przykład z mojego starszego o dwa lata brata. On miał zawsze wszystko w tyle, zawsze robił co mu się podobało, nie zwracal kompletnie uwagi na podobne teksty rodziców.. i co.. teraz najlepsze dziecko moich rodziców :cool:
Na to nie ma rady, mam nadzieję, ze moja sytuacja się trochę polepszy jak się wyprowadzę z domu.
powiem CI, że też myślę o psychologu.. ale myślę już od lat. i na myśleniu się kończy :rolleyes: a widzę u siebie te same despotyczne cechy, których nienawidzę u rodziców.. boję się, że będę przenosić wzorce na własne dzieci :(

co do brata - tak już bywa. mniej podporządkowany, a jednak idealny.

i też marzę o wyprowadzce. wiem, że wtedy wiele się poprawi...



enter code - 2010-03-24 11:35
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18104193) ja też czuję się jak intruz... sprowadza się to od najprostszych sytuacji (np. gotowanie na obiad rzeczy, których nie mogę jeść przez chory żołądek), to bardziej złożonych..

co do bagatelizowania problemów - zawsze zazdrościłam ludziom rodzin, w których się.. ROZMAWIAŁO. u mnie nigdy nie było dyskusji. ja zawsze byłam głupia i nierozsądna. a w dodatku "pyskata" :cojest: (choć nigdy tak naprawdę do rodziców nie zapyskowałam).

ja też już się nie zwierzam. robię to dla naszego wspólnego dobra i spokoju. to teraz jest ciągłe narzekanie, że się od nich izoluję i odcinam :mdleje:... przysięgam - co bym nie zrobiła - będzie źle.
mamy bardzo podobne sytuacje, zupełnie jakbym czytała o swoim domu. dla ojca zawsze byłam "łebkiem", "gówniarą", "smarkulą". i nigdy nie liczył się z moim zdaniem, zdarzało sie ze mnie uderzył.nie bylo dyskusji. klamal matce ze cos zrobilam albo przekrecal fakty, slowa.

moja siostra to samo. wracam do domu poźno i chcialabym sie wyspać, bo o 5 wstaje do pracy. nie ma mnie w domu caly dzień, moze w tym czasie robic wszystko. a ona... do północy siedzi i stuka w klawiaturę - jej biurko jest metr od mojego łożka. to drażni bardziej niż kapiąca woda. starałam sie interweniować u rodziców ale co usłyszałam? że musze sie nauczyć żyć w społeczeństwie!

kiedyś w niedziele "rano"(bo o 11) wlaczylam pc i sama costam pisalam, przeszkadzało jej, podeszła i oblała mnie sokiem! krzyknęlam, zbiegli sie rodzice i zaczęli na mnie wrzeszczeć że co jej zrobiłam takiego żeby musiała sie bronic z ten sposób!:mur:



aktaga13 - 2010-03-24 11:47
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez enter code (Wiadomość 18104385) mamy bardzo podobne sytuacje, zupełnie jakbym czytała o swoim domu. dla ojca zawsze byłam "łebkiem", "gówniarą", "smarkulą". i nigdy nie liczył się z moim zdaniem, zdarzało sie ze mnie uderzył.nie bylo dyskusji. klamal matce ze cos zrobilam albo przekrecal fakty, slowa.

moja siostra to samo. wracam do domu poźno i chcialabym sie wyspać, bo o 5 wstaje do pracy. nie ma mnie w domu caly dzień, moze w tym czasie robic wszystko. a ona... do północy siedzi i stuka w klawiaturę - jej biurko jest metr od mojego łożka. to drażni bardziej niż kapiąca woda. starałam sie interweniować u rodziców ale co usłyszałam? że musze sie nauczyć żyć w społeczeństwie!

kiedyś w niedziele "rano"(bo o 11) wlaczylam pc i sama costam pisalam, przeszkadzało jej, podeszła i oblała mnie sokiem! krzyknęlam, zbiegli sie rodzice i zaczęli na mnie wrzeszczeć że co jej zrobiłam takiego żeby musiała sie bronic z ten sposób!:mur:
ja jestem jedynaczką, wiec trudno mi się odnieść do takich (skandalicznych) zachowań rodzeństwa :mad: podejrzewam, że gdybym miała brata lub siostrę, to też byłabym tą "gorszą siostrą". za to podobne przejścia mam z rodzicami. kiedyś mieliśmy jeden komputer, który stał w moim pokoju. nie mogłam nikogo zaprosić, bo mama cały czas przy nim siedziała. zrozumiałabym, gdyby pracowała. a ona np. grała w kulki lub układała pasjansa. nie wyobrażacie sobie jakie awantury miałam, gdy ktoś odwiedził mnie bez zapowiedzi (czego sama nie lubię) i musiałam ją prosić o zwolnienie pokoju... teraz podobnie - mieliśmy przez kilka dni gości, którzy zamieszkali w moim pokoju. więc ja wyniosłam się do gabinetu. nikt nie przejmował się moimi próbami zaśnięcia - przesiadywanie na kompie 6-24 było czymś na porządku dziennym...



Zakochanaaaa - 2010-03-24 11:51
Dot.: problem z rodzicami
  wiesz co . lej na to. no sory, ale jesteś dorosła masz swój świat .



Invizie - 2010-03-24 13:41
Dot.: problem z rodzicami
  Współczuję Ci bardzo... Miałam podobne problemy z rodzicami, ale zniknęły, kiedy wyprowadziłam się na studia do innego miasta. Co prawda dalej jestem na ich utrzymaniu, ale mieszkam sama, nikt mnie nie kontroluje i nic nie narzuca. I teraz dopiero żyje mi się dobrze :)
Nie wiem czy już próbowałaś rozmawiać z rodzicami tak jak radziły dziewczyny. Jeśli tak i nie przyniosło to skutku, to zacznij ignorować to co mówią i rób po swojemu. W końcu masz do tego prawo. Wiem, że to będzie trudne, ale postaraj się nie przejmować ich złośliwościami i uwagami na temat Twojego TŻ. Może rodzice z czasem sami zrozumieją swoje fatalne zachowanie. Pozdrawiam :)



NiUnIa140588 - 2010-03-24 14:10
Dot.: problem z rodzicami
  Yhhh.. dziwczyny znam to wszytsko:-) Czytam Wasze opowieści i widze swoje życie i swoje dawne relacje z rodzicami.

Ja nigdy nie mogłam np. wyjść na dyskoteke ze znajomymi (mimo że miałam ukończone 18 lat), a jak już miałam pozwolenie(z jakiegoś nadzwyczajnego powodu) to musiałam być w domu ok 23 ;/. Każdy wie, że dyskoteki, jakiekolwiek imprezy właśnie o tej godz. dopiero się rozkręcają.... Wstyd było mi przed koleżankami, że musze wracać do domu "bo rodzice kazali", więc wymyślałam coraz to nowe wymówki. Dla nich było to śmieszne, że w wieku 18/19 lat musze być w domu o 23.

Nie było też mowy o jakichkolwiek noclegach u koleżanek ( nie wspominając już o kolegach;)) Biwaki, wyjazdy, wycieczki ze znajomymi nie wchodziły w gre jeśli nie były to wycieczki szkolne z opiekunem. Było mi nieziemsko przykro kiedy np. znajomi planowali weeken pod domkami nad jeziorkiem...a ja wiedziałam, że moge tylko pomarzyć...

A dlaczego nie mogłam?? Odpowiedź brzmiała: "BO NIE":-)

Tak więc coż... musiałam kombinować żeby wczymkolwiek uczestniczyć. Nie chciałam okłamywać rodziców, czułam się z tym paskudnie ale bez tego nie ruszyłabym się z domu.

