Przejrzyj wiadomości  
Cytat
Aby długo i szczęśliwie żyć, oddychaj przez nos i miej zamknięte usta. Żydowska maksyma
Strona startowa zielonka Kolega ... Szkocja     Witamy

Jak naprawić związek? Uda się...?



Mojitooo - 2009-04-22 10:43
Jak naprawić związek? Uda się...?
  Witam Was serdecznie...
Jestem tu od dosyć niedawna i kilka razy rozmyślałam nad tym, czy założyć nowy wątek czy nie... W wyszukiwarce nie znalazłam niczego podobnego, a więc zaczynamy...

Jestem z moim Tż od ponad siedmiu lat... Siedmiu burzliwych lat. Wiele razy się rozchodziliśmy i schodziliśmy, ale zawsze było tak, że obiecywaliśmy sobie, że to ostatni raz, bo nie potrafimy bez siebie żyć... W sumie to on zawsze podejmował tę decyzję, a potem chciał wracać (choć i czasem i ja się o to starałam).
Mamy po dwadzieścia kilka lat, ja skończyłam studia, pracuję, on rozkręca swój własny interes... I tak sobie żyjemy...
Jednak od jakiegoś miesiąca jest coraz gorzej. On się obraża na mnie za coś, co zrobię w jego mniemaniu nie tak. Potem ma focha przez 2-3 dni i się godzimy. Jednak przed Świętami ten "foch" przybrał na sile. Nie widzieliśmy się przez całe Święta, bo podobno ja "kazałam mu przyjechac do siebie w Wielką Sobotę o konkretnej godzinie, a on musiał cos tam innego zrobić". No i że usłyszał, ze jestem na niego obrażona ( a nie byłam), to przyjechał. I się pożarlismy. W Święta powiedział mi, że mu na mnie średnio zalezy, że może damy sobie spokój, bo to nie ma sensu etc. Potem powiedział, że to były słowa w złości.
No i od Świąt tak się bujamy...Bo nie wiemy co zrobić.
Tż powiedział mi, że ja pokazuję mu, że mi nie zależy, że uważam, że jak kiedyś on był dla mnie nie fair (na początku naszego związku okłamywał mnie-jeździł sobie na balety i zatajał to przede mną) to teraz mogę się mu za to odpłacać. Zarzucił mi, że go ograniczam. Jak mu odparłam, że przeciez niczego mu nie zabraniam to uznał, że owszem, nie zabraniam, ale zawsze muszę jakoś to głupio skomentować.
Przyznam, że mam ciężko charakter, tak samo jak on zresztą. I może czasem powiem coś nie tak, ale przykro mi, ze on to bierze tak do siebie :( Nie jestem idealna, staram się, a on tego nie zauważa...

Jutro się spotykamy. Na neutralnym gruncie, żeby dojść do jakiegos porozumienia. Choć jak on to uznał "średnio to widzi". Poprosił mnie, bym teraz ja zaproponowała jakieś rozwiązanie, coś co sprawi, że będziemy umieli to naprawić. Choć w dzisiejszej rozmowie użył słów, że nie nastawia się na nic-ani że z tej rozmowy wyniknie coś dobrego, ani że złego...
Nie wiem już co robić. Wszyscy mi radzą, żebym zaproponowała wspólne zamieszkanie (on mieszka w domu z rodzicami, ale ma tam osobne mieszkanie), ale nie wiem czy w tej sytuacji on się na to zgodzi... Może wspólne zamieszkanie pozwoliłoby nam się do siebie zbliżyć, może to w końcu spowoduje, że się dotrzemy? Ale w sumie po 7 latach powinniśmy już się dotrzeć :/
Chociaż oboje przyznaliśmy, że popełniamy błąd, że przez 7 lat nasz związek stoi w miejscu...

Kochane, co mam robić? Jaką inną propozycję dać? Co może pozwolić nam się zdystansować do problemu i odnaleźć te wszystkie piękne uczucia, którymi się darzymy...
Bo ja kocham jego, a on mnie. Wiem to. Tak samo jak to, ze mu zależy na mnie. Ale on zarzucił mi to, że jak ja pokazuję mu to, że mi nie zależy to on robi to samo. To jest jakiś zaklety krąg :mur:

P.S. Wydaje mi się, że propozycje typu "spotykajmy się rzadziej" lub "odpocznijmy od siebie" w tej sytuacji nie mają sensu... Tyle razy się rozstawaliśmy i mimo, że rozłąka pozwalała nam za sobą zatęsknić, myślę, że w tej sytuacji tylko nas od siebie oddali...
Choć chyba w tym momencie nasz związek wisi na włosku...

Najgłupsze jest to, ze wtedy kiedy nie jesteśmy razem potrafimy ze sobą rozmawiać, wygłupiac się, pokazywac, że nam zależy... A kiedy do siebie wracamy, po jakimś czasie zaczyna się to samo... Co jest nie tak?

Proszę, pomóżcie :(




zagubiona89r - 2009-04-22 11:05
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 11989258) Witam Was serdecznie...
Jestem tu od dosyć niedawna i kilka razy rozmyślałam nad tym, czy założyć nowy wątek czy nie... W wyszukiwarce nie znalazłam niczego podobnego, a więc zaczynamy...

Jestem z moim Tż od ponad siedmiu lat... Siedmiu burzliwych lat. Wiele razy się rozchodziliśmy i schodziliśmy, ale zawsze było tak, że obiecywaliśmy sobie, że to ostatni raz, bo nie potrafimy bez siebie żyć... W sumie to on zawsze podejmował tę decyzję, a potem chciał wracać (choć i czasem i ja się o to starałam).
Mamy po dwadzieścia kilka lat, ja skończyłam studia, pracuję, on rozkręca swój własny interes... I tak sobie żyjemy...
Jednak od jakiegoś miesiąca jest coraz gorzej. On się obraża na mnie za coś, co zrobię w jego mniemaniu nie tak. Potem ma focha przez 2-3 dni i się godzimy. Jednak przed Świętami ten "foch" przybrał na sile. Nie widzieliśmy się przez całe Święta, bo podobno ja "kazałam mu przyjechac do siebie w Wielką Sobotę o konkretnej godzinie, a on musiał cos tam innego zrobić". No i że usłyszał, ze jestem na niego obrażona ( a nie byłam), to przyjechał. I się pożarlismy. W Święta powiedział mi, że mu na mnie średnio zalezy, że może damy sobie spokój, bo to nie ma sensu etc. Potem powiedział, że to były słowa w złości.
No i od Świąt tak się bujamy...Bo nie wiemy co zrobić.
Tż powiedział mi, że ja pokazuję mu, że mi nie zależy, że uważam, że jak kiedyś on był dla mnie nie fair (na początku naszego związku okłamywał mnie-jeździł sobie na balety i zatajał to przede mną) to teraz mogę się mu za to odpłacać. Zarzucił mi, że go ograniczam. Jak mu odparłam, że przeciez niczego mu nie zabraniam to uznał, że owszem, nie zabraniam, ale zawsze muszę jakoś to głupio skomentować.
Przyznam, że mam ciężko charakter, tak samo jak on zresztą. I może czasem powiem coś nie tak, ale przykro mi, ze on to bierze tak do siebie :( Nie jestem idealna, staram się, a on tego nie zauważa...

Jutro się spotykamy. Na neutralnym gruncie, żeby dojść do jakiegos porozumienia. Choć jak on to uznał "średnio to widzi". Poprosił mnie, bym teraz ja zaproponowała jakieś rozwiązanie, coś co sprawi, że będziemy umieli to naprawić. Choć w dzisiejszej rozmowie użył słów, że nie nastawia się na nic-ani że z tej rozmowy wyniknie coś dobrego, ani że złego...
Nie wiem już co robić. Wszyscy mi radzą, żebym zaproponowała wspólne zamieszkanie (on mieszka w domu z rodzicami, ale ma tam osobne mieszkanie), ale nie wiem czy w tej sytuacji on się na to zgodzi... Może wspólne zamieszkanie pozwoliłoby nam się do siebie zbliżyć, może to w końcu spowoduje, że się dotrzemy? Ale w sumie po 7 latach powinniśmy już się dotrzeć :/
Chociaż oboje przyznaliśmy, że popełniamy błąd, że przez 7 lat nasz związek stoi w miejscu...

Kochane, co mam robić? Jaką inną propozycję dać? Co może pozwolić nam się zdystansować do problemu i odnaleźć te wszystkie piękne uczucia, którymi się darzymy...
Bo ja kocham jego, a on mnie. Wiem to. Tak samo jak to, ze mu zależy na mnie. Ale on zarzucił mi to, że jak ja pokazuję mu to, że mi nie zależy to on robi to samo. To jest jakiś zaklety krąg :mur:

P.S. Wydaje mi się, że propozycje typu "spotykajmy się rzadziej" lub "odpocznijmy od siebie" w tej sytuacji nie mają sensu... Tyle razy się rozstawaliśmy i mimo, że rozłąka pozwalała nam za sobą zatęsknić, myślę, że w tej sytuacji tylko nas od siebie oddali...
Choć chyba w tym momencie nasz związek wisi na włosku...

Najgłupsze jest to, ze wtedy kiedy nie jesteśmy razem potrafimy ze sobą rozmawiać, wygłupiac się, pokazywac, że nam zależy... A kiedy do siebie wracamy, po jakimś czasie zaczyna się to samo... Co jest nie tak?

Proszę, pomóżcie :(
Szczerze mówiąc nie wiem co Ci poradzić. Wydaje mi się, że to mieszkanie razem to dobry pomysł. Jesteście dorośli wypadałoby chyba ruszyć do przodu i zobaczyć "możemy razem żyć czy nie". Życzę powodzenia, a jak nie wyjdzie to się rozstańcie na stałe. Ile razy można zrywać i wracać. Mówisz, że jesteś po studiach on zarabia, a dalej chodzicie ze soba jak para w liceum... Tak to można do 40 chodzić i sobie uświadomić, że się to życie zmarnowało z człowiekiem, którego się w gruncie rzeczy już nie kocha. Po 1 porozmawiać, po 2 postanowić co z wami dalej, po 3 zaproponować wspólne mieszkanie, po 4 jak po zamieszkaniu będzie tylko gorzej rozstać się i pozwolic i sobie i partnerowi na szczęśćie.

P.s zawsze się zastanawiam dlaczego ludzie kilkakrotnie wracają do czegoś co za każdym razem się sypie i za każdym razem po jakiejś poprawie wraca do punktu że jest nie do zniesienia... Wiem, że pewnie z miłości, ale miłość powinna mieć też zęby zdrowego egoizmu.