Nigdy ich nie rozumiałam, nie potrafili ze mną rozmawiać. Wogóle u mnie w domu nie było czegoś takiego jak ROZMOWA. Czasami się już zastanawiałam czy to ja może przesadzam. Czy przesadą może być to że chcę wyjść na dyskotekę i wrócić np. o 1/ 2 w nocy,, że chce na koniec liceum pojechać na 2 dni ze znajomymi pod domki, że chcę mieć tżta, zapraszać go do domu, przedstawić rodzicom, móc się z nim spotykać, chodzić na spacery, do kina, trzymać się za ręce?? Czy to coś złego?? Zawsze marzyłam aby mieć "legalnie":-)chłopaka, żeby rodzice lubili go, rozmawiali z nim... zawsze słyszałam, że "nie mam myśleć o chłopakach bo mam książki w plecaku"

Nie rozumiałam ich zachowania tym bardziej, że zawsze byłam wzorową uczennicą i dziewczyną z tzw "dobrego domu". Każdy nauczyciel czy np. rodzice znajomych mieli mnie za dobrze ułożoną, inteligentną dziewczynę. Tylko moi rodzice zawsze mieli do wszystkiego "ale".

Gdy napisałam i zdałam maturę, poszłam na studia wszystko się zmieniło...wyjechałam zaczełam się sama utrzymywać. Teraz mam 22 lata, mam męża, wykańczam swój domek... moi rodzice są niedopoznania. Kompletnie w nic się nie wtrącają, są kochani jak nigdy. Pomagają mi jak mogą. Zawsze o czymś takim marzyłam:-)

Tylko dlaczego dopiero teraz potrafią mnie zrozumieć? Dlaczego wtedy nie potrafili mi zaufać??? Moja mama 2 lata temu na Wigilii przeprosiła mnie za swoje zachowanie i przykre słowa w stosunku co do mnie.

Myślę, że gdy wyjechałam i zaczełam żyć na własną rękę zrozumiała, że myliła się i to że wiele się słyszy złego o nastolatkach ich zachowaniu, wcale nie oznacza, że nasze dziecko też takie jest i tak robi.

Sorrki, że się tak rozpisałam, ale ten temat jest mi strasznie bliski.
W każdym razie ja obiecałam sobie, że gdy będę mamusią będę rozmawiać ze swoim dzieckiem, będę starała się je zrozumieć. Postaram się być nie tylko rodzicem ale i przyjaciółka.



rare bird - 2010-03-24 14:19
Dot.: problem z rodzicami
  Moim zdaniem powinnaś przestac się przejmować i robić swoje. Ja też mam problemy z konserwatywnymi rodzicami (a raczej z tatą) - trudno, tacy są, nie zmienię ich.



enter code - 2010-03-25 06:05
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez rare bird (Wiadomość 18108151) Moim zdaniem powinnaś przestac się przejmować i robić swoje. Ja też mam problemy z konserwatywnymi rodzicami (a raczej z tatą) - trudno, tacy są, nie zmienię ich. trudno się nie przejmować kiedy codziennie robią mi jakieś wymówki a zależy mi na nich.
wczoraj próbowałam znów rozmawiać z mamą i nic to nie dało. dorzuciła mi nawet z żalem że wśród dziewczyn z którymi studiuje nie ma takich historii i wszystkie panny są porządne tylko nie ja:rolleyes: /mama studiuje więc ma dużo koleżanek w moim wieku/



aktaga13 - 2010-03-25 06:13
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez enter code (Wiadomość 18122599) trudno się nie przejmować kiedy codziennie robią mi jakieś wymówki a zależy mi na nich.
wczoraj próbowałam znów rozmawiać z mamą i nic to nie dało. dorzuciła mi nawet z żalem że wśród dziewczyn z którymi studiuje nie ma takich historii i wszystkie panny są porządne tylko nie ja:rolleyes: /mama studiuje więc ma dużo koleżanek w moim wieku/
doskonale Cię rozumiem :rolleyes: naprawdę DOSKONALE. moja mama nie studiuje, ale zawsze porównuje mnie z córkami znajomych i moimi kuzynkami. wszystkie są super (nawet jak mają nieślubne dzieci, nie studiują i są bez pracy. i tak są super).
i wiem, czym są codzienne wymówki... już pisałam - cokolwiek bym nie zrobiła, będzie źle. kiedy jestem chora - to moja wina bo o siebie nie dbam. całkiem niedawno padłam ofiarą oszustwa. wróciłam roztrzęsiona do domu (nie oczekiwałam wsparcia, raczej milczenia) - po zapoznaniu się z historią - oczywiście wniosek był jeden - sama jestem sobie winna. czasem mi się wydaje, że gdybym została (nie daj boze) zgwałcona, to takze byłaby moja wina.



pycia17 - 2010-03-25 06:36
Dot.: problem z rodzicami
  duzo jest osób z podobnym problemem, ja mam troche inny nie jestem wyzywana od najgorszych ale duzo się wymaga ode mnie a jak coś zrobie dobrze to nikt tego nie pochwali , jestem jedynaczka , wychowała mnie samotnie mama, moze dlatego licze sie z jej zdaniem bo wiem co biedna musiała przeżyc w wieku 20 lat, mam 22 lata a nie mogę nic ustalić sama jak cos chce zrobic to przeważnie nie moze tak byc bo co ludzie powiedzą i co powie babcia z dziadkiem, więc dziewczynki głowa do góry musimy być silne



aktaga13 - 2010-03-25 06:39
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez pycia17 (Wiadomość 18122738) dziewczynki głowa do góry musimy być silne jasne, że musimy :przytul: czasami tylko trzeba się wyżalić:(



anettka - 2010-03-25 07:39
Dot.: problem z rodzicami
  Ci rodzice.

od kilku lat jestesmy z samym ojcem, ja i rodzeństwo. matki nie ma. wywwiało ją za granice.

Ja tez nie rozumiem zachowania .dlaczego oni tak się zachowują? sami w naszym wieku często byli gorsi.

Jestem dorosła, studiuję i co i ejstem wyzywana. bo studiuje, wiec bede kims głupim. bo dla ojca sczyt wykształcenia ze 100procentowym znalezieniem pracy to zawodówka. Gdy pisałam na komputerze jakies wypracowanie na uczelnie,brat specjalie mi wyłączył po czym połowa pracy się skasowała. i kto oberwał?ja? bo mogłam mu zejść z komputera, bo moje studia to g*wno. i tak do nieczego nie dojde. nie umiem sobie dawać rady w zyciu. wg niego. Nie widzi tego jakimi jeteśmy ludzmi jak inni nas lubią, szanują, liczą się z naszym zdaniem. dla nieog najważniejsze jest gnojenie własnego dziecka i porządek.

W domu tylko śpię. ostatnio nawet już nie jem bo wyrzucił mi że za jego jem i ejstem nierobem bo w moim wieku juz pracują.

otrzymuję 400 złotych alimentów, więksozśc kasy idzie mi na dojazdy szkołe i jakies moje małe potrzeby, nwet gdybym chciała to nie miałabym się z czego dokładać. marze tylko o tym żeby w czerwcu po obronie lic. iść do jakiejś prayc i się wyprowadzić. bo inaczej sfiksuje.

I nie wierzę w rady typu,porozmawiaj powiedz co czujesz. Nie da się. trzeba zacisnąć zęby i to przetrzymać.



enter code - 2010-03-25 08:44
Dot.: problem z rodzicami
  jeszcze żeby były podstawy ku tym wyrzutom i wyzwiskom. ale nie ma:mur:

obiecałam sobie ze nie popełnie ich błędów jak bede matka(za to pewnie popelnie inne):rolleyes:

dziewczyny, a zastanawialyście sie może co leży u przyczyny ich zachowania? ja ostatnio zaczęłam wiązać ich postępowanie z chorobą( bo chyba można to tak nazwać) DDA - Dorosłe Dzieci Alkoholików. Oboje moi rodzice pochodzą z rodzin dotkniętych ta patologia. gdzies czytałam że tacy ludzie mają często problemy z prowadzeniem normalnej rodziny:confused:.



Klarissa - 2010-03-25 10:25
Dot.: problem z rodzicami
  Masz tak na prawdę tylko 2 realne wyjścia: próbować rozmawiać, tłumaczyć aby nie stracić z nimi całkowicie kontaktu, albo potraktować ich jak powietrze. Ta druga metoda moim zdaniem jest swego rodzaju niewdzięcznością wobec rodziców i zostaje tylko jako ostateczna ostateczność gdy oni kompletnie nie zrozumieją, że masz prawo prowadzić swoje osobne życie, bo moim zdaniem nie robisz niczego złego.

Czego się obawiają twoi rodzice? Że powtórzysz ich scenariusz, wpadniesz zaraz na początku znajomości i wmanewrujesz się w małżeństwo i być może nijakie życie. Może twoi rodzice nie są ze sobą szczęśliwi i nie chcą abyś popełniła ich błędy? Ja zapytałabym ich o to wprost - czy boją się twojej ciąży bo myślą, że jesteś równie nieodpowiedzialna jak byli oni w młodości? Powiedz im, że są w błędzie co do twojej osoby i twoich planów na przyszłość.



Doris1981 - 2010-03-25 10:34
Dot.: problem z rodzicami
  Twoi rodzice chyba wiele głupot narobili w swoim życiu, a teraz próbują poczucie winy zrzucić na swoje dzieci (lub tylko na Ciebie). Przyzwyczaiłaś ich do tego, że się właściwie nie buntowałaś, nie negocjowałaś więcej wolności dla siebie i teraz masz. Olej ich - trudne, smutne, ale innego wyjścia nie ma. Oni mają swoje zdanie, pogląd na świat, związki, innych ludzi i nie zmienisz tego. Ale nigdy nie daj sobie wmówić, że robisz coś złego. I nie żyj pod ich dyktando, bo staniesz się smutną trzydziestolatką, która niczego w życiu nie przeżyła, nie widziała, nie doświadczyła.



studentka58 - 2010-03-25 10:51
Dot.: problem z rodzicami
  Witam:)

myślałam, że tylko ja mam takie jazdy z rodzicami, ale widze ze to norma jest. Od paru miesięcy spotykam się z chłopakiem, lubimy spedzać razem czas. On pracował dlugo wiec widywalismy sie po 20, w związku z czym bardzo pozno w nocy wracałam do domu. W koncu ta sytuacja zaczęła nas denerwować i postanowiliśmy ze bedę u niego nocować...Stwierdziłam , że najpierw porozmawiam z mamą i powiem jej ze moze zdarzyc się sytuacja, ze zostane u TZ na noc...na co ona: tak szybko chcesz u niego nocować? Ja mowie jej, ze to jest moje zycie i jak popełnie jakieś blędy to one pójdą na mój rachunek a nie jej...no i cisza...teraz wygląda to tak że bardzo czesto nocuje u Tz, praktycznie codziennie. i moja mama pyta się czy zmienilam juz adres zamieszkania? a ja do niej: adres zamieszkania jest bez zmian, tylko adres noclegowni sie zmienił:D
Widze ze teraz juz jej to tak nie przeszkadza, ale cięzko było:0 Mam nadzieję, że nasi rodzice staną sie bardziej tolerancyjni:0

pozdrawiam wszystkich z podobnymi problemami



enter code - 2010-03-25 12:15
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez Doris1981 (Wiadomość 18126826) I nie żyj pod ich dyktando, bo staniesz się smutną trzydziestolatką, która niczego w życiu nie przeżyła, nie widziała, nie doświadczyła. już w tym momencie mam im strasznie za złe że kiedy inni się bawili w najlepsze ja siedziałam przed pc. bo nie mogłam wyściubić nosa z domu.
:cool:



aaandzia17 - 2010-03-25 13:05
Dot.: problem z rodzicami
  U mnie w domu dosłownie taka sama sytuacja... tyle że ja mam 19 lat... ale to tez nie jest normalne zachowanie...
powiem jedno nic się z tym nie da zrobić, tylko nauczyc się z tym żyć... ja wiele razy próbowałam wychować rodziców i nic... każde wyjście się wiąze z awanturą bo a to nie wróciłam o odp porze a to nie z tym co trzeba się spotkałam a to nie w takim miejscu byłam co trzeba... musisz to przecierpieć a wtedy gdy masz te "promyczki szczęścia" kożystaj z nich ile możesz...;* powodzenia ;*

---------- Dopisano o 14:05 ---------- Poprzedni post napisano o 14:00 ----------

Cytat:
Napisane przez NiUnIa140588 (Wiadomość 18107957) Yhhh.. dziwczyny znam to wszytsko:-) Czytam Wasze opowieści i widze swoje życie i swoje dawne relacje z rodzicami.

Ja nigdy nie mogłam np. wyjść na dyskoteke ze znajomymi (mimo że miałam ukończone 18 lat), a jak już miałam pozwolenie(z jakiegoś nadzwyczajnego powodu) to musiałam być w domu ok 23 ;/. Każdy wie, że dyskoteki, jakiekolwiek imprezy właśnie o tej godz. dopiero się rozkręcają.... Wstyd było mi przed koleżankami, że musze wracać do domu "bo rodzice kazali", więc wymyślałam coraz to nowe wymówki. Dla nich było to śmieszne, że w wieku 18/19 lat musze być w domu o 23.

Nie było też mowy o jakichkolwiek noclegach u koleżanek ( nie wspominając już o kolegach;)) Biwaki, wyjazdy, wycieczki ze znajomymi nie wchodziły w gre jeśli nie były to wycieczki szkolne z opiekunem. Było mi nieziemsko przykro kiedy np. znajomi planowali weeken pod domkami nad jeziorkiem...a ja wiedziałam, że moge tylko pomarzyć...

A dlaczego nie mogłam?? Odpowiedź brzmiała: "BO NIE":-)

Tak więc coż... musiałam kombinować żeby wczymkolwiek uczestniczyć. Nie chciałam okłamywać rodziców, czułam się z tym paskudnie ale bez tego nie ruszyłabym się z domu.

Nigdy ich nie rozumiałam, nie potrafili ze mną rozmawiać. Wogóle u mnie w domu nie było czegoś takiego jak ROZMOWA. Czasami się już zastanawiałam czy to ja może przesadzam. Czy przesadą może być to że chcę wyjść na dyskotekę i wrócić np. o 1/ 2 w nocy,, że chce na koniec liceum pojechać na 2 dni ze znajomymi pod domki, że chcę mieć tżta, zapraszać go do domu, przedstawić rodzicom, móc się z nim spotykać, chodzić na spacery, do kina, trzymać się za ręce?? Czy to coś złego?? Zawsze marzyłam aby mieć "legalnie":-)chłopaka, żeby rodzice lubili go, rozmawiali z nim... zawsze słyszałam, że "nie mam myśleć o chłopakach bo mam książki w plecaku"

Nie rozumiałam ich zachowania tym bardziej, że zawsze byłam wzorową uczennicą i dziewczyną z tzw "dobrego domu". Każdy nauczyciel czy np. rodzice znajomych mieli mnie za dobrze ułożoną, inteligentną dziewczynę. Tylko moi rodzice zawsze mieli do wszystkiego "ale".

Gdy napisałam i zdałam maturę, poszłam na studia wszystko się zmieniło...wyjechałam zaczełam się sama utrzymywać. Teraz mam 22 lata, mam męża, wykańczam swój domek... moi rodzice są niedopoznania. Kompletnie w nic się nie wtrącają, są kochani jak nigdy. Pomagają mi jak mogą. Zawsze o czymś takim marzyłam:-)

Tylko dlaczego dopiero teraz potrafią mnie zrozumieć? Dlaczego wtedy nie potrafili mi zaufać??? Moja mama 2 lata temu na Wigilii przeprosiła mnie za swoje zachowanie i przykre słowa w stosunku co do mnie.