Mojitooo - 2009-04-22 11:21
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Mam nadzieję, że jutrzejsza rozmowa przyniesie jakieś rozwiązanie... Zaproponuje mu wspólne zamieszkanie po to, by przekonać się, czy potrafimy ze sobą żyć. A jak on stwierdzi, że w takiej sytuacji takie rozwiązanie jest nielogiczne to sama już nie wiem...

Wiesz zagubiona89r też sobie zadaje takie pytanie... Tyle razy się rozchodziliśmy, ale zawsze po jakimś czasie (krótszym czy dłuższym) wracaliśmy so siebie. Nie potrafimy bez siebie funkcjonować...
I żeby nie było, że te rozstania to są takie rozstania bez żadnego kontaktu. My w trakcie tego jak się rozstaliśmy spotykaliśmy się, obmawialismy nasze problemy, a potem one wracały. Nie wiem dlaczego tak się dzieje...
Nie zdradzamy się, nie okłamujemy, nie odnosimy się do siebie źle na co dzień. Ogólnie jest dobrze, potrafimy okazać sobie uczucie...
Tylko jakoś tak sama nie wiem co jest nie tak.
Lubię z nim spędzać czas, on ze mną też, widzimy się codziennie (oczywiście nie teraz i nie wtedy kiedy każde z nas chce spędzić czas osobno- nie zamęczamy się 24/7), czasem zostaję u niego na noc, wyjeżdżamy na wakacje, robimy dużo rzeczy razem. Co jest nie tak? I jak to rozwiązać?



Layla79 - 2009-04-22 11:35
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  wiesz, co napewno musicie podjąć jakieś decyzje bardziej Was wiążące, jak ślub albo wspólne zamieszkanie. Wiele związków zostało tak "przechodzonych", tj. staż długi długi i nic się nie działo, potem z tego nicniedziania ludzie się zdradzali albo odchodzili po prostu. Wg mnie musi był jakaś sinusoida w górę, a potem constans. na tej sinusoidzie dąży się do coraz silniejszego zacieśniania więzi, jak wspólny dom, rodzina.. mi to jest potrzebne na przykład. i Tobie też. :ehem:
nie stało się w Twoim związku nic, co mogłoby sugerować jakieś zmiany, że dzieje się coś niedobrego. Nie. Moim zdaniem powinnaś z nim szczerze porozmawiać , że chcesz z nim wspólnie zamieszkać, że chcesz poczuć przynależność do niego, jako Twojego mężczyzny. Musicie zrobić duży krok naprzód, żeby silniej się związać, to ciągłe odchodzenie i wracanie jest wynikiem zahamowania w rozwoju związku, tak uważam. Też mnie to dotknęło i takie są moje przemyślenia. powodzenia! :D




Mojitooo - 2009-04-22 11:44
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Layla79 (Wiadomość 11990173) wiesz, co napewno musicie podjąć jakieś decyzje bardziej Was wiążące, jak ślub albo wspólne zamieszkanie. Wiele związków zostało tak "przechodzonych", tj. staż długi długi i nic się nie działo, potem z tego nicniedziania ludzie się zdradzali albo odchodzili po prostu. Wg mnie musi był jakaś sinusoida w górę, a potem constans. na tej sinusoidzie dąży się do coraz silniejszego zacieśniania więzi, jak wspólny dom, rodzina.. mi to jest potrzebne na przykład. i Tobie też. :ehem:
nie stało się w Twoim związku nic, co mogłoby sugerować jakieś zmiany, że dzieje się coś niedobrego. Nie. Moim zdaniem powinnaś z nim szczerze porozmawiać , że chcesz z nim wspólnie zamieszkać, że chcesz poczuć przynależność do niego, jako Twojego mężczyzny. Musicie zrobić duży krok naprzód, żeby silniej się związać, to ciągłe odchodzenie i wracanie jest wynikiem zahamowania w rozwoju związku, tak uważam. Też mnie to dotknęło i takie są moje przemyślenia. powodzenia! :D
Nie dziękuję ;)
Też tak uważam, że wspólne zamieszkanie zbliży nas bardziej do siebie, a co najważniejsze pozwoli zrobić ten krok naprzód. Choć śmiem wątpić, że on będzie uważał tak samo... Ale jutro się przekonam.
Bardzo mnie martwi jego podejście, taka trochę chyba rezygnacja... Powiedział mi dziś, ze on chciałby się dogadać, ale nie liczy na cud i na nic się nie nastawia.



zagubiona89r - 2009-04-22 11:44
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 11989920) Mam nadzieję, że jutrzejsza rozmowa przyniesie jakieś rozwiązanie... Zaproponuje mu wspólne zamieszkanie po to, by przekonać się, czy potrafimy ze sobą żyć. A jak on stwierdzi, że w takiej sytuacji takie rozwiązanie jest nielogiczne to sama już nie wiem...

Wiesz zagubiona89r też sobie zadaje takie pytanie... Tyle razy się rozchodziliśmy, ale zawsze po jakimś czasie (krótszym czy dłuższym) wracaliśmy so siebie. Nie potrafimy bez siebie funkcjonować...
I żeby nie było, że te rozstania to są takie rozstania bez żadnego kontaktu. My w trakcie tego jak się rozstaliśmy spotykaliśmy się, obmawialismy nasze problemy, a potem one wracały. Nie wiem dlaczego tak się dzieje...
Nie zdradzamy się, nie okłamujemy, nie odnosimy się do siebie źle na co dzień. Ogólnie jest dobrze, potrafimy okazać sobie uczucie...
Tylko jakoś tak sama nie wiem co jest nie tak.
Lubię z nim spędzać czas, on ze mną też, widzimy się codziennie (oczywiście nie teraz i nie wtedy kiedy każde z nas chce spędzić czas osobno- nie zamęczamy się 24/7), czasem zostaję u niego na noc, wyjeżdżamy na wakacje, robimy dużo rzeczy razem. Co jest nie tak? I jak to rozwiązać?
Wasz związek jest już długi (7 lat prawie jak staż małżeński). Warto usiąść i zadać sobie pytania co dalej. Co planujemy? Czego chcemy od przyszłości? Ślub, zaręczyny? Jeśli jesteście przeciwni ślubowi nigdy go nie planowaliście, to mieszkanie razem. Życie razem po prostu. Po takim stażu związkowym to jedyne wyjście i najlepsza odpowiedź. Poza tym on zarzuca Ci, że czuje, że Ci nie zależy. Może warto czasami zrobić mu małą niespodzienkę? Nie mówię tutaj o wielkiej rzeczy. Wyślij mu e-mail= list miłosny. Zostaw miłą wiadomość na gg. Jak jest u ciebie niepostrzeżenie wsuń mu karteczkę z paroma miłymi słowami do kurtki i jak będzie w domu to powiedz by tam zajrzał. Nie mówie, że tak kilka razy w tygodniu bo się porzygać od nadmiaru słodkości można, ale raz na 2 tyg? Miesiąc. Czemu nie. Poza tym zacznijcie coś robić razem, pojedźcie na wycieczkę rowerową, zapiszcie się na kurs tańca, wysiłek fizyczny poprawia nastrój:D Może poprawi też wasze relacje. Poza tym w czasie tej rozmowy powiedz mu wyraźnie co do niego czeujesz, kim dla Ciebie jest, czego oczekujesz, co Ci się nie podoba co chciałabyś naprawić. Jeśli podejdziecie do tego dojrzale może się udać. Jak znowu podejmiecie decyzje: pochodźmy ze sobą jeszcze trochę może się dotrzemy... to chyba lepiej się rozstać. Bo połowiczne rozwiązania nigdy nie są dobre.



Mojitooo - 2009-04-22 11:53
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Jak sobie myślę tej rozmowie to jakoś tak łzy napływają mi do oczu. Boję się jej, a jednoczesnie chcę mieć już za sobą...
Powiem mu jutro wszystko co czuję, czego się obawiam, a także czego pragnę. I zasugeruję, że wspólne zamieszkanie paradoksalnie może być lekiem na całe zło.
Naprawdę nie chcę go stracić, zbyt wiele już przeszliśmy i zbyt wiele sił wkładaliśmy w to, by być ze sobą. Przetrwaliśmy tyle burz, że i ta powinna zakończyć się słońcem...
Jednak dużo też zalezy od niego... Ciekawe jak przyjmie tę propozycję, gdyż zdziwił się, że tak szybko coś wymyśliłam.



Elfir - 2009-04-22 12:07
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Zamieszkać razem? W sytuacji gdy facet nie jest specjalnie zainteresowany nawet rozmawianiem z nią? Bez sensu. Rozmowa w cztery oczy - czy on w ogóle chce naprawiać. Bo mi wychodzi na to, ze on próbuje sie wykręcić z tego związku, tylko nie wie jak.



Mojitooo - 2009-04-22 12:12
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Elfir (Wiadomość 11990783) Zamieszkać razem? W sytuacji gdy facet nie jest specjalnie zainteresowany nawet rozmawianiem z nią? Bez sensu. Rozmowa w cztery oczy - czy on w ogóle chce naprawiać. Bo mi wychodzi na to, ze on próbuje sie wykręcić z tego związku, tylko nie wie jak. Zapytałam go o to...Odparł, że tak. Choć ma "ale". Powiedział tak, ale "nie nastawia się na nic", tzn ani na to, ze się uda, ani na to, że się nie uda.
Podczas ostatniej rozmowy powiedziałam mu "czyli co? rozstajemy się?". A on odparł "Nie chcę tego. Gdybym tego chciał to bym Ci powiedział".



paula78 - 2009-04-22 12:31
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  A ja bym odpuscila i rozstała sie ,zobaczyła czy potrafie zyc sama i czego tak naprwde chce.

ktos kiedys powiedzial : nie musze,nie potrzebuje byc z toba ale chce" i to jest najwazniejsze w zwiazku.



Mojitooo - 2009-04-22 12:38
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez paula78 (Wiadomość 11991216) A ja bym odpuscila i rozstała sie ,zobaczyła czy potrafie zyc sama i czego tak naprwde chce.

ktos kiedys powiedzial : nie musze,nie potrzebuje byc z toba ale chce" i to jest najwazniejsze w zwiazku.
Wiesz, mieliśmy kiedyś raz taką sytuację, że przez 2,5 miesiąca nie mieliśmy żadnego kontaktu ze sobą ( to zdarzyło się faktycznie tylko raz, bo jak wczesniej pisałam-zawsze podczas "rozstań" spotykalismy się). Ja próbowałam sobie wszystko poukładać, starałam się jakoś na nowo zorganizowac sobie życie i udało mi się. Jednak wystarczył jeden sms od niego z życzeniami na urodziny by wiedzieć, że nie muszę z nim być, ale właśnie chcę...

Paula78 ja wiem, ze jak jutro podczas rozmowy nie dojdziemy do żadnych wniosków i nie podejmiemy żadnych decyzji to będę musiała odejść... Ale własnie o to chodzi, że nie chcę :(



Systemfutures - 2009-04-22 12:43
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  jakbym to widział już kiedyś za miedzą....

jesli chcesz by Twoje zycie ( w związku, slub, dzieci itd ) wyglądało tak, jak wyglądał Twój związek przez te 7 lat, to działaj i naprawiaj i pogódź się - bo warto.

a jesli za 8 lat dojdziesz do wniosku : " jakbym go na początku zabiła, to teraz po 15 latach wychodziłabym na przedterminowym zwolnieniu warunkowym i mogła zacząc nowe życie..." to znaczy, że ocena była błędna. Bo :

ON SIĘ NIE ZMIENI !!

ani po ślubie, ani przed, ani przy dzieciach,

a wielokrotne rozchodzenie i schodzenie uznaję za objaw pewnej niedojrzałości - przy kolejnym facecie będzie ci łatwiej - a jeśli znajdziesz właściwego, zrozumiesz, że wielokrotne rozchodzenie i schodzenie w normalnym związku nie ma prawa się pojawiać - są gorsze i lepsze dni - ale problemy rozwiązuje się inaczej...



Mojitooo - 2009-04-22 12:53
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Systemfutures (Wiadomość 11991449) jakbym to widział już kiedyś za miedzą....

jesli chcesz by Twoje zycie ( w związku, slub, dzieci itd ) wyglądało tak, jak wyglądał Twój związek przez te 7 lat, to działaj i naprawiaj i pogódź się - bo warto.

a jesli za 8 lat dojdziesz do wniosku : " jakbym go na początku zabiła, to teraz po 15 latach wychodziłabym na przedterminowym zwolnieniu warunkowym i mogła zacząc nowe życie..." to znaczy, że ocena była błędna. Bo :

ON SIĘ NIE ZMIENI !!

ani po ślubie, ani przed, ani przy dzieciach,

a wielokrotne rozchodzenie i schodzenie uznaję za objaw pewnej niedojrzałości - przy kolejnym facecie będzie ci łatwiej - a jeśli znajdziesz właściwego, zrozumiesz, że wielokrotne rozchodzenie i schodzenie w normalnym związku nie ma prawa się pojawiać - są gorsze i lepsze dni - ale problemy rozwiązuje się inaczej...
Miło, że mężczyzna się pojawił...
Tak, muszę przyznać, że on jest niedojrzały jeszcze. Boi się zrobic jakiś krok do przodu, dlatego gdy pojawiają się problemy, ucieka, zamiast je rozwiązywać. Niestety jego sytaucja rodzinna i to jak żyją, a raczej to jak nie żyją jego rodzice powoduje, że on opiera się nie na tych wzorcach co powinien...
Nie wiem już co robić. Kocham tego człowieka za wszystkie zalety jakie posiada i mimo wszystkich wad. Ale czuję, że jestem teraz na rozdrożu i mam do wyboru dwie drogi- nie wiem, która poprowadzi mnie tam dokąd chcę pójść...



Systemfutures - 2009-04-22 13:01
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 11991600) Tak, muszę przyznać, że on jest niedojrzały jeszcze. Boi się zrobic jakiś krok do przodu, dlatego gdy pojawiają się problemy, ucieka, zamiast je rozwiązywać. Niestety jego sytaucja rodzinna i to jak żyją, a raczej to jak nie żyją jego rodzice powoduje, że on opiera się nie na tych wzorcach co powinien... jak mu się te "wzorce" podobają - tym gorzej dla niego

opowiedz mu swoim ( wymarzonym - poświęć na to chwilę zadumy - przeanalizuj swoich rodziców ) modelu związku ( rodziny ) - i spytaj czy jest w stanie do niego z Tobą dążyć - jesli nie - odpowiedź co zrobić jest automatyczna...



Mojitooo - 2009-04-22 13:09
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Systemfutures (Wiadomość 11991719) jak mu się te "wzorce" podobają - tym gorzej dla niego

opowiedz mu swoim ( wymarzonym - poświęć na to chwilę zadumy - przeanalizuj swoich rodziców ) modelu związku ( rodziny ) - i spytaj czy jest w stanie do niego z Tobą dążyć - jesli nie - odpowiedź co zrobić jest automatyczna...
No właśnie uparcie twierdzi, że to by była największa katastrofa, jaka mogłaby mu się przytrafić-powielić "związek" swoich rodziców...
Oj, czeka mnie jutro ciężka przeprawa. Najgorszy dla mnie jest fakt, że jak przyjdzie co do czego to nie będę umiała racjonalnie ubrać swoich myśli w zdania i będę plotła co mi ślina na język przyniesie. Ale wiem, że trzeba wziąć się w garść.



paula78 - 2009-04-22 13:11
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 11991346)
Paula78 ja wiem, ze jak jutro podczas rozmowy nie dojdziemy do żadnych wniosków i nie podejmiemy żadnych decyzji to będę musiała odejść... Ale własnie o to chodzi, że nie chcę :(
a dlaczego ?

czy z milosci i kochasz wlasniejego teraz jakiego jest czy moze jego wyobrazenie?przeszlosc ,nadzieje na poprawe?
czy moze boisz sie jak to bedzie samej po tak dlugim zwiazku ,byliscie -nie byliscie zawsze ktos jednak byl.

aby zwiazek funkcjonowal i zadowalal obie strony te strony musza tego chciec ,ty jedna nie uniesiesz zwiazku za obojga

a jesli faktycznie macie byc razem to bedziecie nawet jesli jutro stanie sie inaczej.

glowa do gory i nic na silę ,dasz rade:-)



Mojitooo - 2009-04-22 13:21
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez paula78 (Wiadomość 11991889) a dlaczego ?

czy z milosci i kochasz wlasniejego teraz jakiego jest czy moze jego wyobrazenie?przeszlosc ,nadzieje na poprawe?
czy moze boisz sie jak to bedzie samej po tak dlugim zwiazku ,byliscie -nie byliscie zawsze ktos jednak byl.

aby zwiazek funkcjonowal i zadowalal obie strony te strony musza tego chciec ,ty jedna nie uniesiesz zwiazku za obojga

a jesli faktycznie macie byc razem to bedziecie nawet jesli jutro stanie sie inaczej.

glowa do gory i nic na silę ,dasz rade:-)
Wiem, że sama nie uniosę całego związku, bo on też musi tego chcieć
Czy boję się samotności? Chyba nie, wiem, że poradziłabym sobie bez niego. Jestem bardzo wrażliwą osobą i źle znoszę porażki, ale umiem się podnieść i iść dalej, nawet jak boli niemiłosiernie.

Nie ukrywam, że liczę na to, że wszystko między nami się ułoży i jakoś znajdziemy wspólne satysfakcjonujące dla każdego z nas rozwiązanie.
Bądź co bądź jutro będę wiedzieć więcej, a może i wszystko...



koKOro - 2009-04-22 13:33
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  moim zdaniem on powiedział to - średnio to widzę żeby Cię zranić. Na takim etapie zresztą teraz jesteście. Bo co znaczy średnio, nie oznacza nie (on nie deklaruje więc nie myśli o rozstaniu, inaczej powiedziałby konkretnie), po drugie dla Ciebie znowu średnio oznacza brak bezpieczeństwa, srednio dla każdego z was coś innego, w zależności od punktu siedzenia.
Myślę, że musicie spróbować uspokoić nerwy, nie ulegać stresowym sytuacjom, dusić konflikty w zarodku i przestać być rywalami.
na pewno szczera rozmowa, tylko pytanie czy będzie szczera w tym momencie gdzie oboje walczycie niby o wspólne, ale z myślą o sobie samych. W końcu to sytuacja zagrożenia. Czasami w takich momentach bardziej od rozmowy przyda się opanowanie i pokazanie drugiej osobie nie wejde z Tobą w konflikt, na spokojnie się wycofam żeby przeczekać i tak można próbować coś odbudowywać,a potem czerpać z tego siły.
Co do wspólnego mieszkania to może też być pułapka kłócenia się bez ograniczeń bo jesteśmy sami, nikt nas nie słyszy.



Mojitooo - 2009-04-22 13:48
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez koKOro (Wiadomość 11992235) moim zdaniem on powiedział to - średnio to widzę żeby Cię zranić. Na takim etapie zresztą teraz jesteście. Bo co znaczy średnio, nie oznacza nie (on nie deklaruje więc nie myśli o rozstaniu, inaczej powiedziałby konkretnie), po drugie dla Ciebie znowu średnio oznacza brak bezpieczeństwa, srednio dla każdego z was coś innego, w zależności od punktu siedzenia.
Myślę, że musicie spróbować uspokoić nerwy, nie ulegać stresowym sytuacjom, dusić konflikty w zarodku i przestać być rywalami.
na pewno szczera rozmowa, tylko pytanie czy będzie szczera w tym momencie gdzie oboje walczycie niby o wspólne, ale z myślą o sobie samych. W końcu to sytuacja zagrożenia. Czasami w takich momentach bardziej od rozmowy przyda się opanowanie i pokazanie drugiej osobie nie wejde z Tobą w konflikt, na spokojnie się wycofam żeby przeczekać i tak można próbować coś odbudowywać,a potem czerpać z tego siły.
Co do wspólnego mieszkania to może też być pułapka kłócenia się bez ograniczeń bo jesteśmy sami, nikt nas nie słyszy.
Czyli uważasz, że powinnam mu powiedzieć, że faktycznie przyda nam się trochę "oddechu"? Dać odpocząć nam obu, uspokoić nerwy (bo fakt, on ma cały czas żal do mnie o to, że niby mu nakazałam przyjazd pomimo że mówił, iż nie da rady), przeczekać?
Mam mętlik w głowie... Jedyne co wiem to to, że bez rozmowy się nie obejdzie. Ale rozmawialiśmy już w poniedziałek i w sumie spotykamy się jutro, bo ja chcę mu przekazać to, co wymyśliłam. A jak stwierdzi, że jemu to nie odpowiada (nie ukrywajmy, jestem pewna, że tak powie) to już sama nie wiem...
Bo przecież rozmowa rozmową, ale nie chcę, byśmy po raz kolejny obiecali sobie, że "będzie tak i siak, zrobię to i to, a nie będę robić tego i tego". Chciałabym pójść, szczerze porozmawiać i wyjść stamtąd z uczuciem takiej lekkości i pewności, że "damy radę". Wiecie o co chodzi mam nadzieję...