Myślę, że gdy wyjechałam i zaczełam żyć na własną rękę zrozumiała, że myliła się i to że wiele się słyszy złego o nastolatkach ich zachowaniu, wcale nie oznacza, że nasze dziecko też takie jest i tak robi.

Sorrki, że się tak rozpisałam, ale ten temat jest mi strasznie bliski.
W każdym razie ja obiecałam sobie, że gdy będę mamusią będę rozmawiać ze swoim dzieckiem, będę starała się je zrozumieć. Postaram się być nie tylko rodzicem ale i przyjaciółka.
pierwsz aczęśc tej wypowiedzi to tak jakbym czytała swoją historie... część życia do matury... sorki ze się tu wtrącę ale co moge zrobić zeby wychodzić częściej z domu i wogóle bawić się a nie kisić się z rodzicami?? bo zaczynam powoli wariować:prosi:



NiUnIa140588 - 2010-03-25 14:33
Dot.: problem z rodzicami
  aaandzia17 wiesz chyba niewiele mogę Ci poradzić, bo tak jak pisałam przed maturą gdy mieszkałam z rodzicami to prowie nic nie skutkowało. ;/

Ale probuj...

zawsze wracaj o ustalonej porze, postaraj się dotrzymywać słowa, tak aby nie mieli się do czego doczepić. Może gdy dostrzegą, że zawsze jesteś punktualna i słowna postanowią dać Ci troszkę więcej luzu?? I stopniowo będą się zmieniać??

Ja jeszcze jak wracałam z jakiegoś spotkania ze znajomymi itp. (robiłam tak kiedy już się poddałam i wiedziałam że walka z nimi nie ma sensu) to pierwsze co przychodziłam do rodziców i opowiadałam jak było, co robiliśmy, jakieś zabawne sytuacje... troszkę tym zyskałam w ich oczach. Cieszyli się, że nie ukrywam nic. Znaczy ja tu nie mówie o opowiadaniu ze szczegółam;)i ale tak chociaż troszkę żeby zbudować jakiekolwiek zaufanie, żeby widzieli że liczysz się z ich zdaniem.

U mnie wszystko skończyło się pomyślnie i mam nadzieję, że u Was dziewczyny też tak będzie:cmok:



ulciao_0 - 2010-03-25 15:00
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18103665) w temacie "problem z rodzicami" jestem weteranką. a mimo to do dziś nie znalazłam rozwiązania na wiele spraw... przechodziłam przez to samo co Ty. jestem wytresowaną córeczką moich rodziców. co bym nie zrobiła - będzie źle. i moją wadą jest to, że nie potrafiłam się przeciwstawić. nie potrafiłam walczyć o swoje. dlatego wiele rzeczy przeleciało mi koło nosa... jesteś mądrą dziewczyną, która chce żyć wg swoich zasad. nie są one nierozsądne i głupie. są INNE niż wyobrażenia rodziców. wg mnie nie robisz nic złego. żyjesz jak większość młodych dziewczyn. chamskie teksty są u mnie na porządku dziennym. nauczyłam się już od nich odcinać. zwyczajnie wpuszczam jednym uchem, wypuszczam drugim. najgorsze jest jednak dla mnie to, że moi rodzice od zawsze żyją w takim "zakłamaniu". bo co ludzie powiedzą :confused:... sztuczność bije po oczach. rodzice tż są natomiast przeciwieństwem. towarzyscy, szczerzy do bólu i.. spontaniczni. pomimo tego, że już dawno jesteśmy pełnoletni moi rodzice bali się zaproponować tż lampkę wina do obiadu (bo co też pomyślą sobie JEGO rodzice). ja natomiast z jego mamą miałam typowe babskie wieczory, podczas których opróżniałyśmy niejedną.. lampkę ;) oczywiście tego rodzicom nie powiem. podobnie jest z noclegiem - ostatnio usłyszałam, że nie mogę zostać u tż, bo "CO POMYŚLĄ JEGO RODZICE".. rodziców tż w domu nie było. przed wyjazdem sami zaprosili mnie, żebym sobie pomieszkała u nich. i tak już jest.. z moimi już dawno przestałam walczyć. ciężko mi ich okłamywać, ale czasami wydaje mi się, ze oni tego chcą. nie chcą znać prawdy i choć wiedzą że kłamię (z nocowaniem u koleżanki itp - brzmi żałośnie :rolleyes:, bo nie mam już 15 lat), to wolą tą nieprawdę.

co można doradzić? chyba to ja powinnam uczyć się od Ciebie:)
skąd ja to znam?;P

u mnie było nieciekawie
jak znalazłam prace to się wyprowadziłam z domu
minęło już 6 lat:)
trzeba się zdystansować (fizycznie na pewno łątwiej niż emocjonalnie) od takich rodziców

choć u mnie problemem była głównie mama...



Casaria - 2010-03-25 15:02
Dot.: problem z rodzicami
  Twoi rodzice nie postępują w porządku - można mieć odmienne zdanie, można wyznawać inne zasady (nawet tak radykalne i konserwatywne), ale przede wszystkim trzeba umieć to zdanie prezentować w sposób kulturalny - to, że są Twoimi rodzicami nie zwalnia ich z kultury. Bardzo rażące są ich argumenty :/ O ile w ogóle argumentami można to nazwać.
Wydaje mi się, że oni po prostu nie umieją przestawić się na to ograniczenie kontroli względem Ciebie - dotychczas mieli stały dozór, byłaś pod kloszem, a teraz fruwasz swobodnie (co oczywiście jest Twoim świętym prawem ;)). To jakaś wypaczona forma syndromu pustego gniazda, z tym że krzywdząca dla Ciebie.
Ja bym spróbowała rozmów, pewnie nic oryginalnego, al wiem z własnego doświadczenia - miałam kiedyś taką sytuację z moim eksem, że chcieliśmy wyjechac wspólnie w wakacje na kilka dni. Rodzice byli definitywnie na nie (jak to, razem wyjechać, przed ślubem :P). Odbyliśmy poważną rozmowę, przedstawiliśmy z TŻtem rozsądna argumentacje i rodzice po jakimś czasie w końcu przyjęli do wiadomości, że wspólny wyjazd nie jest egzotyką i samym złem. Z Twoja rodziną jest większy problem, bo oni widać w ogóle nie akceptują Twojego partnera. To przykre, ale tak jak radziły Ci dziewczyny - przewartościuj to wszystko, Twoje życie i Twoja przyszłość zależy tylko od Ciebie. Kochasz Go - przetrwacie. W końcu nikt nie obiecywał, że droga do szczęścia będzie krótka, łatwa i przyjemna... Trzymam kciuki za Was, żeby mimo przeciwności wszystko ułożyło sie tak jak chcecie. A że kwiatek wyrósł w mało przyjaznym krajobrazie, to wcale nie znaczy, że uschnie. Pielęgnujcie go tylko :* Pozdrawiam :)



aktaga13 - 2010-03-25 18:27
Dot.: problem z rodzicami
  Wróciłam po całym dniu zajęć i przystąpiłam do robienia kolacji (jestem na diecie, więc gotuję dla siebie). widziałam, ze rodzina już po obiedzie (i że tego obiadu jeszcze zostało).
i właśnie miałam karczemną (naprawdę karczemną) awanturę. z wyzwiskami i krzykiem. że jestem egoistką, bo nie zrobiłam więcej i dla nich nie wystarczy.. jak wróciłam pytałam, czy ktoś je ze mną. a wszyscy krzywili się na dietetyczne jedzenie..

całkowicie się rozkleiłam. poszłam do swojego pokoju, przeprosiłam, że mają taką beznadziejną córkę i zwinięta w kłębek zapłakiwałam się. weszła mama, mówiąc tylko: "przestań się tak zachowywać, idź przeproś tatę"...... ZA CO?!