koKOro - 2009-04-22 14:16
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  pytanie czy w takim zamieszaniu jesteście w stanie siebie jeszcze słuchać tak, jakby się chciało. Nie miałam na myśli odpoczynku od siebie tylko np. jesteście razem, coś robicie zaczyna się nerwowo i uważam, że w tym momencie jedna strona powinna odpuścić i nie wchodzić w konflikt, bo tylko siebie wtedy ranicie, a nic merytorycznego z tego nie wychodzi. Po prostu zamiast ciągle spotykać się na rozmowę co zrobić możesz zacząć coś robić, czyli przemyśleć sprawę, zajrzeć w głąb siebie i ustalić na co Cię stać. Zebrać siły żeby właśnie jak się robi gorąco powiedzieć - nie rozmawiajmy teraz, nawet jak Cię zaczepia nie dawać się sprowokować, być tą mądrzejszą. Mnie się wydaje, że macie już trochę nerwy rozregulowane, trzeba je wyciszać. A myślę, że facetowi można tym zaimponować (nawet jak się nie przyzna od razu). Nie warto też pewnie naciskać gdy nie może przyjechać, robisz to pewnie z tego uzależnienia od emocji itp. Myślę, że faceci cenią w kobietach łagodność (nie mylić z byciem poddańczą, tylko potrafiącą łagodzić, a nie bojować jak on facet). Wiesz, rozmowy można przeprowadzać, ale musi też z nich wynikać. Czasem lepiej po prostu zacząć coś robić bez wielkich obietnic, jak ktoś jest mądry sam zauważy, a może i oszczędzi tym samym głupich tekstów.
Nie mam recepty, piszę jak mi się wydaje, trochę to poparte doświadczeniem ;)



hania811 - 2009-04-22 14:20
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Jesteście dorosłymi ludźmi, po studiach, pracujecie, w związku ładnych parę lat...chyba pora po prostu spróbować żyć na prawdę razem...albo się rozstać.
Po prostu.

A tak szczerze...nie wierzę w takie wiecznie odgrzewane związki, schodzące sie i rozchodzące na zmianę, dręczące się non stop i próbujące na siłę ratować "coś" czego być może w ogóle nie ma.:rolleyes:



Mojitooo - 2009-04-22 14:35
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Echh, skołowana jestem...
Dobrze, że dziś odwiedzi mnie kuzynka, wyrwę ją na długi spacer i może to pozwoli mi ochłonąć. Bo w mojej głowie krąży tysiąc myśli na minutę.

hania811 wiem, wiem, odgrzewane związki... Ale pomimo tego wszystkiego ja nadal mam motylki w brzuchu gdy jestem obok niego. Cały czas jest chemia, która nas ciągnie do siebie.

koKOro wydaje mi się, że wyciszenie naszych nerwów to pierwsze co trzeba zrobić. Tylko proste to nie jest, a trudne szczególnie w takiej sytuacji gdy oboje powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy się rozstawać, ale stoimy w miejscu i każde z nas patrzy na drugiego i liczy, że ta druga osoba właśnie znajdzie rozwiązanie, które pomoże...

I z jednej strony cieszę się, że powiedział mi "Słuchaj, zaproponuj coś, co Tobie będzie odpowiadać, bo gdy proponuję ja to Ty się na to zgadzasz, choc może do końca nie jesteś na to zdecydowana. Więc niech teraz będzie na Twoich warunkach", a z drugiej boję się, że nie wymyślę niczego, co nam zdoła pomóc. I tu się odzywa się we mnie moja mania "perfekcjonizmu" :/



hania811 - 2009-04-22 14:55
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 11993318) Echh, skołowana jestem...
Dobrze, że dziś odwiedzi mnie kuzynka, wyrwę ją na długi spacer i może to pozwoli mi ochłonąć. Bo w mojej głowie krąży tysiąc myśli na minutę.

hania811 wiem, wiem, odgrzewane związki... Ale pomimo tego wszystkiego ja nadal mam motylki w brzuchu gdy jestem obok niego. Cały czas jest chemia, która nas ciągnie do siebie.

koKOro wydaje mi się, że wyciszenie naszych nerwów to pierwsze co trzeba zrobić. Tylko proste to nie jest, a trudne szczególnie w takiej sytuacji gdy oboje powiedzieliśmy sobie, że nie chcemy się rozstawać, ale stoimy w miejscu i każde z nas patrzy na drugiego i liczy, że ta druga osoba właśnie znajdzie rozwiązanie, które pomoże...

I z jednej strony cieszę się, że powiedział mi "Słuchaj, zaproponuj coś, co Tobie będzie odpowiadać, bo gdy proponuję ja to Ty się na to zgadzasz, choc może do końca nie jesteś na to zdecydowana. Więc niech teraz będzie na Twoich warunkach", a z drugiej boję się, że nie wymyślę niczego, co nam zdoła pomóc. I tu się odzywa się we mnie moja mania "perfekcjonizmu" :/
Wiesz chemia to nie wszystko....ja też czułam chemię do tyranizującego mnie eksa. Każda kłótnia kończyła sie w łóżku.....bo tylko tam dogadywaliśmy sie wyśmienicie...a no i na wakacjach.:]
Natomiast wspólne codzienne życie nas wykańczało.

I tez były rozstania, powroty, próby odsapnięcia od siebie, próby mieszkania- nic nie pomagało. Nie te charaktery, nie ten dobór.

Może jednak powinniście zamieszkać razem..albo się uda albo rozwali do końca....



xhankax - 2009-04-22 15:14
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Moim skromnym zdaniem, twój związek jest "przechodzony". Każdy normalny związek zmienia się z czasem, ewoluuje, rozwija... dąży się do realizacji wspólnych planów, do wspólnego życia. A tutaj mam wrażenie, że zamiast iść do przodu, to się cofacie. Twój tz chyba tak naprawdę jeszcze nie wie, czego chce. Naprawdę po tylu latach nie mieliście poważniejszych planów co do swojego wspólnego zycia? Wydaje mi się, że stoicie w takim miejscu, że rozwiązaniem będzie albo rozstanie, albo wspólne mieszkanie. Chociaż skoro on tego do tej pory nie zaproponował, to skłaniałabym się raczej ku pierwszemu.



Madaleinee - 2009-04-22 15:34
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez hania811 (Wiadomość 11993664) Wiesz chemia to nie wszystko....ja też czułam chemię do tyranizującego mnie eksa. Każda kłótnia kończyła sie w łóżku.....bo tylko tam dogadywaliśmy sie wyśmienicie...a no i na wakacjach.:]
Natomiast wspólne codzienne życie nas wykańczało.

I tez były rozstania, powroty, próby odsapnięcia od siebie, próby mieszkania- nic nie pomagało. Nie te charaktery, nie ten dobór.

Może jednak powinniście zamieszkać razem..albo się uda albo rozwali do końca....
otóż to, jesli po prostu do siebie nie pasujecie (a jest cos takiego) to nawet wspolne mieszkanko nie pomoze... a po miesiacu czy dwoch takiej proby bedzie Ci jeszcze ciezej odejsc.



koKOro - 2009-04-22 15:51
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  to Ty nie stój i nie patrz na niego tylko zacznij coś miłego organizować, chowaj nerwy itp. wiem, że to brzmi mało racjonalnie, ale musi, bo Wasz powrót też się o to ociera. Trzeba postawić wszystko na jedną kartę. Próbować tak, jak to się robi, gdy gdy ludzie zaczynają do siebie coś czuć, te motyle itp.
Tak naprawdę to trzeba kiedyś powiedzieć - koniec...



lexie - 2009-04-22 16:35
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Mojito, kiedy czytam to co piszesz zaczynam się zastanawiać gdzie konkretnie macie problem. Skąd się biorą te kłótnie, rozstania? Dlaczego jakieś nieporozumienie odnośnie wizyty w święta urasta do rangi powodu do rozstania się? Czym się objawiają te "trudne charaktery"?

Drugie co mi się nasunęło to kłopoty z komunikacją i to poważne. Ty mówisz jedno, on słyszy coś innego... Pewnie przeszłość też się odbija na Waszych relacjach, co zresztą widać - on uważa, że się na nim odgrywasz za jakieś wydarzenia z przeszłości. Na pewno tamte sprawy są już zamknięte? Skoro on uważa że to wciąż na Was wpływa?



luffka - 2009-04-22 16:52
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Rany, jakbym czytała o sobie i swoim związku! Z tą różnicą, że my jesteśmy dwa lata ze sobą, też rozchodziliśmy się i schodziliśmy, też mamy problemy z komunikacją i czasem zwykłe nieporozumienie urasta do gigantycznej kłótni kończącej się fochem trwającym 3 dni....
Będe czytała ten wątek, bo jestem ciekawa co będzie dalej, bo sama też już nie wiem co robić, próbowaliśmy chyba już wszystkiego i dalej są problemy... A rozstać się nie potrafimy....



Mojitooo - 2009-04-22 16:55
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Lexie ja sama w sumie zastanawiam się dlaczego te nasze nieporozumienia osiągają takie niebotyczne rozmiary. Po prostu jest jakiś problem, on obraża się, po czym po kilku dniach udaje, że już jest ok. A jak chcę o tym porozmawiać to uważa, że nie ma już o czym...
A trudne charaktery... Hmm każde z nas jest uparte (choć ja mniej, bo nie lubię się długo boczyć na nikogo). Poza tym każde z nas usiłuje chyba przejąć ster w związku. Kiedyś było to bardzo widoczne, teraz staramy się nie siłować ze sobą, ale jak widać czasem efektów nie ma...

Co do problemów z komunikacją, ja tez je widzę niestety i to wyraźnie :( Nie daje mi to spokoju, bo fakt-ja mówię, a on to interpretuje po swojemu i na odwrót. Próbuję mu uświadomić, że rozmowa to podstawa, a on mi zarzuca, że chciałabym ciągle rozmawiać. Że kiedyś rozmawialiśmy dużo częściej, teraz on twierdzi, że zamiast rozmawiać powinniśmy "robić".
A co do przeszłości, ja naprawdę ją odcięłam. Nie chcę już o niej pamiętać i tak jak może 3-4 lata temy, wypominałam mu jego uczynki, tak teraz absolutnie tego nie robię. Nie wiem skąd on bierze argument, że niby ranię go specjalnie, tak jakbym chciała się odegrać za coś. Jak mu mówię, że przecież to nieprawda, że przyrzekliśmy sobie, że nie wracamy do tego, on twierdzi, że tylko tak mówię...

Nie wiem jak dotrzeć do niego, jak naprawić ten brak porozumienia między nami :(
Czasem mi się wydaje, że im bardziej chcę go do czegoś przekonać, tym mniej mi to wychodzi ;(



lexie - 2009-04-22 17:16
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 11995560) Lexie ja sama w sumie zastanawiam się dlaczego te nasze nieporozumienia osiągają takie niebotyczne rozmiary. Po prostu jest jakiś problem, on obraża się, po czym po kilku dniach udaje, że już jest ok. A jak chcę o tym porozmawiać to uważa, że nie ma już o czym...
A trudne charaktery... Hmm każde z nas jest uparte (choć ja mniej, bo nie lubię się długo boczyć na nikogo). Poza tym każde z nas usiłuje chyba przejąć ster w związku. Kiedyś było to bardzo widoczne, teraz staramy się nie siłować ze sobą, ale jak widać czasem efektów nie ma...
Czyli walka o władzę w związku, hm. Taka rywalizacja zabija więź między ludźmi, zabija komunikację. Każdy ciągnie w swoją stronę - mniej lub bardziej subtelnie - a wspólnej pracy nas wspólną relacją nie ma.

Cytat:
Co do problemów z komunikacją, ja tez je widzę niestety i to wyraźnie :( Nie daje mi to spokoju, bo fakt-ja mówię, a on to interpretuje po swojemu i na odwrót. Próbuję mu uświadomić, że rozmowa to podstawa, a on mi zarzuca, że chciałabym ciągle rozmawiać. Że kiedyś rozmawialiśmy dużo częściej, teraz on twierdzi, że zamiast rozmawiać powinniśmy "robić". Ha, no tak, racja że trzeba robić... Ale żeby coś robić trzeba najpierw obgadać CO ;)
Może nie było efektów wcześniejszych rozmów, tzn rozmowy były ale czyny za nimi nie szły i dlatego jemu się nie chce dłużej rozmawiać?

Ale ta rozmowa tu chyba jest niezbędna bo trzeba mu uświadomić, że jego "obrażanie się" niszczy związek coraz bardziej, w niczym nie pomaga a tylko szkodzi. Poza tym on jest chyba dość wrażliwy na punkcie wypominania mu tej przeszłości, piszesz że to robiłaś ale przestałaś. A on chyba nie zauważył, że Twoje podejście się zmieniło.

Cytat:
A co do przeszłości, ja naprawdę ją odcięłam. Nie chcę już o niej pamiętać i tak jak może 3-4 lata temy, wypominałam mu jego uczynki, tak teraz absolutnie tego nie robię. Nie wiem skąd on bierze argument, że niby ranię go specjalnie, tak jakbym chciała się odegrać za coś. Jak mu mówię, że przecież to nieprawda, że przyrzekliśmy sobie, że nie wracamy do tego, on twierdzi, że tylko tak mówię... Może spróbuj powtórzyć mu raz jeszcze że dla Ciebie tamta sprawa jest definitywnie zamknięta i nie ma wpływu na teraźniejszość, przy tym trzeba go poprosić żeby sam też przestał to wciąż wspominać i przywoływać.

No i wydaje się, że trochę brak tu jego zaangażowania w ratowanie związku, ale może to dlatego, że zmęczyło go już rozstawanie się, schodzenie, naprawianie...

Trudna sprawa, wydaje mi się że problemów macie sporo dlatego ta sprawa jest bardzo "wielowymiarowa" i trzeba by się w nią solidniej zagłębić żeby coś skuteczniej doradzić. Może jakaś terapia dla par...?



Mojitooo - 2009-04-22 19:40
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Wiem, że to trudna sprawa i wiem, że jutrzejsza rozmowa jest konieczna...
Terapia dla par powiadasz...? To trochę tak jak terapia małżeńska. Myślisz, że istnieją takie terapie? Bo ja nie słyszałam szczerze powiedziawszy.

Tak, wydaje mi się, że on jest tym wszystkim zmęczony... Ja w sumie też. Ale to znaczy, że mamy odpuścić? Przeraża mnie to wszystko...

A i co do tego, ze były rozmowy, a czyny nie szły z nimi w parze. Owszem, czasem zdarzyło się tak, że obiecałam czegoś nie robić, a zapomniałam się raz, czy drugi, ale dla niego od razu oznaczało to fakt, że wracam do tego co było i "Znowu jest jak kiedyś". Ale jestem tylko czlowiekiem i czasem pewne słabości nas dopadają, ale walczę z tym, próbuję, a on tak jakby tego nie widział.



stokrotkaaa1 - 2009-04-22 20:15
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  ciężka sprawa :( ja ze swoim tez tak miałam tyle ze dwa lata dziecinne rozstawanie się itd, w końcu wziełam i zerwałam raz i pożądnie ( no teraz nie wiem) bo było takie przeladowanie ze nic już sie nie dało zrobić- pretensje, złość... idzie 4 miesiac rozstania.... a ja zaczynam tęsknić, gdy nie miałam z nim kontaktu było koszmarnie, nie mogłam sie na niczym skupic , zaczelismy pisać... jest mi o wiele lepiej i wiem ze go kocham, ale boje sie wrócić bo znowu moze być tak ze po jakmś czasie znów sie zepsuje... to jest chore! mimo to chyba zaryzykuję i się z nim spotkam(prosił pare razy); myślę że propozycja tego mieszkania to bdb pomysł, trudna sprawa, jak sie kogoś kocha ale nie potrafi sie z nim być.... a jednoczesnie się tego pragnie... ja jestem chora z miłości do niego ;(



Mojitooo - 2009-04-22 20:30
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez stokrotkaaa1 (Wiadomość 11999223) ciężka sprawa :( ja ze swoim tez tak miałam tyle ze dwa lata dziecinne rozstawanie się itd, w końcu wziełam i zerwałam raz i pożądnie ( no teraz nie wiem) bo było takie przeladowanie ze nic już sie nie dało zrobić- pretensje, złość... idzie 4 miesiac rozstania.... a ja zaczynam tęsknić, gdy nie miałam z nim kontaktu było koszmarnie, nie mogłam sie na niczym skupic , zaczelismy pisać... jest mi o wiele lepiej i wiem ze go kocham, ale boje sie wrócić bo znowu moze być tak ze po jakmś czasie znów sie zepsuje... to jest chore! mimo to chyba zaryzykuję i się z nim spotkam(prosił pare razy); myślę że propozycja tego mieszkania to bdb pomysł, trudna sprawa, jak sie kogoś kocha ale nie potrafi sie z nim być.... a jednoczesnie się tego pragnie... ja jestem chora z miłości do niego ;( Stokrotko kontakt jest najgorszy, bo powoduje, że tęsknota jest coraz silniejsza...
Powoli układam sobie w głowie to, co mam zamiar mu jutro powiedzieć. Muszę być silna i wierzyć, że postaramy się oboje przeprowadzić szczerą i konstruktywną rozmowę.



lexie - 2009-04-22 20:30
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 11998486) Wiem, że to trudna sprawa i wiem, że jutrzejsza rozmowa jest konieczna...
Terapia dla par powiadasz...? To trochę tak jak terapia małżeńska. Myślisz, że istnieją takie terapie? Bo ja nie słyszałam szczerze powiedziawszy.
Na pewno istnieje. Tzn to jest coś jak terapia małżeńska, bo to nie robi różnicy czy para jest po ślubie czy nie. Jesteście razem tyle lat, że myślę że spokojnie możecie spróbować. Jeśli chcecie oczywiście, ja nie namawiam bo wiem że to zwykle budzi opór i ludzie nie chcą, albo jedno z nich nie chce.



hryzotemis - 2009-04-22 20:31
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Myślę, że wspólne mieszkanie to dobry pomysł, jednak mam kilka pytań. Dlaczego wcześniej tego nie zrobiliście? Dlaczego on tego nie proponował skoro już ma mieszkanie? Dlaczego nie zrobiliście jakiegoś kroku, typu zaręczyny? Nie rozmawialiście o przyszłości, rodzinie, ślubie?
Trochę to wszytko dziwne.



Mojitooo - 2009-04-22 20:37
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez lexie (Wiadomość 11999578) Na pewno istnieje. Tzn to jest coś jak terapia małżeńska, bo to nie robi różnicy czy para jest po ślubie czy nie. Jesteście razem tyle lat, że myślę że spokojnie możecie spróbować. Jeśli chcecie oczywiście, ja nie namawiam bo wiem że to zwykle budzi opór i ludzie nie chcą, albo jedno z nich nie chce. Wiesz wydaje mi się, że mogę mu to jutro zaproponować... Zapytam po prostu co o tym myśli. Uważam, że trzeb spróbować każdego sposobu.
Od niego będzie zależeć, czy w ogóle weźmie moje rozwiązania pod uwagę. Wydaje mi się, że jeśli rzeczywiście nie chce się rozstawać ( a zapewnił mnie o tym) to przynajmniej zastanowi się nad tym co mu powiem...

---------- Dopisano o 21:37 ---------- Poprzedni post napisano o 21:35 ----------

Cytat:
Napisane przez hryzotemis (Wiadomość 11999615) Myślę, że wspólne mieszkanie to dobry pomysł, jednak mam kilka pytań. Dlaczego wcześniej tego nie zrobiliście? Dlaczego on tego nie proponował skoro już ma mieszkanie? Dlaczego nie zrobiliście jakiegoś kroku, typu zaręczyny? Nie rozmawialiście o przyszłości, rodzinie, ślubie?
Trochę to wszytko dziwne.
Ja zaczęłam niedawno pracę, natomiast on próbuje rozkręcić swój interes. Póki co idzie średnio, ale coś tam sobie dorabia i myślę, że z czasem się wszystko uda rozkręcić.
Proponował mi zamieszkanie razem, ale były to luźne rozmowy. Choć jakieś dwa miesiące temu oboje stwierdziliśmy, że jak stanie zupełnie "na nogi" to czas najwyższy pomyśleć o wspólnym zamieszkaniu.