dziewczyny wybaczcie, że tak się tu rozpisuję, ale nie mam gdzie. jest mi ciężko. bardzo ciężko. mam dom, do którego nienawidzę wracać. i nie wiem co mam teraz robić. siedze tu a w głowie mam te wyzwiska. nie jestem egoistką. ale widać każdy pretekst jest dobry, żeby się wyżyć. mam ochotę spakować swoje rzeczy i wyjść. ale nie mam dokąd. poza tym to bez sensu :( rozsypałam się... jak nie przeproszę, to będzie grobowa cisza przez najbliższe tygodnie. to straszne uczucie, mieć świadomość, że własni rodzice mają Cię za nic :(



Doris1981 - 2010-03-25 18:58
Dot.: problem z rodzicami
  Aktago13,
bardzo mi przykro, że coś takiego Cię spotyka. Niestety, nie wszyscy ludzie powinni mieć dzieci. Skup się na myśli, że postarasz się sama być dla swoich dzieci dobrym, mądrym, kochającym rodzicem - wymagającym, a jednocześnie wspierającym, tolerancyjnym, wyrozumiałym. Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Kiedyś będziesz miała swój dom, swoje życie i tylko od Twojej dobrej woli będzie zależało jak często będziesz się z nimi widywała. Nie jesteś zła, ani niewdzięczna. Oni po prostu są źli, że tracą nad Tobą kontrolę, że "śmiesz" coś robić dla siebie, po swojemu. Wiesz co? Piep... ich, a jednocześnie im współczuj, bo to jest wg mnie zachowanie ludzi, którzy mają poczucie zmarnowanego, nieciekawego życia, którzy zazdroszczą innym lepszego życia, zżera ich zawiść. Dlatego jesteś porównywana do córek koleżanek. Niech się kiszą we własnym sosie złożonym ze zgorzknienia, braku tolerancji i oceniania innych swoją miarą.



aktaga13 - 2010-03-25 19:15
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez Doris1981 (Wiadomość 18138008) Aktago13,
bardzo mi przykro, że coś takiego Cię spotyka. Niestety, nie wszyscy ludzie powinni mieć dzieci. Skup się na myśli, że postarasz się sama być dla swoich dzieci dobrym, mądrym, kochającym rodzicem - wymagającym, a jednocześnie wspierającym, tolerancyjnym, wyrozumiałym. Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Kiedyś będziesz miała swój dom, swoje życie i tylko od Twojej dobrej woli będzie zależało jak często będziesz się z nimi widywała. Nie jesteś zła, ani niewdzięczna. Oni po prostu są źli, że tracą nad Tobą kontrolę, że "śmiesz" coś robić dla siebie, po swojemu. Wiesz co? Piep... ich, a jednocześnie im współczuj, bo to jest wg mnie zachowanie ludzi, którzy mają poczucie zmarnowanego, nieciekawego życia, którzy zazdroszczą innym lepszego życia, zżera ich zawiść. Dlatego jesteś porównywana do córek koleżanek. Niech się kiszą we własnym sosie złożonym ze zgorzknienia, braku tolerancji i oceniania innych swoją miarą.
doris bardzo Ci dziękuję:( nawet nie miałam się komu wypłakać... aż się dziwię, że takie akcje jeszcze mnie doprowadzają do łez. w końcu zdarzają się nader często. nie uwierzycie jakież było moje zdziwienie, że można inaczej.. że tylko w mojej rodzinie jest tyle złości, agresji i nienawiści. że w rodzinie tż owszem - są kłótnie, są przykre słowa i gorsze dni. ale nigdy na taką skalę:( że wszystko jest inaczej...

w tym co napisałaś jest sporo prawdy. nie jesteś pierwszą osobą, która tak ocenia sytuację. ale ja nie potrafię tak tego odbierać, ani tak myśleć. całą winę zrzucam na siebie.

dość biadolenia.. przepraszam, że znów podczepiłam się ze swoimi frustracjami pod czyjś wątek. coś we mnie pękło:(



szmyrk - 2010-03-25 19:48
Dot.: problem z rodzicami
  Trudni rodzice, no coz, cos o tym wiem, niestety.
Nigdy nie udalo mi sie znalezc sposobu, zeby bylo lepiej - czego bym nie probowala i tak zawsze bylo zle. Awantury, krzyki, agresja, wszystko to bylo na porzadku dziennym. Ale oni zawsze chcieli dobrze, to my (ich dzieci) bylysmy wszystkiemu winne. Najgorsze jednak w tym wszystkim bylo chyba to, ze byli cholernie niekonsekwentni. Jednego dnia cos bylo w porzadku, drugiego dnia za to samo potrafili zrobic mi karczemna awanture. Chociaz nie, gorsza byla chyba zatwardzialosc i zawzietosc jesli chodzi o pewne sprawy, sma juz nie wiem.
Ach, wole sie nie rozpisywac, bo sie tylko rozkleje niepotrzebnie. Ciesze sie, ze juz z nimi nie mieszkam, poki mieszkalam radzilam sobie roznie, przykro sie do tego przyznawac, ale bardzo czesto musialam klamac badz chodz troche koloryzowac, teraz sobie tego nie wyobrazam, ale jako malolata nie mialam takich oporow (i cale szczescie).

Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18103709) :ehem: popieram. i też staram się zrozumieć moich rodziców... "najgorsze" jest to, że łączy nas naprawdę silna więź. taka nawet trochę chora więź. i w zasadzie czego bym nie usłyszała, to i tak zależy mi na ich zdaniu. zależy mi na akceptacji.. przewalona sprawa ;) Wiem cos o tym. Ta "chora emocjalnalna wiez" jest miedzy ma i moimi rodzicami nawet teraz, jak juz od jakiegos czasu dziela nas setki kilometrow.

Cytat:
Napisane przez enter code (Wiadomość 18124510) dziewczyny, a zastanawialyście sie może co leży u przyczyny ich zachowania? ja ostatnio zaczęłam wiązać ich postępowanie z chorobą( bo chyba można to tak nazwać) DDA - Dorosłe Dzieci Alkoholików. Oboje moi rodzice pochodzą z rodzin dotkniętych ta patologia. gdzies czytałam że tacy ludzie mają często problemy z prowadzeniem normalnej rodziny:confused:. Pojecia nie mam. Moi rodzice pochodza z raczej zwyczajnych, fajnych rodzin (do tego rodzenstwo obojga moich rodzicow nie ma tak koszmarnych relacji ze swoimi dziecmi i maja zgola odmienne spojrzenie na swiat). Jestem pierwszym dzieckiem moich rodzicow, ale to nie ja bylam przyczyna slubu (urodzilam sie rok pozniej), ich slub nie byl jakos strasznie wczesnie i glupio (ponad 5lat byli razem zanim sie pobrali), nie byli juz tez malolatami (obydwoje mieli prace, juz nie mieszkali ze swoimi rodzicami; chociaz razem zamieszkali dopiero po slubie). W domu nigdy nie bylo problemow z alkoholem ani innymi uzywkami, rodzice w sumie sie kochaja (chociaz swego czasu hajali sie nieziemsko), nie bylo tez tak, zeby nam nie okazywali milosci. A mimo to dzialy sie (i w sumie, z tego co wiem dzieja sie niestety nadal) w naszych czterech scianach takie rzeczy, ze wole o tym nie pisac, wspomnienia sa do tej pory wyraznie, bolesne i tak naprawde nie radze sobie z nimi...



aktaga13 - 2010-03-25 19:58
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez szmyrk (Wiadomość 18139443) Najgorsze jednak w tym wszystkim bylo chyba to, ze byli cholernie niekonsekwentni. Jednego dnia cos bylo w porzadku, drugiego dnia za to samo potrafili zrobic mi karczemna awanture. to niesamowicie boli...