Mojitooo - 2009-04-23 08:52
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Zaraz do niego zadzwonię i zaproponuję godzinę oraz miejsce. Wybrałam knajpkę, do której chodziliśmy na nasze pierwsze randki. A co ;)



Mojitooo - 2009-04-23 08:52
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Zaraz do niego zadzwonię i zaproponuję godzinę oraz miejsce. Wybrałam knajpkę, do której chodziliśmy na nasze pierwsze randki. A co ;)



koKOro - 2009-04-23 09:16
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 11998486) Owszem, czasem zdarzyło się tak, że obiecałam czegoś nie robić, a zapomniałam się raz, czy drugi, ale dla niego od razu oznaczało to fakt, że wracam do tego co było i "Znowu jest jak kiedyś". Ale jestem tylko czlowiekiem i czasem pewne słabości nas dopadają, ale walczę z tym, próbuję, a on tak jakby tego nie widział. ok, ale ćwicz konsekwencje bo potem żadne reguły ustalone nie mają znaczenia. jest dużo gadania, a mało pozytywnych kroków, bo człowiek nie czuje się odpowiedzialny za to co powiedział.



luffka - 2009-04-23 09:21
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 12003685) Zaraz do niego zadzwonię i zaproponuję godzinę oraz miejsce. Wybrałam knajpkę, do której chodziliśmy na nasze pierwsze randki. A co ;) Powodzenia życzę :) Napisz po rozmowie jak ona przebiegała i co postanowiliście :)
(bardzo dobre miejsce wybrałaś :p: )



magdalenka3 - 2009-04-23 09:39
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  :kciuki::kciuki: Trzymam :kciuki: kciuki za powodzenie spotkania :cmok:



Mojitooo - 2009-04-23 10:09
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez koKOro (Wiadomość 12004010) ok, ale ćwicz konsekwencje bo potem żadne reguły ustalone nie mają znaczenia. jest dużo gadania, a mało pozytywnych kroków, bo człowiek nie czuje się odpowiedzialny za to co powiedział. Staram się, naprawdę. Choć być może czasami nie zauważam nawet pewnych błędów, które popełniam. Albo zauważam je zbyt późno. Może właśnie ten brak konsekwencji powoduje tyle niepotrzebnych zachowań i zdarzeń. Nie wiem tylko dlaczego tak się dzieje, że postanawiam sobie, że chcę, że zrobię, a jak przychodzi co do czego to tak jakby "spoczywam na laurach"...

Cytat:
Napisane przez luffka (Wiadomość 12004097) Powodzenia życzę :) Napisz po rozmowie jak ona przebiegała i co postanowiliście :)
(bardzo dobre miejsce wybrałaś :p: )
Nie dziękuję ;) Na pewno napiszę jak poszło. A on pozytywnie zareagował na wybrane miejsce, bo już się umówiliśmy :)

Cytat:
Napisane przez magdalenka3 (Wiadomość 12004341) :kciuki::kciuki: Trzymam :kciuki: kciuki za powodzenie spotkania :cmok: Również nie dziękuję :cmok:



Wizazanka5000 - 2009-04-23 10:49
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  no to ja tez czekam na jakis znak co i jak bo chociaz nie bylam aktywna w tym watku to czytam;)



Mojitooo - 2009-04-23 11:01
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Wizazanka5000 (Wiadomość 12005360) no to ja tez czekam na jakis znak co i jak bo chociaz nie bylam aktywna w tym watku to czytam;) Ok, nie ma sprawy, na pewno dziś wieczorkiem dam Wam znać jak poszło :D



luffka - 2009-04-23 11:06
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 12005571) Ok, nie ma sprawy, na pewno dziś wieczorkiem dam Wam znać jak poszło :D A już wiesz dokładnie, co mu powiesz?
Bo ja jestem w podobnej sytuacji z TZ i zawsze długo w głowie układam sobie tekst przemowy a później i tak nic z tego nie wychodzi...
My po ostatniej kłótni i fochu trwającym 3 dni podjęliśmy decyzję, że dajemy sobie teraz miesiąc na poprawę naszych relacji i po tym czasie podejmiemy decyzje co dalej... Ale my jesteśmy już tym wszystkim bardzo zmęczeni i dlatego postanowiliśmy ( a raczej ja postanowiłam za jego zgodą) tym razem zrobić coś drastyczniejszego. Bo obiecywanie sobie poprawy itd u nas nie przyniosło efektów....

Trzymam kciuki za Ciebie i żeby ta rozmowa wiele Wam wyjaśniła :)



Mojitooo - 2009-04-23 11:12
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez luffka (Wiadomość 12005662) A już wiesz dokładnie, co mu powiesz?
Bo ja jestem w podobnej sytuacji z TZ i zawsze długo w głowie układam sobie tekst przemowy a później i tak nic z tego nie wychodzi...
My po ostatniej kłótni i fochu trwającym 3 dni podjęliśmy decyzję, że dajemy sobie teraz miesiąc na poprawę naszych relacji i po tym czasie podejmiemy decyzje co dalej... Ale my jesteśmy już tym wszystkim bardzo zmęczeni i dlatego postanowiliśmy ( a raczej ja postanowiłam za jego zgodą) tym razem zrobić coś drastyczniejszego. Bo obiecywanie sobie poprawy itd u nas nie przyniosło efektów....

Trzymam kciuki za Ciebie i żeby ta rozmowa wiele Wam wyjaśniła :)
Tak, wiem co chciałabym mu powiedzieć. Mam nadzieję, że mnie wysłucha z uwagą i dobrze zrozumie. Liczę też na to, że ja będę umiała wysłuchać ze spokojem tego, co ma mi do powiedzenia i wyciągniemy oboje z tego wnioski. Choć owszem, boję się tego, że jak przyjdzie co do czego, nie będę umiała sklecić zdania i zapomnę połowę tego, co chciałam mu przekazać.
A co to za drastyczniejsze kroki? Co zamierzasz zrobić?

Aha i również nie dziękuję za kciuki (to moja mania chyba ;)). A co do zmęczenia to fakt-i on, i ja jesteśmy chyba jacyś tacy wyczerpani...



luffka - 2009-04-23 11:20
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 12005767) Tak, wiem co chciałabym mu powiedzieć. Mam nadzieję, że mnie wysłucha z uwagą i dobrze zrozumie. Liczę też na to, że ja będę umiała wysłuchać ze spokojem tego, co ma mi do powiedzenia i wyciągniemy oboje z tego wnioski. Choć owszem, boję się tego, że jak przyjdzie co do czego, nie będę umiała sklecić zdania i zapomnę połowę tego, co chciałam mu przekazać.
A co to za drastyczniejsze kroki? Co zamierzasz zrobić?

Aha i również nie dziękuję za kciuki (to moja mania chyba ;)). A co do zmęczenia to fakt-i on, i ja jesteśmy chyba jacyś tacy wyczerpani...
U nas rozmowy przynosiły efekty na tydzień, dwa. Tym razem ten miesiąc co sobie daliśmy jest ostatecznym terminem. Jeśli dalej będzie to samo- to ja wyjeżdżam z Polski, i kończę z tym związkiem. Nie będzie wtedy już możliwości powrotu... mam nadzieję, że to będzie wystarczającą motywacją dla nas...



lexie - 2009-04-23 11:25
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 12004714) Staram się, naprawdę. Choć być może czasami nie zauważam nawet pewnych błędów, które popełniam. Albo zauważam je zbyt późno. Może właśnie ten brak konsekwencji powoduje tyle niepotrzebnych zachowań i zdarzeń. Nie wiem tylko dlaczego tak się dzieje, że postanawiam sobie, że chcę, że zrobię, a jak przychodzi co do czego to tak jakby "spoczywam na laurach"... Tu by się właśnie mogło przydać spojrzenie kogoś "z zewnątrz", kto by te błędy obiektywnie mógł pokazać. Bo chłopak już jest zmęczony i trochę przewrażliwiony na niektórych punktach, inaczej można by dogadać się z nim żeby POKAZYWAŁ za każdym razem kiedy robisz coś nie tak, oczywiście Ty jemu tak samo. Ale bez złości od razu, bez pretensji na wstępie, bo wiadomo że praca nad sobą i swoim zachowaniem, nad relacją trochę musi potrwać i żaden nawyk nie znika w 5 minut, to jest proces i na drodze "ku lepszemu" zawsze się pojawią błędy. Może warto mu to uświadomić, że nie wszystko od razu?



Mojitooo - 2009-04-23 11:32
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez luffka (Wiadomość 12005913) U nas rozmowy przynosiły efekty na tydzień, dwa. Tym razem ten miesiąc co sobie daliśmy jest ostatecznym terminem. Jeśli dalej będzie to samo- to ja wyjeżdżam z Polski, i kończę z tym związkiem. Nie będzie wtedy już możliwości powrotu... mam nadzieję, że to będzie wystarczającą motywacją dla nas... Hmm... Trzymam kciuki, by motywacja była wystarczająca i byście potrafili siebie docenić :)
Ja liczę na to, że my oboje docenimy siebie. Bo tak patrząc z boku, tracimy oboje energię na próby przeforsowania swojego zdania, postawienia na swoim, a nie zauważamy tak naprawdę "nas" i tego, co nas połączyło. Być może faktycznie ja nie umiem okazać mu tego, że doceniam jego osobę i to co dla mnie robi. Tzn wydaje mi się, że on powinien to widzieć, ale może powinnam tak naprawdę zastanowić się nad tym, że skoro nie zauważa to faktycznie to moje "pokazywanie" nie jest takie oczywiste. Mam nadzieję, że zrozumiałyście o co chodzi...