Cytat:
Ach, wole sie nie rozpisywac, bo sie tylko rozkleje niepotrzebnie. (...)
Pojecia nie mam. Moi rodzice pochodza z raczej zwyczajnych, fajnych rodzin (do tego rodzenstwo obojga moich rodzicow nie ma tak koszmarnych relacji ze swoimi dziecmi i maja zgola odmienne spojrzenie na swiat). Jestem pierwszym dzieckiem moich rodzicow, ale to nie ja bylam przyczyna slubu (urodzilam sie rok pozniej), ich slub nie byl jakos strasznie wczesnie i glupio (ponad 5lat byli razem zanim sie pobrali), nie byli juz tez malolatami (obydwoje mieli prace, juz nie mieszkali ze swoimi rodzicami; chociaz razem zamieszkali dopiero po slubie). W domu nigdy nie bylo problemow z alkoholem ani innymi uzywkami, rodzice w sumie sie kochaja (chociaz swego czasu hajali sie nieziemsko), nie bylo tez tak, zeby nam nie okazywali milosci. A mimo to dzialy sie (i w sumie, z tego co wiem dzieja sie niestety nadal) w naszych czterech scianach takie rzeczy, ze wole o tym nie pisac, wspomnienia sa do tej pory wyraznie, bolesne i tak naprawde nie radze sobie z nimi...
wspomnienia zostają już na zawsze:(
moi rodzice też pochodzą z normalnych rodzin. raczej pełnych ciepła. rodzice taty pobrali się młodo - nie byli zbyt odpowiedzialni, lubili zabawy. to im często wyrzuca. ale poza tym w żadnym z domów nie było alkoholu, ani bicia...
moi rodzice mieli mnie po ślubie (czyli nie byłam przyczyną), co więcej - wcale nie tak młodo. oboje po 30. czasami mi się wydaje, że byłam dzieckiem z rozsądku. bo wypada, bo wszyscy znajomi i rodzina mają już potomstwo. że mama czuła, że to ostatni dzwonek... nie wiem czy to była ich wspólna decyzja.



Doris1981 - 2010-03-25 20:17
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18139708) (...)
ale poza tym w żadnym z domów nie było alkoholu, ani bicia...
moi rodzice mieli mnie po ślubie (czyli nie byłam przyczyną), co więcej - wcale nie tak młodo. oboje po 30. czasami mi się wydaje, że byłam dzieckiem z rozsądku. bo wypada, bo wszyscy znajomi i rodzina mają już potomstwo. że mama czuła, że to ostatni dzwonek... nie wiem czy to była ich wspólna decyzja.
Pogrubione - dokładnie to pomyślałam, jak czytałam Twoje słowa.

To, że w domach rodziców nie było awantur, wódy i jawnej agresji, nie znaczy, że było dobrze. Wiele rzeczy się zapomina (pozornie lub spycha w podświadomość), wiele wspomnień z czasem blaknie (i człowiek sam sobie wmawia "e tam, nie było tak źle"), o rodzicach nie wypada się wg wielu osób wypowiadać źle etc. Ale chłód uczuciowy, czy nadmierny luz, olewanie dzieci, czy też faworyzowanie jednego z nich, mogą sprawić, że ktoś potem będzie negatywne emocje przelewał na swoje dziecko. Możliwe, że Twoim rodzice nie nauczyli się kochać i widzą tylko jedną stronę medalu - że dziecka należy pilnować, wymagać od niego, naciskać, krytykować, żeby się nie rozwydrzyło. Może źle na siebie oddziałują, rozczarowani sobą, małżeństwem stali się tacy, a nie inni? Ważne, abyś Ty się taka nie stała. Zawsze kieruj się sercem, rozumem i marzeniami, a nie tym, co wypada, czego od Ciebie oczekują inni. Pomyśl, że za jakiś czas będziesz szczęśliwa i nawet na rodziców spojrzysz przychylniejszym okiem. Tylko musisz mieć twardy tyłek i robić swoje.

Moja dobra kumpela i ja pokolenie naszych rodziców nazywamy pokoleniem straconym.



aktaga13 - 2010-03-25 20:32
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez Doris1981 (Wiadomość 18140307) Pogrubione - dokładnie to pomyślałam, jak czytałam Twoje słowa.

To, że w domach rodziców nie było awantur, wódy i jawnej agresji, nie znaczy, że było dobrze. Wiele rzeczy się zapomina (pozornie lub spycha w podświadomość), wiele wspomnień z czasem blaknie (i człowiek sam sobie wmawia "e tam, nie było tak źle"), o rodzicach nie wypada się wg wielu osób wypowiadać źle etc. Ale chłód uczuciowy, czy nadmierny luz, olewanie dzieci, czy też faworyzowanie jednego z nich, mogą sprawić, że ktoś potem będzie negatywne emocje przelewał na swoje dziecko. Możliwe, że Twoim rodzice nie nauczyli się kochać i widzą tylko jedną stronę medalu - że dziecka należy pilnować, wymagać od niego, naciskać, krytykować, żeby się nie rozwydrzyło. Może źle na siebie oddziałują, rozczarowani sobą, małżeństwem stali się tacy, a nie inni? Ważne, abyś Ty się taka nie stała. Zawsze kieruj się sercem, rozumem i marzeniami, a nie tym, co wypada, czego od Ciebie oczekują inni. Pomyśl, że za jakiś czas będziesz szczęśliwa i nawet na rodziców spojrzysz przychylniejszym okiem. Tylko musisz mieć twardy tyłek i robić swoje.

Moja dobra kumpela i ja pokolenie naszych rodziców nazywamy pokoleniem straconym.
Doris kochanie... bardzo Ci dziekuje.:dziekuje-kwiatek: już się ogarnęłam, wytarłam łzy..

coś w tym jest - pokolenie stracone.

wczytałam się w Twoją wypowiedź i rzeczywiście. mama wielokrotnie narzekała, ze jej siostra (starsza) miała zawsze nowe ubrania, a ona musiala nosić po niej. wspominała chłodne relacje z własnym ojcem. ojciec z kolei był chowany na dystans. teraz wszystkie te elementy składają mi się w jedną całość.

mam twardy tyłek. tż czasami mówi, ze aż za twardy. w życiu codziennym naprawdę ciężko mnie złamać. jestem uważana za walczącą o swoje, ale też niestety choleryczną osobę. choć bardzo się staram, to bardzo ciężko jest nie przenosić tych koszmarnych wzorców na własne życie. już dzisiaj zdarza mi się bardzo źle traktować tż:( on ma ogólnie ze mną przekichane. czasami wybucham w towarzystwie.ale zawsze wtedy powtarzam sobie, że tak nie można. bywam kłębkiem nerwów... kiedyś z przyjaciółką mówiłyśmy, że spiszemy te wszystkie absurdy wyniesione z domu, żeby nie powielać schematów. to będzie lista pt: "czego nie robić własnemu dziecku".

nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym żyć zgodnie ze swoimi przekonaniami. niestety latami uczono mnie, że nie wiem co jest dla mnie dobre i że najlepiej niech wybiorą za mnie inni. patrzeć sercem. tak tylko mój tż potrafi. on ma w sobie całe pokłady cierpliwości i akceptacji wobec ludzi... a marzenia? już sobie obiecałam, że swoje (w przeciwieństwie do rodziców) na pewno zrealizuję :) - nawet nie wiesz jaką minę mieli, jak im to kiedyś powiedziałam..

bardzo,bardzo Ci dziękuję za wszystkie słowa :cmok:



szmyrk - 2010-03-25 20:36
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez Doris1981 (Wiadomość 18140307) Moja dobra kumpela i ja pokolenie naszych rodziców nazywamy pokoleniem straconym. Cos w tym chyba jest, podobne zdanie w tej kwesti mamy ja i moja przyjaciolka.
Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18139708) to niesamowicie boli...

wspomnienia zostają już na zawsze:(
moi rodzice też pochodzą z normalnych rodzin. raczej pełnych ciepła. rodzice taty pobrali się młodo - nie byli zbyt odpowiedzialni, lubili zabawy. to im często wyrzuca. ale poza tym w żadnym z domów nie było alkoholu, ani bicia...
moi rodzice mieli mnie po ślubie (czyli nie byłam przyczyną), co więcej - wcale nie tak młodo. oboje po 30. czasami mi się wydaje, że byłam dzieckiem z rozsądku. bo wypada, bo wszyscy znajomi i rodzina mają już potomstwo. że mama czuła, że to ostatni dzwonek... nie wiem czy to była ich wspólna decyzja.
Ale wiesz co jest najwazniejsze? Zebys nigdy nie dala sie im stlamsic i zebys nie zapomiala ile jestes warta. Zawsze, kiedy jest Ci zle pogadaj sobie z kims, chociazby na forum, ja nie mialam takiego dostepu do internetu jak teraz w "tamtych czasach", ale takie intymne rozmowy bardzo duzo mi daly (bo naprawde duzo potrzebuje, zeby sie przelamac i komus o tym powiedziec, wiekszosc moich znajomych nie ma pojecia co sie u mnie w domu dzieje/dzialo bo... wstydze sie, i to pomimo tego, iz WIEM, ze to nie ja jestem tutaj winna i nie ja sie wstydzic powinnam; to poczucie wstydu tez mnie mieczy).



aktaga13 - 2010-03-25 20:51
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez szmyrk (Wiadomość 18140951) Cos w tym chyba jest, podobne zdanie w tej kwesti mamy ja i moja przyjaciolka.

Ale wiesz co jest najwazniejsze? Zebys nigdy nie dala sie im stlamsic i zebys nie zapomiala ile jestes warta. Zawsze, kiedy jest Ci zle pogadaj sobie z kims, chociazby na forum, ja nie mialam takiego dostepu do inetrnetu jak teraz w "tamtych czasach", ale takie intymne rozmowy (bo naprawde duzo potrzebuje, zeby sie przelamac i komus o tym powiedziec, wiekszosc moich znajomych nie ma pojecia co sie u mnie w domu dzieje/dzialo bo... wstydze sie, i to pomimo tego, iz WIEM, ze to nie ja jestem tutaj winna i nie ja sie wstydzic powinnam; to poczucie wstydu tez mnie mieczy).
mi jest ciężko otworzyć nawet tu na forum:( to był w zasadzie impuls. o moich problemach wie w zasadzie tylko mój tż. ale staram się go nie zamęczać. naprawdę wszystko biorę do siebie. nie akceptuję siebie. nie lubię ani tego jak wyglądam, ani tego jakim jestem człowiekiem. często przyjmuję "karną" postawę wobec ludzi. pozwalam im na zbyt wiele. w kłótniach często jestem ofiarą, nie atakującym. nadużywam słów "proszę" i "dziękuję". mój przyjaciel nie mógł się nadziwić, że tak po prostu zrobiłam mu obiad. a dla mnie to było coś normalnego. ja się bałam, że można się obrazić za niezrobienie obiadu (tak mam w domu). ludzie dziwią się, że po imprezach zawsze wstaję pierwsza i sprzątam. że zawsze dbam o to, żeby nikomu niczego nie zabrakło (nawet w obcych domach). i czuję się wszystkiemu strasznie winna. kiedy ktoś się na mnie obraża, wmawiam sobie swoją winę...

chociaż gdzies w głębi serca wiem, że tak nie można:(



szmyrk - 2010-03-25 22:11
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18141469) mi jest ciężko otworzyć nawet tu na forum:( to był w zasadzie impuls. o moich problemach wie w zasadzie tylko mój tż. ale staram się go nie zamęczać. naprawdę wszystko biorę do siebie. nie akceptuję siebie. nie lubię ani tego jak wyglądam, ani tego jakim jestem człowiekiem. często przyjmuję "karną" postawę wobec ludzi. pozwalam im na zbyt wiele. w kłótniach często jestem ofiarą, nie atakującym. nadużywam słów "proszę" i "dziękuję". mój przyjaciel nie mógł się nadziwić, że tak po prostu zrobiłam mu obiad. a dla mnie to było coś normalnego. ja się bałam, że można się obrazić za niezrobienie obiadu (tak mam w domu). ludzie dziwią się, że po imprezach zawsze wstaję pierwsza i sprzątam. że zawsze dbam o to, żeby nikomu niczego nie zabrakło (nawet w obcych domach). i czuję się wszystkiemu strasznie winna. kiedy ktoś się na mnie obraża, wmawiam sobie swoją winę...

chociaż gdzies w głębi serca wiem, że tak nie można:(
Oj kochana, oczywiscie, ze nie mozna. Ja sobie jakos daje z tym wszystkim rade, aczkolwiek wciaz widze w Tobie duzo swoich wlasnych zachowan (np. to wieczne poczucie winy :mur: ).
Bardzo wazne - nie tlams w sobie tych emocji, mow o tym, rozmawiaj (ja nie bardzo potrafie, ale widze, ze czasem nawet krotka rozmowa na ten temat z TZ bardzo mi pomaga), moze zacznij pisac. Trzeba sie od tego uwolnic i oczyscic, bo tak naprawde, nie odcinajac sie od tego, najwieksza sobie samym wyrzadzamy szkode, duzo wieksza od tej, ktora nas spotyka ze strony innych ludzi ( w tym nieszczesnym przypadku naszych rodzicow).
Wiem, ze jest ciezko, ze jeszcze ciezej, kiedy nawet fizycznie nie bardzo jak masz sie z tego wyrwac (no bo wciaz z nimi mieszkasz), ale wierze w Ciebie, wierze w siebie tez, trzymaj sie :cmok:



enter code - 2010-03-26 06:34
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18141469) mi jest ciężko otworzyć nawet tu na forum:( to był w zasadzie impuls. o moich problemach wie w zasadzie tylko mój tż. ale staram się go nie zamęczać. naprawdę wszystko biorę do siebie. nie akceptuję siebie. nie lubię ani tego jak wyglądam, ani tego jakim jestem człowiekiem. często przyjmuję "karną" postawę wobec ludzi. pozwalam im na zbyt wiele. w kłótniach często jestem ofiarą, nie atakującym. nadużywam słów "proszę" i "dziękuję". mój przyjaciel nie mógł się nadziwić, że tak po prostu zrobiłam mu obiad. a dla mnie to było coś normalnego. ja się bałam, że można się obrazić za niezrobienie obiadu (tak mam w domu). ludzie dziwią się, że po imprezach zawsze wstaję pierwsza i sprzątam. że zawsze dbam o to, żeby nikomu niczego nie zabrakło (nawet w obcych domach). i czuję się wszystkiemu strasznie winna. kiedy ktoś się na mnie obraża, wmawiam sobie swoją winę...

chociaż gdzies w głębi serca wiem, że tak nie można:(
postawy mamy też bardzo podobne:cmok:.
to się tylko tak łatwo mówi że nie można, ale ciężko się wyleczyć z poczucia że zawsze się jest tą słabszą stroną, tym ktore musi sie starać i dawać z siebie wszystko nie oczekując w zamian kompletnie nic.i ludzie to wykorzystuja:rolleyes: ma to jakis plus- jestesmy istotkami bezinteresownymi i uczynnymi, ale do przesady:confused:
łapię się na tym ze w ogóle nie wymagam niczego od innych - nigdy nie było mi wolno i tak zostało. mam wrażenie że jak zacznę wymagać, oczekiwać czegoś wszyscy sie ode mnie odsuną. ale staram się to zmieniać.
z obrażaniem się miałam dokładnie to samo - ja nie strzelałam fochów nawet kiedy to mnie ktoś zrobił krzywdę, mało tego sama potrafiłam wtedy wyciągać rękę na zgodę i przyznać że to moja wina(w domu nawet jeśli ojciec cos mi zrobil to ja musialam go przepraszac. i jesli matce cos nie pasowalo nigdy nie rozmawiala ze mna tylko sie nie odzywala i musialam chodzic za nia i przepraszac chociaz czasem nie wiedzialam za co:confused:, to nie jest zadna metoda wychowawcza).
mialam - to pracuje nad soba, weszlam pomiedzy ludzi ktorzy nauczyli mnie zdrowych wartosci i dali mi poczucie ze jestem cos warta.