---------- Dopisano o 12:32 ---------- Poprzedni post napisano o 12:29 ----------

Cytat:
Napisane przez lexie (Wiadomość 12006012) Tu by się właśnie mogło przydać spojrzenie kogoś "z zewnątrz", kto by te błędy obiektywnie mógł pokazać. Bo chłopak już jest zmęczony i trochę przewrażliwiony na niektórych punktach, inaczej można by dogadać się z nim żeby POKAZYWAŁ za każdym razem kiedy robisz coś nie tak, oczywiście Ty jemu tak samo. Ale bez złości od razu, bez pretensji na wstępie, bo wiadomo że praca nad sobą i swoim zachowaniem, nad relacją trochę musi potrwać i żaden nawyk nie znika w 5 minut, to jest proces i na drodze "ku lepszemu" zawsze się pojawią błędy. Może warto mu to uświadomić, że nie wszystko od razu? No właśnie, wydaje mi się, ze osoba z zewnątrz mogłaby, a nawet na pewno zauważyłaby rzeczy, których my nie dostrzegamy...
Chcę również uświadomić mu to, że dzisiejsza rozmowa ma być krokiem "ku lepszemu". Zresztą on sam mi powiedział, że nie możemy się nastawiać, że dziś pogadamy i najlepiej gdyby mnie zapewnił, że wszystko będzie cacy.



marea - 2009-04-23 11:35
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Ahh, czytam i czytam i jakbym o Sobie czytala z tym ze ja juz mam dluzszy staz w zwiazku tzw luznym ;) wieczne problemy, czasem szukane na sile, rozstania i powrotny, niby do siebie nie pasujemy a bez siebie zyc nie potrafimy, Pan obrazalski i wieczny chlopiec...ale...apropo propozycji o wspolnym zamieszkaniu razem, musze Ci powiedziec ze u mnie to pomoglo....wyjechalismy za granice razem, zamieszkalismy razem zdala od rodziny zdani na siebie tak naprawde i zwiazek zmienil sie o 180 stopni, on zlagodnial ja poczulam sie b bezpieczna, budzimy sie razem i zasypiamy a to zbliza ludzi, pomimo iz nadal dochodzi do jakis tam sprzeczek nie ma rozstan no bo wkoncu mieszkamy razem i do domu musi wrocic:) i nie ma gdzie uciec choc czasem sa ciche dni ..... sprobujcie...dowiecie sie czy jest sens to ciagnac, jestes jeszcze mlodziutka i jesli wciaz bedzie tak samo zakoncz to bo nie ma sensu ciagnac czegos co sensu nie ma....musicie dazyc wspolnie do jakis tam wybranych celow i musza sie one mniejwiecej pokrywac

Powodzenia



Mojitooo - 2009-04-23 11:42
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez marea (Wiadomość 12006191) Ahh, czytam i czytam i jakbym o Sobie czytala z tym ze ja juz mam dluzszy staz w zwiazku tzw luznym ;) wieczne problemy, czasem szukane na sile, rozstania i powrotny, niby do siebie nie pasujemy a bez siebie zyc nie potrafimy, Pan obrazalski i wieczny chlopiec...ale...apropo propozycji o wspolnym zamieszkaniu razem, musze Ci powiedziec ze u mnie to pomoglo....wyjechalismy za granice razem, zamieszkalismy razem zdala od rodziny zdani na siebie tak naprawde i zwiazek zmienil sie o 180 stopni, on zlagodnial ja poczulam sie b bezpieczna, budzimy sie razem i zasypiamy a to zbliza ludzi, pomimo iz nadal dochodzi do jakis tam sprzeczek nie ma rozstan no bo wkoncu mieszkamy razem i do domu musi wrocic:) i nie ma gdzie uciec choc czasem sa ciche dni ..... sprobujcie...dowiecie sie czy jest sens to ciagnac, jestes jeszcze mlodziutka i jesli wciaz bedzie tak samo zakoncz to bo nie ma sensu ciagnac czegos co sensu nie ma....musicie dazyc wspolnie do jakis tam wybranych celow i musza sie one mniejwiecej pokrywac

Powodzenia
Dziękuję za Twoją wypowiedź :) Podniosłaś mi na duchu. I tak naprawdę coraz bardziej upewniam się w tym, że wspólne zamieszkanie pomoże nam zrozumieć do czego dążymy... Dla mnie jest to rozwiązanie, które w końcu pozwoli nam zrobić ten krok naprzód, zamiast tkwić ciągle w tym samym miejscu. Poza tym czy w tej chwili mamy coś do stracenia? Wydaje mi się, że nie. Jedyne co, to możemy zyskać.

Tobie również życzę powodzenia i niech się układa jak najlepiej :)



marea - 2009-04-23 12:19
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez Mojitooo (Wiadomość 12006322) Dziękuję za Twoją wypowiedź :) Podniosłaś mi na duchu. I tak naprawdę coraz bardziej upewniam się w tym, że wspólne zamieszkanie pomoże nam zrozumieć do czego dążymy... Dla mnie jest to rozwiązanie, które w końcu pozwoli nam zrobić ten krok naprzód, zamiast tkwić ciągle w tym samym miejscu. Poza tym czy w tej chwili mamy coś do stracenia? Wydaje mi się, że nie. Jedyne co, to możemy zyskać.

Tobie również życzę powodzenia i niech się układa jak najlepiej :)
Zamieszkanie, zamieszkaniem przywyczajenie sie do siebie przyzwyczajeniem, ale nie godz sie na polsrodki nie godz sie na rzeczy ktore ci sprawiaja bol, nie godz sie na jego zachowania ktore uwlaczaja jakos twojej godnosci....tak jak dziecwzyny pisaly on sie nie zmeini diametralnie nie bedzie innym czlowiekiem, mozesz go co najwyzej lekko przytemperowac:) i jesli masz watpliwosci a on nie pomaga Ci ich rozwiewac i nie idziecie jakos tak wspolnie pzrze zycie to nie ciagnij tego na sile...zwiazek powinien dawac sile i ukojenie w naszym nie latwym zyciu, wszytsko inne nie ma sensu i po latach doprowadzi do zali wzajemnych. Nie obawiaj sie brac zycia we wlasne rece, bo zawsze moze byc tylko lepiej :cmok:

Buzka



koKOro - 2009-04-23 12:28
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  dodam od siebie, że My też wyjechaliśmy kiedyś zagranicę i wcale lepiej nie było, nie umieliśmy stawić czoła problemom bo nie byliśmy zgraną drużyną, a jeszcze ciężej było spać obok siebie czasem w złych relacjach. A nie miałam tam z kim pogadać. Ale myślę, że to zależy, kto jakie ma podejście do życia, charakter itp. itd.



Mojitooo - 2009-04-23 12:30
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez marea (Wiadomość 12006895) Zamieszkanie, zamieszkaniem przywyczajenie sie do siebie przyzwyczajeniem, ale nie godz sie na polsrodki nie godz sie na rzeczy ktore ci sprawiaja bol, nie godz sie na jego zachowania ktore uwlaczaja jakos twojej godnosci....tak jak dziecwzyny pisaly on sie nie zmeini diametralnie nie bedzie innym czlowiekiem, mozesz go co najwyzej lekko przytemperowac:) i jesli masz watpliwosci a on nie pomaga Ci ich rozwiewac i nie idziecie jakos tak wspolnie pzrze zycie to nie ciagnij tego na sile...zwiazek powinien dawac sile i ukojenie w naszym nie latwym zyciu, wszytsko inne nie ma sensu i po latach doprowadzi do zali wzajemnych. Nie obawiaj sie brac zycia we wlasne rece, bo zawsze moze byc tylko lepiej :cmok:

Buzka
Wiem o tym. Wszystko wiem i zgadzam się z Tobą. Nieważne co będzie, bylebym była w efekcie tego wszystkiego szczęśliwa...
Muszę w to wierzyć!
Dziękuję :cmok:



marea - 2009-04-23 12:34
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez koKOro (Wiadomość 12007008) dodam od siebie, że My też wyjechaliśmy kiedyś zagranicę i wcale lepiej nie było, nie umieliśmy stawić czoła problemom bo nie byliśmy zgraną drużyną, a jeszcze ciężej było spać obok siebie czasem w złych relacjach. A nie miałam tam z kim pogadać. Ale myślę, że to zależy, kto jakie ma podejście do życia, charakter itp. itd. Kokoro - pewnie tak. Nas np problemy zblizaja, jak jest zle zawsze trzymamy sie razem, te problemy sa raczej tak w zyciu codziennym, apropo kasy, wydatkow, prowadzenia domu itp *******:) ktore ja za *******y uwazam a on za problemy XXI wieku conajmniej. Czasem unosimy sie honorem i nie odzywamy do siebie ale jak przychodzi co do czego zawsze mozemy na siebie liczyc, a to sypianie obok w tym samym lozku po klutniach, moj TZ jest bardzo dumny i uparty i czasem mija kilka dni zanim mu zlosc przejdzie ale czasem gdy np spie i on mysli ze nie jestem swiadoma, przytula sie troszeczke i mnie glaszcze...hehe abym przypadkiem nie pomyslala ze mi juz 'wybaczyl'



Mojitooo - 2009-04-23 12:37
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez koKOro (Wiadomość 12007008) dodam od siebie, że My też wyjechaliśmy kiedyś zagranicę i wcale lepiej nie było, nie umieliśmy stawić czoła problemom bo nie byliśmy zgraną drużyną, a jeszcze ciężej było spać obok siebie czasem w złych relacjach. A nie miałam tam z kim pogadać. Ale myślę, że to zależy, kto jakie ma podejście do życia, charakter itp. itd. Co do tego zgrania... My byliśmy kiedyś właśnie taką "drużyną", która żadnych wyzwań się nie boi. A teraz? Teraz chyba troszkę pogubiliśmy się w tym wszystkim, tak jak byśmy budowali wokół siebie mur, przez który nie potrafimy się przebić, by dotrzeć do drugiej osoby. Przykro mi z tego powodu :(



koKOro - 2009-04-23 12:41
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  bo teraz nie jesteście drużyną tylko rywalami i od tego trzeba wyjść moim zdaniem. Zrozumieć w jakie błędne koło wpadliście i albo to przełamiecie, albo...



Mojitooo - 2009-04-23 12:53
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez koKOro (Wiadomość 12007243) bo teraz nie jesteście drużyną tylko rywalami i od tego trzeba wyjść moim zdaniem. Zrozumieć w jakie błędne koło wpadliście i albo to przełamiecie, albo... Dlatego mam nadzieję, że dziś będzie początek wychodzenia z tego błędnego koła. Że oboje dojdziemy do (nawet kilku, ale zawsze) wspólnych wniosków.
Nie chcę jednak, by on moje dzisiejsze słowa odebrał jako puste gadanie, nie chcę, by tak to brzmiało. Dlatego nie zamierzam powielać schematów naszych wcześniejszych rozmów, tzn. "postarajmy się zrobić to i to" albo "powinniśmy zrobić to i to". Bo wiem, że on tego nie chce słyszeć.



koKOro - 2009-04-23 13:25
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  nawet warto przyjąć, że na tym etapie nie musi być oboje. Warto się skupić co ja mogę dać od siebie, bo nie zawsze ta druga osoba musi być w tym momencie gotowa odpowiedzieć, ale jak się okaże trochę cierpliwości to wtedy ona wyjdzie nam na przeciw. jeśli chcesz być z nim to skoncentruj się na tym co możesz obecnie Ty dać, nie oczekując niczego w zamian (przynajmniej na początku), przytul się nie czekając na jego krok, jak zrobi to opornie, mniej uczuciowo nie mów od razu - a Ty to juz nie możesz mnie lepiej przytulić, tylko daj z siebie po prostu jemu bez oczekiwań, może być bardziej zamknięty od Ciebie, niepewny, różne rzeczy mogą nim kierować.
Proponuje tak, dla przełamania tej rywalizacji przez jakiś czas. Później już należy czegoś oczekiwać itd. ale najpierw dać czas na to wszystko.
Jeśli Tobie zależy, rób to na co Cię stać lub trochę więcej, panuj nad własnymi nerwami, a nie nad tym żeby mu wytknąć jego.
Wydaje mi się, że czasem warto w takich momentach zrobić coś mniej konwencjonalnego, jak na przykład przytulenie tak po prostu, żeby poczuć to coś podświadomie, albo nawet spotkać się i pogadać o pogodzie byle miło - a nie tylko wałkować problemy, tylko wrócić jakby do początków, gadaliście w tym stanie już nie raz. Może lepiej najpierw trochę spokoju odzyskać, ochłonąć, a potem szukać rozwiązań. teraz starać sie miło spędzać czas. Bez myslenia ide do niej i będziemy znów gadać...
Przemyśl czy te moje spostrzeżenia mają dla Ciebie sens.



Mojitooo - 2009-04-23 13:36
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Cytat:
Napisane przez koKOro (Wiadomość 12007950) nawet warto przyjąć, że na tym etapie nie musi być oboje. Warto się skupić co ja mogę dać od siebie, bo nie zawsze ta druga osoba musi być w tym momencie gotowa odpowiedzieć, ale jak się okaże trochę cierpliwości to wtedy ona wyjdzie nam na przeciw. jeśli chcesz być z nim to skoncentruj się na tym co możesz obecnie Ty dać, nie oczekując niczego w zamian (przynajmniej na początku), przytul się nie czekając na jego krok, jak zrobi to opornie, mniej uczuciowo nie mów od razu - a Ty to juz nie możesz mnie lepiej przytulić, tylko daj z siebie po prostu jemu bez oczekiwań, może być bardziej zamknięty od Ciebie, niepewny, różne rzeczy mogą nim kierować.
Proponuje tak, dla przełamania tej rywalizacji przez jakiś czas. Później już należy czegoś oczekiwać itd. ale najpierw dać czas na to wszystko.
Jeśli Tobie zależy, rób to na co Cię stać lub trochę więcej, panuj nad własnymi nerwami, a nie nad tym żeby mu wytknąć jego.
Przemyśl czy te moje spostrzeżenia mają dla Ciebie sens.
Masz rację... I Twoje słowa mają dla mnie sens. Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji takie podejście jest wskazane, a nawet konieczne.
Zobaczymy czy on w ogóle podejmie ze mną próbę dialogu, bez żadnych oskarżeń i drążenia "kto jest bardziej winny". Spróbuję zrobić wszystko, by dziś go zaskoczyć i zachować się inaczej niż zwykle podczas takich rozmów.

A co do panowania nad własnymi nerwami to mam z tym kłopot... Niestety :o Jestem osobą, która najpierw mówi, a potem myśli. Zdaję sobie sprawę, że ranię czasem wiele osób słowami, których nie powinnam powiedzieć, a które ze mnie wychodzą pod wpływem emocji.

EDIT: Trzymajcie kciuki dziś o 18tej :D I dziękuję za wszystkie rady :)



Wizazanka5000 - 2009-04-23 14:58
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  no to jeszcze masz dwie godziny;) Trzymam kciuki i mam nadzieje ze dacie rade. RAZEM:)



Mojitooo - 2009-04-23 19:50
Dot.: Jak naprawić związek? Uda się...?
  Wróciłam do domu...
I tak jak niestety myślałam, on stwierdził, że mój pomysł wspólnego zamieszkania to porażka. Powiedział mi, że na tym etapie nie jest na to gotowy, że nie potrafimy się porozumieć i wspólne zamieszkanie nic nie zmieni. Jest na nie.
Powiedział też, że nie chce iść nigdzie do żadnej poradni, bo powinniśmy sami umieć się dogadać. A widocznie nie pasujemy do siebie, skoro nie potrafimy.
Powiedział mi też, że chciałby, bym go zaskoczyła, by wszystko w naszym związku uległo zmianie, bym zamiast mówić-zaczęła coś robić.
Powiedział, że on zmienił się dla mnie, a ja tego nie doceniam. Uważam, że to coś naturalnego i tak ma być. Odparłam, że może faktycznie ja nie potrafię mu pokazać, że doceniam co dla mnie robi, albo wydaje mi się, że pokazuję, a tego nie widać (dzisiaj np. jeździł po warsztatach i salonach i szukał filtra do mojej klimatyzacji, a ja przyznam się, że potraktowałam to "ot tak"- a przecież jest na mnie zły, obrazony, a mimo to jeździł i kupił to dla mnie, bo potrzebuję tego).
Zapytałam, czy mu nadal na mnie zależy. Odparł, że tak, ale coraz mniej. W tym momencie zaznaczył, że nie będzie mnie okłamywał, bo tak właśnie czuje, a nie inaczej.

Powiedziałam mu również, że w takim razie ja też potrzebuję oddechu, by zastanowić się co dalej...Bo wiem, że moje zachowanie może odbierać mu chęć widzenia się ze mną. Zapytał mi się, dlaczego taka jestem, że innych ludzi-moich, jego znajomych i w ogóle w towarzystwie innych jestem spontaniczna, naturalna, na luzie, jestem taka, jaką mnie pokochał. A przy nim tak jakbym "odpuszczała", jakbym już nie musiała się starać... Wiecie, muszę mu przyznać w tej kwestii rację. Nie wiem dlaczego tak jest, ale jakoś tak przy nim (sam na sam)nie potrafię być naturalna, być taka jaka jestem naprawdę. Tak jakbym bała się otworzyć, jakbym chciała grać ciągle perfekcjonistkę. I im bardziej ten perfekcjonizm chcę osiągnąć, tym więcej błędów popełniam. Powiedział mi, że to nie jest tak, że on mnie będzie oceniał, że zmieni do mnie stosunek. Nie wiem dlaczego przy nim ciągle się tak kontroluję, nie umiem wyluzować, bawić się, tylko wprowadzam taką atmosferę powagi i stateczności. Wiem, że to jest duży problem, który nas niszczy.
Drugie to to, że chyba jestem trochę takim bluszczem- niby jest ok, daję mu wolność, swobodę, ale z drugiej strony najszczęśliwasza jestem wtedy, gdy on jest przy mnie i najlepiej gdyby rezygnował dla mnie z wszystkiego :(
Tylko nie wiem jak to zmienić. Nie dla niego, dla siebie. Bym sama poczuła się z sobą dobrze...

Jak już się żegnaliśmy, powiedział mi, że jutro mam do niego podjechać, a on ze mną pojedzie zrobić tę klimę. Zapytałam mu się wtedy, czy jedziemy razem do znajomych na weekend majowy,czy nie. A on, że przecież chcemy oboje oddechu, że on na razie nie ma ochoty się ze mną spotykać. A ja oczywiście na to "Ok, to jedź sam, pewno chcesz się dobrze bawić" (wiem, bez sensu to powiedziałam). A on na to, że "Tak, oczywiście, Ty od razu musisz z czymś takim wyskoczyć. Dlaczego najpierw mówisz-ok, odetchniemy, uspokoimy nerwy, a potem nakazujesz, że to uspokojenie ma trwać tydzień".

Jak siedzieliśmy w tej knajpce powiedział mi jeszcze coś. Powiedział, że może przy następnym facecie docenię to, co on mi dawał. Bo on przede mną miał jeden poważny związek i właśnie ten związek dał mu nauczkę na przyszłość. (mniemam, że powiedział mi to, by dac mi kopniaka, a nie po to, by mi powiedzieć, że ma mnie gdzieś).
Jesteśmy razem, nie rozstaliśmy się. Nie wiem tylko czy zdołam zaproponować mu coś, co zmieni nasze relacje. On powiedział mi, że on nie chce wiedzieć, on chce "widzieć". Zapytałam go, czy będzie widzieć wtedy, kiedy dam mu spokój i nie będziemy się widywać? A on, że właśnie może tak to zobaczy...

Co Wy na to? Wiem, że się rozpisałam, ale musiałam wszystko z siebie wyrzucić...
Oczywiście nie jestem w stanie zobrazować do końca wszystkiego co sobie powiedzieliśmy i emocji, które były między nami... Ale może to co napisałam pozwoli Wam spojrzeć na to "na trzeźwo".
To nie jest też tak, ze on chce oddechu, a tak naprawdę wykrzysta to na zabawę i chęć pokazania mi, jak to mu jest dobrze beze mnie. On nie jest taki i akurat w tym wypadku mogę ręczyć za niego. Jest po prostu czlowiekiem, który w stresowych sytuacjach się "odcina" i analizuje. Wiem, to za fajne również nie jest, ale jest takim typem samotnika i szanuję to. Ale jest też czlowiekiem stanowczym i wiem, ze gdyby naprawdę miał to wszystko gdzieś-wykrzyczałby mi to prosto w twarz.
Jedyne co postanowiłam to to, że muszę ochłonąć. Dać sobie czas. Nerwy i złość nie są dobrym doradcą. Nie odezwę się teraz do niego, odpuszczam. Może to coś pomoże. I zacznę naprawiać to wszystko najpierw od siebie. Ale boję się, że nie potrafię zrobić niczego, co pomoże mi, jemu i nam... :(
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mojaszuflada.htw.pl



  • Strona 1 z 3 • Znaleźliśmy 193 wyników • 1, 2, 3

    comp
    Cytat

    Jak pchły skaczą myśli z człowieka na człowieka. Ale nie każdego gryzą. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
    Filozofia to dynamit do rozsadzania empirii. Henryk Elzenberg
    Dobre przy lepszym tanieje. Przysłowie ludowe
    Jak długo istnieje życie, tak długo istnieć będą nadzieje. Teokryt
    Deum sequere - idź za wezwaniem Boga; podążaj za Bogiem. Cyceron

    Valid HTML 4.01 Transitional

    Free website template provided by freeweblooks.com