i jeszcze jedna rzecz : podobno kobiety ktore nie mialy w domu rodzinnym ciepla wybieraja sporo starszych mezczyzn.u mnie to sie sprawdzilo;)



aktaga13 - 2010-03-26 07:24
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez szmyrk (Wiadomość 18143486) Oj kochana, oczywiscie, ze nie mozna. Ja sobie jakos daje z tym wszystkim rade, aczkolwiek wciaz widze w Tobie duzo swoich wlasnych zachowan (np. to wieczne poczucie winy :mur: ).
Bardzo wazne - nie tlams w sobie tych emocji, mow o tym, rozmawiaj (ja nie bardzo potrafie, ale widze, ze czasem nawet krotka rozmowa na ten temat z TZ bardzo mi pomaga), moze zacznij pisac. Trzeba sie od tego uwolnic i oczyscic, bo tak naprawde, nie odcinajac sie od tego, najwieksza sobie samym wyrzadzamy szkode, duzo wieksza od tej, ktora nas spotyka ze strony innych ludzi ( w tym nieszczesnym przypadku naszych rodzicow).
Wiem, ze jest ciezko, ze jeszcze ciezej, kiedy nawet fizycznie nie bardzo jak masz sie z tego wyrwac (no bo wciaz z nimi mieszkasz), ale wierze w Ciebie, wierze w siebie tez, trzymaj sie :cmok:
bardzo Ci dziękuję :cmok:
Cytat:
Napisane przez enter code (Wiadomość 18145251) postawy mamy też bardzo podobne:cmok:.
to się tylko tak łatwo mówi że nie można, ale ciężko się wyleczyć z poczucia że zawsze się jest tą słabszą stroną, tym ktore musi sie starać i dawać z siebie wszystko nie oczekując w zamian kompletnie nic.i ludzie to wykorzystuja:rolleyes: ma to jakis plus- jestesmy istotkami bezinteresownymi i uczynnymi, ale do przesady:confused:
łapię się na tym ze w ogóle nie wymagam niczego od innych - nigdy nie było mi wolno i tak zostało. mam wrażenie że jak zacznę wymagać, oczekiwać czegoś wszyscy sie ode mnie odsuną. ale staram się to zmieniać.
z obrażaniem się miałam dokładnie to samo - ja nie strzelałam fochów nawet kiedy to mnie ktoś zrobił krzywdę, mało tego sama potrafiłam wtedy wyciągać rękę na zgodę i przyznać że to moja wina(w domu nawet jeśli ojciec cos mi zrobil to ja musialam go przepraszac. i jesli matce cos nie pasowalo nigdy nie rozmawiala ze mna tylko sie nie odzywala i musialam chodzic za nia i przepraszac chociaz czasem nie wiedzialam za co:confused:, to nie jest zadna metoda wychowawcza).
mialam - to pracuje nad soba, weszlam pomiedzy ludzi ktorzy nauczyli mnie zdrowych wartosci i dali mi poczucie ze jestem cos warta.

i jeszcze jedna rzecz : podobno kobiety ktore nie mialy w domu rodzinnym ciepla wybieraja sporo starszych mezczyzn.u mnie to sie sprawdzilo;)
widzę u nas sporo podobieństw. jakbyś pisała o mnie. z tym przepraszaniem, uczynnością... co do faceta - też o tym słyszałam. i prawdę mówiąc zawsze marzył mi się dużo starszy ;) ale akurat między obecnym tż jest niewielka różnica wieku :o

ps. ojciec sie nie odzywa. cały poranek traktowal mnie jak powietrze. i co, znów łazić i przepraszać? chociaż naprawdę nie mam za co? czy tkwić w tej sytuacji? on nie wyciągnie ręki:(...



NiUnIa140588 - 2010-03-26 07:43
Dot.: problem z rodzicami
  Tak sobie czytam i ... cieszę się że powstał taki wątek:oklaski:

Zawsze myślałam, że tylko ja byłam trzymana jak na łańcuchu. A jednak... szkoda, że zawsze dusiłam to w sobie - nie wiem, może ze wstydu, może dlatego że bałam się że ktoś mnie wyśmieje??

Tak...wieczne poczucie winy. Czasami sądziłam, że jestem niewdzięczną rozkapryszoną dziewczyną - bo przecież to rodzice - oni powinni mieć rację.. a jednak MYLILI SIĘ. Teraz widzę, że to oni popełniali blędy i nie mogę czuć się winna...

Niestety przeszłość mimo że jest już za mną do dziś daje o sobie znać:
-cholerne nerwy, jak się zdenerwuję nie potrafię się uspokoić, wpadam niemal w szał
- czasami jestem zbyt surowa dla TŻta
- wiecznie nieufna,
- bywa tak, że boję sie wyrazić swoje zdanie
- niskie poczucie wartości

Ale.. PRACUJE NAD SOBĄ bo wiem, że warto i koniec i kropka!:-)



enter code - 2010-03-26 07:43
Dot.: problem z rodzicami
  Cytat:
Napisane przez aktaga13 (Wiadomość 18145656)
ps. ojciec sie nie odzywa. cały poranek traktowal mnie jak powietrze. i co, znów łazić i przepraszać? chociaż naprawdę nie mam za co? czy tkwić w tej sytuacji? on nie wyciągnie ręki:(...
nie lam sie i nie przepraszaj - przeciez nie masz za co! nie mozemy sie plaszczyc przed nimi i ponizac sie BO TAK.

moj ojciec w ostatnim czasie wiecej sie nie odywa niz odzywa. i nie przepraszam go. slowo "przepraszam" w stosunku do niego już nie istnieje. obraza sie o byle co.
w ogole nie wolno mi bylo z nim dyskutowac, ale i tak ostatnio sie stawiam - nawet jesli cos powiedzialam delikatnie i wyrazilam odmienne zdanie byla od razu riposta: nie pyskuj, brak szacunku, co taka gowniara moze wiedziec, pozjadalam wszystkie rozumy, potem zdejmowal bucisko z nogi i mi grozil.
ale kiedys powiedzialam ze jak mnie dotknie to zadzwonie na policje i ze w ogole nie da sie z nim rozmawiac i jak ma sie do mnie odzywac w ten sposob to niech sie nie odzywa w cale. :D:D:D

i sie nie odzywa. nie przeszkadza mi to a wrecz przeciwnie - mam spokoj.
wiem ze to niezbyt dobry sposob ale zawsze jakis. nie da sie normalnie a trzeba jakos

Cytat:
Napisane przez NiUnIa140588 (Wiadomość 18145894) Tak sobie czytam i ... cieszę się że powstał taki wątek:oklaski: długo sie zbieralam zeby go napisac;p
Cytat:
Napisane przez NiUnIa140588 (Wiadomość 18145894) -cholerne nerwy, jak się zdenerwuję nie potrafię się uspokoić, wpadam niemal w szał
- czasami jestem zbyt surowa dla TŻta
- wiecznie nieufna,
- bywa tak, że boję sie wyrazić swoje zdanie
- niskie poczucie wartości
dokladnie tak jest!



NiUnIa140588 - 2010-03-26 07:45
Dot.: problem z rodzicami
  aktaga13 a taty nie przepraszaj jeśli nie zawiniłaś, bo inaczej dasz mu do zrozumienia, że ma racje
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mojaszuflada.htw.pl



  • Strona 1 z 2 • Znaleźliśmy 98 wyników • 1, 2

    comp
    Cytat

    Jak pchły skaczą myśli z człowieka na człowieka. Ale nie każdego gryzą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Filozofia to dynamit do rozsadzania empirii. Henryk Elzenberg
    Dobre przy lepszym tanieje. Przysłowie ludowe
    Jak długo istnieje życie, tak długo istnieć będą nadzieje. Teokryt
    Deum sequere - idź za wezwaniem Boga; podążaj za Bogiem. Cyceron

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com